
W poprzednim felietonie pisałem o nadziei pojawiającej się przed mniejszymi ośrodkami miejskimi, które wraz z pandemią koronawirusa i rozwojem pracy zdalnej mają szansę na powstrzymanie stałego od czasu transformacji ustrojowej trendu wyludniania się i postępującej pauperyzacji. Jeden z czytelników zwrócił mi uwagę, że ważnym, a niewymienionym przeze mnie atutem sprzyjającym rozwojowi średniej wielkości miast jest wysoki poziom zaawansowania dużych inwestycji infrastrukturalnych, które „zmniejszają” Polskę, czynią nowe części kraju dostępniejszymi i atrakcyjnymi. Nie sposób się z tym nie zgodzić. Mało tego, uważam że dobre przeprowadzenie inwestycji publicznych może za trzy lata okazać się ciekawym argumentem przemawiającym za decyzją o ponownym przekazaniu przez Polaków władzy Zjednoczonej Prawicy.
Złożona przez Komisję Europejską propozycja jest odpowiedzią na kryzys gospodarczy wywołany przez pandemię koronawirusa, który w dużej mierze...
zobacz więcej
- Polacy mają w d***e autostrady i orliki, którymi bez przerwy chwali się Platforma – mówił podczas słynnej afery podsłuchowej Bartłomiej Sienkiewicz, minister spraw wewnętrznych w rządzie Donalda Tuska.
Rzeczywiście mainstreamowe media sprzyjające Platformie Obywatelskiej przez lata budowały stereotyp tej partii jako potrafiącej wykorzystać środki unijne, inwestującej w twardą infrastrukturę, która zapewni rozwój gospodarczy Polski i zmniejszy odległość dzieląca nas od bogatych państw Zachodu. Zresztą jedna z kampanii wyborczych PO odbyła się pod hasłem „nie róbmy polityki, budujmy...” i tu na plakatach obok twarzy Donalda Tuska pojawiała się wyliczanka kolejnych inwestycji – „mosty, drogi, szkoły”.
Gorący spór społeczny dotyczący decyzji Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji przykrył inne ważne decyzje polityczne dotyczące bezpieczeństwa...
zobacz więcej
Okazało się, że złowrogie przewidywania polityków i sympatyków obecnej opozycji były wyłącznie strachami na lachy, liberałowie wcale nie mieli monopolu na inwestowanie w infrastrukturę, w tym drogową. Mało tego: Prawo i Sprawiedliwość wyciągnęło nauczkę z błędów poprzedników. Po 2015 r. mieliśmy mniej pokrzywdzonych podwykonawców czy spektakularnych zejść z budów głównych inwestorów, chociaż tych zjawisk w warunkach przetargów publicznych nie da się wyeliminować w stu procentach.
Nie jest prawdziwą teza Sienkiewicza, który twierdził, że Polacy mieli „w czterech literach” autostrady i orliki. Polacy po prostu nie zamierzali bić czołem pokłonów rządzącym za coś, co jest w cywilizowanych społeczeństwach standardowym zadaniem stawianym przed władzą przez obywateli.
Szczególnie, że część tych zadań była realizowana byle jak i wymaga poprawek – przykładowo budowa zaledwie dwóch pasów między Łodzią a Poznaniem (droga ma zostać poszerzona dopiero w 2025 r.). Inne problemy z inwestycjami infrastrukturalnymi były rozwiązywane jedynie działaniami doraźnymi – słynne podnoszenie szlabanów na autostradowych bramkach przez Donalda Tuska - bramki na państwowych autostradach znikną 1 grudnia 2021 r.
Czy fakt zakładania związku zawodowego przez prominentnego polityka drugiej największej w Polsce partii politycznej może budzić skojarzenia z...
zobacz więcej
Efektywna polityka inwestycji drogowych doprowadzi do tego, że pod koniec drugiej kadencji rządów Prawa i Sprawiedliwości gotowe będą główne szlaki komunikacyjne dróg ekspresowych i autostrad. Dzięki temu wiele z polskich miast uzyska samochodowe połączenie z największymi aglomeracjami zamykające się w granicy kilkudziesięciu minut, co stanowi kolejny argument przemawiający za otwierającymi się możliwościami przed mniejszymi miastami, które staną się alternatywą wobec drogich i zatłoczonych aglomeracji.