
– Zabijano ludzi, innych niszczono i reżyserowano im procesy – podsumowuje Grudzień ’70 i ’81 reporter i reżyser filmów dokumentalnych Piotr Litka. W rozmowie z portalem tvp.info podkreśla, że ludzie odpowiedzialni za terror tamtego okresu nigdy nie zostali rozliczeni. Jak uważa, bez Czesława Kiszczaka Wojciech Jaruzelski wcześniej czy później popełniłby jakiś błąd, który zaprowadziłby ich na ławę oskarżonych. – Ale ten drugi potrafił dopilnować, by nic takiego się nie stało – ocenia Litka.
Masakra w kopalni „Wujek” to dla opozycji niezręczny symbol stanu wojennego. Ciężko go pominąć, a drążyć też nie wypada ze względu na pamięć o gen....
zobacz więcej
Patryk Osowski (portal tvp.info): W jednej z książek prof. Andrzeja Zybertowicza można zaleźć bardzo ciekawy cytat z „Gazety Wyborczej” z 1992 roku. Wojciech Jaruzelski zapytany o to, czy obawia się odpowiedzialności za stan wojenny, miał stwierdzić: „Nie obawiam się. Mogłyby spaść różne aureole”. Czy to znaczy, że zawsze miał pewność pełnej bezkarności?
Piotr Litka (dziennikarz, reporter i reżyser filmów dokumentalnych): W 2001 roku również w „Wyborczej” ukazał się wywiad Agnieszki Kublik i Moniki Olejnik z Czesławem Kiszczakiem i Adamem Michnikiem. Kiszczak powiedział tam w którymś miejscu, że pewne teczki dotyczące współpracy z SB przekazał episkopatowi.
Jest więc pewna ciekawa wzajemność między słowami Kiszczaka i Jaruzelskiego. Jak można się domyślać, dokumenty do których się odnosili, zawierały informacje ws. pewnej agenturalnej współpracy.
Zobacz także -> Premier: Tamta krew wytyczyła drogę do wolności
To pokazuje, jakiego rodzaju zabezpieczenia mieli ci ludzie. Mogły to być zdjęcia i dokumenty kompromitujące, w języku służb sowieckich tzw. „kompromaty”. Pozwalały im one bezpiecznie patrzeć w przyszłość. Nasilenie procesów i spraw sądowych, w których uczestniczyli obydwaj panowie, nastąpiło dopiero w latach dwutysięcznych. Szmat czasu był więc potrzebny, by wymiar sprawiedliwości wreszcie zaczął dobierać się im do skóry.
Byli nietykalni i mieli tego świadomość?
„Stoczniowcy Gdyni, stoczniowcy Gdańska / Idźcie do domu, skończona walka / Świat się dowiedział, nic nie powiedział / Janek Wiśniewski padł! (…)...
zobacz więcej
Wydaje mi się, że zarówno Jaruzelski, jak i Kiszczak, mieli coś w rodzaju listów żelaznych. Dla pierwszego były to głównie znajomości, poparte być może jakimiś dokumentami, dla drugiego agentura. Nie można zapominać, że Kiszczak był bardzo bliskim współpracownikiem Jaruzelskiego. Jaruzelski nie mógł właściwie lepiej trafić, bo jego człowiek był mu wierny i bardzo mocno go chronił – szczególnie w latach 80., gdy był już szefem MSW.
To, co robił jego resort, co działo się przy śmierci księdza Popiełuszki pokazywało, że gdyby nie Kiszczak, Jaruzelski mógłby popełnić pewne błędy prowadzące ich na ławę oskarżonych. A tak niszczono dokumenty i reżyserowano procesy – jak na przykład przy sprawach morderstw Grzegorza Przemyka czy ks. Jerzego Popiełuszki. Zabijano ludzi, innych niszczono i prowadzono dokładną działalność dezinformacyjną. Tym wszystkim zajmowało się właśnie MSW.
– Holenderski sąd zdecydował o pozbawieniu praw rodzicielskich opiekunów chłopca. Decyzję wydano z rygorem natychmiastowej wykonalności, co już w...
zobacz więcej
Byli współodpowiedzialni za akcje z grudnia '81, a wyroku, który Kiszczak usłyszał na kilka lat przed śmiercią, nie można przecież uznać za poniesienie odpowiedzialności. Z kolei Jaruzelski, był w najwyższych władzach PRL i odpowiadał za najważniejsze decyzje, a w żaden sposób nie został ukarany. Przeciwnie, jego kariera z każdym kolejnym rokiem nabierała przyspieszenia i prowadziła go prosto ku stołkowi premiera i prezydenta.
Zobacz także -> Nierozliczone zbrodnie stanu wojennego [WIDEO]
Ponieważ Jaruzelski i Kiszczak nie zostali ukarani, wiele osób próbuje dziś pisać historię na nowo. Włodzimierz Czarzasty (w PZPR w latach 1983–1990) przekonuje dziś, że księdza Popiełuszki nie zabili wysłannicy MSW, ale „jacyś mordercy”. Aleksander Kwaśniewski (w PZPR 1977–1990) twierdzi, że po cichu kibicował Solidarności. Również Joanna Senyszyn (w PZPR 1975–1990) przekonuje w wywiadach, że walczyła z systemem komunistycznym. Czy istnieje więc obawa, że uda im się napisać historię na nowo? Że młode pokolenie, które nie pamięta tamtych czasów, uwierzy w tę opowieść?
– Panie marszałku, od pana, człowieka, który w 1983 roku zapisał się do partii komunistycznej, która dopiero co zamordowała ponad 100 osób podczas...
zobacz więcej
Zawsze istnieje niebezpieczeństwo zakłamywania pewnych wydarzeń z przeszłości, gdy jest to na rękę politykom. To bardzo niebezpieczne. Jednak uważam, że zbyt dużo dokumentów przetrwało. Żyją świadkowie tamtych wydarzeń więc nie sądzę, by taka alternatywna historia przyjęła się na szeroką skalę.
Na pewno jest to jednak niebezpieczne. Na tego typu wypowiedzi należy szybko reagować. To wchodzi w obieg informacyjny i przenika do świadomości młodych ludzi, którzy mogą traktować tamten czas jako zwyczajny, gdy ludzie żyli i pracowali zupełnie normalnie. Tak oczywiście nie było.
Jeżeli są próby budowania alternatywnej historii, to trzeba mocno protestować. Konsekwencje tego, co wtedy się działo, były tragiczne, bo pod każdym względem żyliśmy w państwie totalitarnym. Tutaj nie ma wątpliwości. To podstawowy argument wobec opowieści z mchu i paproci, które pan zacytował. To z rzeczywistością tamtego czasu nie ma według mnie wiele wspólnego.
Zobacz także -> Nowacka o Strajku Kobiet: To nie byli górnicy, których trzeba gazem
Piotr Litka - dziennikarz, reporter i reżyser. Pracował przy wielu filmach dokumentalnych – m. in. „Rotmistrz Pilecki - Przywracanie pamięci", „Alfabet mafii", „Kryminalne gry" oraz „Trzech kumpli". Jest autorem scenariuszy i reżyserem filmów „Zło w Chełmnie", „Jak zginął Popiełuszko", „Pamiętam" oraz „Kroniki zapowiedzianej śmierci".
PRL był systemem zbrodniczym, który mordował ludzi tylko dlatego, że chcieli być wolni#wieszwięcej #Jedziemy #Grudzien70
— tvp.info ���� (@tvp_info) December 16, 2020
Zobacz więcej: https://t.co/gha3CE9dZv pic.twitter.com/SaVCbK62q2