Czy Amerykanie bali się japońsko-niemieckiego desantu? Chociaż przebieg II wojny światowej pokazał, że ogromny potencjał militarny USA był poza jakimkolwiek zasięgiem Niemiec i Japonii, Amerykanie obawiali się inwazji sił wroga na ich ojczyznę. Odzwierciedleniem tych nastrojów, ale i źródłem, które je podsycało, były zarówno artykuły publikowane w poczytnych tytułach prasowych, jak i działania samych Państw Osi. Niemieckie samoloty bombardujące Nowy Jork i Waszyngton. Ogromne japońskie lotniskowce rozpylające śmiercionośne patogeny na Zachodnim Wybrzeżu. Długie kolumny jeńców, prowadzone przez żołnierzy wrogiej armii po przegranej bitwie u stóp Mount Rainier. Czy takie scenariusze były w ogóle możliwe? Okazuje się, że podobne wizje snuli i Amerykanie, i ich przeciwnicy. <br><br> <h2>„Teraz USA muszą walczyć o swoje życie” </h2><br> Szef dyplomacji Trzeciej Rzeszy <strong>Joachim von Ribbentrop</strong> miał kiedyś powiedzieć, że „wielkie mocarstwo nie pozwala sobie, by ktoś wypowiadał mu wojnę – ono samo ją wypowiada”. Nie wiadomo, czy słowa te miały jakikolwiek wpływ na Adolfa Hitlera, ale już 11 grudnia 1941 r. – cztery dni po japońskim ataku na bazę w Pearl Harbor – niemiecki dyktator wypowiedział wojnę Stanom Zjednoczonym. Zrobił to, choć wcale nie musiał. Zapisy, które znalazły się w zawartym we wrześniu 1940 r. Pakcie Trzech, nie zobowiązywały Berlina do takiego posunięcia. <br><br> Chociaż Państwa Osi nie posiadały potencjału, który umożliwiałby im przeprowadzenie skutecznej inwazji na Stany Zjednoczone, Amerykanie szczerze obawiali się w tym czasie o bezpieczeństwo swoje i najbliższych. W marcu 1942 r. obywatele USA mieli okazję skonfrontować te niepokoje ze śmiałymi wizjami pisarza science fiction <strong>Philipa Wyliego</strong>, który pokusił się o napisanie artykułu „Teraz USA muszą walczyć o swoje życie”. <br><br> Tekst, który ukazał się na łamach amerykańskiego magazynu „Life”, został zilustrowany sugestywnym zdjęciem przedstawiającym niemiecką torpedę znalezioną na jednej z wysp Antyli Holenderskich. W opisie fotografii czytamy: „Oficerowie holenderski i amerykański przyglądają się długiej na 18 stóp (5, 49 m – red.) torpedzie, wystrzelonej przez U-Boota na karaibskiej plaży wyspy Aruba. Niedługo potem pocisk wybuchł, zabijając czterech mężczyzn”. <br><br> Wylie – nawiązując do tego zdjęcia – rozpoczął artykuł słowami: „Patrzysz na pierwszy niemiecki pocisk, znaleziony podczas tej wojny na zachodniej półkuli. Zanim wojna się skończy, zobaczysz ich z pewnością jeszcze bardzo wiele”. <br><br> Trzon artykułu Wyliego stanowiła część pt. „Sześć sposobów na zaatakowanie USA”, w której znalazły się opisy możliwych – zdaniem autora – scenariuszy japońsko-niemieckiego desantu. Każdy z wariantów zilustrowano mapami, prezentującymi opisywane strategie wroga. <br><br> Na końcu tekstu znalazło się też kilka ponurych grafik autorstwa znanych w USA artystów, w tym Teda Kautzky'ego, Alexandra Deydenfrosta i Jacka Cogginsa. Przedstawiono na nich przerażające wizje bitew, bombardowań i desantów powietrznych. <div class="facebook-paragraph"><div><span class="wiecej">#wieszwiecej</span><span>Polub nas</span></div><iframe allowtransparency="true" frameborder="0" height="27" scrolling="no" src="https://www.facebook.com/plugins/like.php?href=https%3A%2F%2Fwww.facebook.com%2Ftvp.info&width=450&layout=standard&action=like&show_faces=false&share=false&height=35&appId=825992797416546"></iframe></div>Przechodząc do samych map należy podkreślić już na samym początku, że każdy z wariantów zaproponowanych przez autora był – delikatnie mówiąc – bardzo przerysowany. Założenia, na których opierały się rozważania Wyliego nie mogły tak naprawdę zaistnieć, bądź szansa ich wystąpienia była bardzo niewielka ze względu na możliwości militarne i techniczne sił Osi oraz panujące realia polityczne. Pisarz zdawał się np. zupełnie ignorować oficjalną neutralność Francji Vichy oraz lekceważył potencjał brytyjskich sił powietrznych i morskich. <br /><br /> Mapy z „Life” należy zatem postrzegać wyłącznie w kategorii interesującego źródła historycznego, będącego pewnym odbiciem nastrojów panujących w ówczesnym społeczeństwie amerykańskim. <br /><br /> <h2>Jak podbić Amerykę </h2><br /> <strong>W pierwszym wariancie</strong> połączone siły niemiecko-japońskie miały opanowywać kolejne pacyficzne wyspy, zbliżając się stopniowo do Zachodniego Wybrzeża USA. Co warte odnotowania, <strong>plan ten został ostatecznie wprowadzony w życie, ale przeciwko Japończykom</strong> – przyświecały mu dokładnie te same założenia, na których opierała się słynna taktyka „żabich skoków” amerykańskiego <strong>gen. Douglasa MacArthura</strong>. <br /><br /> Wylie prognozował, że Niemcy zdołają zniszczyć brytyjską flotę oraz przeprowadzą dezorganizacyjne ataki na Wschodnim Wybrzeżu przy użyciu pancerników, okrętów podwodnych oraz bombowców dalekiego zasięgu. Mieli także zająć Gibraltar, otwierając w ten sposób drogę na Atlantyk flocie Włoch i <a href="https://www.tvp.info/46324386/historyk-robert-derewenda-o-forum-w-jerozolimie-francja-kolaborowala-z-trzecia-rzesza-wieszwiecej" target="_self"><b>Francji Vichy</b></a>. <br /><br /> Pisarz wyobrażał sobie, że część jednostek cesarskich <strong>zmyliłaby Amerykanów, prowadząc pozorowane ataki na Australię</strong>, podczas gdy główne siły niemieckie opłynęłyby Afrykę, w celu przedarcia się na Pacyfik. Następnie Niemcy i Japończycy mieliby dążyć do zdobycia leżących u wybrzeży Alaski Aleutów, skąd przeprowadziliby uderzenia na Seattle, San Francisco i Los Angeles. Inwazja miała być tutaj wspierana przez działania <a href="https://www.tvp.info/37650807/europejska-piata-kolumna-cheerleaderki-putina-guy-verhofstadt-o-politykach" target="_self"><b>piątej kolumny</b></a> – wrogów wewnętrznych USA. <br /><br /> <strong>Drugi plan</strong> został określony przez autora jako „trudny do zrealizowania”. Zakładał on, że Japończycy opanują najpierw zewnętrzne wyspy Hawajów, na których założą swoje bazy lotnicze. Z <a href="https://www.tvp.info/tag?tag=pearl%20harbor" target="_self"><b>Pearl Harbor</b></a> miało wyjść główne uderzenie na San Francisco, poprzedzone pozorowanymi atakami na Los Angeles i Seattle. Był to jedyny scenariusz, w którym Wylie nie przewidywał sabotażu ze strony piątej kolumny.<strong>Kolejny wariant</strong> polegał na opanowaniu przez Japończyków wysp Galapagos oraz przeprowadzeniu fałszywego ataku na Hawaje. Pisarz stwierdził, że <strong>Japonia skieruje swoje siły również w stronę Ekwadoru, który... nie znajdował się w stanie wojny z Tokio</strong>. Z baz lotniczych założonych w tym południowoamerykańskim kraju miały startować samoloty atakujące Kanał Panamski. Następnie jednostki wroga posuwałyby się na północ wzdłuż Zachodniego Wybrzeża. <br /><br /> <strong>W planie numer cztery</strong> kluczową rolę miały odgrywać operacje w Afryce Północnej. Siły Osi uzyskują w tym scenariuszu pełną kontrolę nad Morzem Śródziemnym, zajmując Gibraltar (Wylie założył atak lądowy z terytorium neutralnej Hiszpanii gen. Francisco Franco) oraz <a href="https://www.tvp.info/21187815/strefa-ekonomiczna-wokol-kanalu-sueskiego" target="_self"><b>Kanał Suesk</b>i.</a> Następnie połączone floty Włoch, Japonii, Niemiec i Francji Vichy przeprowadziłyby rajd morski na hiszpańskie Kanary. Kolejny punkt tego scenariusza polegał na wyruszeniu wrogiej floty z bazy w Dakarze i zaatakowaniu brazylijskiego miasta Natal (Brazylia znalazła się w stanie wojny z Berlinem pod koniec sierpnia 1942 r.), skąd Niemcy i Japończycy skierowaliby się na północ, zajmując Trinidad. Pierwszym zaatakowanym celem w USA byłby Nowy Orlean. <br /><br /> <strong>Piąty scenariusz</strong> był kombinacją założeń planu pierwszego i czwartego. Tak jak poprzednio Państwa Osi miały uzyskać kontrolę nad Morzem Śródziemnym. Następnie doszłoby do zastosowania taktyki „żabich skoków”, polegającej tym razem na tworzeniu baz na kolejnych wyspach leżących na Atlantyku: Maderze, Azorach, Kanarach, Wyspach Zielonego Przylądka i Bermudach. Pierwszym celem ataku w USA byłby Norfolk w Wirginii, gdzie znajdowała się główna baza amerykańskiej marynarki. Według tego scenariusza Niemcy mieli też przeprowadzić naloty na Wielką Brytanię. <br /><br /> <strong>W ostatnim wariancie</strong> Wylie kreślił wizję zablokowania brytyjskiej <a href="https://www.tvp.info/50875870/wielka-brytania-zwieksza-srodki-na-zbrojenia" target="_self"><b>Royal Navy</b> </a>przez niemieckie okręty podwodne, co pozwoliłoby siłom Osi na zdobycie Islandii oraz <a href="https://www.tvp.info/45193684/anaruk-chlopiec-z-grenlandii-to-aktor-filmu-agata-lubowicka-i-adam-jarniewski-o-ksiazce-czeslawa-centkiewicza" target="_self"><b>Grenlandii</b></a>. Atakując USA nieprzyjaciel miał wykorzystać także terytorium <a href="https://www.tvp.info/tag?tag=kanada" target="_self"><b>Kanady</b></a>. <br /><br /> <h2>Niemieccy dywersanci </h2><br /> Apokaliptyczne wizje z „Life” wpisywały się w szereg innych, niepokojących przekazów, obecnych wtedy w amerykańskiej prasie. Tymczasem Państwa Osi starały się wykorzystać obawy panujące w Stanach Zjednoczonych, aby wpłynąć na tamtejszą opinię publiczną. Dość wspomnieć, że już w maju 1942 r. <strong>w niemieckim czasopiśmie „Die Wehrmacht” został przedrukowany propagandowy materiał pt. „W ten sposób uderzymy na Amerykę” (w oryginale: „So greifen wir Amerika an”)</strong>. <br /><br /> Niemiecki wywiad rozważał nawet działania sabotażowe na terenie wroga, które dziś określilibyśmy mianem <strong>zamachów terrorystycznych</strong>. Zakładano, że po serii skoordynowanych ataków na amerykańskie cele, obywatele USA zaczną naciskać na władze, aby wycofały ich kraj z wojny.<strong>Jedyną znaną akcją dywersyjną Trzeciej Rzeszy, która zakończyła się lądowaniem niemieckich żołnierzy na terytorium Stanów Zjednoczonych, była Operacja „Pastorius”</strong>(jej nazwa nawiązywała do żyjącego na przełomie XVII i XVIII w. Francisa Daniela Pastoriusa, założyciela Germantown w Pensylwanii – pierwszej stałej osady niemieckiej w Ameryce). Podzielono ją na dwie tury. Pierwsza grupa czterech dywersantów wypłynęła <a href="https://www.tvp.info/47358412/koronawirus-kwarantanna-to-betka-wieszwiecej" target="_self"> <b>U-Bootem</b> </a>z bazy we Francji, docierając 13 czerwca 1942 r. na Long Island. Kolejny czteroosobowy zespół wylądował 17 czerwca w okolicach Jacksonville na Florydzie. <br /><br /> Wszyscy zwerbowani mężczyźni mieszkali w Stanach Zjednoczonych, a dwóch z nich posiadało amerykańskie obywatelstwo. Przed przystąpieniem do misji przeszli intensywne, trzytygodniowe szkolenie w ośrodku nieopodal Berlina, na którym uczyli się m.in. produkcji materiałów wybuchowych oraz studiowali swoje nowe życiorysy. Przełożeni zachęcali ich, aby doskonalili swój angielski, rozmawiając w tym języku między sobą oraz czytając amerykańską prasę. <br /><br /> Głównym celem niemieckich spiskowców było przeprowadzenie ataków na infrastrukturę wroga. Na ich liście znalazły się m.in. elektrownie wodne w Niagara Falls, jeden z największych na świecie producentów aluminium Alcoa Corporation, śluzy na rzece Ohio i odcinek kolejowy Horseshoe Curve w Pensylwanii. <strong>Dywersanci mieli również doprowadzić do paniki w społeczeństwie, wysadzając w powietrze mosty, budynki użyteczności publicznej, dworce i stacje metra. </strong><br /><br /> Wsiadając na pokłady U-Bootów agenci byli odziani w mundury niemieckiej <a href="https://www.tvp.info/33737929/dokladnie-78-lat-temu-do-portu-gdanskiego-kurtuazyjnie-wplynal-pancernik-schleswig-holstein" target="_self"><b>Kriegsmarine</b></a> oraz wyposażeni w fałszywe dokumenty. Chodziło o to, aby w razie natychmiastowego zatrzymania nie zostali oskarżeni o szpiegostwo, za które groziłaby im kara śmierci. 4 lipca 1942 r. obie grupy spiskowców miały spotkać się w hotelu w Cincinnati w stanie Ohio, aby omówić koordynację swoich działań. <br /><br /> Pierwsze problemy pojawiły się jeszcze przed rozpoczęciem Operacji „Pastorius”. Podejrzewano np., że szef jednej z grup, George John Dasch, mógł zgubić w pociągu dokumenty z wrażliwymi danymi. Jakby tego było mało, inny z uczestników misji miał, w stanie upojenia alkoholowego, zdradzić, że jest tajnym agentem klientom jednego z barów w Paryżu. <br /><br /> <strong>Ostatecznie plan upadł przez zdradę Dascha, który sam zgłosił się do FBI</strong>. Wcześniej mężczyzna wyjawił swoje zamiary innemu agentowi, Ernestowi Peterowi Burgerowi. – Otworzył okno w pokoju hotelowym i powiedział, że musimy porozmawiać. Stwierdził, że jeśli się nie dogadamy, to jeden z nas wyjdzie przez drzwi, a drugi wyleci przez okno. Mówił, że nienawidzi nazizmu i nie chce kontynuować naszej misji – relacjonował potem Burger. <br />Dwa tygodnie później wszyscy spiskowcy zostali zatrzymani. Sześciu z nich stracono na krześle elektrycznym. Burger został skazany na dożywocie, a Dasch na 30 lat więzienia, jednak już w 1948 r. zostali ułaskawieni przez prezydenta <a href="https://www.tvp.info/47553740/aurelia-pucinski-usa-ukrywaly-prawde-o-katyniu-wieszwiecej" target="_self"><b>Harry’ ego Trumana</b> </a>i odesłani do RFN. <br /><br /> Niepowodzenie misji zniechęciło Hitlera do podejmowania kolejnych wielkich akcji sabotażowych na terenie USA. Odtąd tylko raz wysłał jeszcze do Stanów Zjednoczonych dwóch cywilnych szpiegów, którzy mieli za zadanie zebrać informacje o amerykańskich technologiach i obiektach militarnych <strong> w ramach Operacji „Elster”</strong>. <br><br> <h2>Bitwa o Los Angeles</h2><br /> Niemcy dość szybko zaczęli głowić się nad projektami bombowców strategicznych dalekiego zasięgu, które byłyby w stanie przeprowadzać naloty na najważniejsze miasta Wschodniego Wybrzeża. 12 maja 1942 r. marszałek <b>Hermann Göring</b> sygnował swoim podpisem nowatorski projekt <b>„Amerika Bomber</b>”, który rozesłano wkrótce do największych wytwórni lotniczych w kraju. Opis zlecenia był krótki, ale bardzo śmiały: chodziło o skonstruowanie samolotu, który będzie w stanie dolecieć z Azorów do Nowego Jorku i wrócić do bazy. W konkursie wzięły udział firmy Messerschmitt, Junkers, Heinkel i Focke-Wulf. <br /><br /> Na potrzeby przetargu ogłoszonego przez Göringa powstały koncepcje jednych z najnowocześniejszych maszyn tamtych czasów. Znalazły się wśród nich nietuzinkowe modele o futurystycznych kształtach, jak oparte na układzie latającego skrzydła Arado Ar E.555, napędzane sześcioma silnikami odrzutowymi. U schyłku wojny bracia Horten rozwiną wizję przedstawioną przez Arado, projektując model Ho 229 – pierwszy tego typu samolot na świecie, mogący osiągać prędkość ponad 950 km/h. <br /><br /> Zwycięzcą ogłoszonego przetargu został ostatecznie Junkers Ju 390, będący sześciosilnikową wersją produkowanego już Ju 290. Göringowi spodobał się też Messerschmitt Me 264 – do produkcji trafiły trzy prototypy, które nigdy nie odbyły jednak lotu bojowego. Dwa z nich zostały zniszczone w wyniku alianckiego nalotu. <br /><br /> Chociaż Niemcom udało się stworzyć maszyny mogące – przynajmniej w teorii – przeprowadzić bombardowanie amerykańskich celów strategicznych, a w późniejszym czasie Berlin rozwodził się nawet nad budową rakiet międzykontynentalnych, Amerykanie obawiali się raczej nalotów japońskich. Obawy te były na tyle silne, że gdy 24 lutego 1942 r. artyleria przeciwlotnicza w Los Angeles otworzyła niespodziewanie ogień, <b>momentalnie przyłączyły się do niej kolejne baterie, a ludność cywilna zeszła do schronów i piwnic. </b><br /><br /><div>Chociaż świadkowie twierdzili, że widzieli na niebie jakiś obiekt, w czasie kilkugodzinnej „bitwy o Los Angeles” nie udało się strącić żadnego samolotu. Po przeprowadzeniu śledztwa w tej sprawie incydent uznano za fałszywy alarm. </div><h2>Bomby balonowe i broń biologiczna</h2><br> Pod koniec wojny różnych sposobów ataku na kontynentalne USA szukała także Japonia. Od listopada 1944 r. do kwietnia 1945 r. Tokio wypuściło w kierunku Ameryki ponad 9 tys. dużych balonów wypełnionych wodorem, do których doczepiano ładunek bojowy składający się zwykle z 15-kilogramowej bomby burzącej i kilu małych bomb zapalających. Broń zwana <strong>bombą balonową Fu-Go</strong> była tak skonstruowana, że po upływie trzech dni potrzebnych na pokonanie Pacyfiku traciła automatycznie zapas wodoru i zrzucała bomby. <br><br> Wynalazek okazał się jednak bardzo nieskuteczny – do celu dotarło zaledwie 10 proc. balonów, z których część nie wybuchała z powodu wad mechanizmu. O niskiej efektywności Fu-Go świadczy również fakt, że łącznie przyczyniła się ona do śmierci sześciu osób. <br><br> Kilka miesięcy przed kapitulacją japońscy planiści rozważali również przeprowadzenie ataku biologicznego z wykorzystaniem nowoczesnych podwodnych lotniskowców dalekiego zasięgu I-400. <strong>Operacja o kryptonimie „PX”</strong>, która zakładała rozpylenie śmiercionośnych mikrobów na Zachodnim Wybrzeżu USA, miała rozpocząć się 26 marca 1945 r. <br><br> Do opracowania planu zaangażowano <strong>mikrobiologa Shiro Ishii’ ego z niesławnej Jednostki 731 w Mandżurii, w której prowadzono okrutne eksperymenty na jeńcach wojennych i chińskich cywilach</strong>. Ishii nalegał, aby uderzenie przy użyciu patogenów rozpylanych przez samoloty wesprzeć desantem żołnierzy zakażonych dżumą i cholerą, ale wojskowi nie wyrazili na to zgody. <br><br> Przygotowania do akcji przerwał w ostatnim momencie głównodowodzący atakiem, gen. Umezu Yoshijiro. Jak później tłumaczył: „Jeśli doszłoby do wybuchu wojny biologicznej, jej skala przerosłaby rozmiary konfliktu między Japonią a Ameryką; wywiązałaby się walka ludzkości z bakteriami, która nie miałaby końca. <strong>Naraziłoby to Japonię na pogardę całego świata</strong>”. <br><br> Przez wiele lat na temat Operacji „PX” milczał zaangażowany w ten projekt kapitan Eno Yoshio. Wynikało to poniekąd z towarzyszącego mu poczucia wstydu, jak i świadomości, że <strong>informacja o planie przeprowadzenia ataku biologicznego przez Japonię nie zostanie dobrze przyjęta przez społeczność międzynarodową</strong>.„Po raz pierwszy mówię cokolwiek o Operacji »PX«, ponieważ dotyczyła ona zasad prowadzenia wojny oraz prawa międzynarodowego. Plan nie został wprawdzie wprowadzony w życie, ale czułem, że sam fakt, iż go sformułowano, doprowadziłby do nieporozumienia na skalę międzynarodową. (…) Nawet teraz nie czuję się komfortowo, mówiąc o tym, ale w tamtym czasie Japonia bardzo przegrywała i wszelkie sposoby na wygraną wydawały się w porządku” – mówił w sierpniu 1977 r. w wywiadzie dla japońskiego dziennika „Sankei”. <br><br> <h2>USA na strefy podzielone </h2><br> Gdyby Państwom Osi udało się jednak przeprowadzić skuteczny desant na amerykańskie wybrzeża, bez wątpienia zaważyłoby to na ostatecznym wyniku II wojny światowej. Jak mógłby wyglądać taki świat, w którym Niemcy i Japonia wygrywają globalny konflikt, rzucając USA na kolana, pokazał dobitnie Philip K. Dick w swojej dystopicznej powieści <strong>„Człowiek z Wysokiego Zamku”</strong>. <br><br> W koncepcji pisarza Stany Zjednoczone zostają podzielone na strefy okupowane przez Berlin i Tokio, pomiędzy którymi powstaje dodatkowo tzw. strefa buforowa. Codziennością dla ludności podbitego kraju jest wszechobecny terror, a do tego – jak przekonuje Dick – możliwym scenariuszem byłoby zaistnienie stanu zimnej wojny pomiędzy dawnymi sojusznikami. <br><br> Równie ponura wizja inwazji wrogich sił na USA została przedstawiona w przygotowanych dla amerykańskiego rządu filmach z serii „Why we fight” („Dlaczego walczymy”), w których usprawiedliwiano decyzję władz o przyłączeniu się do II wojny światowej. Twórcy produkcji przekonywali, że <strong>Państwa Osi będą dążyć do podbicia wszystkich kontynentów, a Stany Zjednoczone zostaną przez nie zaatakowane jako ostatnie wolne państwo na świecie</strong>. <br><br> Państwa Osi nie zdołały jednak nawet trochę zbliżyć się do realizacji tych złowieszczych scenariuszy, a rozproszenie sił na wielu frontach załamało w końcu serię ich wielkich podbojów. <iframe width="100%" height="490" src="https://www.youtube.com/embed/Mm3GsSWKyso" frameborder="0" allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture" allowfullscreen></iframe><br><br> <img src="https://s.tvp.pl/repository/attachment/4/4/6/446ae7032ad7145311025c27ebb077441541685773263.jpg" width="100%">