RAPORT

Pogarda

Szczepionka na COVID-19 – czy jest się czego obawiać? Komentują wirusolodzy

Szczepienia na COVID-19 w Polsce – rząd przedstawił szczegóły programu (fot. PAP/EPA/VICTORIA JONES)
Szczepienia na COVID-19 w Polsce – rząd przedstawił szczegóły programu (fot. PAP/EPA/VICTORIA JONES)

Najnowsze

Popularne

Porównuje się potencjalne efekty uboczne szczepionki, o których na razie nic nie wiemy, do zakażenia wirusem, o którym wiadomo, że u części osób wywołuje bardzo ciężką chorobę lub śmierć – mówi prof. Krzysztof Pyrć, specjalista w zakresie mikrobiologii i wirusologii. Jak przyznaje, wygląda trochę na to, że bardziej boimy się leku niż choroby. W rozmowie z portalem tvp.info ekspert wyjaśnia, czy istnieje zagrożenie potencjalnymi efektami ubocznymi szczepionek. Jak zauważa prof. Włodzimierz Gut, nauka się wyspecjalizowała i czasem nawet dwóch specjalistów ma trudności z dogadaniem się. Nasi rozmówcy są jednak zgodni: alternatywy dla szczepionki nie ma. Tylko co z jej zatwierdzeniem?

Putin zarządził szczepienia Sputnikiem V. Ludzie zaniepokojeni

Lekarze i nauczyciele są w grupie osób, które w Rosji mają prawo do szczepienia w pierwszej kolejności. Prezydent Putin zarządził, że szczepienia...

zobacz więcej

We wtorek rząd zaprezentował szczegóły narodowego programu szczepień przeciw koronawirusowi. W środę minister zdrowia Adam Niedzielski w radiowym wywiadzie zapowiedział, że on i członkowie rządu jako jedni z pierwszych przyjmą zastrzyk. Szef resortu w ten sposób chce odpowiedzieć na obawy części społeczeństwa przed nową szczepionką.

„Skoro jest tak bezpieczna, to zacznijmy od rządzących”


Prof. Włodzimierz Gut zauważa, że mechanizm obawy przed tym co nieznane i tym, co niezrozumiałe występuje od zawsze, a nawet same szczepionki przez ostatnie dekady wywoływały mnóstwo emocji.

– Uczestniczyłem w kilku spotkaniach w parlamencie, na których prelegenci wygłaszali czasami wręcz kłamstwa. Jeżeli to się dzieje na tym poziomie, to czemu się dziwić – komentuje ekspert, zwracając uwagę na skalę dezinformacji ze strony tzw. koronasceptyków i antyszczepionkowców.

Wskazuje na to także prof. Krzysztof Pyrć z Uniwersytetu Jagiellońskiego. W rozmowie z portalem tvp.info stwierdził, że „pojawiło się wielu specjalistów, niestety, część z nich z tytułami naukowymi, część lekarzy, którzy zaczęli negować istnienie pandemii; tłumaczyć, że ona w ogóle nie jest groźna”.

Szok na Wyspach. Shakespeare drugą osobą zaszczepioną w kraju

„Przyjąć szczepionkę Pfizera albo nie przyjąć” – takie pytanie mógł sobie stawiać 81-letni Brytyjczyk. Dlaczego? Otóż pan nazywa się William...

zobacz więcej

– To nie jest tak – i trzeba sobie zdawać z tego sprawę – że albo się zaszczepimy, albo nie. Bo to nie jest „grypka”. Albo to zrobimy, albo musimy się zmierzyć z wirusem, który zbierze śmiertelne żniwo i możliwe, że uszkodzi nas w dużym stopniu na przyszłość – ocenia.

KORONAWIRUS – RAPORT

Zgadza się też z propozycją ministra Niedzielskiego, by to rządzący wpierw przyjęli szczepionkę. – Osoby, które podejmują decyzje, które zalecają szczepienia, powinny także pokazać, że podejmują to, potencjalne w oczach obywateli, ryzyko – mówi, przypominając o jednym z internetowych memów, który stwierdzał, że „jeśli ta szczepionka jest taka bezpieczna, to zacznijmy od rządu”. – I może tak trzeba zrobić – dodaje.

Szczepionka na COVID-19 za szybko?


Pojawiają się jednak argumenty, że kilkanaście miesięcy prac na szczepionką to za krótki okres, by zapewnić bezpieczeństwo preparatu.

Prof. Gut zauważa, że wszystkie wymagania i procedury określające dopuszczenie szczepionek są niezmienne, a weryfikacja należy do odpowiednich organów. Podkreśla przy tym, że w Unii Europejskiej żadna szczepionka nie została dotąd dopuszczona, a ocena choćby preparatu firm Pfizer/BioNTech wciąż trwa. – Nie tempo się liczy, tylko to, czy spełniła wszystkie wymagania – zaznacza i dodaje, że jeśli udało się przeprowadzić wszystkie etapy badań klinicznych i procedury w odpowiednim czasie, to nie należało rozciągać tego procesu tylko po to, aby to dłużej trwało.

Jak wskazuje prof. Krzysztof Pyrć, w tej chwili Europejska Agencja Leków (EMA) pracuje nad opinią dotyczącą dwóch szczepionek: Pfizera (zatwierdzoną jak dotąd jedynie w Wielkiej Brytanii) i Moderny. W przypadku tej pierwszej decyzja ma się pojawić 29 grudnia, kolejnej – 12 stycznia. Nasz rozmówca zauważa jednak, że to czy wszystkie badania zostały przeprowadzone w sposób właściwy i szczepionka jest bezpieczna, nie jest jeszcze przesądzone.

Strategia szczepień na koronawirusa. Rząd podaje szczegóły

Naszym celem jest przeprowadzenie w 2021 r. programu szczepień, który pozwoli nam uzyskać odporność populacji – to nasze kluczowe i największe...

zobacz więcej

Może się zdarzyć tak – jak choćby w przypadku Szwajcarii, kontynuuje ekspert – że EMA poprosi koncerny farmaceutyczne o uzupełnienie danych.

– Oceniane jest to, jak te badania zostały zaprojektowane, jak je przeprowadzono i ich wyniki. Ta ocena rozpoczęła się bardzo dawno temu. To nie będzie tak, że dostaną dane dwa dni przed i będą mieli jedynie chwilę na zapoznanie się z nimi – wyjaśnia.

Najwięcej kontrowersji budzi jednak hasło skutków ubocznych, jakie potencjalnie mogą towarzyszyć szczepionkom na COVID-19.

Skutki uboczne krótko i długoterminowe – jest się czego obawiać?


– To, o czym się mówi, jest tak naprawdę o tyle absurdalne, że porównuje się efekty uboczne potencjalne szczepionki – o których na razie nic nie wiemy i nic nie wskazuje na to, by one występowały w jakimś większym stopniu – do zakażenia wirusem, o którym wiadomo, że u części osób wywołuje bardzo ciężką chorobę i śmierć, natomiast z drugiej strony powoduje również bardzo poważne powikłania, które mogą zagrozić życiu i zdrowiu w kolejnych latach – mówi nam wirusolog z UJ.

Prof. Pyrć podaje przykład szczepionki RNA, mówi o nowatorskim podejściu wybranym przez Pfizera, i wyjaśnia, że ewentualne objawy długoterminowe (których dotąd nie zaobserwowano), jeśli wystąpią, to wystąpią także po zakażeniu koronawirusem.

– Ponieważ taki wirus to nic innego jak szczepionka RNA, tylko ma więcej elementów. Jeżeli można się spodziewać, że jeżeli jakikolwiek efekt wystąpi po tej szczepionce, osoby, które przeszły zakażenie również będą go miały – przekonuje.

A co z negatywnymi efektami krótkoterminowymi?

Ekspert: Dopuszczenie szczepionki do użytku to nie czas na zrzucanie maseczek

Dopuszczenie szczepionki do użytku to nie jest jeszcze ten moment na zrzucanie maseczek. To jest dopiero początek długiej drogi do kontroli tej...

zobacz więcej

– Wszystko może wywołać jakieś skutki, natomiast w przypadku szczepionek te ewentualne efekty uboczne są zasadniczo krótko po zaszczepieniu. Szczepionka RNA w ogóle nie posiada w sobie DNA, żadnych dodatków i po dostaniu się do komórek szybko degraduje. Powstaje jedno z białek wirusowych, które jest prezentowane na powierzchni komórki; później ono również ulega degradacji – wyjaśnia wirusolog i podkreśla: „To nie jest lek, który pozostawi w naszym organizmie trwały ślad”.
Zaznacza przy tym, że tak samo jak w przypadku innych szczepionek trzeba obserwować pacjentów krótko po zaszczepieniu, dlatego zalecane jest, by zostać minimum pół godziny pod kontrolą służby zdrowia, by w razie czego zauważyć, jeśli ktoś będzie miał reakcję nadwrażliwości.

Zarówno prof. Gut jak i prof. Pyrć są zgodni, że nie ma alternatywy dla szczepionek.

„Bez szczepionki możemy albo leczyć, albo chować”


– Inaczej możemy co najwyżej leczyć chorych albo ich chować. Przy tym tempie zachorowań wiara w to, że osiągniemy odporność stadną, może nas oszukać. Tym bardziej, że nie wiadomo, jak długo ta odporność się utrzymuje – zauważa prof. Włodzimierz Gut.

Zdaniem prof. Krzysztofa Pyrcia badania wskazują, że odporność poszczepienna utrzymuje się przynajmniej przez kilka miesięcy, choć na szczegółowe dane trzeba będzie poczekać i niewykluczone, że konieczne będzie praktykowanie doszczepień. – W przypadku ozdrowieńców wiadomo, że poziom odporności spada dosyć szybko. Wiemy, że zostaje na dłużej odpowiedź komórkowa, która prawdopodobnie nie jest wystarczająca do zahamowania samego zakażenia – dodaje ekspert z UJ.

Kontrowersyjny Sputnik V Rosjan. Co na to ekspert?


Sceptycy szczepionek podnoszą argument rosyjskiego preparatu Sputnik V, który został już podany pierwszym pacjentom, choć – według nieoficjalnych przekazów – informacje o gotowości szczepionki były „nieco przedwczesne”.

– To jest kryminał, że podaje się ludziom coś, co nie jest zatwierdzone przez trzy fazy badań klinicznych – nie kryje prof. Pyrć.

Szczepionka przeciw COVID-19: dla jednych wybawienie, dla innych zguba?

Ruszył proces rejestracji w Unii Europejskiej trzech kandydatów na szczepionki przeciw COVID-19. Dane o potencjalnych szczepionkach wywołują...

zobacz więcej

Jak zaznacza, Sputnik V nigdy nie był gotowy. – To była jedna ze szczepionek wprowadzonych do III fazy badań. Powiedzenie, że Rosjanie mają szczepionkę, to jak powiedzenie, że my teraz mamy wszystkie szczepionki zatwierdzone – ocenia ekspert. Jak argumentuje, rosyjska szczepionka nie przeszła przez II fazę badań klinicznych, a przynajmniej nie ma danych potwierdzających jej odbycie. – Nie ma też danych potwierdzających jej skuteczność, określaną na 92 proc. przez samych Rosjan – dodaje.

Rola Europejskiej Agencji Leków


Zwraca przy tym uwagę, że na temat rosyjskiej szczepionki nie wypowiada się dotąd Europejska Agencja Leków – i to właśnie tą instytucję wskazuje jako gwaranta bezpieczeństwa szczepionek, które trafią do ewentualnej dystrybucji w UE.

– Europejska Agencja Leków działa jako niezależny byt, ale też konsultuje się ze wszystkimi krajami członkowskimi. Jest duża różnorodność, duża niezależność i też zdanie bardzo różnych środowisk jest uwzględniane – podkreśla.

Aplikacja mobilna TVP INFO na urządzenia mobilne Aplikacja mobilna TVP INFO na urządzenia mobilne
źródło:
Zobacz więcej