Większości swoich dzieci od wczesnych lat aplikował razem z żoną nauczanie domowe, prowadził zajęcia m.in. z WF-u i religii. Od dawna działa w Kościele, współpracuje z wieloma duchownymi, z częścią z nich się przyjaźni. Teraz w wielu serwisach internetowych czyta, że jest zagorzałym antyklerykałem, który zabronił dzieciom chodzić na lekcje religii. Nie tylko swoim – wszystkim z Arki Noego. O tym, czy rycerze clickbaitów na pewno wiedzą, co robią, jak z białego zrobić czarne i czy da się to odkręcić, fake newsach, social mediach, foliarzach i miłości w czasach zarazy rozmawiam z mężem jednej żony, ojcem siedmiorga dzieci, zaangażowanym chrześcijaninem, a także legendą polskiej sceny rockowej Robertem „Litzą” Friedrichem.
Ten materiał jest kolejnym albumem „Luxtorpedy”, który jest dojrzalszy niż poprzednie. To owoc naszej dojrzałości jako ludzi, jako muzyków –...
zobacz więcej
Magda Nierebińska: Robert, kim jest dla ciebie klerykał?
Robert Friedrich Dzisiaj akurat moje dzieci mnie o to pytały, bo też przeżywają mocno tę całą sytuację, która zaistniała w necie i dostają różne prywatne informacje. Nie ukrywam, że cała rodzina jest, najdelikatniej mówiąc – smutna, trudny czas mamy po tych ostatnich publikacjach. Moje młodsze dzieci (najmłodsze ma 15 lat) mnie dziś o to zapytały, ale – tato, nie definicję, tylko na przykładach.
Mówię im: jak do mnie przyjeżdża jakiś ksiądz, a trwa budowa, to pan na budowie mówi językiem budowlanym: podaj mi, k***a, to czy tamto; i potem to samo by powiedział ksiądz. I syn odpowiada: ksiądz tak nie może powiedzieć.
No dobrze, pytam: a gdyby przyjechał do mnie proboszcz supernowoczesnym samochodem? Syn mówi: no, ksiądz nie może mieć takiego samochodu, bo to jest zgorszenie.
Powiem ci, jaka jest moja definicja klerykalizmu. Ja nie byłem osobą wychowywaną w duchu modlitwy, religii – nie chodziłem na religię; dopiero jak mieliśmy 20 lat z moją żoną, to na naszej drodze stanęli tacy pasterze, którzy mnie przygotowali do bierzmowania, odrobiłem zaległości. Nie miałem nigdy takich naleciałości, które by różniły moje postrzeganie proboszcza czy biskupa od nauczyciela czy jakiegokolwiek innego człowieka. Ksiądz czy biskup jest też moim współbratem czy przyjacielem. Na swojej drodze miałem takich duchownych, którzy mnie naprawdę zainteresowywali wiarą, żeby ruszyć tą drogą, poznać Chrystusa.
Gdybym miał podsumować naszą płytę jednym słowem, powiedziałbym: „jedność”. Staramy się jednoczyć całą załogę, naszych słuchaczy, którzy są w...
zobacz więcej
Byłem świadkiem, jak ktoś mówił, że ksiądz to nawet mniej sika, jest bardzo pobożny, inny, wyjątkowy. Wielu moich przyjaciół, którzy nie są w Kościele, też ma ogromne pokłady takiego klerykalizmu, widziałem to. Na przykład wymagają od księdza więcej niż innych osób.
Spodziewają się, że taki rodzaj człowieka jest ulepiony z innej gliny.
Dzięki temu, że jesteśmy tyle lat we wspólnocie (neokatechumenalnej – red.), zobaczyłem, że takie zachowanie, dziwne traktowanie prezbitera, księdza – wcale mu nie pomaga. Dlatego słowa, które powiedziałem w wywiadzie dla „Gali”, bez tego kontekstu – mogły zostać tak odebrane. Nie jestem antyklerykałem w takim sensie jak Jerzy Urban. Wiem, że ksiądz, prezbiter jest moim bratem, przyjacielem, spowiednikiem. Pomagam mu jak bratu, traktuję go jak głowę zgromadzenia, kiedy jest liturgia – to jest po prostu normalne.
Fot. Instagram/ oko.litza
Powiedzmy teraz, co się w ogóle stało, bo widzowie nie muszą tego wiedzieć. Udzieliłeś niedawno wywiadu, w którym zadeklarowałeś, że raczej bliższa ci jest postawa antyklerykalna niż klerykalna. Jakieś grono osób wyciągnęło z tego prawdopodobnie wniosek, że wpisujesz się w tę narrację, która nakazuje mocno się teraz odcinać od Kościoła czy od osób duchownych.
My z żoną od czasu, kiedy zaczęliśmy być w Kościele, 32 lata naszego małżeństwa i bycia we wspólnocie, jesteśmy prowadzeni przez pasterzy, którzy przepowiadali nam Dobrą Nowinę – że Bóg jest dobry dla nas, którzy nie byliśmy kiedyś w Kościele, że dla nas też jest miejsce i szansa. To sprawiło, że mamy siódemkę dzieci, że mamy 11 wnucząt.
Teksty ich utworów muzycznych to fragmenty z Pisma Świętego. Mimo mocnych dźwięków, jak twierdzi muzyk Tomasz Budzyński, ich piosenki skierowane są...
zobacz więcej
W wywiadzie w „Gali”, który mi się bardzo podobał, choć nie mógł być puszczony w całości, tylko w części, ten element, kiedy rozmawialiśmy, że „moje dzieci nie chodziły na religię”, to był tylko urywek. Mówiłem o płycie, o miłości do żony, o tym, że nasze małżeństwo ma sens, że mamy wnuki – natomiast ten urywek był taki medialny, że uchwycono się tego; zrobiono ze mnie antyklerykała i wroga Kościoła, którym nie jestem.
W tym samym czasie, kiedy moje dzieci „nie chodziły na religię” – i wcale nie tak, jak kłamały niektóre media, że wypisałem je z religii, a co jeszcze gorsza, dzieci z Arki Noego nie chodziły na religię – na trasy Arki jeździł z nami prezbiter, mieliśmy prawie codziennie eucharystię wieczorem, żeby ten całe wydarzenie koncertowe jakoś podsumować w kontekście.
Maciej Maleńczuk zagrał nowe utwory, Luxtorpeda nakręciła teledysk, a ekipa Happysad świętowała z jubileuszowym tortem. Drugi dzień Cieszanów Rock...
zobacz więcej
Tu nie chodzi o definicje; przez to, że mam częsty kontakt z biskupem, księżmi, czuję się przy nich zupełnie naturalnie, nie czuję się sparaliżowany, rozmawiając z nimi wiele razy szczerze; gdyby nie pasterze naszego Kościoła katolickiego, nie wiem, gdzie dzisiaj bym był: czy bym w ogóle miał dzieci, wnuki, czybyśmy jeszcze ze sobą byli, czybym się nie zapił na śmierć. Pod tym względem chyba wszystko jest jasne.
Szkoda, że zostało to tak źle odczytane i tak szybko ludzie wyciągają wnioski, a najbardziej boli, kiedy takie wnioski wyciągają ludzie, którzy są moimi braćmi w parafii, w Kościele.
Wyjaśnijmy sobie, co się stało po tym fajnym wywiadzie z jedną z twoich wypowiedzi, która została wyciągnięta na tytuł w kilkunastu tekstach, w różnych innych serwisach informacyjnych, które relacjonowały ten wywiad. I te tytuły poszły w świat. Wydaje mi się, że różnica między zdaniem „Moje dzieci nie chodziły na religię, ponieważ sam uczyłem ich religii w domu” a zdaniem „Moje dzieci nie chodziły na religię” jest taka, jak między krzesłem i krzesłem elektrycznym.
Nawet te starsze dzieci, które chodziły jeszcze normalnie do szkoły i na religię – to mnie nie zwalniało kompletnie z obowiązku, że jako ojciec, rodzic, mam obowiązek w pierwszej kolejności przekazać im wiarę, żeby je przygotować do życia. Myślę, że z żoną nam się to udało, oczywiście z Bożą pomocą, bo dzisiaj widać owoce – że mają dzieci, że mamy tyle wnuków. Dzięki Dobrej Nowinie, która jest w Kościele, udaje się to wszystko ciągnąć do przodu i jesteśmy szczęśliwi. Gdyby nie te różnego rodzaju akcje z manipulacjami, chyba nie moglibyśmy powiedzieć, że nam jest niedobrze.
Robert Friedrich z żoną (fot. Instagram/oko.litza)
Robert Friedrich z wnuczkami (fot. Instagram/oko.litza)
Czy czujesz się wykorzystany?
Tak, ale ja wiele razy byłem już wykorzystywany na różne sposoby. Nie lubię być traktowany instrumentalnie, ale taka jest rzeczywistość. Myślę, że to się wzięło z tego, że pierwszy tytuł mógł zwrócić uwagę na to, że Litza powiedział – albo pan Robert z Arki Noego – że wypisał dzieci z religii. Nie wypisywałem, bo nawet ich nie zapisałem – uczyliśmy dzieci w domu. Natomiast każdy następny tytuł musiał być bardziej specyficzny, żeby zachęcić ludzi do kliknięcia.
Na pewno adwentowe cierpienie przygotuje nas do świąt Bożego Narodzenia. Dobrze. W tym czasie cierpienia i różnych trudności nigdy za wiele. Ale… jest pewien rodzaj smutku w domu, takiego, że – jak można było tak zrobić?... Okazuje się, że można.
Najciekawsze jest to, że ci, którzy mnie znają i wiedzą, jak funkcjonowaliśmy w parafii św. Józefa w Puszczykowie, gdzie mieszkaliśmy 20 lat, zanim się nie przeprowadziliśmy do Poznania, wiedzą, że byłem w radzie duszpasterskiej, że przygotowywałem dzieci do bierzmowania dekretem biskupa, kilka lat zajmowałem się tą młodzieżą – bo miałem troskę o nich. Wszyscy w tej parafii troszczyliśmy się, żeby dzieciaki świadomie przystąpiły do bierzmowania, to, czego ja nie miałem w ich wieku, bo nie byłem wtedy w Kościele i byłem bierzmowany jako 20-latek. Przeżyłem to głęboko, bo ta decyzja była moja – i to było moje zadanie, żeby ich przygotować, to dla mnie też. Był dobry czas.
To jest widoczne nie tylko w kontekście Polski, ale całego świata. Chociaż jak się patrzy na Polskę, to myślałem, że te doświadczenia, które były w Europie Zachodniej, są jeszcze wiele lat przed nami, tymczasem…
…przyspieszyło.
Tak, przyspieszyło.
Robert Friedrich z babcią i tatą (Fot. Instagram/oko.litza)
Pytam o to, dlatego że w świetle ostatnich wydarzeń politycznych, czyli głównie protestów niektórych kobiet, wydaje mi się, że jest pewna potrzeba, by przekonać jak największą liczbę obserwatorów, odbiorców, że w Kościele nie ma nic albo jeszcze mniej, wręcz że jest to, co do zasady, wróg człowieka. Pisze się sporo o tym, że masa ludzi w ostatnich tygodniach wypisuje dzieci z religii, a także o tym, że ludzie zgłaszają się do swoich parafii, żeby formalnie złożyć apostazję. Naczelny katol polskiego punk rocka, który mówi, że jest antyklerykałem i że nie posyłał dzieci na religię, bardzo by temu środowisku pasował.
Biję się w piersi, bo moje nieprecyzyjne wypowiedzi – albo brak zainteresowania, żeby pokazać kontekst całej wypowiedzi – i potem te tytuły mogły być właśnie do tego wykorzystane i to mnie boli. Dlatego robimy teraz ten wywiad, żeby pokazała się prawda, bo prawda jest tutaj najważniejsza. To chyba będzie jeden z ostatnich wywiadów, jakie daję.
Fot. Forum/ Daniel Dmitriew
Mam wrażenie, że przy okazji wydania ostatniej płyty nie udzielałeś ich zbyt wiele…
Nie, dużo wywiadów dałem, ale rozmowa o muzyce to jest coś innego. Tak ważne rzeczy, jak przekaz wiary… Ograniczymy się do tego, do czego jesteśmy powołani w naszej diecezji – do pracy katechetycznej; to zostanie. Natomiast wywiady… patrząc na te realia, które są teraz, trzeba bardzo uważać, bo można zaszkodzić więcej, niż pomóc.
Czy często trafiasz na fake newsy? Czytasz jakąś informację, przyswajasz ją, a potem się okazuje, że jest jak w Radiu Erewań: wszystko się zgadza, oprócz pierwszego, drugiego i trzeciego zdania.
Myślę, że teraz tak są zbudowane media, żeby każdy klikał w bardzo kontrowersyjny tytuł, a potem na końcu w tym artykule nic tak naprawdę nie ma oprócz pojawiających się cały czas reklam. Szczerze powiem, że nie jestem zainteresowany wiadomościami, bo to cierpienie, które z tego powodu miałem, wcale nie było kreatywne, miałem w sobie więcej smutku, sądów i zgorzkniałości – a mam co robić na co dzień z całą moją rodziną i wolę się skupić na tym, co dobre, a nie na tych informacjach, które dzisiaj są straszne, jutro będą jeszcze straszniejsze, a potem – jeszcze straszniejsze.
Nie wiem, nie mieliśmy już dawno kontaktu, graliśmy kilka koncertów i to były takie imprezy, gdzie nawet nie mieliśmy za bardzo ze sobą kontaktu przez różne ograniczenia; nie wiem, jak oni teraz żyją. Wiem, że wiele ludzi z zespołów pyta o studio i pewnie się w studiu będziemy spotykać, przy nagrywaniu płyt. W tym roku jeszcze z Luxtorpedą zrobimy jakieś dwa koncerty z naszego studia i online w tym tygodniu, łącznie w grudniu cztery – najważniejsze, że będziemy grali. To jest najcenniejsze, muzycy chyba najbardziej tęsknią za tym, żeby pograć na żywo.
12 i 13 grudnia w Krakowie koncerty online – bez publiczności na miejscu?
Bez publiczności; tam nie może być publiczności, tylko trochę ludzi do pomocy, żeby pomóc ogarnąć sprzęt – oni będą mogli posłuchać koncertu na żywo. Ale ja już trochę, tak jak z tobą teraz rozmawiam online, a nie na żywo, powoli zaczynam się, niestety, przyzwyczajać do zoomów, np. do liturgii na zoomie; to nie jest chyba dobre, bo relacja człowiek-człowiek jest najlepsza.
Fot. Forum/Krzysztof Zatycki
Przyzwyczajasz się, czyli – kiedyś ci to przeszkadzało?
Na początku było trudno. Nie umiałem w to wejść, po prostu. Teraz przy całej pracy online czuję realną obecność człowieka z drugiej strony.
Jak zareagowałeś w pierwszych tygodniach lockdownu, kiedy stawało się coraz bardziej realne, że w najbliższym czasie sobie za bardzo nie pograsz? Że nie będzie koncertów, zostaniesz odcięty od zarabiania?
Na początku w ogóle nic się nie działo, bo kiedy kończyliśmy trasę w grudniu 2019 r., mieliśmy plan, że na wiosnę 2020 nic nie robimy, tylko nagrywamy płytę. Robiąc płytę do maja, nie odczuliśmy tak tych zmian, bo taki właśnie był nasz plan.
Wszystkie teksty, które pojawiają się na płytach Luxtorpedy, omawiacie z Hansem. Na najnowszej płycie jest tekst pt. „Na czworakach”, który część z waszych fanów nazwała foliarskim.
Już teraz wiem, co to jest, posiłkowałem się Google. Na początku nie wiedziałem, co to znaczy, że dla niektórych jesteśmy foliarzami [śmiech]. Nie tylko z Hansem omawiamy teksty, cały zespół bierze czynny udział. Wiele razy było tak, że ktoś coś ciekawego dopowiedział, innym razem ktoś twierdził, że to określenie jakiegoś tematu nie jest precyzyjne.
Na czym polega wolność w czasie pandemii?
Wolność jest we wnętrzu człowieka. To przede wszystkim – dla mnie – nie sądzić nikogo, nie wymuszać od nikogo nic, nawet tego, żeby rozumiał, co mówię; wolność polega na tym, że człowiek podejmuje dobre decyzje – to jest prawdziwa wolność, wszystkie zewnętrzne sytuacje mogą nas zniewalać, ale to wszystko zależy od nas, co mamy w środku. Kiedy śpiewamy utwór „Za wolność”, to chodzi o tę wolność, którą człowiek ma w sobie.
Jeśli nie masz wolności w sobie, to tutaj najdoskonalszy ustrój, najdoskonalsza demokracja nie pomogą. Spotkałem ludzi wolnych w więzieniu w Płocku, którzy mają duże wyroki, ale w środku poczuli się wolni, bo spotkali Chrystusa, a ten Chrystus w nich sprawia, że czują się wolni, mimo że są za kratami.
Te dwie wypowiedzi dzieliły dwa miesiące, a nie cztery dni. Po dwóch miesiącach od pierwszej opinii minister powiedział, że w tej chwili już warto nosić maski.
Wydawało mi się, że to było bardzo szybko, kiedy dostał jakieś dyrektywy, że się ma wyprostować w niektórych kwestiach. Ale mogę się mylić.
Straciłeś do niego zaufanie?
Nie chodzi o zaufanie, tylko o to, że wiele razy próbuję szukać, kogo mam pytać. Pytam moich lekarzy.
Kiedy sam przeżyłem COVID, pytałem prof. Olgi Trojnarskiej, do której mam zaufanie, która uratowała mi nieraz życie w związku z moimi zastawkami serca. I ona mówi: trzymam kciuki, nic się nie dzieje, walcz dzielnie, jak będzie trudno, to dzwoń i mnie informuj mnie o stanie zdrowia. Natomiast to co zawsze mi powtarza: ty lepiej uważaj na grypę. Bo kiedy po operacji, a mam już zastawki 27 lat, miałem grypę, wylądowałem na intensywnej terapii. To był fakt, że muszę być monitorowany, dlatego że konsekwencje grypy u mnie są śmiertelnym zagrożeniem.