
W weekendowej „Gazecie Wyborczej” Paweł Kasprzak, lider Obywateli RP, ubolewa nad tym, że opozycja nie jest koncepcyjnie przygotowana do przejęcia władzy i nie potrafi nawet skorzystać z tego, że ma swojego marszałka Senatu, czyli Tomasza Grodzkiego z Platformy Obywatelskiej. Kasprzak pyta retorycznie: „Dlaczego (...) nie ma choćby przy Senacie RP zespołu ekspertów epidemiologów, lekarzy, ekonomistów, przedstawicieli biznesu, specjalistów od zarządzania kryzysowego?”.
Znacznie zmniejszyła się skala protestów na polskich ulicach. Z drugiego, trzeciego szeregu Strajku Kobiet coraz głośniej niosą się szemrania....
zobacz więcej
To pytanie, powtórzę, jest retoryczne. Fakt, że liberalna opozycja korzysta w ostatnich sondażach na spadku notowań Zjednoczonej Prawicy, nie oznacza, że nagle zachwyciła polskie społeczeństwo ambitnym planem łagodzenia skutków pandemii. Paweł Kasprzak ma rację – politycy opozycji chowają głowy w piasek jak strusie. Ale to właściwie wszystko, co może on czytelnikom „Wyborczej” (i czytelniczkom oczywiście też) na ten temat powiedzieć.
Dopowiedzmy więc za niego: politycy liberalnej opozycji świetnie wiedzą, że nic właściwie nie wiedzą. Ale rzecz nie w sokratejskiej pokorze wobec prawdy. Najbanalniej w świecie: pandemia przerasta całą ich „wiedzę” społeczno-gospodarczą, przerasta ich polityczne myślenie i możliwości działania.
Bo ich polityczna filozofia sprowadzała się na ogół do kilku ultraliberalnych sloganów, które usprawiedliwiała przez lata czy to wyprzedaż majątku narodowego, czy to osłabianie najróżniejszych usług i instytucji publicznych. Znaliśmy to jako zwijanie państwa: zjawisko, które na długo zaciążyło na wizerunku Platformy.
Obyś żył w ciekawych czasach – to chińskie przekleństwo aż nadto spełnia się na naszych oczach.
zobacz więcej
Cóż zatem mogłaby nam o pandemii powiedzieć rada ekspercka pod światłymi auspicjami Tomasza Grodzkiego? Pewnie tyle, że trzeba prywatyzować, prywatyzować i jeszcze raz prywatyzować – szpitale. Prywatyzacja szpitala z reguły zaś wiązała się z tym, że zamieniały się w podmioty rynkowe, leczące przede wszystkim to, co się opłacało. W ten sposób upadła niemała część placówek medycznych – szczególnie w mniejszych miastach i na wsiach. I to właśnie doprowadziło do sytuacji, że często do specjalisty trzeba nie tylko czekać miesiącami, ale też że trzeba jechać do niego przez pół Polski.
Długoletnia pełzająca prywatyzacja ochrony zdrowia, niechęć do inwestowania szczególnie w personel medyczny (lekarze, pielęgniarki, kierowcy karetek, id.), pogarszanie warunków pracy, ogromne dysproporcje między płacami lekarzy a pielęgniarek czy ratowników medycznych doprowadziła do stanu, jaki mamy obecnie: jesteśmy w europejskim ogonie, jeśli chodzi o kadry medyczne. Platforma jakoś specjalnie jednak nie chce się w tej sprawie wychylać. I ma po temu naprawdę dobry powód. Podobnie jak milczeć wymownie o nakładach na ochronę zdrowia (mierzone choćby PKB), które za Platformy były niższe niż za PiS.
Mam bardzo jasne poglądy na pandemię i związaną z nią obostrzenia: trzeba przestrzegać tego, co obowiązuje w ramach obostrzeń epidemiologicznych....
zobacz więcej
Albo co eksperci Platformy mieliby nam powiedzieć o sanepidzie, który w obecnych realiach stał jedną z najważniejszych instytucji – i niestety boleśnie słabych i przeciążonych? A to właśnie za rządów Platformy – o czym pisała nawet „Gazeta Wyborcza” – zamykano na potęgę laboratoria przy stacjach sanitarno-epidemiologicznych, jak Polska długa i szeroka.
Na takich właśnie instytucjach w III RP liberałowie najchętniej oszczędzali: tanie państwo miało być coraz tańsze – właściwie miał je zastąpić rynek. Paweł Kasprzak świetnie o tym wszystkim pewnie wie, a przynajmniej się tego domyśla. Ale ma swoje powody, by o tym milczeć.
Tym zabawniej brzmią w tym kontekście nowe połajanki i zgryźliwości Donalda Tuska wobec PiS. Dla byłego premiera pandemia jest politycznie jak gwiazdka z nieba. Wreszcie może poboksować mocniej chochoł z napisem „straszny PiS”. I słyszy większy niż przez ostatnie lata aplauz publiki.
Da się to zrozumieć: w 2020 r. rzadko kto już się przejmuje faktem, że pięć lat temu rządziła Platforma, że jeszcze wcześniej Donald Tusk obiecał Polakom, że nie w głowie mu żaden brukselski stołek, że będzie premierem do końca kadencji. A w końcu przecież wyjechał z kraju na dobrą posadę, gdy tutaj politycznie palił mu się już grunt pod nogami.
Tegoroczna jesień, jak się zdaje, to nie jest najlepsza pora roku dla polityków. Jeśli ktoś oczekiwał, że wybory prezydenckie przyniosą uspokojenie...
zobacz więcej
Nikt już też specjalnie nie pamięta, jak płomiennie bronił w 2014 r. policji przed protestującymi coraz częściej na ulicach ludźmi. Doprawdy, Tusk sprzed paru lat to istna kopalnia cytatów, które obecna władza mogłaby wykorzystywać na własną korzyść.
Jest jasne, że pod koniec listopada 2020 r. rząd Zjednoczonej Prawicy z wypiekami na twarzy odlicza czas do bezpiecznej i skutecznej szczepionki, że z niepokojem patrzy na nastroje społeczne, że znalazł się między Scyllą wygaszonej gospodarki a Charybdą przeciążonego systemu ochrony zdrowia.
Ale i nic dziwnego nie ma w tym, że liberalna opozycja żadnego pomysłu na walkę z pandemię nie ma. Nawet w kwestii Tarczy Antykryzysowej – nie zrobiliby pewnie nic ponadto, co zrobił PiS. Albo zrobiliby zdecydowanie gorzej i mniej – wszak takie tarcze to „rozdawnictwo i socjalizm”.