
Przyszli współpracownicy Joego Bidena jako nowego prezydenta USA to osoby, które nie budzą silnej negatywnej reakcji w Moskwie i w ich mianowaniu są plusy dla Rosji – pisze „Kommiersant”, komentując nominacje Antony'ego Blinkena i Jake'a Sullivana.
Twitter i Facebook przygotowują się do przekazania kontroli nad kontem „@POTUS” i profilami administracji Białego Domu Joe Bidenowi. Oba portale...
zobacz więcej
Moskiewski dziennik podkreśla, że wśród nominacji na kluczowe urzędy w administracji Bidena, które zostaną oficjalnie ogłoszone we wtorek, nie znalazło się nazwisko Susan Rice, co „wiele osób w Moskwie przyjęło z ulgą”. Jeden z urzędników rosyjskich powiedział gazecie, że „Rosja nie oczekuje specjalnie niczego dobrego od nowej administracji USA, ale gdyby trzeba było mieć do czynienia z Susan Rice, to byłby to zupełny koszmar”.
„Nazwisko najbardziej prawdopodobnego kandydata na stanowisko sekretarza stanu USA, 58-letniego Antony'ego
Blinkena , nie wywołuje w Moskwie takiej negatywnej reakcji. Częściowo jest to związane z tym, że jest on nieco mniej znany” – zauważa gazeta.
„Biorąc pod uwagę, że tak czy inaczej trzeba będzie współpracować w tych nielicznych kwestiach, w których interesy obu krajów są zbieżne, to nie jest to najgorszy wariant” – powiedziało dziennikowi źródło w rosyjskich strukturach państwowych.
Gazeta zwraca przy tym uwagę na wywiad Blinkena dla telewizji PBS z 2017 r., w którym mówił on o Rosji. Oświadczył on wtedy, że prezydent Władimir Putin „zbudował system kleptokracji”, nazwał też Putina kłamcą. Blinken mówił także w wywiadzie, że władze Rosji uznały, że nie mogą nawiązać wzajemnie korzystnych relacji z Zachodem i możliwa jest tylko konkurencja lub konfrontacja.
Zobacz też:
Port Putin nad Morzem Czerwonym
„Izwiestija” prognozują, powołując się na ekspertów, że „nowa ekipa w Waszyngtonie okaże się bardziej tradycyjna i profesjonalna niż pod rządami Donalda Trumpa”. Zdaniem dziennika relacji rosyjsko-amerykańskich raczej nie czeka odnowa, ale też „można znaleźć w tym plusy”. Przez ostatnie lata na politykę Moskwy wpływały bowiem „iluzje o tym, że Donald Trump chce zaprzyjaźnić się” z Rosją – ocenia dziennik.
„Jeśli w 2016 r. wygrana Trumpa (w wyborach prezydenckich w USA) zakończyła się życzliwymi oklaskami deputowanych Dumy Państwowej (niższej izby parlamentu Rosji) na sali obrad, to w 2020 r. politycy rosyjscy są ostrożniejsi w ocenach i nie spieszą się z prognozami dotyczącymi przyszłości relacji Moskwy i Waszyngtonu” – konkluduje dziennik.
Zobacz też:
W Georgii ręcznie policzyli głosy. Efekt? Pierwsza taka sytuacja od 28 lat