Zadecydować ma o tym niemiecki parlament. Niemiecki parlament zadecyduje w piątek, czy na Placu Askańskim w Berlinie lub w pobliżu ma powstać miejsce pamięci o ofiarach okupacji hitlerowskiej w Polsce. „Ten pomnik powinien wreszcie powstać” – pisze na łamach dziennika „Die Welt” Thomas Schmid. „Z Anhalter Bahnhof pozostał tylko portyk. Góruje nad Placem Askańskim, na skraju politycznego centrum Berlina. Z tej stacji wysyłano na śmierć niemieckich Żydów do Polski. Ten obszar od dziesięcioleci był zapomnianym miejscem. To się teraz zmieni. Bundestag zadecyduje w piątek, czy na Placu Askańskim lub w jego pobliżu ma powstać miejsce pamięci o ofiarach okupacji hitlerowskiej” – pisze publicysta. <br><br> Istnieją dwa konkurujące ze sobą pomysły. Jedna z propozycji przewiduje pomnik poświęcony ofiarom wszystkich państw i grup etnicznych, które były prześladowane, torturowane i mordowane przez nazistowskie państwo na wschód od Niemiec. Druga propozycja jest węższa: pomnik należy stworzyć tylko dla polskich ofiar. <br><br> „Gdyby powstał pomnik dla wszystkich ofiar niemieckiej polityki wschodniej w okresie nazistowskim, Polacy – prawicowi, lewicowi czy liberalni – mieliby prawo poczuć się marginalizowani, niesprawiedliwie włączeni i zlekceważeni w swoim cierpieniu” – twierdzi Schmid. <div class="facebook-paragraph"><div><span class="wiecej">#wieszwiecej</span><span>Polub nas</span></div><iframe allowtransparency="true" frameborder="0" height="27" scrolling="no" src="https://www.facebook.com/plugins/like.php?href=https%3A%2F%2Fwww.facebook.com%2Ftvp.info&width=450&layout=standard&action=like&show_faces=false&share=false&height=35&appId=825992797416546"></iframe></div> I podkreśla: „Do dziś nie ma chyba w Polsce nikogo, kto mógłby postrzegać Armię Czerwoną jako wyzwoliciela. A kto by się zgodził, aby ofiary polskie i rosyjskie były wspominane jednym tchem i tym samym pomnikiem? To przemawia za oddzielnym pomnikiem poświęconym polskim ofiarom – zarówno żydowskim, jak i nieżydowskim” – pisze „Die Welt”.„Jest to tym ważniejsze, że pomnik ma znajdować się w Berlinie, niedaleko dawnej Kancelarii Rzeszy Hitlera. Jeśli chodzi o Polskę, to światowe, świadome historii Niemcy mają coś do nadrobienia. Dziś lubimy patrzeć na zachód i południe, mniej na wschód” – dodaje. <br><br> Mówienie o winie Niemców stało się „powszechną walutą”, ale nawet 75 lat po upadku nazistowskiego reżimu nadal nie ma rozwiniętej świadomości na temat tego, co Niemcy zrobili Polsce – zauważa publicysta. <br><br> 10 czerwca 1944 r. pułk SS „Der Fuehrer„ otoczył małe miasteczko Oradour–sur–Glane niedaleko Limoges na zachodzie Francji. W kolejnej akcji mordu zginęły 643 osoby – mężczyźni, kobiety, dzieci; przeżyło tylko 32 mieszkańców. Nie tylko we Francji, ale także w Niemczech każda osoba żyjąca współcześnie, mająca jakąś wiedzę historyczną, wie o tej zbrodni. <br><br> „Ale dla kogo w Niemczech cokolwiek znaczy nazwisko Heinz Reinefarth”? – pyta publicysta „Die Welt”. <br><br> „Reinefarth był generałem Waffen SS, który w dwa miesiące po masakrze w Oradour bezlitośnie tłumił powstanie warszawskie. Nakazał zabicie co najmniej 30 tys. cywilów, zwłaszcza na warszawskiej Woli. Do jednego z zaangażowanych w akcję dowódców powiedział: »Widzisz, to jest nasz największy problem: nie mamy tyle amunicji, aby zabić ich wszystkich«” – przypomina „Die Welt”.Masakra, za którą był odpowiedzialny, nie przedostała się do publicznej świadomości Niemiec – zauważa Schmid. Zniszczenie Warszawy to w dużej mierze niewidoczny punkt na mapie niemieckiej pamięci. <br><br> Z pewnością Hitler gardził wszystkimi narodami Wschodu, a jednak jego stosunki z Polską były zdecydowanie inne – podkreśla Schmid. <br><br> Od pierwszego dnia wojny chodziło o zniszczenie Polski, wymazanie jej elit i – inaczej niż na innych terytoriach okupowanych – niedopuszczenie do powstania własnego państwa lub struktur półpaństwowych. Polska ucierpiała najbardziej. Miliony Polaków, Żydów i nie–Żydów straciły życie w ciągu sześciu lat niemieckiej okupacji – przypomina Schmid. <br><br> W 2007 roku Froben Dietrich Schulz, prezes Niemiecko–Polskiego Towarzystwa Frankonii, wezwał po raz pierwszy do postawienia polskiego pomnika w Berlinie. Nie po to, by dać Polakom pamiątkowy przywilej, ale by oddać sprawiedliwość ich wyjątkowości. <Br><Br> „Podniesiono zarzut, że doprowadzi to do »nacjonalizacji« pamięci, a tym samym zburzy uniwersalistyczny impuls nieodłączny od walki o prawa człowieka, godność ludzką i szacunek dla ofiar” – przypomina publicysta i twierdzi, że to błędne rozumowanie. <br><br> „Nie można mieć poważnej nadziei, że Polacy, Rosjanie, Ukraińcy, Białorusini, mieszkańcy krajów bałtyckich, Czesi itp. zgodzą się na połączenie w jeden kolektyw »Ofiar Wschodu«. »Na Wschodzie« żyją narody i ludy. I wszystkie mają imię” – mówi Dieter Bingen, były dyrektor Instytutu Niemiecko–Polskiego w Darmstadt, autor książki „Pomyślcie o Polsce”. <br><br> „To jest sedno, że dla Niemców Wschód jest obszarem rozległym, bez granic, bez kształtu. Pomnik polski nie jest o etnicznych Polakach, ale o obywatelach II RP, w skład której wchodzą Polacy, a także Ukraińcy, Białorusini, Niemcy i Żydzi. Ten pomnik powinien wreszcie powstać” – podkreśla Schmid. <br><Br> <img src="https://s.tvp.pl/repository/attachment/4/4/6/446ae7032ad7145311025c27ebb077441541685773263.jpg" width="100%">