
Lech walczył, atakował, naciskał, ale nie zdołał wyrwać choćby punktu Benfice Lizbona. Wicemistrzowie Portugalii wygrali w Poznaniu 4:2 na inaugurację zmagań w fazie grupowej Ligi Europy.
Robert Lewandowski najlepszym napastnikiem świata – stwierdził piłkarski magazyn „Four Four Two” . Reprezentant Polski wyprzedził innych...
zobacz więcej
Choć wiadomo, że lepiej "brzydko" wygrać niż w pięknym stylu przegrać, trudno mieć do Lecha o ten mecz pretensje. Przyjechał rywal zwyczajnie lepszy, znacznie bogatszy, będący kilka półek wyżej w europejskiej hierarchii. Gdy w Poznaniu odpalają szampany po sprzedaży Jakuba Modera za 11 milionów euro, w Lizbonie co sezon zarabiają na talentach jakieś osiem razy więcej. Potem inwestują w kolejne, znów sprzedają, i tak dalej, i tak dalej...
To, że spotkały się dwa zespoły, które odważnie stawiają na młodzież i ofensywny futbol, widać było od pierwszej do ostatniej minuty. Lech stracił gola szybko (już w 8. minucie rzut karny, podyktowany po zagraniu ręką Tomasza Dejewskiego, wykorzystał Pizzi), ale nikt się nie załamał, nie spuścił głowy i nie czekał na kolejne ciosy. Wręcz przeciwnie. Po świetnej akcji prawym skrzydłem i dośrodkowaniu Alana Czerwińskiego, gola z najbliższej odległości strzelił Mikael Ishak. Nie minął kwadrans, a na stadionie przy Bułgarskiej padły dwie bramki. Szkoda tylko, że z powodu trwającej pandemii nie mogli oglądać ich kibice...
Potężnych różnic w budżecie i jakości na boisku widać nie było. Co więcej: długimi fragmentami wydawało się, że to gospodarze mają trochę więcej do powiedzenia i prędzej oni strzelą kolejnego gola niż na spodziewane prowadzenie wyjdzie Benfica. Tak się jednak nie stało. Tuż przed przerwą dośrodkowanie Gilberto wykorzystał 21-letni Darwin Nunez, a piłkarze Lecha schodzili do szatni wyraźnie niepocieszeni.
Radość przyszła jednak szybko. W 49. minucie przytomnie w polu karnym zachował się Ishak, który z najbliższej odległości dobił strzał Skórasia. 2:2! Euforia trwała jednak krótko. Niedługo później znów dał o sobie znać Darwin Nunez, który sprytnym przyjęciem piłki założył "siatkę" Crnomarkoviciowi i płaskim strzałem pokonał bezradnego Filipa Bednarka.
Kolejorz miał kilka okazji, by po raz kolejny wyrównać. Najlepszą, w 77. minucie, zmarnował jednak wprowadzony w drugiej połowie Nika Kaczarawa, który sam na sam z bramkarzem Benfiki kopnął minimalnie obok słupka. A że niewykorzystane sytuacje się mszczą... Już w doliczonym czasie gry hat-tricka skompletował Darwin Nunez, niemalże z linii bramkowej wpychając piłkę do siatki głową.
— Lech Poznań (@LechPoznan) October 22, 2020