RAPORT

Pogarda

Kwity na Bidena

Joe Biden walczy o Biały Dom (fot. PAP/EPA/OLIVIER DOULIERY / POOL)
Joe Biden walczy o Biały Dom (fot. PAP/EPA/OLIVIER DOULIERY / POOL)

Najnowsze

Popularne

Pierwsza debata między Donaldem Trumpem a Joe Bidenem była festiwalem wzajemnych oskarżeń. Prezydent USA nawet nie skupiał się na gafach swojego przeciwnika, tylko wypominał mu podejrzane zarobki jego syna Huntera. Kwotę 3,5 miliona dolarów powtarzał jak mantrę. Jak zatem jest z finansami syna Bidena? Czy pokątne branie pieniędzy od Chińczyków, Rosjan, Ukraińców czy nawet – jak wynika z kwitów znajdujących się w Senacie USA – handlarzy ludźmi zamknie jego ojcu drzwi do Białego Domu?

„Biden był cheerleaderem Chin” vs. „Wasza reakcja na pandemię to porażka”

Przez kilka ostatnich dekad Joe Biden był cheerleaderem Chin – powiedział podczas debaty kandydatów na wiceprezydenta w Salt Lake City Republikanin...

zobacz więcej

Przede wszystkim trzeba stwierdzić, że nie ma przypadku w tym, że sprawa zarobków Huntera Bidena wypłynęła właśnie teraz. Owszem, niektóre fakty czy też doniesienia były znane wcześniej, ale poważniej media zajęły się nimi w rozkwicie kampanii prezydenckiej w USA. Wpisuje się to wprost w amerykański folklor wyborczy.

Wybory prezydenckie w USA charakteryzują się modelem nie występującym nigdzie indziej. Trwają najdłużej i są niezwykle skomplikowane. Nie ma co rozwodzić się nad takimi osobliwościami jak mobilizacja partii politycznej wyłącznie na użytek kampanii czy przekonanie obywateli, że ich głosy decydują o wyborze głowy państwa, choć tak naprawdę zależy to od elektorów, którzy mogą głosować jak chcą.

Nie do przecenienia jest wpływ mediów, który wymusił ewolucję konkretnych zachowań i działań kandydatów a nawet ich wyglądu. Skupmy się jednak na działaniach polityków walczących o prezydenturę i ich sztabów. Obowiązuje swoista sinusoida dotycząca przedstawiania kandydata oraz jego rywali – dokładnie zaplanowana kampania pozytywna i negatywna grająca na emocjach wyborców a w konsekwencji ich preferencjami.

Model

Model jest stały jak obiecywanie Demokratów, że podniosą podatki najbogatszym, żeby było uczciwiej i Republikanów, że obniżą podatki, żeby bogacze mogli zatrudniać więcej ludzi. Każdy gra swoją rolę. Najpierw toczy się kampania pozytywna. Kandydat jest przedstawiany jako uczciwy, rodzinny, religijny patriota. Demokratom zresztą nie szkodzi jawienie się jako ludzie pobożni.

Taki mąż stanu musi być przedstawiany jako mądry, choć nie zarozumiały – taki, który będzie mógł na luzie rozmawiać z przeciętnie wykształconym wyborcą. Musi być uśmiechnięty i koncyliacyjny, a jednocześnie silny i gotowy do walki, choćby w wymiarze symbolicznym, stąd George W. Bush chodził falującym krokiem z łokciami nieco odstającymi od ciała, trochę jak Rambo.

Debata w USA. Pence wypomniał Bidenowi plagiat

Spór o epidemię koronawirusa zdominował debatę wiceprezydencką w Salt Lake City w stanie Utah. Oddzieleni od siebie szybami ze sztucznego tworzywa...

zobacz więcej

Także w tym objawia się usłużność mediów. Dziennikarze przedstawiają kandydatów w zaaranżowanych sytuacjach, jak pomagają weteranom, idą na hamburgera i tak dalej. Wszystko jest zaplanowane w najdrobniejszych szczegółach – kiedy polityk ma być pod krawatem (oficjalnie), kiedy ma być w marynarce, ale bez krawata za to w koszuli z odpiętym górnym guzikiem (trochę luzu), a kiedy w białej koszuli z podwiniętymi rękawami („jestem jednym z was, bierzemy się do roboty”).

Samo przedstawianie pozytywne musi być wzmocnione przez korzystne kontrastowanie, czyli zohydzanie konkurentów. To rola kampanii negatywnej, w której panuje wolna amerykanka. Nie ma chwytów, których nie można zastosować. Wygrzebuje się wszystkie sprawki przeciwników, takie jak zatrudnianie w przeszłości gosposi z Meksyku nielegalnie przebywającej w USA, mandat za jazdę po pijaku sprzed lat, słowa, o których wszyscy zapomnieli, choćby wyrwane z kontekstu.

Haki

Masy ludzi w sztabach obu kandydatów usilnie pracują nad tym, żeby znaleźć haki na konkurentów, rozmawia się z dawnymi znajomymi, a nawet dosłownie grzebie w śmieciach. Wszystko może pomóc w niszczeniu. Haki te są następnie wysyłane do zaprzyjaźnionych mediów, które przeprowadzają „śledztwa” dziennikarskie i „odkrywają” prawdę.

Zwykle sam kandydat do Gabinetu Owalnego się tym nie zajmuje, żeby nie wywarło to na wyborcach wrażenia, iż mają do czynienia z kimś kto tylko ryje pod rywalem, a sam nie ma nic do zaoferowania. Polityk może tylko od czasu do czasu podczas spotkań z wyborcami zwrócić uwagę na niecne postępki konkurenta lub jego rodzin. Co innego debata prezydencka, tam wszystkie brudy rzuca się prosto w twarz.

Na koniec następuje powrót do kampanii pozytywnej, żeby wyborca nie zapomniał o pozytywnym przekazie – niższych podatkach, sprawiedliwej opiece zdrowotnej czy bezpieczeństwie. Cykliczność odbywa się w dokładnie wyznaczonych okresach, których należy się bezwzględnie trzymać.

Donald Trump kontra Joe Biden (fot. PAP/EPA/JIM LO SCALZO)
Donald Trump kontra Joe Biden (fot. PAP/EPA/JIM LO SCALZO)

Pierwsza i ostatnia taka debata w USA. Pence-Harris – najważniejsze fragmenty [WIDEO]

Żywiołowa i momentami wymykająca się spod kontroli prowadzącej – w Salt Lake City odbyła się debata kandydatów na wiceprezydenta USA: republikanina...

zobacz więcej

Kto za długo będzie się przedstawiał w korzystnym świetle, będzie postrzegany przez wyborców jako laluś, a ludzie takich nie lubią. Jeżeli sztab będzie skupiał się wyłącznie na atakowaniu przeciwnika, wyborcy ocenią, że kandydat nie ma nic własnego do zaoferowania. Odpowiednio przeprowadzona kampania ma ogromne znaczenie, nie mniejsze niż sam wizerunek kandydata – czy się uśmiecha, jak gestykuluje, jak potrafi ripostować przy użyciu rozmaitych sztuczek retorycznych i tak dalej.

Niuanse

Co ciekawe, najmniejsze znaczenie w tym zestawieniu ma sam program. Założenie jest proste – przeważająca część wyborców nie głosuje na program, bo też nie rozeznaje się na przykład w szczegółach planów naprawy służby zdrowia. Zresztą sami kandydaci nie palą się, żeby je wyjaśniać. Do wyborców trafiają figury retoryczne, pozy, gesty, cięte riposty, dowcipy. Takie sprzedawanie towaru.

Zawsze jest tak, że wszyscy kandydaci mają za uszami. Nie chodzi jednak o to, kto ma mniej czy jakiego kalibru są zarzuty. Wyzwaniem jest poradzenie sobie w sytuacji kryzysowej. To jest kluczowa kwestia mająca pozwolić niezdecydowanym wyborcom podjąć decyzję, który kandydat będzie lepszym przywódcą supermocarstwa atomowego. Zarządzanie kryzysowe.

Przed tegorocznymi wyborami główne punkty kampanii negatywnej to podatki Donalda Trumpa oraz działania jego administracji wobec pandemii koronawirusa. Jeżeli chodzi o Joe Bidena, jest on atakowany przede wszystkim w związku z podejrzanymi interesami prowadzonymi przez jego syna Huntera. Jak w soczewce skupiło się to podczas pierwszej debaty prezydenckiej.

Słowa Trumpa były powtórzeniem zarzutów, które formułował podczas wieców. Joe Biden próbował zmienić temat. Przekonywał, że jego syn – miał na myśli zmarłego w 2015 roku na raka mózgu Beau – służył na wojnie i otrzymał Brązową Gwiazdę. Przekonywał, że był bohaterem. Trump ripostował, że o Beau nie wie, ale przypomniał, że Hunter został wyrzucony z wojska za branie kokainy. – Mój syn, podobnie jak wiele ludzi, których znamy, miał problem z narkotykami. Przezwyciężył go. Pracował nad tym i jestem z niego dumny – odpowiedział na to Biden.

Kandydat Republikanów wielokrotnie przywoływał Huntera, dowodził, że nie miał on pracy zanim jego ojciec nie został wiceprezydentem USA. Przekonywał również, że „dorobił się fortuny na Ukrainie i w Chinach” i wielokrotnie powtarzał kwotę 3,5 miliona dolarów przekazaną mu przez żoną mera Moskwy.

Trump: lekarstwo na covid działa niewiarygodnie świetnie. Chcę, żebyście też je dostali

– W szpitalu podali regeneron. To niewiarygodne, ale od razu poczułem się lepiej – mówi na nagraniu opublikowanym na Twitterze Donald Trump....

zobacz więcej

Afera

Co wiemy zatem o finansach syna kandydata Demokratów na prezydenta? Podejrzane interesy prowadzi od dawna. Na światło wypłynęły po wybuchu afery dotyczącej rzekomych nacisków Trumpa na prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, by ten dał haki na Bidena.

Demokraci usiłowali wówczas doprowadzić do impeachmentu prezydenta, co wobec kongresowej arytmetyki było z góry skazane na porażkę. Okazało się jednak, że Hunter Biden był sowicie opłacanym współpracownikiem firmy Burisma Holdings, działającej w branży energetycznej. Szefom nie przeszkadzał fakt, że Amerykanin nie miał żadnego doświadczenia w branży energetycznej, o ile nie liczyć zastrzyków energii po zażywaniu kokainy.

Hunter miał dostawać 50 tysięcy dolarów miesięcznie, zaś jego firma Rosemont Seneca Partners dodatkowo regularnie otrzymywała 166 tysięcy. Współpraca ułożyła się w tak korzystny dla niego sposób, gdy ojciec był wiceprezydentem USA odpowiedzialnym między innymi za relacje Waszyngtonu z Kijowem. Do tego faktu nawiązał Trump, mówiąc, że Hunter dorobił się gdy Joe był zastępcą Baracka Obamy.

Warto przyjrzeć się relacjom Bidenów z ukraińskim biznesem, bo afera nie dotyczy tylko Huntera. Właścicielem Burisma Holdings był Mykoła Złoczewski, zaufany ówczesnego prezydenta Wiktora Janukowycza. Możemy domniemywać, że gdy Janukowyczowi zaczął palić się grunt pod nogami, jego otoczenie szukało poparcia za granicą, co dałoby szansę na utrzymanie się przy władzy prezydenta oraz dalsze profity dla jego kamaryli.

W tej sytuacji – zapewne kombinowano – najlepszym rozwiązaniem byłoby wpłynięcie na Waszyngton i dobre relacje z Białym Domem a szczególnie Joe Bidenem. To tłumaczy dlaczego oprócz Huntera dobrą pracę w ukraińskim biznesie dostał Devon Archer, przyjaciel pasierba ówczesnego sekretarza stanu Johna Kerry’ego.

Trump też uważa, że fake newsy w mediach to opozycja

„Fake newsowe media to prawdziwa partia opozycyjna” – napisał na Twitterze prezydent Donald Trump. Co interesujące, przed rokiem „największą partią...

zobacz więcej

Smród

Śmierdząca sprawa miała ciąg dalszy. Ówczesny wiceprezydent USA miał wzywać do dymisji ukraińskiego prokuratora generalnego Wiktora Szokina, który prowadził dochodzenie wobec Burismy. W październiku ubiegłego roku niezależny deputowany do Rady Najwyższej Ukrainy Andrij Derkacz oświadczył, że Biden senior otrzymał 900 tysięcy dolarów za lobbowanie na rzecz firmy Burisma. Przekonywał, że dotarł do dokumentów wskazujących, iż rywal Trumpa przyjmował pieniądze od Złoczewskiego.

Derkacz mówił również, że Biden wykorzystywał stanowisko i uzależniał pomoc finansową Waszyngtonu dla Kijowa od zamknięcia śledztw prowadzonych przeciwko Złoczewskiemu. – Przedmiotem nacisku był miliard dolarów gwarancji kredytowych, których USA miały udzielić Ukrainie – dowodził Derkacz.

Sprawa jest rozwojowa i być może jeszcze wypłynie przed listopadowymi wyborami w USA. Dziwne byłoby zresztą gdyby tak się nie stało. Jednak nie o tym mówił Trump podczas pierwszej debaty. Prezydent zarzucił Bidenowi, że jego syn pieniądze brał od Rosjan. Faktycznie jest coś na rzeczy.

Kontakty Bidenów z Rosjanami to zresztą stały motyw prezydenta USA podczas spotkań z wyborcami. – Oni (Bidenowie) mieli do czynienia z Rosją. Syn Joe Bidena otrzymał 3,5 miliona dolarów od żony mera Moskwy. Nie miał nic, dopóki Joe nie został wiceprezydentem – mówił Trump, zwracając się do swoich zwolenników podczas wiecu w Miami na Florydzie. Przekonywał, że to „wielka historia”, która „wybuchła w internecie”. – Byłoby miło, gdyby media głównego nurtu coś z tym zrobiły – dodał Trump, który regularnie krytykował media za przemilczanie niewygodnych dla Bidena i jego bliskich tematów.

Raport

Tematy faktycznie są. Republikańscy senatorowie Ron Johnson i Chuck Grassley opublikowali raport, w którym dowodzą, że Hunter Biden i jego partner w interesach otrzymali miliony dolarów z Rosji, Ukrainy, Chin i Kazachstanu, wyłącznie od szemranego towarzystwa polityczno-biznesowego. Miało to mieć miejsce gdy jego ojciec był wiceprezydentem USA. W zasadzie raport to kompilacja wcześniej znanych w większości wątków, ale przecież nie chodzi o fakty, a o przekaz dla wyborów.

Pojawił się więc temat Chin, który jednak nowy nie jest. Wiadomo, że Hunter pomagał chińskiemu biznesmenowi Ye Jianmingowi w negocjacjach umowy na projekt energetyczny na Monkey Island w stanie Luizjana. Syn byłego wiceprezydenta USA otrzymał nawet od właściciela firmy CEFC China Energy między innymi niemal 3-karatowy diament, który – jak zapewnił – zwrócił. Interes nie wypalił, gdyż partner został aresztowany w swojej ojczyźnie za korupcję. Wcześniej zastępca Ye, Patrick Ho został aresztowany w USA, również pod zarzutem łapownictwa.

Wybory już 3 listopada (fot. PAP/EPA/CRISTOBAL HERRERA)
Wybory już 3 listopada (fot. PAP/EPA/CRISTOBAL HERRERA)

Putin: Rosja nie miesza się do wyborów w USA

Władze Rosji będą współpracować z każdym prezydentem USA, któremu „zaufanie okaże naród amerykański” – powiedział prezydent Władimir Putin....

zobacz więcej

Hunter zasiadał również w zarządzie firmy inwestycyjnej BHR, która zajmowała się zagranicznymi inwestycjami. Teoretycznie miał nie odgrywać przy inwestycjach „żadnej roli”, a swoją funkcję sprawował nieodpłatnie. Nie wiadomo jednak co robił i dlaczego nie brał za to pieniędzy, skoro tak chętnie się bogacił. W końcu jednak zrezygnował z zasiadania w zarządzie tej spółki.

Senatorowie wskazali, że interesy Huntera, ale również brata byłego wiceprezydenta Jamesa oraz jego szwagierki Sary i Archera zbiegły się z aktywnością Bidena Seniora względem Chin. Odpowiadał wszak za relacje USA również z tym krajem. W dokumencie zwrócili uwagę, że po wizycie swego ojca w Chinach, w której też sam brał udział, Hunter stał się współudziałowcem chińskiego funduszu inwestycyjnego, który wraz z inną chińską firmą kupił amerykańską firmę produkującą „technologie antywibracyjne do zastosowań wojskowych”.

Szastanie

Johnson i Grassley zaznaczyli, że na umowach z Chińczykami dorobiła się większa część rodziny Bidena. „Zapisy zgromadzone przez komisje wskazują na spójne, znaczące i rozległe powiązania finansowe między Hunterem Bidenem, Jamesem Bidenem, Sarą Biden, Devonem Archerem i obywatelami Chin związanymi z reżimem komunistycznym, chińską armią jak innymi cudzoziemcami o wątpliwej przeszłości”. Dodano, że ​​Hunter i jego bliscy „szastali pieniędzmi na świecie” po otrzymaniu ich od chińskiego inwestora.

Senatorowie oskarżyli też rodzinę Bidena o interesy ze skorumpowanymi oligarchami rosyjskimi i ukraińskimi. Dowodzili istnienia „rozległej sieci finansowej”, która „łączyła ich z obcokrajowcami i zagranicznymi rządami na całym świecie”.

„W szczególności Hunter Biden nawiązał znaczące i stałe relacje finansowe ze skorumpowanym oligarchą Mykołą Złoczewskim, gdy pracował dla Burismy, a jego firmy zarobiły miliony dolarów na tej współpracy, podczas gdy Joe Biden był wiceprezydentem i oficjalnie prowadził politykę administracji Obamy wobec Ukrainy” – podkreślili.

Lekarz Białego Domu: Trump nie ma już objawów Covid-19

Prezydent USA Donald Trump od doby nie ma objawów Covid-19, a od ponad czterech dni nie miał gorączki – przekazał w środowym oświadczeniu lekarz...

zobacz więcej

Zwrócono również uwagę, że firmę inwestycyjną Bidena juniora Rosemont Seneca Thornton, która otrzymała 3,5 miliona dolarów przelewem od Eleny Baturiny, żony byłego burmistrza Moskwy Jurija Łużkowa. Obrotna kobieta dorobiła się na nielegalnych kontraktach budowlanych od swojego męża.

Dowody

Autorzy dokumenty przytoczyli również dowody, z których wynika, że administracja Obamy miała świadomość, iż ma miejsce konflikt interesów. Dotyczy to choćby ówczesnego sekretarza stanu Johna Kerry'ego, a więc jednej z najważniejszych osób w aparacie władzy. Jego pasierb Chris Heinz był zresztą jednym z partnerów biznesowym Bidena juniora.

W raporcie stwierdzono również, iż Kerry kłamał twierdząc, że nie wie nic o interesach swego pasierba oraz Huntera Bidena. Sekretarz stanu – jak wynika z dokumentu – został poinformowany o interesach latorośli już dzień po tym, jak syn wiceprezydenta zaczął współpracować z Burismą. „Doradca Kerry’ego przesłał mu informacje prasowe i artykuły dotyczące Huntera Bidena. Wydaje się, że jest to kolejny przykład wysokiego rangą urzędnika administracji Obamy, który rażąco ignoruje związek Huntera Bidena z Ukrainą” – zaznaczono.

W dokumencie znalazł się nawet wątek przestępczy, ujęty w dziale „sprawy kryminalne i obawy szantażu”. Johnson i Grassley przedstawili dowody mające świadczyć o tym, że Hunter miał płacić kobietom powiązanym ze „wschodnioeuropejską siatką zajmującą się prostytucją i handlem ludźmi” a także związanym z przemysłem rozrywkowym dla dorosłych.

Warto nadmienić, że nigdy nie stronił od półświatka. Będąc w związku z wdową po swoim bracie Beau, spotykał się z młodszą o ponad 20 lat striptizerką Lunden Alexis Roberts. Owocem miłosnych schadzek było dziecię, do którego Hunter oczywiście się nie przyznał, ale badanie DNA wykazało, że chłopiec jest wnukiem wiceprezydenta. W styczniu tego roku sędzia sądu w Arkansas Holly Meyer orzekła, że Biden jest „biologicznym i legalnym ojcem” urodzonego w sierpniu 2018 roku dziecka.

Musi się nasunąć pytanie, czy raport pogrzebie szanse Joe Bidena na zwycięstwo w listopadowych wyborach. Syna nie umie upilnować, a ma zaopiekować się całym krajem? – brzmi przekaz. Oczywiście dokument ma takie zadanie, sęk w tym, że w Stanach Zjednoczonych scena polityczna jest tak silnie spolaryzowana, że kwity na Huntera najpewniej i tak nie odciągną wyborców od jego ojca. Kampania wyborcza to przekonywanie przekonanych, zwolennicy Partii Demokratycznej zagłosują na Joe Bidena, bo nie chcą Donalda Trumpa. Zresztą wyborcy mogą sobie nie chcieć – decydujące słowo i tak należy do elektorów.

Aplikacja mobilna TVP INFO na urządzenia mobilne Aplikacja mobilna TVP INFO na urządzenia mobilne
źródło:
Zobacz więcej