Wojciech S. ps. „Wojtas” ponownie przed sądem. Tym razem odpowiada za podżeganie do zabójstwa „niepewnych” kompanów. Mokotowscy mafiosi znaleźli się w poważnych tarapatach. Przed warszawskim sądem ruszył proces Wojciecha S. ps. „Wojtas”, w którym odpowiada za podżeganie do zabójstw dwóch członków mafii mokotowskiej i udział w usiłowaniu zabójstwa. „Wojtas” uważany m.in. za bossa gangu obcinaczy palców, został niedawno skazany na dożywocie. Dwaj inni osławieni gangsterzy „Mokotowa”: Oskar Z. ps. „Oskar” i Marcin S. ps. „Mołek” mają do odsiedzenia po ponad 20 lat każdy. 46-letni Wojciech S., znany jako „Wojtas” vel „Kierownik”, uważany jest za jednego z najgroźniejszych polskich gangsterów. Zdaniem policji i prokuratury to on dowodził tzw. komandem śmierci, które likwidowało konkurentów i zdrajców grupy mokotowskiej. Miał też stać na czele tzw. gangu obcinaczy palców. <br /><br />Gangster został zatrzymany w 2008 r. przez funkcjonariuszy CBŚP i od tej pory przebywa za kratami. A za sprawą przełamania zmowy milczenia przez członków „Mokotowa”, czy byłego przyjaciela Rafała B. ps. Bukaciak, Wojciech S. usłyszał do tej pory wiele zarzutów. W tym dotyczących najpoważniejszych przestępstw m.in. zbrodni. <br><Br> <b>Najsłabsze ogniwo</b> <br><br> Przed stołecznym Sądem Okręgowym rozpoczął się proces, w którym „Wojtas” odpowiada za krwawe porachunki wewnątrz grupy mokotowskiej. Mazowiecki Wydział Zamiejscowy Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej zarzuca mu podżeganie w latach 2002-03 do zabójstw: Wojciecha Sz. ps. „Szela” oraz Jacka W. ps. „Wór” alias „Jerry” oraz usiłowanie dokonania morderstwa. <div class="facebook-paragraph"><div><span class="wiecej">#wieszwiecej</span><span>Polub nas</span></div><iframe allowtransparency="true" frameborder="0" height="27" scrolling="no" src="https://www.facebook.com/plugins/like.php?href=https%3A%2F%2Fwww.facebook.com%2Ftvp.info&width=450&layout=standard&action=like&show_faces=false&share=false&height=35&appId=825992797416546"></iframe></div> Wojciechowi S. grozi nawet dożywotnie więzienie. Obaj mężczyźni, którzy mieli znaleźć się na celowniku „Wojtasa”, cieszyli się dobrą pozycją w gangu. Jednak kompani przestali im ufać i zapadła decyzja o tzw. dopaleniu obu.„Szela” miał być nawet kierowcą „Korka”, bossa całej grupy. Tak odpowiedzialnej funkcji nie powierza się byle komu. O tym, że jest ważną personą w „Mokotowie”, świadczy choćby to, że dwukrotnie porywali go członkowie bandy „Mutantów”, walczący z gangiem „Korka”. <br /><br /> Według śledczych, „Wojtas” uznał, że „Szela” może być poważnym zagrożeniem dla grupy w razie zatrzymania. Wojciech S. miał zlecić to zabójstwo Rafałowi B. ps. „Bukaciak”. To na jego wyjaśnieniach opierają się zarzuty. Do zamachu jednak wtedy nie doszło. <br /><br />Wojciech Sz. miał spokój przez kilka lat. Jednak we wrześniu 2005 r., kiedy ćwiczył w siłowni przy ul. Koński Jar na warszawskim Ursynowie, został ostrzelany przez dwóch mężczyzn. <br><Br> O sprawcach wiadomo tylko, że mieli ciemne okulary i kaptury na głowach. „Szela” został trafiony osiem razy, w tym cztery w głowę i dwa w brzuch. Przeżył, ale twierdził, że nie wie, kto i dlaczego chciałby go zabić. <br><Br> Jako zleceniodawcę wskazywano wówczas Zbigniewa C. ps. „Daks” lub „Dax”, który objął władzę nad „Mokotowem” po tym, jak w 2004 r. aresztowano Andrzeja H. ps. „Korek”. „Dax” zmarł w grudniu 2019 r. <br><Br> <center> <iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="358" src="https://www.youtube.com/embed/Tjn53DFcCgY" width="636"></iframe> </center><b> Wyrok za zbyt mały okup</b> <br /><br />Z kolei Jacek W. ps. „Wór” alias „Jerry” miał podpaść kompanom, ponieważ źle oszacował „wartość” osoby wytypowanej przez gang do porwania. „Jerry” był pewien, że na uprowadzeniu Wiesława L. grupa zarobi co najmniej 200 tys. dolarów. <br><Br> Jesienią 2002 r., bandyci porwali mężczyznę wskazanego przez Jacka W. Wiesław L. spędził w niewoli 40 dni. Gangsterzy urządzili ofierze piekło na ziemi. Często go bili, kopali i przypalali. Odcięli mu jeden z palców, które potem przesłali go rodzinie. Domagali się 200 tys. dolarów, ale bliscy ofiary zebrali „ledwie” 100 tys. zł. <br /><br /> W porwaniu miał brać udział m.in. Wojtas”, który po całej akcji nie krył wściekłości na „Jerrego”. Czara goryczy przepełniła się, gdy Jacek W. domagał się od kompanów doli za wystawienie ofiary. „Jerry” i „Wojtas” pobili się. Ten ostatni miał stwierdzić, że nie odpuści, a bezczelnego W. należy „odpalić”.<br><Br> Według prokuratury Wojciech S. namawiał „Bukaciaka”, aby zabił „Jerrego”. Później do zabójstwa przekonywał zastępcę Rafała B. – Łukasza A. ps. „Łuki” (teraz jest świadkiem koronnym). Ten był bliski zrealizowania zadania. Uzbrojony pojechał pod pub, w którym miał być cel. <br><Br> W lokalu znajdował się także wtajemniczony w sprawę Wojciech F., który miał wyprowadzić Jacka W. na zewnątrz. „Łuki” uznał jednak, że w tym rejonie kręci się zbyt wielu świadków. „Jerry” ocalał.Wojciech S. nie przyznał się do żadnej zbrodni, oświadczając, że jest niewinny i padł ofiarą pomówień tzw. skruszonych przestępców. <br><Br> <b>Kolejny raz dożywocie </b> <br /><br /> Odbywający karę 15 lat więzienia „Wojtas”, został w sierpniu 2020 r. skazany na dożywocie, z możliwością warunkowego zwolnienia z więzienia dopiero po 30 latach. Wojciecha S. uznano za winnego zabójstwa dwóch piaseczyńskich przestępców: Tomasza M. ps. „Max” i Jacka P. ps. „Postek”, którzy zniknęli jesienią 2002 r. <br><Br> Jak twierdził Rafał B., obaj zostali zwabieni 23 października 2002 r. na spotkanie w okolicach Karczmy Słupskiej (później Sowa i Przyjaciele – przyp. red.) w Warszawie. Wówczas „Bukaciak” i jego kompani, w przebraniu policjantów, uprowadzili obu mężczyzn i wywieźli do lasu w okolicach Konstancina. Tam w odludnym miejscu „Max” i „Postek” byli torturowani. W końcu zamordowano ich i zakopano we wspólnej mogile, ukrytej w lokalnym parku krajobrazowym. <br /><br /> W maju 2017 r. Sąd Okręgowy w Warszawie skazał za to zabójstwo „Wojtasa” oraz Roberta M. ps. „Ternit”. Obaj usłyszeli wyrok dożywotniego więzienia. S. mógł się ubiegać się o przeterminowane zwolnienie z więzienia po 40, a M. – po 30 latach. – Ten wyrok ma spowodować eliminację oskarżonych ze świata wolnych ludzi – uzasadniał wówczas wyrok sędzia Andrzej Krasnodębski. <br /><br /> W 2018 r. Sąd Apelacyjny uchylił wyrok Wojciecha S. Uznał jednak zeznania świadków za wiarygodne, a swoją decyzję uzasadniał błędami proceduralnymi. Sierpniowy wyrok nie jest prawomocny. <Br><br> <center> <iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="358" src="https://www.youtube.com/embed/a0l-7Nzv8f4" width="636"></iframe> </center><b>Ponad 20 lat za kratami</b> <br /><br /> O ile „Wojtas” ma o co walczyć, bo w razie uniewinnienia w obu procesach odzyskałby wolność w 2023 r, to jednak inni znani członkowie „Mokotowa” są w znacznie gorszej sytuacji. Mowa tu o osławionym duecie Oskara Z. ps. „Oskar” i Marcina S. ps. „Mołek”. Obaj zostali skazani m.in. w sprawie serii napadów i rabunków z lat 2011-13. <br><Br> Banda, na czele której miał stać Oskar Z., zajmowała się przede wszystkim napadami z bronią w ręku i włamaniami do domów metodą na śpiocha. Ich celem byli przede wszystkim właściciele kantorów i jubilerzy oraz drobni przedsiębiorcy. Wiadomo, że ulubionym miejscem przestępców do wyszukiwania kolejnych ofiar było centrum azjatyckie w podwarszawskiej Wólce Kosowskiej. <br /><br /> „Mołek” odpowiadał m.in. za atak na konwojentów Konsalnetu, którzy transportowali pieniądze od przedsiębiorców z centrum azjatyckiego w Wólce Kosowskiej. 14 marca 2013 r. uzbrojeni w pistolety napastnicy podbiegli do pary konwojentów i zaczęli strzelać im w plecy. <Br><br> Jeden z ochroniarzy dostał co najmniej trzy kule. Tyle samo pocisków trafiło jego koleżankę. Konwojenci przeżyli tylko dzięki temu, że mieli na sobie kamizelki kuloodporne. <br><Br> Bandyci strzelali wówczas, aby zabić. Zrabowali worki z 4,2 mln zł. „Mołek” zasłynął m.in. tym, że na ogłoszeniu wyroku w jednej ze spraw pojawił się w koszulce z napisem: „Tylko Bóg może mnie sądzić”.Jak się dowiedział portal tvp.info, Sąd Okręgowy nie był łaskawy dla „Oskara” i „Mołka”, podejmując decyzje o tzw. karze łącznej dla gangsterów. Marcin S. został skazany na 25 lat więzienia i ponad 165 tys. zł grzywny. „Oskar” zaś będzie musiał odsiedzieć po kolei wyroki: 3 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności, 15 lat pozbawienia wolności i 5 lat pozbawienia wolności. W sumie to 23 lata i 6 miesięcy więzienia. <br /><br /> <b> Dzika banda</b> <br /><br /> Gang „obcinaczy palców” zaczął działać w 2002 r., jednak przez dwa lata bandytom udało się operować bez rozgłosu. Gdy w 2004 r. grupa zamordowała jednego z uprowadzonych, jej istnienie ujawniło „Życie Warszawy”. <br><Br> Szybko okazało się, że za serią uprowadzeń w Warszawie i okolicach stoi jedna banda. Wyjątkowo okrutna – znakiem rozpoznawczym gangsterów było żądanie okupu pod groźbą okaleczenia porwanego. W kilku przypadkach do rodzin ofiar trafiły obcięte palce ich bliskich. <br /><br /> „Obcinaczy” charakteryzowała wyjątkowa brutalność i bezwzględność oraz bardzo dobra organizacja. Przestępcy poznawali rozkład dnia ofiar, często śledząc je np. za pomocą elektronicznych nadajników. <Br><Br> Podział zadań w gangu był ściśle zhierarchizowany. Uprowadzeń dokonywali najbardziej zaufani członkowie grupy. Rejon, w którym miało nastąpić uprowadzenie, był jednocześnie zabezpieczany przez „wsparcie”, które używało skanerów częstotliwości policyjnych.Zanim gangsterzy podjęli okup, dokładnie sprawdzali okolicę i wybierali takie miejsca, w których ryzyko zatrzymania przez policję było minimalne. Jednocześnie sprawdzali, czy rodzina uprowadzonego nie współpracuje z policją. <br /><br /> Banda miała dokonać co najmniej 20 porwań, na których zarobiła minimum 7 mln zł. Ciał dwojga zakładników – hinduskiego biznesmena i córki podwarszawskiego przedsiębiorcy – nie odnaleziono do dzisiaj. <Br><Br> Według ustaleń prokuratury i CBŚP, gangsterzy i ich bliscy inwestowali „krwawe pieniądze” w puby, solaria, nieruchomości i działki. <br /><br /> Śledztwo w sprawie gangu prowadzili najpierw policjanci z Wydziału do Walki z Terrorem Kryminalnym i Zabójstw KSP, a od września 2009 r. – funkcjonariusze zarządu CBŚP. Pierwsze akty oskarżenia przeciw „arcyzbrodniarzom” (tak o przestępcach mówili politycy) skierowała do sądu Prokuratura Okręgowa w Warszawie. <br><br> W sierpniu 2016 r. stołeczny Sąd Okręgowy uniewinnił – po 10 latach procesu – ośmiu z dziesięciu gangsterów. Skazano dwóch przestępców, którzy przyznali się do zarzutów. Po apelacji proces toczy się od początku. <br /><br /> Ze stołecznej okręgówki śledztwo przejęły tzw. pezety, czyli wydział ds. przestępczości zorganizowanej Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie. I wreszcie sprawa wylądowała w Prokuraturze Okręgowej w Płocku, dokąd trafił jej referent. I to jemu udało się zebrać dowody przeciwko wszystkim członkom bandy. <br /><br /> Zarzuty kierowania gangiem „obcinaczy palców” usłyszeli m.in. Wojciech S. ps. „Wojtas” i Grzegorz K. ps. „Ojciec” vel „Sołtys”. Łącznie 21 osobom zamieszanych w sprawę przedstawiono ok. 200 zarzutów, dotyczących m. in. zabójstw, usiłowania zabójstw, uprowadzenia i przetrzymywania osób dla okupu ze szczególnym ich udręczeniem, posiadania broni palnej, a także handlu narkotykami. Proces w tej sprawie toczy się przed Sądem Okręgowym w Warszawie. <br /> <br /> <img src="https://s.tvp.pl/repository/attachment/4/4/6/446ae7032ad7145311025c27ebb077441541685773263.jpg" width="100%" />