
Wyraźnie wzrosła grupa zwolenników Donalda Trumpa wśród społeczności czarnoskórej i hiszpańskojęzycznej – zauważyły amerykańskie media. Prezydent USA, który od miesięcy wyraźnie przegrywał z kandydatem demokratów Joe Bidenem, teraz szybko odrobił straty. – Powodów tych wszystkich zawirowań jest wiele, ale dwa odegrały tu znaczącą rolę – zauważa w rozmowie z portalem tvp.info politolog prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski.
Prezydent Donald Trump „nie zatrzyma przemocy”, a za jego rządów kryzysy „wciąż się mnożą” – ocenił w poniedziałek kandydat Demokratów w...
zobacz więcej
Media w USA od kilku dni publikują sondaże wskazujące wzrost poparcia Donalda Trumpa. Z najnowszych doniesień wynika, że reprezentant Republikanów zyskuje uznanie nie tylko wśród białych. Badania pokazują, iż lider USA cieszy się teraz zaufaniem aż co czwartego czarnoskórego i co trzeciego hiszpańskojęzycznego wyborcy. Oznacza to nie tylko wzrosty w ciągu ostatnich miesięcy, ale również ostatnich czterech lat – od wyborów w 2016 r.
– Być może strach związany z groźnymi hasłami o budowie muru i odcinaniu się od Meksyku został odczarowany. Wiele osób pewnie uznało, że czym innym były zapowiedzi, a jednak nic szczególnego z tego nie wynikło – stwierdza prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski.
Dodaje, że w ostatnim czasie Trump intensywniej rozpoczął kampanię wyborczą i stosowanie zabiegów socjotechnicznych. Zdaniem eksperta, Republikanin mocno wyeksponował też problemy zdrowotne swojego oponenta.
– Joe Biden ma już swoje lata i perspektywa wybrania osoby, która na przykład może nie doczekać końca kadencji, zapewne dla istotnej części elektoratu nie jest atrakcyjna – mówi. Różnica wieku polityków nie jest wielka, jednak wynosi ponad trzy lata.
Wg @PpollingNumbers poparcie dla @JoeBiden wśród Black Voters wynosi 66% i jest to spadek dla demokratów o 23 pp w stosunku do wyborów 2016, @realDonaldTrump może liczyć na 28% (wzrost o 20 pp). Wśród Hispanic Voters @JoeBiden ma 56% (-10 pp) a @realDonaldTrump 41% (+13 pp).
— Marcin Palade (@MarcinPalade) September 2, 2020
Fala chuligaństwa związana z ostatnimi protestami ma niestety bardzo poważne konsekwencje. Media społecznościowe obiegają nagrania kolejnych...
zobacz więcej
Przemysław Żurawski vel Grajewski ocenia, że dwie główne kwestie, które najmocniej wstrząsnęły opinią publiczną w USA i mogą wpłynąć na wynik wyborów, to jednak koronawirus i ruch Black Lives Matter.
– Sondażowe odbicie Trumpa, które teraz obserwujemy, ma niewątpliwie związek z zamieszkami na tle rasowym i Black Lives Matter. Cały ten ruch na początku zdobył poparcie Demokratów. Teraz jest utożsamiany choćby z anarchizacją życia społecznego. Zdecydowana większość obywateli chce przecież żyć w kraju praworządnym, a nie takim, gdzie toczą się nieustanne walki, okradane są sklepy, a na ulicach płoną samochody – komentuje.
W rozmowie z portalem tvp.info ekspert ocenia, że wybryki chuliganów i protesty kończące się kolejnymi aktami przemocy nie zostają niezauważone. – Wręcz przeciwnie, odwracają powoli sympatie społeczne – mówi.
Jedna osoba została zabita w Portland, gdzie w niedzielę w nocy doszło do starć pomiędzy zwolennikami Donalda Trumpa a demonstrantami z ruchu Black...
zobacz więcej
– Tamta sytuacja wynikała z kolei między innymi z dotkliwych efektów kryzysu epidemicznego. Kolejne zachorowania i zgony podkopywały popularność prezydenta USA, tym bardziej, że na początku zlekceważył to zagrożenie – wskazuje Żurawski vel Grajewski.
– Niewykluczone, że COVID-19 będzie miał jeszcze duży wpływ na ostateczny wynik tego starcia – uważa ekspert.
Politolog ocenia, że mimo przyjęcia na wstępie złej strategii, teraz odpowiedzialność Trumpa za problemy z koronawirusem jest nieco minimalizowana. Ma być to efekt sytuacji, w której zarówno Republikanie, jak i Demokraci winą za całą pandemię oskarżają Chiny. Ich zdaniem, to Pekin nie zapanował nad zagrożeniem i w sposób nieodpowiedzialny rozszerzył swoje zaniedbania na cały świat.
– Trump skutecznie to wykorzystuje. Nie może się zupełnie oczyścić z zarzutów pod swoim adresem, ale jednak to Chiny wskazuje jako głównego winowajcę – podkreśla.
Wybory prezydenckie w USA odbędą się już za dwa miesiące.