Osławiony gangster zaskoczył zeznaniami sprzecznymi z ustaleniami prokuratury. Grupa ożarowska była kilkukrotnie rozbijana przez policję i prokuraturę, ale zawsze jakoś się odradzała. Krzysztof U. (dawniej Krzysztof M.), „Fama” jest uważany przez stołecznych policjantów i prokuratorów za bardzo groźnego przestępcę. Sam przyznał przed sądem, że „konflikty z prawem miał od dziewiątego roku życia”. <Br><Br> Osoby z jego otoczenia twierdzą, że w ostatnich latach się zmienił. Miał przestać m.in. grypsować pod celą, choć w półświatku ma opinię „sztywnego”, czyli przestępcy nieidącego na żadne układy z organami ścigania. <br /><br /> Z takim wizerunkiem kłóci się mocno fakt, że w październiku zeszłego roku wspomniany już gangster został zatrzymany w związku z serią brutalnych napadów metodą „na policjanta” oraz spaleniem w Warszawie luksusowego klubu tuż przed jego otwarciem. Przestępstw tych „Fama” miał się dopuścić w czasie przerwy w odbywaniu kary. <div class="facebook-paragraph"><div><span class="wiecej">#wieszwiecej</span><span>Polub nas</span></div><iframe allowtransparency="true" frameborder="0" height="27" scrolling="no" src="https://www.facebook.com/plugins/like.php?href=https%3A%2F%2Fwww.facebook.com%2Ftvp.info&width=450&layout=standard&action=like&show_faces=false&share=false&height=35&appId=825992797416546"></iframe></div> W związku z nowymi problemami z prawem, Krzysztof U. pojawił się w stołecznym sądzie okręgowym, pilnowany przez kilku funkcjonariuszy. Elegancko ubrany wyróżniał się wśród oskarżonych, w tym samego Piotra S., odzianego w markowy dres pewnej znanej firmy, którą od jakiegoś czasu upodobali sobie stołeczni gangsterzy. Same spodnie z metką tego projektanta kosztują nawet 2,5 tys. zł.<b> Zdrada </b> <br /><br />Niestety nie wiemy, jak wyglądała konfrontacja „Famy” i Piotra S., gdyż z racji pandemii wyproszono z sali wszystkie „nadprogramowe” osoby. Pozostaje oprzeć się na protokołach z rozprawy. <Br><Br> W czasie śledztwa prowadzonego przez prokuratora mazowieckich „pezetów” gangster ze szczegółami opowiedział o tym, jak w sierpniu 1994 r. dwóch kompanów próbowało go zamordować. „Fama” miał wówczas 16 lat. Jeden z napastników wbił mu nóż w klatkę piersiową. Zaskoczony „Fama” złapał za ostrze, które pękło. Ale napastnicy nie odpuścili i tym ułomkiem niemal podcięli mu gardło. <Br><Br> Sprawców przepłoszył przypadkowy świadek na rowerze, a ciężko ranny nastolatek cudem przeżył atak. Pokrzywdzony nie podał jednak nazwisk czy pseudonimów żadnego z napastników. <br /><br /> Mazowieckie „pezety” Prokuratury Krajowej są pewne, że to Piotr S. zaatakował nożem „Famę”. Śledczy uważają, że zgromadzili mocny materiał na udowodnienie zarzutów. W warszawskim półświatku nikt nie miał wątpliwości, że to S. chciał zabić U. i od tej pory obaj się nienawidzą. <br /><br /> Przed sądem Krzysztof U. opowiedział o tym, dlaczego chciano go zabić i wskazał sprawców. Wszystko miało się zacząć od polecenia Bartosza W. ps. Bartek (w późniejszych latach watażki grupy mokotowskiej; zaginął w 2003 r., a dwa lata później odnaleziono jego zwłoki, owinięte metalową siatką, w bagnistym terenie przy Wiśle).W. wskazał „Famie” mieszkanie, w którym miało być 8 mld ówczesnych złotych. Ten okradł lokal, ale znalazł w nim „tylko 1,6 mld starych złotych. „Bartek” miał podejrzewać Krzysztofa U. o zagarnięcie reszty i zaczął go szukać. <Br><Br> – Czułem się w obowiązku, tak zostałem wychowany, aby ostrzec swoich kolegów, czyli tych dwóch, którzy ze mną wtedy byli – zeznawał „Fama”. <br /><br /> Jako sprawców ataku na siebie wskazał wspomnianych już kolegów: Krzysztofa B. i Piotra N. To pierwszy z nich miał wbić mu nóż w pierś, a potem obaj próbowali go dobić. <br><Br> – Przejeżdżał jakiś człowiek maluchem i poprosiłem, żeby mnie podwiózł do szpitala. Ci ludzie wezwali karetkę i ona zabrała mnie do szpitala. To już cała historia – stwierdził Krzysztof U. <br /><br /> świadek przyznał, że Krzysztof B. zginął później w wypadku samochodowym. Losów drugiego oprawcy, Piotra N., nie zna. Z pewnością nie byłoby zaskoczeniem, gdyby on także już nie żył.<b> Tacy zwykli koledzy </b> <br /><br /> „Fama” zdecydowanie podkreślał, że nigdy nie był skonfliktowany z Piotrem S. Pierwszy raz mógł się z nim spotkać po wyjściu ze szpitala, gdyż, jak powiedział: „mogłem chcieć, aby mi pomógł odzyskać pieniądze”. Dodał, że mogło to być między sierpniem 1994 r., a marcem 1995 r., kiedy był w poprawczaku. Z takich przybytków regularnie uciekał. <Br><br> Kolejny raz do spotkania obu gangsterów mogło dojść w zakładzie karnym we Włocławku w okolicach 2000 r. <br /><br /> – Poza tym ja z nim nie przebywałem w jednym więzieniu oprócz tego razu we Włocławku, gdzie i tak siedzieliśmy w innych celach. Ja sam zrezygnowałem z grypsowania w więzieniu w 2018 r. w grudniu. Nie było takiej sytuacji, żeby S. na mnie wpływał – oznajmił. <Br><Br> – Piotr S. nigdy nie miał powodów i nie słyszałem, aby wydał na mnie zlecenie zabójstwa. Faktem jest, że przeczytałem w gazecie, w 2005 r. albo w 2004 r., że Piotr S. zlecił moje zabójstwo. Napisał to Pasztelański – dodał. <br /><br /> Krzysztof U. stwierdził nawet, że kilka razy dzwonił do oskarżonego.– Między 2017 r. a 2019 r. nasze relacje się nie popsuły, nawet nie widzieliśmy się z Piotrem S. W 2019 r. nadal byliśmy kolegami, ale już mnie nie interesował – zaznaczył. <br /><br /> Prokurator zapytał, czy „Fama” albo osoby jemu najbliższe przyjęły jakieś pieniądze za treść zeznań przed sądem. To często praktykowana w półświatku forma załatwiania problemów. Zwłaszcza, gdy zeznania lub wyjaśnienia mogą kogoś poważnie pogrążyć. „Fama” rzucił krótko „nie”, ucinając dalsze spekulacje na ten temat. <Br><Br> <b> Z uwagi na pamięć o mafioso </b> <br /><br /> Krzysztof U. wyjaśnił także, dlaczego ani po dramatycznym zdarzeniu z 1994 r., ani później w czasie śledztwa mazowieckich „pezetów” nie powiedział tego, co ujawnił przed sądem. <Br><br> – Nie zdecydowałem się powiedzieć wtedy tego co dzisiaj, bo Bartek W. był bardzo blisko związany ze Zbigniewem C., który zmarł w tamtym roku w grudniu. Dlatego nie chciałem poruszać tej sprawy z uwagi na Zbigniewa. Gdyby Zbigniew żył, do dzisiaj nie złożyłbym takich zeznań przed sądem – oświadczył. <br /><br /> „Fama” powiedział, że Zbigniew C. ps. Daks lub Dax (w prokuratorskich protokołach można znaleźć obie formy) „był zasadniczy w pewnych kwestiach” i nie chciał się z nim poróżnić. To ciekawe zenanie, tym bardziej że od 2003 r., kiedy to zniknął „Bartek”, w półświatku nikt nie miał wątpliwości, że Bartek W. został zamordowany. A zabójca miał się wywodzić z mafii mokotowskiej.Wspomniany „pan Zbigniew” był jednym z bossów gangu mokotowskiego. Uważany za bezwzględnego przestępcę mającego dobre kontakty z gangiem ożarowskim. Zresztą to właśnie podczas spotkania z Piotrem S. w lutym 2007 r., funkcjonariusze CBŚP zatrzymali obu gangsterów. <br /><br /> Zbigniew C. został skazany na 15 lat więzienia za kierowanie grupą przestępczą i podżeganie do zabójstwa. W tym samym procesie Piotr S. odpowiadał za udział w gangu mokotowskim, podżeganie do zabójstwa mokotowskiego przestępcy, handel narkotykami, pomoc w ukrywaniu „Daksa” a także za… posiadanie nielegalnego oprogramowania. <br><Br> Najpoważniejsze zarzuty przed sądem upadły. Uznano go za winnego niepowiadomienia o planowaniu zabójstwa, pomocy w ukrywaniu ściganego przestępcy oraz posiadania nielegalnego oprogramowania. <br /><br /> „Daks” zmarł w grudniu 2019 r. <br><Br> <b> Seria niefortunnych zdarzeń </b> <br /><br /> Prokurator Mazowieckiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej oskarżył Piotra S. przede wszystkim o usiłowanie zabójstwa w 1994 r., zlecenie morderstwa w 2004 r. i podżeganie do zabójstwa w 2005 r. Do tego doszła produkcja amfetaminy w latach 2006-07. <br /><br />Próba zabójstwa w 1994 r. dotyczyła, jak napisaliśmy, ataku na „Famę”. Śledczy ustalili, że boss „Ożarowa” chciał zakończyć „sprawę” i w 2005 r. nakłaniał jednego z gangsterów do zabicia śmiertelnego wroga. Do zamachu jednak nie doszło.Piotr S. miał także zlecić zabójstwo Marcina C. ps. Student. Swój pseudonim zawdzięczał oskarżeniu o udział w zabójstwie studenta politechniki Wojtka Króla 17 marca 1996 r. (wraz z kompanami został uniewinniony od tego zarzutu przez sąd). <Br><BR> W 2004 r. „Student” był na dobrej drodze, aby stać się czołowym graczem w branży narkotykowej. Jednak według prokuratury tą samą drogą chciał podążać Piotr S., a ścieżka ta była za wąska dla dwóch ambitnych gangsterów. <br><Br> Prokuratura oskarżyła S., że we wspomnianym roku 2004 r. zlecił Mariuszowi R. ps. Baton pozbycie się „zawalidrogi”. Za wykonanie zlecenia kiler miał otrzymać 40 lub 50 tys. zł oraz wysoką „pensję” co miesiąc. <br /><br /> „Student” został zwabiony na działkę w okolicach Warszawy, gdzie czekał na niego Mariusz R. Pod pretekstem wyjazdu „na robotę”, „Baton” pojechał z Mariuszem C. w okolice Pułtuska. Tam w lesie znaleziono później spalonego nissana ze zwłokami „Studenta”. Siedział za kierownicą. Wiadomo, że zabójca strzelił mu w tył głowy. <br /><br /> Według śledczych na kilka miesięcy przed śmiercią Mariusza C., oskarżony próbował namówić do zabójstwa konkurenta tzw. twierdzaków, młodych gangsterów wywodzących się z Nowego Dworu Mazowieckiego. Stojący na ich czele Rafał Ł. ps. Zwierzak miał zażądać za robotę 20 tys. dolarów i do sfinalizowania transakcji nie doszło.W 2005 r. 22-letni „Zwierzak” został zatrzymany; zarzucono mu pięć zabójstw. Sąd udowodnił cztery i skazał go na dożywocie. <br><br> <b> Pionier </b> <br /><br /> Piotr S. nie przyznał się do żadnego z zarzucanych mu przestępstw, jak to ma zwyczaju od lat. Gangster ma opinię jednego z najmocniejszych ludzi „na mieście”. W lutym 1998 r. przeszedł do historii polskiej policji jako pierwszy przestępca zatrzymany w operacji kontrolowanego zakupu narkotyków. <Br><Br> Funkcjonariusze udający Polaków z niemieckimi paszportami kupili od gangstera i jego kompanów 3 kg amfetaminy. Za kilogram białego proszku mieli zapłacić prawie 5 tys. dolarów. Narkotyki przyniosła „przykrywkowcom” kurierka. Została zatrzymana. <Br><Br> Przy wejściu do hotelu zatrzymano Piotra S. i jego kompanów. Boss trafił na siedem lat do więzienia. Gdy wyszedł na wolność, stanął na czele grupy ożarowskiej. <br /><br /> O sile S. świadczy fakt, że dziesięciu członków gangu ożarowskiego, którzy chcieli dobrowolnie poddać się karze w czasie jednego z procesów, wycofało się, gdy dowiedzieli się, że ich towarzysz ma inne zdanie na ten temat.– To bardzo inteligentny i przebiegły człowiek. Wykorzysta każdą okazję do zbicia zarzutów. Cieszy się także dużym szacunkiem w półświatku – mówi jeden ze śledczych. <br /><br /> Według śledczych, Piotr S. od wyjścia na wolność na początku lat 2000 związał się z grupą mokotowską, która miała zaopatrywać jego grupę m.in. w kokainę. <br><Br> <b> Osławiony gang </b> <br /><br /> „Ożarów” pojawił się na mapie polskiego półświatka już w latach 80. za sprawą jego charyzmatycznego lidera Andrzeja Kolikowskiego ps. Pershing. Grupa z podwarszawskiego Ożarowa zaczynała od włamań do sklepów i rozbojów, by w latach 90. zająć się napadami na hurtownie i transporty z przemycanym spirytusem. <br /><br /> Gang szybko rósł w siłę i w pierwszej połowie lat 90. połączył się z gangiem pruszkowskim. W ramach jednej grupy, „ożarowscy” cieszyli się dużą autonomią, ale musieli oddawać część zysków do wspólnej kasy „Pruszkowa”. Jednak już pod koniec dekady doszło do rozdziału grupy ożarowskiej od silniejszego sojusznika. <br /><br /> W nowe stulecie gang wszedł mocno przetrzebiony i podzielony na kilka odłamów. Ograniczył się do utrzymania wpływów w części Warszawy. <br><Br> Przed kilku laty gang ożarowski przeniósł część swoich interesów do woj. lubelskiego, głównie do stolicy regionu. Bandyci stworzyli sieć handlarzy i przemytników narkotyków, uruchomili nawet kilka własnych laboratoriów amfetaminowych. Gang ożarowski współpracował także z półświatkiem na Dolnym Śląsku i Pomorzu. W Warszawie robił interesy z grupą mokotowską, która teraz powoli odzyskuje swoje wpływy. <br /><br /> Od kilku lat, mimo uwięzienia większości osób z kierownictwa grupy, „Ożarów” jest uważany za wiodący gang w stołecznym podziemiu kryminalnym. Specjalizuje się w dystrybucji amfetaminy produkowanej w laboratoriach gangu lub przez „niezależnych chemików”. <br /> <br /><img src="https://s.tvp.pl/repository/attachment/4/4/6/446ae7032ad7145311025c27ebb077441541685773263.jpg" width="100%" />