
Gdy w 2015 roku rozszalał się kryzys migracyjny, Jarosław Kaczyński alarmował o dramatycznej sytuacji w Szwecji. 5 lat temu wielu osobom ciężko było jednak uwierzyć, że wiele dzielnic przejęły tam gangi imigrantów. Lewica przekonywała więc, że straszenie przyjezdnymi jest wyssane z palca. Teraz szwedzkie media przyznają, że służby są bezradne. – Sytuacje takie jak w Szwecji powinny budzić zainteresowanie urzędników UE, ale jak widać ich oko tam nie sięga – komentuje w rozmowie z portalem tvp.info Michał Moskal, dyrektor biura Jarosława Kaczyńskiego.
W Goeteborgu walczące ze sobą gangi przejmują funkcję policji, kontrolując wjeżdżające do ich dzielnic samochody. Lokalne służby są bezradne, a...
zobacz więcej
Szwedzkie media szczególnie dużo miejsca poświęcają sytuacji w Goeteborgu. Przyznają, że walczące ze sobą gangi przejmują tam funkcję policji, kontrolując wjeżdżające do poszczególnych dzielnic samochody. W przestrzeni publicznej dochodzi do strzelanin i morderstw. W wyniku napięć władze miasta zdecydowały o przydzieleniu ochrony pracownikom dzielnicy Angered, m.in. lekarzom i nauczycielom. Będą oni eskortowani z oraz do pracy. PAP, powołując się na szwedzką policję podkreśla, że skala przemocy to głównie efekt konfliktu, jaki w sierpniu wybuchł między rodziną Ali Khan z Angered a gangiem z dzielnicy Hisings Backa.
Co ciekawe, przed takim scenariuszem już 5 lat temu przestrzegał w Polskim parlamencie Jarosław Kaczyński. Gdy w całej Europie debatowano nad sprawą relokacji uchodźców, prezes PiS alarmował, że jest to złe rozwiązanie. Przestrzegał, iż gwałtowny wzrost liczby cudzoziemców może okazać się nie do opanowania. Jak stwierdził, w Szwecji były aż 54 strefy, nad którymi państwo nie miało żadnej kontroli.
Fala oburzenia
Słowa, które padły z mównicy sejmowej, wywołały natychmiastową reakcję. Politycy PO, PSL i Lewicy zapewniali, że scenariusz opisany przez Jarosława Kaczyńskiego nie jest prawdziwy. W mediach pojawiały się kolejne wywiady z ekspertami ds. polityki zagranicznej, którzy zapewniali o stabilnej sytuacji. Do sporu włączyli się nawet przedstawiciele Szwecji, a nagłówki artykułów brzmiały: „Strefy no-go, przestępstwa i terroryzm. Szwecja walczy z fake newsami o imigrantach”. Nie bez znaczenia był również kontekst wyborczy – debata toczyła się na miesiąc przed wyborami parlamentarnymi 2015.
W brutalnych zamieszkach zwolennicy ruchu Black Lives Matter zniszczyli niedawno w mieście Kenosha w stanie Wisconcin kilkadziesiąt budynków i...
zobacz więcej
Po 5 latach od tamtych wydarzeń sytuacja wygląda jednak jeszcze poważniej niż opisywał to Jarosław Kaczyński. – Dla lewicowych mediów i opozycyjnych polityków to typowe, że cokolwiek padnie z ust działaczy Zjednoczonej Prawicy, musi być kontestowane. To dotyczy każdej sprawy, którą poruszamy i nie inaczej było wtedy – ocenia w rozmowie z portalem tvp.info Michał Moskal, dyrektor biura Jarosława Kaczyńskiego i przewodniczący Forum Młodych PiS.
– Sprzeciwialiśmy się nielegalnej i niekontrolowanej imigracji, na którą przymykano oko. Przecież w tej sprawie nie chodziło o to, żeby zamykać granice Polski, ale by do kraju wpuszczać wyłącznie ludzi, którzy są jakoś zweryfikowani. Niestety wiele państw zachodnich doprowadziło do tego, że nie mają dziś kontroli nad tym, kto przebywa na ich terytorium – dodaje.
Zamieszki wybuchły w imigranckiej dzielnicy Rosengrad w szwedzkim Malmö po spaleniu w piątek Koranu przez członków duńskiej partii...
zobacz więcej
W odpowiedzi na kryzys w kraju Szwecja planuje podwyższenie kar za posiadanie oraz przemyt broni, a także materiałów wybuchowych. Obywatelami wstrząsnęły m.in. informacje, że policję wezwano do luksusowego hotelu w Goeteborgu, gdzie negocjacje prowadzili zamaskowani liderzy zwaśnionych gangów. Oburzenie społeczne potęguje niedoskonałość wymiaru sprawiedliwości. Ulgi dla niepełnoletnich sprawiają, że 19-letni Hassan, któremu udowodniono m.in. kradzieże luksusowych aut i zabójstwo (w sumie od 2015 r. popełnił łącznie 221 przestępstw) został ukarany… dwoma miesiącami w zakładzie poprawczym.
Szwecja jest nie tylko członkiem UE, ale również należy do strefy Schengen. Czy Bruksela nie powinna więc zainteresować się tym, co dzieje się w jednym ze skandynawskich państw?
– Niestety Unia wiele decyzji podejmuje na skutek interesów politycznych państw, które próbują rozdawać tam karty, a nie w oparciu o realną analizę problemów. Widzieliśmy to w Polsce, gdy podniesiono temat praworządności, która nigdy nie była u nas łamana. To samo miało miejsce, gdy próbowaliśmy wprowadzać ustawy funkcjonujące w niektórych państwach od lat, a dopiero w naszym przypadku były nagle ostro krytykowane – uważa Michał Moskal.
W rozmowie z portalem tvp.info ocenia, że części państw członkowskich zależy niestety na Unii dwóch prędkości i utrzymywaniu sytuacji, w której jednym wolno więcej niż innym. – My jako Zjednoczona Prawica przestajemy się godzić z narzucaniem układu, w którym Polska ma siedzieć cicho. Wiele grup nas atakuje, ale dzieje się tak dlatego, że walczymy o nasze interesy. Sytuacje, takie jak w Szwecji, powinny budzić zainteresowanie unijnych urzędników, ale jak widać ich oko tam nie sięga – komentuje.