„Żyje” na koszt „metabolizowanego” alkoholu, napędzany w swych ruchach przez „sztuczny mięsień”. Na łamach „Science Robotics” uczeni z University of Southern California stworzyli robota-owada. Ma jedynie 88 miligramów, „żyje” na koszt „metabolizowanego” alkoholu, napędzany w swych ruchach przez „sztuczny mięsień”. Poznajcie „RoBeatle”. Z przyczyn zapewne głównie historycznych Słowiańszczyzna nie jest źródłem globalnie wykorzystywanych technologii. Co nie znaczy, że świat nie zawdzięcza ludom zamieszkującym od tysiącleci teren mniej więcej od Rostocku do Władywostoku żadnych nowych technologii i wynalazków. Takie chociażby najstarsze świadectwo wozu kołowego (i koła samego w sobie) mamy na wazie odkrytej w małopolskich Bronocicach, której skorupy liczą sobie, bagatela, jakieś 5,5 tys. lat.<br><br> Niewiele w nazwach związanych z techniką słów zapożyczonych z języków naszego kręgu kulturowego Europy Środkowo-Wschodniej. Jest jednak wyraz znany dziś chyba każdemu człowiekowi: robot. Wprowadził go do obiegu czeski XX-wieczny pisarz i dramaturg, jeden z ojców literatury sci-fi, Karel Čapek. Aczkolwiek prawdziwym „ojcem” tego pojęcia jest jego brat, utalentowany malarz Josef. Tylko Słowianie z natury korzystania ze swego języka wiedzą, że robot robi, czyż nie? <br><br> I choć w sztuce Karela Čapka „Rossumovi Univerzální Roboti” robot to nie maszyna, ale uproszczona wersja człowieka przeznaczona do ciężkiej pracy, to już w dziełach literackich autorstwa Amerykanina pochodzenia rosyjsko-żydowskiego Isaaca Asimova robotyka dotyczy maszyn w służbie człowieka. I tak to się kręci od bez mała stu lat – roboty i ludzie. <div class="facebook-paragraph"><div><span class="wiecej">#wieszwiecej</span><span>Polub nas</span></div><iframe allowtransparency="true" frameborder="0" height="27" scrolling="no" src="https://www.facebook.com/plugins/like.php?href=https%3A%2F%2Fwww.facebook.com%2Ftvp.info&width=450&layout=standard&action=like&show_faces=false&share=false&height=35&appId=825992797416546"></iframe></div> Dawniej głównie jako bohaterowie literatury sci-fi, od co najmniej półwiecza roboty są realnymi bytami. Wprawdzie w popularnym wyobrażeniu im bardziej taki twór przypomina zewnętrznie człowieka, tym bardziej jest dla nas robotem, ale roboty są bardzo rozmaite.Dziś robotami daje się nazywać wszelkie twory zarządzane przez system komputerowy. Dziś – wszelkie „peryferie” kierowane przez sztuczne inteligencje. Mogą mieć kształt człowieka, psa, samolotu, samochodu lub być „z twarzy podobne zupełnie do nikogo”. Jeśli taka jest potrzeba lub zachcianka konstruktora, będą mikroskopijnymi owadami. Lub co najmniej będą wyglądać zewnętrznie jak żuk, ważka czy inny owad latający. Po co nam jednak owadzie roboty?<br><br> Od początku ery przemysłowej na naszej planecie według szacunków naukowców wyginęło bezpowrotnie od 5 do 10 proc. wszystkich owadzich gatunków. A owady pełnią w naszym ekosystemie ery kenozoicznej (czyli od czasów ostatniego wielkiego meteoru, który spadł na głowy dinozaurom i zakończył ich świat) gigantyczną rolę. Bo dziś, w przeciwieństwie do dinozaurów otoczonych skrzypami, widłakami i paprociami (które kwitną jedynie w baśniach i nie potrzebują owadów do swego trwania) jesteśmy otoczeni roślinami kwiatowymi, z których częstokroć nie będzie nasion, jeśli nie pojawi się jakiś nastawiony na zapylanie (niekoniecznie latający) owad. <br><br> Już dziś zapylanie drzew i krzewów owocowych stanowi realny problem agrotechniczny. Pszczoły giną całymi rodzinami, podobnie trzmiele, mrówki, żuki i inne zapylacze. Więcej oprysków podczas kwitnienia rzepaku, więcej oprysków w ciągu dnia, gdy owady „pracują”, więcej bezmyślnej, wulgarnej złośliwości bezmózgich jednostek rozbijających ule czy niszczących gniazda trzmieli (uwaga: trzmiele nie „gryzą” ludzi ani zwierząt) i będziemy skazani na roboty zapylające lub zginiemy.Naprzeciw tym potrzebom wyszli kalifornijscy inżynierowie i informatycy. Jak sami piszą: „Stworzenie autonomicznych mikrorobotów (ważących mniej, niż 1 gram), zdolnych do złożonych zachowań, pozostaje wielkim wyzwaniem w robotyce”. Procesory już zminiaturyzowano i nie w tym problem. Dramatem jest, że co by temu robotowi nie dać, jako źródła energii, z tłuszczem zwierzęcym (np. owadzim), ciężko konkurować. Jego wydajność jako „baterii” napędzającej organizm to 38 megadżuli na kilogram. Gdy mikroskopijne akumulatory osiągają wartości ok. 20-krotnie niższe.<br><br> Aby zatem mikrorobot wielkości żuka czy pszczoły działał, musi być podłączony do zasilania kablem lub „spijać” energie pola elektromagnetycznego – co mocno ogranicza odległości, na które robot może się oddalić od swego operatora. <br><br> RoBeatle działa zupełnie inaczej i wydajnie pełza, czy lepiej powiedzieć – raczkuje.Potrafi wydajnie czołgać się w dwóch różnych warunkach atmosferycznych i po powierzchniach o różnym stopniu chropowatości, pokonywać wzniesienia o różnych nachyleniach, transportować ładunki niemal trzy razy cięższe od siebie samego oraz poruszać się w nieznanym terenie. A to oznacza, że mógłby się zajmować nie tylko pracą dla sadowników, ale i dla chirurgów i mikro-chirurgów. <br><br> Co mu daje taką moc? Alkohol metylowy, tak jak naszym mięśniom daje ją glukoza. Zatankowany do pełna (jego zbiornik mieści 95 mg metanolu), działa nieprzerwanie przez dwie godziny. Trzeba by zatem zaprogramować RoBeatle tak, by zdołał wrócić do swojego dystrybutora paliwa, aby mógł robić w nieskończoność. Czyli tak, jak na robota przystało. <br><br> Oczywiście we wszystkich takich konstrukcjach warto zawsze pamiętać o prawach robotyki zaproponowanych przez Asimova, zaczynając od sformułowanego najpóźniej numeru 0: Robot nie może skrzywdzić ludzkości, lub poprzez zaniechanie działania doprowadzić do uszczerbku dla ludzkości. Potem idą prawa 1., 2. i 3.: robot nie może skrzywdzić człowieka ani przez zaniechanie działania dopuścić, aby człowiek doznał krzywdy. Robot musi być posłuszny rozkazom człowieka, chyba że stoją one w sprzeczności z Pierwszym Prawem. Robot musi chronić sam siebie, jeśli tylko nie stoi to w sprzeczności z Pierwszym lub Drugim Prawem.<br><br> Chodzi tylko i aż o to, by na życzenie i dosłownie ratując trwanie naszej zabójczej dla owadów cywilizacji, zapylały. Lub pomagały w trudnych operacjach ratujących życie i zdrowie. <br><Br> <img src="https://s.tvp.pl/repository/attachment/4/4/6/446ae7032ad7145311025c27ebb077441541685773263.jpg" width="100%">