
Epidemia koronawirusa mocno zawęziła pole manewru, jeżeli chodzi o turystykę, ale również otworzyła je na ponowne odkrywanie znanych kierunków. Takim jest choćby czeska Praga, której mniejsza liczba turystów zdała się wyjść na dobre. Brak tłumów, niższe ceny pozwalają spojrzeć z nowej perspektywy na jedno z najpiękniejszych miast Europy.
Tunezja to obok Egiptu ulubiony kierunek wakacyjny Polaków na kontynencie afrykańskim. Ciepłe morze i klimat oraz bliska egzotyka to niejedyne...
zobacz więcej
Wasz pokorny sługa od razu musi zaznaczyć, że jest od lat miłośnikiem Czech, tamtejszej kultury i szeroko pojętych kulinariów, co jest sporym wyzwaniem, jeżeli się odstawiło mięso. W Polsce nie jest to popularna postawa. Kolega, gdy się dowiedział o mojej wyprawie, poprosił, żebym wymienił chociaż jedną korzystną rzecz dotyczącą tego kraju, sam wymienił zjawiska jak Zaolzie.
Oczywiście, dalej nie byłoby trudno iść z nurtem kolejnych niekorzystnych skojarzeń, które poruszamy, lubując się w stereotypach. A więc Pepiki, żłopią piwo, Krecik, wymowa, którą nam może wydawać się zabawna. Odpowiadając, wybrałem statystyki dotyczące czytelnictwa.
Jak wynika z najnowszych danych Biblioteki Narodowej, które co roku bada poziom czytelnictwa w naszym kraju, 39 proc. Polaków zadeklarowało przeczytanie przynajmniej jednej książki. To zresztą i tak jest poprawa w stosunku do lat poprzednich. Umówmy się też, że nie zawsze jest to literatura najwyższych lotów, zwykle kryminały. Oczywiście dobre i to, ale też faktem jest, że nasza współczesna literatura, z niewielkimi wyjątkami, nie odbija się szerszym echem na świecie.
Czytają na potęgę
W Czechach sytuacja wygląda całkowicie inaczej. W raporcie Eurostatu wskazano, że właśnie u naszych wyśmiewanych południowych sąsiadów odsetek ten jest jednym z najlepszych w Europie i zdecydowanie najwyższy w regionie. Co najmniej jedną książkę w ciągu roku przeczytało tam 66,7 proc. ankietowanych.
Z badania samych Czechów wynika, że ten odsetek jest jeszcze wyższy, bo aż 83 proc. osób deklaruje czytanie książki. Ponad dwa razy więcej, a przecież kraj jest mniej ludny, więc teoretycznie wydawcom powinno być trudniej, wiadomo, mniejsze nakłady, mniejsza opłacalność w kupowaniu licencji zagranicznych tytułów.
Zapełnione parkingi, tłumy w restauracjach i beztroska urlopowiczów. Tak wygląda słoneczny weekend nad polskim morzem. Chociaż Ministerstwo Zdrowia...
zobacz więcej
Poziom czytelnictwa jest między innymi tym, czego powinniśmy zazdrościć Czechom. Nasuwa się pytanie, skąd się biorą takie dysproporcje. Odpowiedź jest niezwykle ciekawa i wykracza daleko poza zwykłe trendy na rynku księgarskim, daje wręcz wgląd w mentalność całego narodu.
Czesi mają nieco inny stosunek do wolności rozumianej jako niezależność od innych krajów. My, wiadomo – zaborcy, szabelka, martyrologia. Naszym narodowym bohaterem literackim jest Andrzej Kmicic. Pamiętamy rozmowę księcia Janusza Radziwiłła z Kmicicem. „Co też sądzisz, co ja powinienem zrobić wobec dwóch nieprzyjaciół, stokroć potężniejszych, przeciwko którym obronić tego kraju nie mogłem? Zginąć! – odpowiedział szorstko Kmicic”.
Pechowe tłumaczenie
Literackim bohaterem narodowym Czechów również jest żołnierz, ale już nie szafujący własnym życiem w obronie ojczyzny, tylko ktoś, którego celem jest zachowanie tkanki narodowej. To oczywiście dzielny żołnierz Szwejk, niefortunnie przyjmowany w Polsce w wyniku nie najlepszego tłumaczenia jako dzielny wojak.
Czesi zdają sobie sprawę, że nigdy nie będą najsilniejszym ani najludniejszym narodem w regionie, dlatego za kluczowe uważają przetrwanie poprzez umiarkowanie dopasowanie się oraz zachowanie kultury. Z tego ostatniego względu wynika tak wysoki poziom czytelnictwa u Czechów.
Wietnam to kraj niezwykłych ludzi, wspaniałych krajobrazów i przepysznej kuchni. Aż trudno uwierzyć, że na powierzchni niewiele większej od Polski...
zobacz więcej
Nie będzie przesadą sparafrazowanie Aleksandra Krawczuka, który o cesarzu Julianie Apostacie napisał, że był wyznawcą religii zwanej kultury. W Czechach, kraju ateistycznym, również religią może być kultura. Kultura, która ma w dodatku wielu wybitnych kapłanów w wielu dziedzinach sztuki. Odbieranych i rozumianych na całym świecie, co jest sztuką samą w sobie. Kościół literatury współtworzą między innymi Bohumil Hrabal, Franz Kafka czy Jaroslav Hašek.
W tym wszystkim wyczuwalny jest duży dystans i szwejkowska ironia. Jedna z najważniejszych książek o wciąż niezabliźnionej ranie – roku 1968 i interwencji wojsk Układu Warszawskiego – nosi tytuł „Gówno się pali”. Wyobraźmy sobie, że w Polsce ktoś talentu i zmysłu obserwacji jak Petr Šabach odarł w podobny sposób z patosu powstanie warszawskie czy stan wojenny...
Bogactwo kultury
Bogactwo kultury świadczy o wyjątkowości Czech, ale ten kraj to oczywiście o wiele więcej. Trzeba być nie lada miłośnikiem twórczości, żeby pojechać do Pragi tylko po to, żeby pochodzić uliczkami, którymi przechadzał się Kafka. Na pewno są tacy, którzy tak robią, ale do Pragi wystarczy pojechać dlatego, że miasto nie ma sobie równych, jeżeli chodzi o urodę i wykorzystanie ukształtowania terenu. W Europie może to tylko Rzym i Budapeszt.
Praga ma jednak poważny problem – właśnie turystów. Zwyczajnie jest ich zdecydowanie za dużo. Krupówki razy Rynek Główny w Krakowie. Przejście przez Most Karola latem po południu to droga przez mękę. Niewiele widać, ludzie łażą tak, że może człowieka szlag trafić. To samo ulica Kralova, łącząca Most Karola z Rynkiem Staromiejskim. Idzie się żółwim tempem, krążąc jak sęp. Niecenzuralne słowa same cisną się na usta.
Jedna z teorii urlopu zakłada odpoczynek od ludzi. Można w ten sposób zażyć wczasu na naszym magicznym Podlasiu, ale już miasta słynące z turystyki odpadają i w tym przypadku Praga niestety nie jest wyjątkiem. Tu jednak pojawia się nieoczekiwana korzyść – jedna z nielicznych – z epidemii koronawirusa. W tym roku turystów jest zasadniczo mniej (oraz ceny spadły). Niemal nie ma Chińczyków, Japończyków i Amerykanów, którzy wcześniej stanowili o sile „stonki”.
Pełna serpentyn droga pnie się ostro w górę od zakrętu w miejscowości Kayan, gdzie niegdyś można było wjechać z Armenii do Azerbejdżanem. By...
zobacz więcej
O ile zwiedzanie atrakcji turystycznych w tłumie nie stanowi dla kogoś atrakcji samej w sobie, w dobie pandemii oglądanie głównych zabytków Pragi stało się łatwiejsze, bardziej znośne. Trzeba jednak przy tym zaznaczyć, że stolica Czech należy do miast, do których warto wracać wielokrotnie, a ile razy można oglądać Hradczany, Złotą Uliczkę, Josefov, Wzgórze Petřín, Wyszehrad i inne popularne atrakcje?
Zwiedzanie alternatywne
Czasem warto przemodelować profil wyprawy i postawić na zwiedzanie alternatywne. Zostawić Katedrę Świętego Wita i szwendać się po mieście. W tym przypadku dobrym źródłem inspiracji jest „Osobisty przewodnik po Pradze” Mariusza Szczygła. Można sobie dzięki niemu opracować niezwykle ciekawe trasy, pełne nieoczywistych atrakcji.
Zdecydowanie warto poświęcić co najmniej jeden dzień na zwiedzanie Pragi śladami Szwejka i samego Haška czy Hrabala, a więc chodząc od knajpy do knajpy. W przypadku Szwejka dobrym rozwiązaniem jest rozpoczęcie wyprawy przed pomnikiem konnym Haška na Žižkovie. Wielki pisarz wyrzucany za długi z lokali, któremu nikt nie chciał pokryć kosztów pogrzebu, doczekał się pomnika konnego. Oczywiście kipiącego ironią.
Koń jest zrobiony z barowego blatu i rur kanalizacyjnych i pasuje jak ulał do Haška, który – jak przypomniał red. Szczygieł – napisał o sobie artykuł zatytułowany „Największy czeski pisarz Jaroslav Hašek” i w którym dowodzi, że „nic tak nie zdobi mężczyzny jak skromność, ale prawdziwy mężczyzna nie powinien się jednak upiększać”.
W tegorocznym szczycie sezonu Cypr świeci pustkami, a znaczna część turystycznej infrastruktury pozostaje zamknięta w celu uniknięcia kosztów....
zobacz więcej
Wybór knajp śladami Szwejka czy Haška może być zadaniem karkołomnym, jeżeli człowiek w każdym chce spróbować lokalnych specjałów. Wprawdzie przykład dał sam dzielny C.K. żołnierz, który wyznał: „Pewnej nocy byłem w 28 knajpach, ale przysięgam wam, nigdzie nie wypiłem więcej jak trzy piwa”, na szczęście my musimy się aż tak poświęcać.
Co piją abstynenci?
Nie można się powstrzymać od skojarzenia z jedną z najśmieszniejszych anegdot o podmajstrzym Vejvodzie, który chciał sprawdzić, co piją abstynenci, więc postawił na wódki, sherry, wermuty i wino porzeczkowe, a w końcu został aresztowany za pijaństwo. Teraz jednak również Czesi zaczęli stawiać na piwo bezalkoholowe i w zasadzie wszystkie większe browary mają w swoim asortymencie złocisty trunek bez procentów, pozwalający uniknąć kaca.
Tras szwejkowskich można opracować mnogość, ale warto, że znalazły się na niej takie lokale jak pod „Pod Kielichem”, gdzie muchy obsrywały obraz jaśnie pana, „U Vejvodu”, „U Pinkasů” czy nieco dalej od centrum „U Bansethu” w dzielnicy Nusle. Miłośnicy Hrabala nie mogą natomiast ominąć „Pod Złotym Tygrysem” czy „U Slovanské Lípy”, gdzie wybitny pisarz zwykle wpadał ze swoim przyjacielem Vladimirem Boudnikiem na „ostatnie piwo”. Ta ostatnia mieści się na Žižkovie, ale śladami Hrabala należy udać się na Libeń, w zasadzie pewnie nie ma tam miejsca, w którym Hrabal nie pijał.
Nusle, Žižkov, Libeń to wyjątkowe miejsca, pozwalają bowiem poczuć właściwą Pragę, nieco z dala od zgiełku zatłoczonego centrum, bez turystów. Szczególnie łatwo zakochać się w Žižkowie, takiej Pradze Pragi. Mieszkańcy mówią, że mieści się tu najwięcej knajp na metr kwadratowy w Europie. Czuć też odrębność od samej stolicy, wszak aż do początku ubiegłego wieku było to oddzielne miasto.
Žižkov ma niepowtarzalny klimat. Możemy w środku dnia chodzić pustymi uliczkami otoczeni wspaniałymi kamienicami ze świadomością, że pół godziny drogi piechotą od nas na potęgę tłoczą się turyści i wymachują selfie stickami. Žižkov zawsze był z boku; tu zamieszkiwali robotnicy, chronili się artyści, biedacy, cyganie, migranci. Stąd pochodził jedyny, aż dziw przyznać, czeski pisarz uhonorowany literacką nagrodą Nobla, czyli Jaroslav Seifert.
Nazywany „polskimi Pompejami”, jest jednym z najważniejszych stanowisk archeologicznych Europy. Odnalezienie w Biskupinie osady z pogranicza epoki...
zobacz więcej
Praga w pigułce
Žižkov to taka Praga w pigułce. Mamy tu wszystko, a więc miejsca ważne z perspektywy historii Czechów, jak Narodowe Centrum Pamięci i na wzgórzu Vitkov pomnik bohatera narodowego Jana Žižki, który pomógł nam w Bitwie pod Grunwaldem; ze wspaniałym widokiem. Jesteśmy też o krok od najważniejszych zabytków, ciche uliczki i parki, zabytkowe cmentarze, by móc poczuć się jak rosyjski pisarz Boris Akunin, liczne knajpy i galerie oraz osobliwości, jak wieża telewizyjna Žižkov, nazywana przez prażan „Wiertarką”.
„Wiertarka” to najwyższa budowla w Czechach, mierzy 216 metrów, ale z pewnością nie należy do najpiękniejszych. O jej urodzie świadczy fakt, że w ramach ozdabiania została upstrzona figurami wspinających się bobasów autorstwa cenionego skądinąd rzeźbiarza Davida Černego. Koszmar nad koszmary, ale widok z wieży faktycznie nieziemski.
Oczywiście nigdy nie ma tak, żeby wszystko było cacy, także w Pradze musimy natknąć się na sytuacje, które nie pozostaną miłym wspomnieniem. Wprawdzie niemal zniknęły segwaye, które do niedawna stanowiły postrach pieszych, za to w tym roku pojawiło się skandaliczne podejście mieszkańców miasta i turystów do epidemii. Ludzie unikają masek jak diabeł wody święconej. Trudno się zatem dziwić, że Czesi mają poważniejszy problem z koronawirusem niż my. Całodniowe chodzenie w maseczce jest zatem koniecznością, a też trzeba się nasłuchać docinków, że korona, że lamusy i tym podobnych.