
Decyzja o tym, że Kościół Mądrości Bożej (Hagia Sophia) znów stanie się meczetem, ma ogromne znaczenie symboliczne. Również jej motywy są jasne, a kwestie prawne są tu wyłącznie pretekstem. Tureckiemu prezydentowi Recepowi Tayyipowi Erdoganowi chodzi o trzy rzeczy: odbudowanie słabnącego poparcia, wymazanie nietureckiego dziedzictwa oraz podbicie stawki w konfrontacji z Europą.
Najwyższy sąd administracyjny w Turcji unieważnił w piątek dekret rządowy z 1934 roku przekształcający Hagię Sophię w muzeum. Orzekł, że był on...
zobacz więcej
Kościół Mądrości Bożej
Na wstępie wyjaśnienie. Tak, wiem, że Hagia Sophia nie jest już kościołem od 567 lat. Ostatnie chrześcijańskie nabożeństwo w tej świątyni miało miejsce 28 maja 1453 r. Następnego dnia Konstantynopol, stolica cesarstwa wschodniorzymskiego, znanego bardziej jako Bizancjum, a zarazem wschodniego chrześcijaństwa, wpadło w ręce sułtana Turków osmańskich Mehmeda II, nazwanego później Fatihem, czyli Zwycięzcą. Ale nawet jako meczet miejsce to nosiło nazwę Hagia Sophia, choć było wówczas oderwane od swojego pierwotnego znaczenia. Jako muzeum było natomiast przede wszystkim pomnikiem Kościoła Mądrości Bożej.
To tutejsze wspaniałe mozaiki oraz stworzona w VI w. architektura przyciągały rzesze turystów, zasilając przy okazji budżet państwa tureckiego dochodami z dość drogich biletów wejściowych. Dodatki pochodzące z okresu gdy budowla ta była meczetem w latach 1453-1935 mają marginalne znaczenie zarówno z punktu widzenia atrakcyjności turystycznej tego budynku, jak i jego wartości jako kulturowego dziedzictwa ludzkości.
W Stambule nie brakuje bowiem innych meczetów reprezentujących styl osmański. I choć Kościół Mądrości Bożej nie jest jedynym pomnikiem architektury i sztuki bizantyjskiej w Turcji, to pozostałe również są zagrożone zniszczeniem.
W nocy z czwartku na piątek iraccy antyterroryści wkroczyli do bazy proirańskiej milicji Kataib Hezbollah w Bagdadzie. Dalszy ciąg zdarzeń rodzi...
zobacz więcej
Symbol triumfu islamu nad chrześcijaństwem
Turcy (a także wielu muzułmanów poza nią) twierdzą, że Hagia Sophia ma również ogromne symboliczne znaczenie dla nich właśnie jako meczet i że inni powinni to uszanować. Problem w tym, czego jest to symbol.
Państwowa, turecka telewizja TRT Haber pisze o tym tak: „Znaczenie, jakie Hagia Sophia miała dla Bizancjum, utrzymało się również w okresie osmańskim. Kolejni sułtani bardzo cenili sobie Hagię Sophię jako symbol podboju”. Wartość Kościoła Mądrości Bożej dla Turków jest więc wtórna wobec jego roli jako najważniejszego kościoła wschodniego chrześcijaństwa.
Dzieje Kościoła Mądrości Bożej sięgają IV w. ale ulegał on dwukrotnie zniszczeniu w 404 r. oraz 532 r. W znanym przez kolejnych niemal 900 lat kształcie powstał on natomiast za Justyniana I w 537 r. i uznawany był od początku swego istnienia za architektoniczny cud.
Zniszczenie Bizancjum przez Mehmeda II nie wynikało z tego, że stanowiło ono jakieś zagrożenie dla tworzonego przezeń Imperium albo też sprowokowało wojnę. Mehmed II powoływał się na jedną z koranicznych sur jako uzasadnienie podboju. Była to więc wojna nakręcana religijnym fanatyzmem władcy, dążącym do zniszczenia świata chrześcijańskiego i jego symboli, takich właśnie jak Kościół Mądrości Bożej.
Egipski prezydent ogłosił w sobotę, że armia tego kraju jest gotowa do zapewnienia bezpieczeństwa narodowego zarówno wewnątrz jak i poza jego...
zobacz więcej
Przywrócenie jego charakteru jako meczetu ma znów przypominać o triumfie islamu nad chrześcijaństwem. I to w czasach, gdy z drugiej strony, w odniesieniu do krucjat, narzucona została filozofia wstydu i Zachód nie ustaje w kajaniu się za rzekomą krzywdę jaką wyrządziły one światu islamu.
Turcja, między innymi za pośrednictwem wyprodukowanego kilka lat temu filmu Fatih, stara się narzucić obraz Mehmeda II jako rzekomego symbolu tolerancji. W filmie tym zatem sułtan po wkroczeniu do zdobytego miasta i jego głównej katedry wspaniałomyślnie darowuje mieszkańcom życie i wszystko kończy się happy endem z chrześcijańską dziewczynką rzucającą się w objęcia muzułmańskiego władcy. W rzeczywistości sułtan kazał trzy dni plądrować miasto.
Zmiana na muzeum i kruczki prawne
Gdy w 1923 r. Mustafa Kemal Ataturk przystąpił do budowy nowej Turcji postanowił zamienić Hagię Sophię (a także inne meczety powstały z przekształcenia podbitych katedr chrześcijańskich m.in. Hagię Sophię w Trabzonie i Katedrę Chora w Stambule) w muzeum. Jego motywacją nie była jednak bynajmniej religijna tolerancja, lecz dążenie do oparcia nowego państwa na świeckich fundamentach.
Remont budowli, rozpoczęty w 1930 r., stał się pretekstem do wyłączenia go z użytkowania przez wiernych i ostatecznie 24 listopada 1934 r. ówczesny premier i zarazem prawa ręka Ataturka, Ismet Inonu, zarządził przekształcenie Hagia Sophia w muzeum. Sprawujący autorytarne rządy Ataturk nie musiał przy tym liczyć się ani z opinią publiczną, ani też literą prawa.
Pandemia koronawirusa nie tylko nie powstrzymała aktywności Państwa islamskiego (ISIS), ale spowodowała, że ataki tej organizacji w Syrii i Iraku...
zobacz więcej
Tymczasem Hagia Sophia była własnością muzułmańskiego funduszu, z wpisanym w akcie własności przeznaczeniem budynku na meczet. Po 86 latach ten szczegół stał się z kolei pretekstem do skutecznego zaskarżenia decyzji Inonu. Potem Erdoganowi wystarczyło już tylko podpisać dekret o przekazaniu Hagia Sophia pod zarząd Diyanetu, czyli urzędu ds. religii, w celu przywrócenia tam modłów.
Meczet na kłopoty wewnętrzne
Erdogan i jego partia AKP wywodzą się z nurtu islamistycznego, pokrewnego Bractwu Muzułmańskiemu, dążącemu do restytucji światowego kalifatu. Dlatego można uznać, że przywrócenie roli Hagia Sophia jako meczetu jest zgodne z poglądami obecnego przywództwa Turcji.
Niemniej nie może umykać też kontekst związany z obecną sytuacją wewnętrzną Turcji. Choć propaganda tego kraju staje na głowie, by przekonać Turków i świat, że gospodarka tam kwitnie i Turcja doskonale radzi sobie z koronawirusem to jest dokładnie odwrotnie. Przekłada się to na rosnące niezadowolenie społeczne.
Według sondaży, gdyby obecnie odbyły się wybory, to Erdogan i jego partia AKP, nie mogliby mieć pewności zwycięstwa nawet ze wsparciem skrajnych nacjonalistów z MHP.
Informacja o zabiciu Abdelamaleka Drukdela przez Francuzów w północnym Mali została zepchnięta na margines przez doniesienia o kolejnych protestach...
zobacz więcej
Dlatego Erdogan potrzebuje czegoś, co odwróci uwagę Turków od problemów ekonomicznych oraz korupcji i niekompetencji autorytarnej władzy, masowo zamykającej swoich krytyków w więzieniu. Tym czymś stała się właśnie sprawa Hagia Sophii.
Kwestia ta bowiem mobilizuje nie tylko islamistów dążących do reislamizacji Turcji, ale i nacjonalistów. Chodzi bowiem o usunięcie śladów nietureckiego dziedzictwa kulturowego na terenie dzisiejszej Turcji. Gdy powstawał Kościół Mądrości Bożej, to nikt o Turkach na tych terenach nie słyszał.
Do północnej Mezopotamii i Anatolii przybyli oni dopiero w XI w. W sierpniu 1071 r. doszło do tragicznej w skutkach bitwy pod Manzikertem, w której wódz seldżuckich Turków Alp Arslan pokonał bizantyjskiego cesarza Romana IV Diogenesa. To właśnie wtedy też w ręce fanatycznych Seldżuków wpadła Ziemia Święta i ich prześladowanie chrześcijan oraz zajęcie zamieszkanych przez chrześcijan terytoriów Bizancjum doprowadziło do krucjat.
Dzięki wyprawom krzyżowym państwo Seldżuków uległo osłabieniu i podziałom, a ekspansja terytorialna w głąb świata chrześcijańskiego chwilowo została powstrzymana. Wznowiło ją jednak jedno z plemion tureckich pod wodzą osmańskiej dynastii, która na kartach historii pojawiła się dopiero w XIV w.
Większość państw muzułmańskich utrzymała radykalne ograniczenia poruszania się w okresie niedawno zakończonego, świętego dla wyznawców Allaha,...
zobacz więcej
Co łączy Hasankeyf i Hagię Sophię?
Imperium Osmańskie nie było jednak budowane na tureckim etnosie, lecz pretensji sułtanów, od pocz. XVI w. noszących również tytuł kalifa, do przewodzenia całemu światu islamu, a zarazem ich dążeniu do podboju całego świata w celu jego podporządkowania islamowi. Temu służyć miała doktryna nieustannej ekspansji.
W wymiarze wewnętrznym państwo to było jednak bardzo zróżnicowane etnicznie i religijnie. Chrześcijanie oczywiście nie byli równi muzułmanom, ale byli tolerowani. Sytuacja zmieniła się wraz z reformami centralizacyjnymi w połowie XIX w. oraz pojawieniem się nacjonalistycznego ruchu młodotureckiego. Efektem były masakry Asyryjczyków i Ormian, a po I wojnie światowej wygnanie ich oraz Greków. Później przyszła kolej na prześladowanie Kurdów.
Narody zamieszkujące dzisiejsze terytorium Turcji od tysięcy lat, takie jak Grecy, Ormianie czy Kurdowie, wciąż żyją, a przedosmańskie zabytki związane z ich historią przypominają, że Turcy wdarli się na te tereny siłą, i to stosunkowo niedawno. Dlatego dość znamienne jest to, że decyzja o ponownej konwersji Hagii Sophii na meczet zbiegła się z zalaniem Hasankeyf, jednego z najważniejszych zabytków kurdyjskich w Turcji.
W czwartek o zmierzchu rozpoczął się święty dla muzułmanów miesiąc ramadan. Przez 30 dni wyznawcy Allaha nie będą spożywać żadnych napojów i...
zobacz więcej
Historia tego miasta, składającego się z domów wykutych w skale, sięga epoki brązu, czyli II tysiąclecia p.n.e.
Od XIII do XV w. należało ono natomiast do kurdyjskiej dynastii Ajubidów, których malowniczy zamek wznosił się na górującym nad przepływającym tędy Tygrysem klifie. Władze tureckie postanowiły jednak zalać Hasankeyf (w związku z budową tamy Ilisu) po wcześniejszym zablokowaniu starań Kurdów o wpisanie tego miejsca na listę światowego dziedzictwa UNESCO, co uchroniłoby je przed zniszczeniem.
Oczywiście nie oznacza to, że Turcja będzie pozbywać się wszystkich nietureckich zabytków. Te, które są związane ze starożytnymi kulturami, obecnie już wymarłymi, nie są niebezpieczne. Są po prostu zabytkami, ale nie można ich uczynić żywym symbolem zawłaszczenia terytorium. Dotyczy to zresztą również ruin starożytnych miast greckich, bo w tym wypadku to nie Turcy je zniszczyli i były one już martwe gdy oni przybyli.
Erdogan, drugi Fatih
Trzecim aspektem tej decyzji jest sytuacja międzynarodowa. Chodzi przy tym o dwie rzeczy, z jednej strony podbijanie stawki w negocjacjach (o ile tak to można nazwać) z krajami europejskimi, a z drugiej o kreowanie się na lidera świata islamskiego.
W tym drugim kontekście na uwagę zasługują plakaty, jakie błyskawicznie pojawiły się po decyzji Erdogana, na których znajduje się on na tle Hagia Sophia razem z… sułtanem Mehmedem II Fatihem. Dotąd Erdoganowi wystarczało kreowanie się na nowego Ataturka, ale to nie wystarczy w odniesieniu do jego ambicji odbudowy osmańskiego imperium.
Na początku maja w świecie muzułmańskim zawrzało z powodu wątków żydowskich w dwóch serialach nadawanych przez największą ogólnoarabską sieć...
zobacz więcej
Temu samemu celowi służyło tez przesłanie Erdogana opublikowane w języku arabskim w związku z tą decyzją. Znalazła się w nim zapowiedź „wyzwolenia meczetu Al Aksa” znajdującego się w Jerozolimie. Tyle, że Izraelczycy nie zmienili go w synagogę.
Co ciekawe, zupełnie inna była treść przesłania w języku angielskim. Tu Erdogan wystąpił w tonie pojednawczym zapowiadając, że Hagia Sophia wciąż będzie dostępna dla wszystkich. Problem w tym, że nie wiadomo co stanie się z bizantyjskimi mozaikami, które stanowią największą wartość tego miejsca. W czasach osmańskich były one zasłonięte, podobnie jak piękna posadzka, którą zakryły dywany.
Dopiero Ataturk nakazał usunięcie dywanów i gipsowej warstwy pokrywającej mozaiki. Można się spodziewać, że zostaną one zasłonięte co najmniej na czas modłów, o ile nie permanentnie, gdyż odsłanianie ich może natknąć na problemy techniczne.
Być może dostępne one będą tylko w niewielkim przedziale czasowym (2-3 godziny dziennie) co, zważywszy na to, że i tak do zwiedzania Hagia Sophia ustawiały się długie kolejki, spowoduje radykalny spadek dostępności tego zabytku dla odwiedzających. Bo zwiedzanie Hagia Sophia przy zasłoniętych mozaikach nie ma większego sensu.
Delikatnie mówiąc, podda to pod wątpliwość zasadność utrzymania Hagia Sophia (a także Stambułu w ogóle) na liście Światowego Dziedzictwa UNESCO, na której znajduje się ona od 1985 r.
Turcja blokuje w NATO wdrażanie nowych planów obrony dla Europy Wschodniej – poinformowała niemiecka agencja prasowa dpa. W zamian za zmianę...
zobacz więcej
Protesty na świecie
Państwo wpisując obiekt na tę listę przyjmuje na siebie określone zobowiązania i UNESCO wyraziło już swoje zaniepokojenie z tego powodu oraz wezwało do cofnięcia tej decyzji. Smutek wyraził też papież Franciszek, a protesty popłynęły m.in. od ekumenicznego patriarchy Konstantynopola, rosyjskiej cerkwi, a także oczywiście Grecji.
W poniedziałek decyzję tę potępili też ministrowie spraw zagranicznych UE, a wcześniej do jej niepodejmowania wzywał sekretarz stanu USA Marc Pompeo. Tyle że Turcja może się spodziewać, że za tymi słowami nie pójdą żadne kroki.
Donald Trump zresztą nie poświęcił sprawie Hagia Sophia nawet jednego tweeta, a szefowie dyplomacji państw UE na tymże poniedziałkowym posiedzeniu mieli obradować nad wnioskiem o nałożenie na Turcję sankcji w związku z sytuacją na Morzu Śródziemnym. I nie nałożyli. A dotychczasowe doświadczenie pozwala Turcji sądzić, że im więcej sytuacji konfliktowych w relacjach z UE wywoła, tym lepiej dla niej, bo gdy ustąpi później z jakiejś, to w zamian żądać będzie jeszcze rekompensaty i uznania.
Znany turecki pisarz i publicysta Mustafa Akyol przedstawił dość interesujące, choć całkowicie nierealne rozwiązanie sprawy Hagia Sophia. Stwierdził mianowicie, że w świątyni tej mogłyby odbywać się zarówno nabożeństwa chrześcijańskie jak i muzułmańskie, dodając, że nie jest to bezprecedensowe.
Problem w tym, że jedyne takie przypadki na terenach podbitych przez islam miały miejsce w zdobytych kościołach w VII w. w ramach okresu przejściowego przed konwersją tych kościołów w meczety. W XX w. mają one natomiast miejsce tylko na Zachodzie, gdzie w ramach polityki tolerancji muzułmanie zapraszani są na modły do kościołów. Faktem jest, że w niektórych szyickich świątyniach jest inaczej i chrześcijanin może się tam modlić po swojemu, ale jest to raczej wyjątek niż reguła.