Rosja jest oburzona, że USA śmią rozwijać siły kosmiczne. Agresja na Ukrainie, działania wojenne w Syrii, Libii, straszenie sąsiadów rakietami, militaryzacja całego społeczeństwa, próba zajęcia Arktyki. Działania Rosji Władimira Putina na wielu polach stanowią zagrożenie dla światowego bezpieczeństwa. Mimo to, zgodnie z sowiecką metodologią, Moskwa udaje święte oburzenie, gdy ktoś realizuje własną politykę sprzeczną z jej interesem. Tak dzieje się ostatnio w przypadku programu sił kosmicznych USA. Siły Kosmiczne (USSF), jako jeden z sześciu rodzajów Sił Zbrojnych Stanów Zjednoczonych, powstały w grudniu ubiegłego roku, choć – naturalnie – przestrzeń kosmiczna pozostawała znacznie dłużej w orbicie zainteresowań Pentagonu. Poważnie postawiono na nią w 1982 roku, gdy w ramach Sił Powietrznych USA powstało Dowództwo kosmiczne, z założenia odpowiedzialne za operacje w przestrzeni kosmicznej. <br><br> Wprawdzie wyścig kosmiczny pomiędzy USA a Związkiem Radzieckim miał w przypadku Amerykanów charakter raczej cywilny, NASA jest bowiem niezależną agencją rządową, niezwiązaną z Departamentem Obrony i podległą bezpośrednio prezydentowi Stanów Zjednoczonych, to jednak walnie przyczynił się do pokonania ZSRR. Także doktryna Reagana mająca przyspieszyć upadek Rosji Sowieckiej jako „Imperium Zła” – zwrot zaczerpnięty z Gwiezdnych Wojen – nie miała bezpośrednio wymiaru kosmicznego. <br><br> Teraz sytuacja uległa zmianie. Pentagon przedstawił nową odsłonę narodowej strategii określającej warunki pojmowania przestrzeni kosmicznej w wymiarze obronnym. Poprzednia strategia obowiązywała od 2011 roku i została przyjęta przez administrację ówczesnego prezydenta USA Baracka Obamy. Teraz trzeba było ją poprawić z uwagi na coraz bardziej agresywną postawę Rosji oraz Chin. <br><br> <b>Otwarty dostęp</b> <br><br> Strategia została opublikowana 17 czerwca. Departament Obrony USA wskazał w niej, że celem jest „osiągnięcie zamierzonych uwarunkowań w kosmosie w ciągu następnych 10 lat”. Do tego czasu Pentagon, jak wskazuje, chce działać na rzecz utrzymania dominacji kosmicznej, zapewnienia odpowiednich zdolności technologicznych Stanom Zjednoczonym i krajom sojuszniczym, a także zapewnienia stabilności i otwartego dostępu do przestrzeni kosmicznej. <br><br> Uwagę zwraca regularne używanie zwrotu „potęgi kosmicznej” (Spacepower) w przypadku USA. Określa się go jako „sumę narodowych zdolności do wykorzystania przestrzeni kosmicznej dla działań dyplomatycznych, informacyjnych, wojskowych i gospodarczych, w czasie pokoju lub na czas wojny, w celu realizacji interesów państwowych”.W strategii wymieniono zagrożenia. „Departament Obrony musi zmierzyć się z nową rzeczywistością – że przeciwnicy dysponują bardziej zaawansowaną bronią przeznaczoną do atakowania amerykańskich satelitów wojskowych i kontestują ważny obszar przewagi militarnej USA” – zawarto w strategii. <br><br> Oczywiście, nietrudno się zorientować kim są owi przeciwnicy. Nową strategię kosmiczną oparto bowiem na przyjętej dwa lata temu strategii obrony narodowej, która wezwała amerykańskie siły zbrojne do przygotowania się na intensyfikację rywalizacji z takimi państwami, jak Chiny i Rosja, które rozwijają nowoczesny potencjał ofensywny. W przypadku kosmosu oznacza to zdolność wrogów do neutralizowania potencjału odstraszania Stanów Zjednoczonych. <br><br> <b>Największe zagrożenie</b> <br><br> Wprost wskazano, że działania Moskwy i Pekinu „stanowią najbardziej bezpośrednie i najpoważniejsze zagrożenia dla amerykańskich operacji kosmicznych”. Wniosek oparto na założeniu, że Chińczycy i Rosjanie zdołali przeanalizować możliwości USA w przestrzeni kosmicznej i mają już możliwości techniczne do ich ograniczania. <br><br> Strategia zakłada również, że Chiny i Rosja znacznie zwiększają możliwości militarne stwarzane przez przestrzeń kosmiczną. Podkreślono, że uważają one „dostęp do przestrzeni kosmicznej i odmowę dostępu za kluczowe elementy swoich strategii narodowych i wojskowych”. Dotyczy to również krajów o mniejszym potencjale militarnym, ale po pierwsze, stale go rozwijającym, a po drugie – otwarcie wrogich, a więc Korei Północnej oraz Iranu. <br><br> Bezpośrednie rozwiązania wynikające ze strategii to uznanie, że trwa wyścig technologii kosmicznych i USA muszą przyspieszyć tempo kumulowania innowacji. W tym celu Pentagon ma „wykorzystywać komercyjny postęp technologiczny i procedury wykupu”. Założono bowiem, że przeciwnicy – ci których na to stać – nabywają komercyjne technologie kosmiczne po obniżonych kosztach, aby zwiększyć swój potencjał. Żeby ograniczyć to niekorzystne zjawisko Departament Obrony ma współpracować z sojusznikami oraz ich branżą technologiczną.Rosja od dawna z niepokojem patrzy ma amerykańskie plany militarnej eksploracji kosmosu. 25 lutego szef MSZ Siergiej Ławrow na Konferencji Rozbrojeniowej narzekał, że „kształtują się plany Stanów Zjednoczonych, a także Francji i całego NATO dotyczące rozmieszczenia broni w przestrzeni kosmicznej”. <br><br> <b>Całkowita dominacja</b> <br><br> Agencja Roskosmos wyraziła opinię, że kolejne kroki USA i Paktu Północnoatlantyckiego związane z uznawaniem kosmosu za domenę operacyjną wojsk mają zakładać stopniowe narzucenie reszcie świata całkowitej dominacji wojskowej w przestrzeni kosmicznej. Zasugerowano przy tym, że USA dążą do umieszczenia broni w przestrzeni kosmicznej. <br><br> Już po ogłoszeniu strategii kosmicznej Pentagonu nieco bardziej stonowany był komentarz strony chińskiej. Pekin kategorycznie zaprzeczył sugestiom, jakoby miały dążyć do zagrożenia pozycji Stanów Zjednoczonych w przestrzeni kosmicznej, co można odczytać jako delikatny sygnał chęci ocieplenia wzajemnych stosunków. <br><br> Całkowicie odmienne stanowisko przyjął Kreml. Ministerstwo Spraw Zagranicznych oceniło, że było to działanie „agresywne”. Zarzucono Stanom chęć wykorzystania kosmosu jako miejsca prowadzenia wojny. „Dokument potwierdza agresywny kurs Waszyngtonu w przestrzeni kosmicznej” – dowodzono w oświadczeniu. <br><br> „Kosmos jest postrzegany przez Stany Zjednoczone jako arena do prowadzenia działań wojennych” – dowodzono, nazywając to „destrukcyjnym” podejściem, które „prowokuje wyścig zbrojeń w kosmosie”. „Rosja zajmuje całkowicie odmienne stanowisko, dając pierwszeństwo wykorzystywaniu i badaniu przestrzeni kosmicznej wyłącznie w celach pokojowych”.<b>Nowomowa</b> <br><br> Charakterystyczna nowomowa użyta przez rosyjski resort spraw zagranicznych przywodzi na myśl komunikaty rozsyłane przez Moskwę w czasach ZSRR. Wyrażają w zasadzie jedno – Kreml wie, że nie jest w stanie konkurować ze Stanami Zjednoczonymi, jeżeli te skupią się na jakimś celu i wyłożą nań odpowiednie środki. <br><br> Użycie zwrotu „wyścig zbrojeń w kosmosie” niemal wprost wyraża obawę takiej rywalizacji. Rosja pamięta, że wyścig zbrojeń był jedną z głównych przyczyn zawalenia się Związku Sowieckiego. Władimir Putin, człowiek czasami wydawałoby się wprost wyjęty z Sojuza, potrafił już nazwać rozpad ZSRR „największą katastrofą geopolityczną XX wieku, ale również prawdziwym dramatem dla Rosjan”. <br><br> Światowy kryzys i niskie ceny ropy naftowej oznaczają, że Rosji nie stać na podjęcie próby przeciwstawienia się planom Pentagonu jeżeli chodzi o przestrzeń kosmiczną. Stąd budzące politowanie słowa o wykorzystywaniu jej jedynie w celach pokojowych. Trudno mówić o celach pokojowych, skoro cała branża kosmiczna podlega pośrednio lub bezpośrednio Siłom Powietrzno-Kosmicznym Federacji Rosyjskiej. <div class="facebook-paragraph"><div><span class="wiecej">#wieszwiecej</span><span>Polub nas</span></div><iframe allowtransparency="true" frameborder="0" height="27" scrolling="no" src="https://www.facebook.com/plugins/like.php?href=https%3A%2F%2Fwww.facebook.com%2Ftvp.info&width=450&layout=standard&action=like&show_faces=false&share=false&height=35&appId=825992797416546"></iframe></div> W Rosji Putina wszystko jest podporządkowane idei budowy supermocarstwa, a w tym wypadku pierwszeństwo mają służby specjalne i wojsko, jako środek do osiągnięcia celu a często i cel sam w sobie. Widać przy tym, że władza ma potrzebę zaspokajania pewnych kompleksów wobec Stanów Zjednoczonych. <br><br> Jako przykłady mogą służyć liczne pokazy siły, ale tylko w mniejszym stopniu parady. Pociski dalekiego zasięgu Topol na Placu Czerwonym to jedno, bardziej się liczy broń używana, choćby na poligonie, a więc hipersoniczne pociski Cyrkon, okręty podwodne projekt 955 Boriej wyposażone w 16 pocisków balistycznych z głowicami jądrowymi o sile rażenia 900 kiloton każdy.Ważne jest straszenie bezpośrednim zagrożeniem. W kwietniu w Obwodzie Kaliningradzkim zakończono proces rozmieszczania nowego dywizjonu artylerii rakietowej wyposażonego w wieloprowadnicowe wyrzutnie rakietowe Smiercz, co jest związane z budową w Polsce elementów tarczy antyrakietowej Stanów Zjednoczonych. <br><br> Na szczęście na razie Rosja może tylko tą bronią straszyć, nie bardzo może nią kogoś zaatakować w naszym regionie. Na rynek wewnętrzny i zewnętrzny wykorzystuje więc nagrania z precyzyjnych bombardowań w Syrii. Działaniami wojennymi na Ukrainie jakoś Rosja nie chce się chwalić. W Syrii może za to do woli popisywać się własną bronią pod płaszczykiem wojny z islamskimi terrorystami. <br><br> <b>Na amerykańską modłę</b> <br><br> Tak jak podczas Puczu Janajewa sowiecka telewizja puszczała balet „Jezioro łabędzie”, żeby uspokoić nastroje i nie musieć relacjonować zajść w Moskwie, tak teraz putinowska propaganda lubuje się pokazywaniu jak rosyjskie pociski atakują obiekty, w których mieli rzekomo chronić się terroryści lub gdzie mieli mieć fabryki broni – w żadnym wypadku szkoły czy szpitale. Nagrania są serwowane na amerykańską modłę – w obraz zaznaczony krzyżykiem uderza pocisk i terroryści przenoszą się na tamten świat. <br><br> Odpowiedź MSZ Federacji Rosyjskiej na nową strategię kosmiczną Pentagonu zwraca również uwagę operowaniem zwrotu „pokojowy”. W przypadku Rosji oznacza to kolejny dowód na próbę zrelatywizowania tego wyrażenia. Moskwa od kilku lat prowadzi wojnę hybrydową z Zachodem, więc mówienie o pokoju można traktować jako wyjątkową hipokryzję. <br><br> Putin próbuje kąsać z każdej strony, począwszy od polityki historycznej i próby narzucenia własnej narracji, choćby w stosunku do II wojny światowej, podczas której zgodnie z założeniami ZSRR nie był sojusznikiem III Rzeszy i nie zniewalał innych narodów, w tym Polski. Dziennik „Komsomolskaja Prawda” potrafił ostatnio opublikować infografikę, w której dowodzi, że polskie siły zbrojne miały wystawić podczas ataku na ZSRR u boku Niemców 40 czołgów i 130 samolotów.Walka z takimi kłamstwami jest dość prosta, tylko musi być prowadzona systematycznie. Podobnie jak łatwo jest o odpowiedź w przypadku regularnego wysyłania przez Rosję bombowców nad terytorium NATO. Bardziej skomplikowana jest sytuacja jeżeli chodzi o Arktykę, którą Rosja traktuje jako swoją własność i prowadzi w regionie coraz bardziej agresywną politykę, nie licząc się z innymi. <br><br> <b>Ogromna stawka</b> <br><br> Stawka jest ogromna. Amerykańscy naukowcy oceniają, że w Arktyce może się znajdować 13 procent nieodkrytych światowych złóż ropy naftowej i 30 procent złóż gazu ziemnego. Do tego występują tam choćby tytan, uran, złoto, srebro, rozmaite rzadkie pierwiastki czy diamenty. Najważniejsze są jednak ropa i gaz. <br><br> Opanowanie złóż gazu będzie oznaczać wzmocnienie pozycji potentata, a to jeszcze ułatwi Moskwie manipulowanie cenami surowca, które są przecież ustalane arbitralnie, w zależności od relacji Rosji z państwem odbierającym gaz. Do tego ocieplający się klimat może ułatwić dostęp do tych zasobów a także choćby skrócić drogę morską z Azji do Europy, gwarantując dodatkowe zyski. <br><br> Putin doskonale zdaje sobie sprawę, że opanowanie Arktyki da Rosji ogromny atut i w przypadku prób zakłócania swoich działań nie zawaha się użyć broni. Już gromadzi w tam wojsko, a nawet przeprowadza pokazowe akcje jak lądowanie wojsk Specnazu na należących do Norwegii wyspach Archipelagu Spitsbergen. <br><br> Do opanowania Arktyki nie są potrzebne duże środki, wystarczy determinacja, której jeżeli chodzi o ten region zdaje się brakować Stanom Zjednoczonym czy Kanadzie, za to już Chinom – nie. Jedynie w sprawach kosmosu Kreml nie ma odpowiedniej inicjatywy i brakuje mu środków. Także dlatego amerykańska strategia staje Rosji kością w gardle. <br><br> <img src="https://s.tvp.pl/repository/attachment/4/4/6/446ae7032ad7145311025c27ebb077441541685773263.jpg" width="100%">