
Obłożenie salonów fryzjerskich i kosmetycznych nie przekracza 62 proc.; przy braku wsparcia popyt ustabilizuje się na poziomie 60-70 proc. tego sprzed pandemii – wynika z badania Inicjatywy #BeautyRazem. Rynek zaczyna przypominać rollercoaster – wskazano
Jak się przygotować do zabiegu fryzjerskiego, aby nie zrobić sobie krzywdy i nie zakazić fryzjera? Czy to dobry moment, aby wybrać się do salonu...
zobacz więcej
CZYTAJ WIĘCEJ W RAPORCIE
Jak powiedział założyciel inicjatywy #BeautyRazem Michał Łenczyński, rynek beauty zaczyna przypominać rollercoaster. – Po pierwszych 2 tygodniach nadpopytu i 16-dniowych kolejkach po odmrożeniu branży, trwa drugi tydzień uspokojenia. W kolejnych 2 tygodniach, gdy wrócą klienci, którzy skorzystali z usług jako pierwsi, sytuacja może się odmienić – wskazał. Dodał, że trzeci tydzień po otwarciu nie napawa optymizmem: 66,46 proc. salonów ma wolne miejsca „od zaraz”. Średnie obłożenie wszystkich salonów wynosi 61,71 proc.
Z badania wynika, że co trzeci salon ma nadal w pełni obłożony grafik, lecz co piąty ma minimalną liczbę klientów, poniżej 20 proc. Zwrócono też uwagę na koszty, jakie ponieśli specjaliści z rynku beauty, dostosowując stanowiska pracy do nowych wymogów bezpieczeństwa, sięgające średnio ok. 1200 zł. Ponoszą także wysokie koszty środków ochronnych, które wzrosły do 2000 proc.
Jak zaznaczył Łenczyński, pracownicy rynku beaty wskazują na trudności związane z mniejszą wydajnością pracy m.in. przez konieczność spełnienia wytycznych, zapewnienia przerw pomiędzy klientami, w niektórych wypadkach czasowego wyłączenia części stanowisk. – Niewielka część salonów deklaruje, że nadal pozostaje zamknięta, co jest najczęściej związane z problemami natury osobistej, np. opieką nad dzieckiem. Sytuacja jest jednak nadal dynamiczna – ocenił. – W opinii badanych, bez impulsu ze strony państwa, popyt ustabilizuje się na poziomie ok. 60-70 proc. tego sprzed pandemii – wskazał.