
„Kandyduje po to, by nikt nas o pięć lat nie cofnął, żeby nie przyszedł ktoś, kto zaburzy rozwój, kto będzie generował kłótnie. Nie na walce polega budowanie” – z takim przekazem do Stalowej Woli przyjechał dziś Andrzej Duda. W mocnym wystąpieniu przypomniał o ambicjach i odważnych planach Polaków z czasów II RP oraz podkreślał wagę sprawiedliwego dystrybuowania środków z budżetu oraz tego jak gospodarczo i zdrowotnie Polska stawiła czoła epidemii. Co istotne, towarzyszył temu duży entuzjazm ludzi, a i samego Dudy, czego mu wcześniej brakowało. Kampania odżyła.
Prezydent Andrzej Duda przyjechał w sobotę do Stalowej Woli. Wszedł na przygotowaną scenę, a stojące obok kobiety głośno apelowały, by choć na...
zobacz więcej
Na spotkaniu z mieszkańcami Stalowej Woli widać było, że – po ofensywie obozu władzy, związanej z wotum zaufania o jakie do Sejmu się zwrócił i je otrzymał premier Mateusz Morawiecki – polityczne emocje w prawicowym elektoracie wróciły. Widać to w Internecie, ale i tzw. terenie. To dopiero początek 3 do 5-tygodniowego marszu, ale start jest dobry.
„Chcę Polski, która wyrasta na naszej tradycji, ale jednocześnie na nowoczesnym myśleniu i ambicjach, dlatego plan na najbliższe lata to wielkie inwestycje” – mówił Andrzej Duda, przedstawiając cztery elementy „Planu Dudy”: inwestycje strategiczne, inwestycje lokalne, inwestycje w zdrowie i inwestycje w środowisko naturalne.
Mówiąc o ambicjach Polski, wspomniał czasy sprzed II wojny światowej i okoliczności powstania Stalowej Woli, przy okazji odwołując się do polityki gospodarczej tamtego okresu. – To miasto powstało na ziemi, na której żadnej inwestycji wcześniej nie było. Trudno sobie dziś wyobrazić tak spektakularne inwestycje, a takie decyzje podejmowano w II Rzeczypospolitej. O budowie Gdyni, o budowie Centralnego Okręgu Przemysłowego i budowie Stalowej Woli – wyliczał Duda.
To własnie kolejne rządy II Rzeczpospolitej postawiły na inwestycje, również poprzez wykorzystanie dostępu do wybrzeża, a ich priorytetem było niwelowanie podziału na Polskę A i B.
Andrzej Duda: Kandyduję, by nikt nas nie cofnął o pięć lat#wieszwięcej
— portal tvp.info ���� (@tvp_info) June 6, 2020
Zobacz więcej: https://t.co/3AeanzE2Me pic.twitter.com/97LgfC3PBq
Przybywam jako kandydat na urząd prezydenta prosząc pokornie o wsparcie i o głosy, by Polska dalej mogła się rozwijać i podążać tą dobrą drogą....
zobacz więcej
Czy polityką zagraniczną, godnościową i gospodarczą Andrzej Duda wygra wybory? W takim duchu jak dzisiaj, z takim zaangażowaniem i zapałem – tak. Ale to nie będzie łatwa kampania, co pokazał okres przed 10 maja, gdy kandydatką była przecież polityk i tak wielokrotnie łagodniejsza niż Rafał Trzaskowski. Dziś za jego kampanię odpowiadają tzw. „wilczki” Platformy Obywatelskiej, czyli najbardziej agresywny, nienawistny i zdeterminowany element tej formacji.
Mowa o dobrze znanych z sejmowego puczu, z latania prawie że do łazienki za posłami PiS, blokujących wyjścia i nakręcających swoich zwolenników, posłach: Cezarym Tomczyku, Sławomirze Nitrasie, Jakubie Rutnickim, Adamie Szłapce i Michale Szczerbie. Na ich czele stanął, wiecznie wystraszony powrotem Grzegorza Schetyny, Borys Budka. Sok z buraka, fake newsy dobrze znane z poprzednich kampanii i ostatnio z pierwszego okresu pandemii, a także setki procesów wyborczych, wytaczanych z nadzieją na odpowiedni wyrok „rozgrzanego sędziego” (cytat z Bronisława Komorowskiego). To wszystko czeka ubiegającego się o reelekcję prezydenta Andrzeja Dudę. Kluczowe okazać się może to, co mówi się w obozie dobrej zmiany: „w sztabie jest różnie, chemii z Pałacem nie ma, ale najważniejsze, że sam Duda chce wygrać”.
Unijna ekonomia skapywania
Nie bez przyczyny Andrzej Duda podkreślał dziś potrzebę równego sprawiedliwego rozwoju i takich samych praw Polaków w miastach i na wsiach. Od kiedy jesteśmy w Unii Europejskiej eurodeputowani dzisiejszej opozycji przy podejmowaniu kluczowych decyzji wybierali wspieranie dużych miast, przekonując, że obsypanie ich złotem i inwestycjami – dzięki skapywaniu, pomoże również tej „Polsce B”. Jak to wyglądało w praktyce widzieliśmy wszyscy.
Ta teoria skapywania, zwana też „trickle-down theory”, to popularny termin na określenie polityki gospodarczej przychylnej najbogatszym lub uprzywilejowanym. Pół roku temu, przy okazji powrotu w Niemczech do dyskusji o podatku od majątku dla najbogatszych, wspomniał o niej Alexander Hagelüken w „Sueddeutsche Zeitung”. – Helmut Kohl zniósł podatek majątkowy. Gerhard Schröder obniżył najwyższy próg podatkowy.
Kandydat PO na prezydenta Rafał Trzaskowski pochwalił ostatnio 500 Plus, choć 4 lata temu nazwał się „zaprzysięgłym liberałem”. – Wydaje mi się, że...
zobacz więcej
Angela Merkel zmniejszyła o połowę to, co dobrze zarabiający muszą zapłacić od zysków z kapitału. Ronald Reagan pisał o teorii „trickle-down”: „Uczyń bogatych jeszcze bogatszymi, wtedy rzekomo zyska cały kraj (...). Najwyższy czas podzielić ten ogromny dobrobyt bardziej sprawiedliwie”.
Brzmi znajomo?
Trzaskowski: 500+ to program rozdawnictwa
Od czasu kampanii prezydenckiej i później parlamentarnej 2015 r. trwa gorąca dyskusja o polityce budżetowej rządu będącego już drugą kadencję u władzy. W dużej mierze prowadzona niestety przy pomocy propagandowych kalek, a nie doświadczeń Polski i innych krajów. Jej symbolem jest słynne „pieniędzy ni ma i nie będzie” ówczesnego ministra finansów Jacka Rostowskiego, czy „chętnie bym pomógł dzieciom, ale powiedzcie, gdzie są te pieniądze zakopane he he” Donalda Tuska. >
Ten przekaz jak mantra powtarzany był przez wszystkich polityków PO, również już po wygranych przez Prawo i Sprawiedliwość wyborach. Co ciekawe walkę z „programami rozdawnictwa” wyjątkowo upodobał sobie świeżo upieczony, nieznany wówczas szerzej poseł Rafał Trzaskowski.
W 2016 r. dzisiejszy prezydent stolicy, a wtedy poseł nazwał program 500+ rozdawnictwem. Co zaproponował? „Nie będziemy likwidować tego programu. Natomiast musimy ten program uczynić sensownym.”Obniżenie wieku emerytalnego, 500 zl na dziecko, kwota wolna, darmowe leki wszystko w 100 dni = katastrofa budżetowa #exposePBS
— Rafał Trzaskowski (@trzaskowski_) November 18, 2015
Niektórzy z nas krytykowali ten program, ale ten program jest słuszny – stwierdził w Poznaniu kandydat KO na prezydenta Rafał Trzaskowski, odnosząc...
zobacz więcej
I tu wraca temat podejścia do budżetu. Jedna strona nie ma problemu z masowym, na miliardy złotych rocznie, okradaniem obywateli z płaconego przez nich podatku przez mafie VATowskie i brzydzi się wspieraniem rodzin, czy biedniejszej Polski, nazywając to „socjalem”. Brak w tej politycznej linii świadomości, że jako wspólnota dzielimy się owocami swojej pracy. Nie w imię komunistycznej równości (deklarowanej zresztą przez liberałów i lewicę w ramach ideologii LGBT), tylko sprawiedliwości gospodarczej i solidarności, która jest opłacalna dla wszystkich. Choćby dlatego, że bogatsi mogą bezpieczniej czuć się w kraju, gdzie nie ma skrajnej biedy i związanej z nią przestępczości i korupcji.
Polityka wspierania biedniejszych i słabszych, dzieci, emerytów, rodzin, małych i średnich firm – to wszystko miało się skończyć „katastrofą gospodarczą”. A czym się skończyło? Gospodarczym rozwojem. To chyba najlepsza odpowiedź na pytanie, jaki kierunek gwarantuje w naszym rejonie świata optymalny rozwój.
Te trzy elementy: ambicja w wizji rozwoju kraju, poczucie sprawiedliwości społecznej i racjonalizm gospodarczy, które pojawiły się dziś w wystąpieniu Andrzeja Dudy są wystarczające do wygrania wyborów - oczywiście pod warunkiem utrzymania politycznych emocji swojego elektoratu, bo to jest gwarant mobilizacji w dniu wyborów.