
Bakterie są wszędzie, dlaczegóż więc nie miałoby być ich w nosie? Co innego jednak zabłąkani wędrowcy czy groźne patogeny, a co innego stabilny, pomocny i potrzebny nam na co dzień mikrobiom. A taką właśnie, zasiedziałą i pożyteczna bakteryjna populację odkryli w ludzkich nosach uczeni z Uniwersytetu w Antwerpii.
Ćwiczenia fizyczne pobudzają nie tylko nasze mięśnie i nasz mózg, ale także nasze wewnętrzne dobre bakterie. I to jest istotne przy odchudzaniu.
zobacz więcej
Dziś już, po dekadzie badań i czołówek prasowych w tej sprawie, chyba każdy z nas zna to słowo: mikrobiom. Czyli wszystkie te komórki bakteryjne zasiedlające nasz ciało w sposób stały – nasi pożyteczni kolonizatorzy. W naszym organizmie jest ich 10 razy więcej niż naszych własnych ludzkich komórek. Ich wspólny połączony DNA to by było tyle samo DNA, co ilościowo w naszym genomie. To nasze drugie mikroskopijne ukryte „ja”. W sposób doprawdy zastanawiający i badany przez naukę wnikliwie od dekady, warunkuje i w niemałym stopniu zarządza naszym zdrowiem i dobrostanem, także psychicznym.
Zaburzenia głębokie w mikrobiomie oznaczają choroby. Ludzie cierpiący na otyłość, cukrzycę typu II, Alzheimera, chorobę Leśniowskiego-Crohna, a nawet autyzm mają inny skład gatunkowy biomu niż ludzie zdrowi. I na ogół – bo nabywamy go głównie okołoporodowo i w pierwszych miesiącach życia, gdy jesteśmy karmieni piersią, a pozostaje z nami przez całe życie ulegając wielu zmianom wynikającym z diety czy antybiotykoterapii – biom jest nam niezbędny do życia. Doświadczenia na myszach uzyskanych w laboratorium w sposób sterylny i pozbawionych mikrobiomu wskazuje, że są to osobniki fizycznie i psychicznie oraz społecznie niepełnosprawne.
Przeszczep mikrobiomu to byłoby ładne, ale niedokładne tłumaczenie angielskiego terminu z medycyny klinicznej: „fecal transplant”. Chodzi o...
zobacz więcej
Na ogół wiążemy mikrobom z naszymi jelitami. To dlatego większość probiotyków przyjmujemy w formie doustnych lub dojelitowych kapsułek. Oczywiście na ogół wzięcie probiotyku to działanie mocno niedoskonałe. To jakby po pożarze puszczy amazońskiej z tymi tysiącami gatunków roślin i zwierząt, które tam żyją, próbować ratować sytuację zaprowadzając monokulturę bananowca. Lepsze to niż nic i choć zapobiegnie nieco osuwaniu się gruntu podczas ulewy, ale… Nie odbudowaliśmy puszczy amazońskiej. Za mało wciąż wiemy o milionach interakcji pomiędzy setkami tysięcy gatunków mikroorganizmów obecnych w naszych ludzkich mikrobiomach w stanie zdrowia i choroby, aby być zdolnymi realnie naprawić tu wielkie uszkodzenia.
Znany jest zatem i badany szczegółowo mikrobiom naszych jelit, flora pochwy i skóry, a co z układem oddechowym? Tam też jest mnóstwo nabłonków, a to są ulubione miejsca osiedlenia się mikrobiomu.
Nie da się ukryć, że od dekady trwa w naukach biomedycznych moda na biom. Badania nad drobnoustrojami, które wszędobylsko wypełniają nasze wnętrze...
zobacz więcej
Belgijscy uczeni z Uniwersytetu w Antwerpii pod kierunkiem Sary Lebeer zajęli się na początek jednostkowym przypadkiem matki dr Lebeer. Otóż ta starsza pani cierpiała od lat na nieustające bóle głowy i zapalenie zatok przynosowych. Ciągle była leczona antybiotykami, a jej córka – mikrobiolożka – nie miała jej do zaoferowania żadnego „probiotyku do nosa” – nad czym głęboko ubolewała. Ale skoro nikt tego nie badał – dlaczegóż nie przebadać, jakie bakterie mamy w nosie?!
W wyniku szczegółowych analiz belgijskich uczonych, zrelacjonowanych na łamach najnowszego numeru czasopisma „Cell reports”, wiemy dziś że górne drogi oddechowe ludzi są skolonizowane w stanie zdrowia przez bakterie należące do tzw. kompleksu Lactobacillus. Tak – ta nazwa nam coś mówi, bo tę nazwę nosi najpowszechniejszy probiotyk występujący np. w jogurtach. U pacjentów cierpiących na chroniczne zapalenie zatok jednak te dobroczynne bakterie są zastąpione przez inne rodzaje.
Co umożliwia niektórym bakteriom kolonizowanie górnych dróg oddechowych? – oto kolejne pytanie. Tym istotniejsze, że Lactobacillus jest zasadniczo bakterią żyjącą przy niskiej zawartości tlenu, stąd tak świetnie sobie radzącą w jelitach. A tu, w nosie, warunki są całkiem inne – tlenowe. Okazuje się, że w przeciwieństwie do swych jelitowych kuzynów, „bakterie mlekowe” z nosa wytwarzają enzym, katalazę. Ów zajmuje się zawodowo rozbijaniem nadtlenku wodoru (H2O2 – wody utlenionej) do tlenu i wodoru. I w ten sposób go posiadające bakterie radzą sobie z wolnymi rodnikami.
Najnowszy numer tygodnika „Science” przynosi nadzieję milionom dzieci, których przewody pokarmowe są zdewastowane przez niedożywienie dziecięce....
zobacz więcejPonadto okazało się, że jeden z bakteryjnych izolatów – szczepów pozyskanych z ludzkiego nosa – nazwany Lactobacillus casei AMBR2, ma na swej powierzchni maleńkie wypustki. To tzw. fimbrie. Pozwalają one na bardzo solidne przytwierdzanie się do nabłonków oddechowych górnych dróg oddechowych – a tam podczas oddychania wszystko się dosłownie rusza, jak dla nas podczas huraganu – to jest ta skala. Co więcej bakteria ta jest w stanie zabezpieczać skolonizowane przez siebie powierzchnie nabłonków przed przyczepianiem się do nich bakterii patogennych i wirusów oraz hamuje ich zjadliwość. Żeby szczęście było pełne, okazuje się, że bakterię ową, bez utraty cennych właściwości biologicznych, da się hodować w laboratorium, a po podaniu zdrowym ochotnikom nie mającym jej w nosie, dokonuje u nich skutecznego zasiedlenia. I czuje się dotąd jak u siebie w domu. Czyżby był to kandydat na pierwszy donosowy probiotyk podawany w kremie lub aerozolu? Ta działka mikrobiologii stosowanej, jaką są suplementy i leki probiotyczne rozwija się dziś tak dynamicznie, że można od razu powiedzieć – z pewnością takie badania kliniczne będą prowadzone. Czy pomoże to ludziom cierpiącym na chroniczne zapalenie zatok przynosowych? Patrząc na wyniki badaczy z Antwerpii, taka suplementacja może okazać się pomocna w terapii.