RAPORT

Pogarda

Podczas wojny Niemcy porywali i germanizowali polskie dzieci [WYWIAD]

Jednym z wykonawców planu germanizacji była instytucja Lebensborn (fot. Keystone-France/Gamma-Keystone via Getty Images)
Jednym z wykonawców planu germanizacji była instytucja Lebensborn (fot. Keystone-France/Gamma-Keystone via Getty Images)

Najnowsze

Popularne

Dzieci były porywane, a następnie wyrastały przy pieśniach Wehrmachtu oraz „Deutschland, Deutschland über alles”. Szacuje się, że germanizacją objęto ok. 200 tys. małoletnich Polaków, a ok. 700 tys. wysłano na roboty przymusowe – powiedział w rozmowie z portalem tvp.info dr Adam Buława, historyk wojskowości z UKSW. – Warto zaznaczyć, że obecnie ok. 2-3 mln osób na świecie to potomkowie tych uprowadzonych dzieci – dodał.

Niemiecki obóz dla polskich dzieci w Łodzi. Ukryty przed światem na terenie getta

W tym roku mija 76. rocznica utworzenia przez Niemców obozu dla polskich dzieci i młodzieży przy ul. Przemysłowej w Łodzi. Niemcy ukryli obóz wśród...

zobacz więcej

15 maja 1940 r. Heinrich Himmler opracował wstępne wytyczne dotyczące rabunku polskich dzieci. Jakie założenia leżały u podstaw tego pomysłu?

Dr Adam Buława: Zacząć należy od odniesienia się do tzw. Generalnego Planu Wschodniego, który kreślił wizję germanizacyjno-przesiedleńczą. Polegał on m.in. na uprowadzaniu i germanizowaniu dzieci uznawanych za wartościowe rasowo, zgodnie z tzw. eugeniką.

W listopadzie 1939 r. Himmler został upoważniony przez Adolfa Hitlera do „umocnienia niemieckości” na terenach okupowanych. Odtąd odpowiadał on za prowadzenie akcji germanizacyjnej wśród podbitych narodów. Wtedy też w Urzędzie do Spraw Rasowo-Politycznych NSDAP pojawił się plan rabunku dzieci, który zakładał ich siłowe i przymusowe pozyskiwanie.

Jakie cechy musiały mieć te dzieci, aby zostały uznane przez niemieckich nazistów za wartościowe rasowo?

Jednym z kryteriów był wiek. Uważano, że najlepsza górna granica zniemczenia wynosi 8-10 lat. Stosowano też tzw. selekcję wartościującą i rasową, opierającą się na założeniach psychologicznych, lekarskich, a także pseudonaukowych.

Wchodzimy tutaj oczywiście w wątek abstrakcyjny ze współczesnego punktu widzenia, ponieważ mówimy o ocenie rasowej określającej przynależność dziecka do jednego z typów rasowych. Dokumentacja zawierała 62 punkty, wśród których była m.in. mowa o wielkości i proporcjach ciała, kolorze oczu i włosów czy kształcie czaszki. Stworzono podział na grupy pożądaną i niepożądaną.

W jaki sposób przebiegał proces rabunku i zniemczania polskich dzieci?

Porywano je z sierocińców i zabierano przemocą rodzicom. Do rabunków dochodziło też na placach zabaw, rynkach, ulicach. Poszukiwanie Aryjczyków miało miejsce wśród dzieci rodziców pomordowanych, deportowanych, wysiedlonych oraz polskich robotników przymusowych w Niemczech.

Pamiętnik 16-latki z obozu na Majdanku. „Każdy widok stąd przesłania drut kolczasty”

Muzeum na Majdanku w Lublinie zaprezentowało w sobotę pamiętnik 16-letniej Jadwigi Ankiewicz, więźniarki niemieckiego obozu koncentracyjnego na...

zobacz więcej

Rejestracją dzieci przebywających w rodzinach zastępczych zajmował się Urząd ds. Młodzieży. Pracujący tam funkcjonariusze dokonywali oceny rasowej, a lekarze przeprowadzali potem odpowiednie badania.

Jednym z wykonawców tego planu była także instytucja, która nosiła nazwę „Źródło życia”, czyli Lebensborn. Jej zadania określano jako mające na celu odnowienie krwi niemieckiej oraz hodowlę nordyckiej rasy nadludzi. Formalnie chodziło tutaj o wsparcie kobiet podczas ciąży i porodów oraz o ograniczenie liczby aborcji.

W placówkach tych przechowywano też jednak polskie dzieci, które czekały na adopcję przez nowe niemieckie rodziny. Należy dodać, że warunki w Lebensborn często były bardzo ciężkie, można nawet powiedzieć, iż opłakane. Ważnym elementem zniemczania było też oczywiście pranie mózgów, aby u dzieci nie wystąpił jakiś nawrót pamięci. Oprócz tego zmieniano im nazwiska na niemieckie. W niemieckich sierocińcach nierzadko wkładano im siłą mundurki Hitlerjugend.

Czy opisane akcje przynosiły efekty oczekiwane przez okupanta?

Zdarzało się, że udawało się wychować te dzieci na dobrych Niemców. Należy mieć jednak na uwadze, że ta akcja wynaradawiania mogła przynosić skutki, ponieważ prowadzono klasyczną indoktrynację: ci młodzi ludzie byli porywani w wieku kilku lat, a następnie wyrastali przy pieśniach Wehrmachtu oraz „Deutschland, Deutschland über alles”.

Szacuje się, że germanizacją objęto ok. 200 tys. małoletnich Polaków, a ok. 700 tys. wysłano na roboty przymusowe.

Jak wyglądał powojenny proces odzyskiwania porwanych dzieci?

Niemiecki obóz aborcyjny. IPN wszczął śledztwo

Postępowanie dotyczące działalności niemieckiego obozu aborcyjnego w Waltrop-Holthausen wszczęła Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko...

zobacz więcej

Zajmował się tym pełnomocnik rządu lubelskiego Roman Hrabar. Dzieci odbierano niemieckim rodzinom zastępczym i odsyłano do Polski; wiele z nich trafiało wprost do sierocińców.

Z jakimi problemami formalnymi musiał mierzyć się Hrabar?

Po wojnie pojawia się żelazna kurtyna. Stany Zjednoczone likwidują w tym czasie specjalną komórkę ds. poszukiwań dzieci w UNRRA (mowa o powstałej w Waszyngtonie Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. Pomocy i Odbudowy, której celem było wspieranie wyzwolonych obszarów Europy i Azji – red.).

Problem był także ze strony Brytyjczyków. Szczególnie nieciekawe było po 1950 r., gdy władze w Londynie uznały, że uprowadzone dzieci znajdujące się w ich strefie okupacyjnej mają pozostać przy niemieckich rodzicach zastępczych lub zostać przekazane do adopcji rodzinom w Wielkiej Brytanii.

Szacuje się, że Hrabarowi udało się sprowadzić do kraju ok. 30 tys., może 33 tys. dzieci. Warto zaznaczyć, że obecnie ok. 2-3 mln osób na świecie to potomkowie tych uprowadzonych dzieci. Historycy są przekonani, że są wśród nich ludzie, którzy nie są dziś nawet świadomi swojego polskiego rodowodu.

Zindoktrynowanym dzieciom, które udało się sprowadzić do Polski, z pewnością trudno było potem odnaleźć się w nowej rzeczywistości...

Tragizm tej sytuacji polegał na tym, że po raz kolejny przeżywały one wstrząs: wcześniej zostały wynarodowione, a teraz odbierano je niemieckim opiekunom, których uważały za swoich rodziców. Do tego były przewożone do kraju, o którym nic nie wiedziały i trafiały często pod opiekę obcych sobie osób.

O ile w III Rzeszy karano je za używanie języka polskiego, o tyle teraz zdarzało się, że – jeśli w ogóle mówiły po polsku – były wyśmiewane za swój niemiecki akcent. W niektórych przypadkach powrót do biologicznych rodziców, któremu towarzyszyło z początku uczucie wzruszenia, wiązał się potem z poczuciem obcości.

Aplikacja mobilna TVP INFO na urządzenia mobilne Aplikacja mobilna TVP INFO na urządzenia mobilne
źródło:
Zobacz więcej