
Były wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak informuje, że zapadają kolejne korzystne dla niego i oskarżanych w aferze sędziów postanowienia sądów. Z kolei tzw. Mała Emi, która miała ujawnić szereg dowodów i składać zeznania, zapadła się pod ziemię. – Chcę dochodzić sprawiedliwości, a tylko w jednej mojej sprawie w Sądzie Okręgowym w Warszawie wyłączyło się już chyba około 30 sędziów – podkreśla w rozmowie z portalem tvp.info Piebiak.
Kamil Zaradkiewicz powołany do wykonywania obowiązków I prezesa SN stał się obiektem ataków. Tradycyjnie najmocniejsze działa wytoczyła gazeta,...
zobacz więcej
Łukasz Piebiak odszedł z ministerstwa sprawiedliwości w atmosferze skandalu. Portal Onet pisząc o aferze hejterskiej donosił, iż polityk utrzymywał kontakty z kobietą o imieniu Emilia, która miała prowadzić akcje dyskredytujące niektórych sędziów. Wiceminister na długo zniknął z życia publicznego. Teraz w rozmowie z portalem tvp.info tłumaczy, że sprawę rozkręcono w okresie przedwyborczym.
– Media zaatakowały mnie, ale większym celem był minister Zbigniew Ziobro, a ostatecznym – być może sam wynik wyborów. Wiedząc, że procedury sądowe nie są zbyt szybkie i nie mam możliwości obronić się przed głosowaniem, odszedłem. Teraz chcę dochodzić sprawiedliwości, ale procesy grzęzną – alarmuje.
On i reprezentujący go mecenasi wskazują, że udaje im się wygrywać kolejne sprawy, ale jest ich wiele, a zdecydowana większość praktycznie stoi w miejscu.
Naczelny Onetu fizycznie siedział przede mną. Podał mi rękę, rozmawialiśmy. Był to Bartosz Węglarczyk – zapewnia Jacek Ozdoba. – Ja nie rozmawiam z...
zobacz więcej
– Wszystkie dotychczasowe postanowienia zostały przemilczane. Onet, TVN czy „Gazeta Wyborcza” chętnie informowały o tym, co było dla nich korzystne. Teraz niekorzystne orzeczenia sądów były skrzętnie pomijane – ocenia.
Przypomina, że w sprawie, którą wytoczył RASP, nagle „zastosowano absurdalną obronę w postaci deepfake’a” i twierdzenia, że w studiu nie siedział prawdziwy dziennikarz Bartosz Węglarczyk.
– Było to tak głupie i niewiarygodne, że cała dziennikarska Polska to obśmiała, a oni zaczęli się z tego wycofywać. Stwierdziliśmy z pełnomocnikami, że trzeba o tym mówić i pokazać opinii publicznej, jaka była prawda. Przez długi czas nie udzielałem wypowiedzi mediom kojarzonym z żadną ze stron sceny politycznej, ale już chyba dosyć tego milczenia – komentuje Piebiak.
Zaznacza, że „jeżeli ktoś zaczyna opowiadać bajki o hologramach, to trzeba reagować”. – Jeżeli można takie rzeczy opowiadać, to nic dziwnego, że można kupić rewelacje, które przynosi mało wiarygodna osoba, taka jak Emilia Schmidt, powielać to w mediach i budować na tym jakąś narrację – mówi.
„Wielka wydmuszka. Pusty balon, który pękł”
Reprezentujący byłego wiceministra sprawiedliwości mecenas Filip Wołoszczak dodaje, że sprawy powoli ruszają i dzięki temu ma wreszcie możliwość zapoznania się z dokumentami drugiej strony.
– Nie ma tam nic konkretnego, a są śmieszne argumentacje, jak ta, że Bartosz Węglarczyk nie był w studiu, lecz zastępował go hologram. Wątek hologramu został podniesiony w piśmie procesowym, więc powinien być rozpoznany przez sąd – zaznacza.
Kandydat na prezydenta Szymon Hołownia popłakał się przed kamerą, gdy opowiadał o konstytucji. Zdaniem prof. Rafała Chwedoruka takie zachowanie...
zobacz więcej
Prawicy wskazują, że „osoby zaangażowane w nakręcanie afery hejterskiej deklarowały, iż przedstawią twarde dowody”. Mecenas Lewandowski przypomina, że zapowiadano publikację szokujących rozmów z komunikatorów społecznościowych i twarde dokumenty.
– Niczego takiego nie ujawniono. Tak jak od początku twierdzili pomówieni sędziowie, doszło więc wyłącznie do stworzenia wielkiej wydmuszki w określonym celu. Rzekoma afera to błąd dziennikarski, którym żyła cała Polska. Dzisiaj widzimy, że był to pusty balon, który właśnie pękł – zapewnia.
Jak słyszymy, tylko w jednej sprawie w Sądzie Okręgowym w Warszawie wyłączyło się już około 30 sędziów. Mecenasi wskazują, że tych spraw nikt nie chce sądzić. Ich zdaniem jest to także związane z oficjalnym stanowiskiem zarządów stowarzyszeń sędziowskich „Iustitia” i „Themis”.
– Z ich stanowisk wynika, że zarządy przesądziły już o winie i udziale pomówionych sędziów w tzw. aferze hejterskiej. Na przykład trzy postępowania karne, które zainicjowałem, nie mogły się odbyć, bo sędziowie się wyłączali od orzekania w tych sprawach. Może to być odbierane jako torpedowanie dochodzenia sprawiedliwości – twierdzi Bartosz Lewandowski.
– Co z tego, że za pięć lat nasi klienci zostaną oczyszczeni, jak nikt już o tej aferze nie będzie pamiętał, a szeregowi sędziów próbowano złamać kariery – zauważa.