W ostatnich tygodniach wybory odbyły się m.in. w USA, Niemczech i Szwajcarii. Platforma Obywatelska mimo epidemii koronawirusa żąda przeprowadzenia wyborów. Grzmią, że głosowania organizowano przed chwilą w Niemczech, Stanach Zjednoczonych i Szwajcarii, a tylko rząd PiS nie chce tego zrobić. Donald Tusk przywołuje ekspertów WHO zapewniających, że koperty nie zabijają. A europosłowie opozycji błagają w Brukseli o interwencję, bo zgodnie z Konstytucją RP, wybory powinny odbyć się w maju. Tak wyglądałaby dziś Polska, gdyby kandydatka PO miała wśród Polaków 40, a nie 4 proc. poparcia. „Konstytucja, konstytucja!” - krzyczą w polskim Sejmie, Parlamencie Europejskim, zachodniej prasie i na ulicach zwolennicy opozycji oraz wyborcy Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Trzymając w dłoniach małe biało-czerwone książeczki i w myśl zasady „ulica i zagranica” apelują wszem i wobec, by uszanować prawo i z zachowaniem najwyższych standardów bezpieczeństwa przeprowadzić jednak wybory prezydenckie w maju.<br><br> – PiS to zaścianek, bo tylko oni nie potrafią zorganizować głosowania – tłumaczy przewodniczący Borys Budka i przypomina, że 15 i 29 marca wybory organizowano w niemieckiej Bawarii, a 15 kwietnia w Korei Południowej, gdzie mimo pójścia milionów obywateli to urn nie odnotowano żadnych dodatkowych zakażeń. Przypomina, że aż 67 proc. obywateli USA opowiada się za głosowaniem korespondencyjnym, a Szwajcarzy głosują w ten sposób od lat. Nawet teraz, w czasie epidemii, w 21 gminach kantonu genewskiego przeprowadzono wybory władz lokalnych. Tak wyglądałaby dziś Polska, gdyby kandydatka PO miała wśród Polaków 40, a nie 4 proc. poparcia. <div class="facebook-paragraph"><div><span class="wiecej">#wieszwiecej</span><span>Polub nas</span></div><iframe allowtransparency="true" frameborder="0" height="27" scrolling="no" src="https://www.facebook.com/plugins/like.php?href=https%3A%2F%2Fwww.facebook.com%2Ftvp.info&width=450&layout=standard&action=like&show_faces=false&share=false&height=35&appId=825992797416546"></iframe></div> – Nie uważam za konieczne wprowadzenie stanu klęski żywiołowej, choć mamy klęskę żywiołową – mówił w 2010 r. podczas powodzi ówczesny premier Donald Tusk. I to samo mówiłby, gdyby Małgorzata Kidawa-Błońska miała dziś 40, a nie 4 proc. poparcia. Wskazywałby, że Viktor Orban łamie prawo, bo wprowadził na Węgrzech stan wyjątkowy i jeśli PiS zrobi to samo, także powinno się ich potępić. Ponieważ jednak Orban wprowadził, a Kaczyński nie, Orbana krytykuje za stan wyjątkowy, a Polskę za jego brak. Taka pokrętna logika.Powołując się na Światową Organizację Zdrowia (podlegającą ONZ), Donald Tusk cytowałby słowa doktor Catherine Smallwood o tym, że „ryzyko transmisji wirusa między osobami za pośrednictwem listów i przesyłek jest niskie”. Uświadamiałby, że już ponad 20 stanów USA uprościło w ostatnich tygodniach procedury lub rozszerzyło grupę osób uprawnionych do głosowania korespondencyjnego.<br><br> W 2006 r. Trybunał Konstytucyjny potwierdził, że nowelizacja prawa wyborczego mniej niż sześć miesięcy przed wyborami jest dopuszczalna, jeżeli wynika z nadzwyczajnych okoliczności. I wtedy prof. Marek Safjan nie protestował. Dziś wskazuje, że „łamane są zasady demokracji”, a próba dostosowania wyborów do nadzwyczajnych okoliczności to bezprawie.<br><br> Gdyby kandydatka PO miała wśród Polaków 40, a nie 4 proc. poparcia, słyszelibyśmy, że wybory to święto demokracji, a rząd 40-milionowego państwa w XXI wieku musi umieć je przeprowadzić. Opozycja, która dzisiaj kusi Jarosława Gowina stanowiskami i próbuje przeciągnąć go na swoją stronę, pisałaby o „korupcji politycznej” i „haniebnej zdradzie”. <br><br> Małgorzata Kidawa-Błońska nie sugerowałaby, że rząd ukrywa liczbę zakażonych koronawirusem, bo to fake news. Agnieszka Pomaska nie atakowałaby PKP, udostępniając zdjęcie zatłoczonego pociągu, bo to fake news. Lubuska PO nie pisałaby, że w związku z epidemią policjanci masowo uciekają na L4, bo to fake news. Michał Szczerba nie twierdziłby, że w Wojskowym Instytucie Medycznym istnieją „VIP-izolatki wyposażone w respiratory”, bo to fake news, a „Gazeta Wyborcza” nie pisałaby, że maseczki sprowadzone z Chin przez spółki skarbu państwa są „bezużyteczne”, bo to fake news. <br><Br> Gdyby kandydatka PO miała wśród Polaków 40, a nie 4 proc. poparcia, narracja opozycji byłaby inna.<br><br> <img src="https://s.tvp.pl/repository/attachment/4/4/6/446ae7032ad7145311025c27ebb077441541685773263.jpg" width="100%">