Kim Jo Dzong, siostra Kim Dzong Una, jest jego alter ego. Tajemnicze zniknięcie Kim Dzong Una wywołało falę spekulacji. Umarł, nie umarł, dogorywa w stanie wegetatywnym? Takie pytania zadawało sobie wielu przywódców i wojskowych na całym świecie – od Korei Południowej, Japonii i Chin po Waszyngton. Jedno nie ulegało wątpliwości – dynastii Kimów nie groziła zagłada, o czym świadczy rosnąca od dłuższego czasu rola siostry dyktatora – Kim Jo Dzong. Wydaje się, że pod nieobecność brata to właśnie ona pociągała za sznurki. Jeżeli gdziekolwiek na świecie istnieją warunki do podjęcia tak wielkiego i szlachetnego celu, jakim jest budowa komunistycznego raju na ziemi, to niewątpliwie miejscem tym jest Korea – oświadczył przy jednej okazji Kim Ir Sen, jeden z budowniczych reżimu i dziadek Kim Dzong Una. Budowa tego raju trwa już ponad 70 lat i jej skutkiem jest jedna z najbardziej nieludzkich dyktatur w historii. <br><br> Korea Północna ma niezwykle opresyjną tyranię, w której mieszkańcy – „masy ludowe, jako gospodarz rewolucji i budownictwa nowego społeczeństwa” cytując dalej Kim Ir Sena – są sprowadzeni do roli niewolników. Gdy tysiące umierają z głodu, są zabijani w obozach koncentracyjnych, reżim rozwija program broni nuklearnej, zagrażając światu. <br><br> Izolacjonizm Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej jest posunięty do stopnia niespotykanego gdzie indziej na świecie. Kamaryle i koterie – nieodzowny element każdej władzy – w tym przypadku są ograniczone do minimum, tym, co w pierwszej kolejności trzyma ludzi przy władcy, nie są profity, a strach przed fizyczną likwidacją. Każdy odchył to ryzyko oskarżeń o nieprawomyślność i zsyłka reedukacyjna do Kwalliso, czyli łagru, a nawet egzekucja. <br><br> <b>Szpiegomania</b> <br><br> Strach połączony ze szpiegomanią sprawiają, że informacje z dworu nie wydostają się na zewnątrz. Waszyngton dysponujący jednym z najlepszych wywiadów na świecie nie był w stanie przeniknąć tej ściany. Nawet mająca wyjątkowe dojścia do sąsiadów zza 38. równoleżnika Korea Południowa była skazana na informacje z drugiej, trzeciej, czwartej ręki, których niepodobna zweryfikować. <br><br> W takich okolicznościach nie można było potwierdzić natury zniknięcia Kim Dzong Una. Wydawało się, że będziemy musieli czekać aż agencja KCNA opublikuje jakieś zdjęcia, na których „Najwyższy Przywódca Partii, Armii i Narodu” uśmiechnięty od ucha do ucha w najlepsze uczy kierownictwo fabryki butów rewolucyjnej metody zelowania. Może go zobaczymy, jak jedzie konno świętą górę Pektu-san, żeby złożyć hołd swojemu ojcu Kim Dzong Ilowi, który – jak twierdzi oficjalna propaganda – na niej się urodził i zdarzyło się, że choć była sroga zima, zakwitły kwiaty, a „ptaki mówiły ludzkim głosem”. W zasadzie stało się podobnie, Kim Dzong Un został pokazany jak przecina wstęgę podczas inauguracji działalności fabryki nawozów fosforowych w Sunchon.Wódz – jak perorował „Umiłowany Przywódca” Kim Dzong Il – „stanowiący jądro istnienia kolektywu społeczno-politycznego” stoi w Korei Północnej poza wszelką kontrolą. Sam jest najwyższym źródłem prawa, porządku i sprawiedliwości. Takie szczęście ludzkości naturalnie należy chronić przed wrażymi siłami i reżim robi to z uporem godnym lepszej sprawy, łącznie z ukrywaniem wszystkich informacji podważających jego półboską naturę, a więc także stanem zdrowia. <br><br> Mimo to od czasu do czasu do świata płyną informacje na temat najwrażliwszy, bo dotyczący rodziny Kim Dzong Una. Trzeba przyznać, że dyktator ma do niej stosunek niejednoznaczny. O ile siostrę podnosi do najwyższych godności, to również kazał zamordować wuja Jang Song Taeka i przyrodniego brata Kim Dzong Nama, co zapewne oznaczało również represje dla ich bliskich. <br><br> <b>Konkurent</b> <br><br> Jang poślubił Kim Kyong Hui, młodszą siostrę Kim Dzong Ila, co otworzyło mu drogę na szczyty władzy. Był więc wiceprzewodniczącym Partii Pracy Korei i Wiceprzewodniczącym Komisji Obrony Narodowej KRLD. Komisja obrony to najważniejszy organ w kraju, skupia bowiem władzę nad armią, która jest jądrem aparatu państwowego. <br><br> Gdy Kim Dzong Un doszedł do władzy po śmierci ojca, musiał się pozbyć groźnego konkurenta. Zdecydowała chłodna polityczna kalkulacja, a nie jakiś utajony żal do wuja, choć ten oczywiście również mógł wystąpić. Kim potrzebował pretekstu i doczekał się go. Był nim dekret Prezydium Najwyższego Zgromadzenia Ludowego KRLD o amnestii skazańców „dla uczczenia setnej rocznicy urodzin Kim Ir Sena i 70. urodzin Kim Dzong Ila”. Duży błąd – nie po to reżim skazuje nieprawomyślnych obywateli, żeby mieli wyjść i sączyć dalej swój jad. <br><br> Jang został zdymisjonowany, a potem, jak w czasach Wielkiej Czystki, oskarżony. Zarzucono mu korupcję, niewłaściwe zarządzanie finansami państwa oraz „zachowania demoralizujące”. Proces przeprowadził trybunał wojskowy i w 2013 r. skazał wuja na śmierć. Wiadomo, że wyrok został wykonany bez zbędnej zwłoki, przypuszczalnie Jang został rozszarpany przez psy na oczach niewdzięcznego Kima. Dekret został odwołany.Władza Kim Dzong Una stała się niepodważalna, ale „Niezłomnemu Przywódcy Partii, Państwa i Armii” kością w gardle wciąż stała obecność na tym świecie jego przyrodniego brata Kim Dzong Nama, najstarszego syna Kim Dzong Ila, i jego kochanki Song Hye Rim. Brat od dawna przebywał na wygnaniu po tym, jak zatrzymano go na lotnisku w Tokio z fałszywym paszportem dominikańskim (tłumaczył, że chciał do Disneylandu), przypuszczalnie także wcześniej w tajemnicy latał do Japonii, gdzie miał odwiedzać bary i kluby z prostytutkami. <br><br> <b>Birbant</b> <br><br> Do śmierci ojca Kim Dzong Nam mógł liczyć na finansowanie swojego wystawnego trybu życia, ale jego brat wstrzymał je. Mimo dyskretnej ochrony chińskiego wywiadu miało dojść do trzech prób zamachów na skompromitowanego wnuka Kim Ir Sena. W końcu północnokoreański wywiad dopiął swego. <br><br> 13 lutego 2017 r. na lotnisku w malezyjskim Kuala Lumpur dwie kobiety – Indonezyjka Siti Aisyah i Wietnamka Doan Thi Huong – prysnęły w twarz kochanego brata Kim Dzong Una truciznę o nazwie VX. Okazało się, że zostały wrobione przez północnokoreański wywiad, którego oficerowie poprosili je, by wycięły numer ich koledze. Naiwne myślały, że trafią do telewizji, a trafiły do aresztu. Inicjatorzy zamachu uciekli do Pjongjangu. <br><br> Te dwa zabójstwa sprawiły, że nie było już chętnych do kontestowania władztwa Kim Dzong Una, jakby wcześniej takowi byli. Ale też nie wszyscy na dworze żyją w strachu bądź są bezwładnymi marionetkami. Albo klakierami, jak ci generałowie, którzy na zdjęciach zawsze chodzą krok w krok za dyktatorem, zapisują w notatniku każdą jego błyskotliwą sentencję (wydaje się, że innych zwyczajnie nie ma) i pieją z zachwytu nad jego genialnymi pomysłami, jak poprawić wydajność fabryk albo wyniki zbiorów. <br><br> Do grona nielicznych decydentów należy Kim Jo Dzong, rodzona siostra dyktatora i – jak oceniają media, powołując się na materiały wywiadowcze – jego alter ego. Przed tajemniczym zniknięciem Kim Dzong Una ponownie wyszła z cienia i awansowała na kluczowe stanowiska. Już kilka tygodni temu oceniano, że może to oznaczać wyznaczenie jej jako ewentualnej sukcesorki.<b>Tron</b> <br><br> Urodzona 26 września 1987 r. w Pjongjangu Kim Jo Dzong jest jednym z trojga dzieci Kim Dzong Ila i jego żony Ko Jong Hui. Drugi brat, Kim Dzong Czol, nie miał dość energii, żeby powalczyć o tron i teraz żyje skazany na łaskę i niełaskę brata (na razie na łaskę). Ona sama może być spokojna, od dziecka była bardzo blisko Kim Dzong Una. <br><br> Wczesne lata życia spędziła w rezydencji matki w centrum Pjongjangu, gdzie mieszkała ze starszymi braćmi. Kenji Fujimoto, zbiegły z Korei Północnej osobisty kucharz Kim Dzong Ila, twierdzi, że żyła jak księżniczka, zdarzało się, że jej urodziny hucznie świętowano w innym domu w Wonsan. <br><br> W 1996 r. dyktatorówna została wysłana do Szwajcarii, gdzie podjęła incognito naukę w publicznej szkole Liebefeld-Steinhölzli w Köniz niedaleko Berna. Później dołączył do niej Kim Dzong Un. Wprawdzie rodzeństwo żyło z wujem i ciotką, do tego otoczone ochroniarzami i opiekunami, to jednak przebywanie tak długo w obcym kraju bardzo ich zbliżyło. <br><br> Po czterech latach córka „Umiłowanego Przywódcy” wróciła do kraju, gdzie przypuszczalnie podjęła studia w Akademii Wojskowej imienia Kim Ir Sena, a z pewnością studiowała informatykę na Uniwersytecie imienia Kim Ir Sena, być może z Kim Eun-gyong, córką Japonki Megumi Yokota, porwanej w 1977 r. przez północnokoreański reżim. <div class="facebook-paragraph"><div><span class="wiecej">#wieszwiecej </span><span>Polub nas</span></div><iframe src="https://www.facebook.com/plugins/like.php?href=https%3A%2F%2Fwww.facebook.com%2Ftvp.info&width=450&layout=standard&action=like&show_faces=false&share=false&height=35&appId=825992797416546" height="27" scrolling="no" frameborder="0" allowTransparency="true" ></iframe></div> Kim Jo Dzong ukończyła studia w 2007 r. i dołączyła do Partii Pracy Korei. Podjęła się pracy w sekretariacie ojca i ocenia się, że robiła zabiegi, żeby zagwarantować Kim Dzong Unowi sukcesję, gdy w 2008 r. dyktator przeszedł dwa udary. Po raz pierwszy została zaprezentowana oficjalnie we wrześniu 2010 r. podczas sesji fotograficznej uczestników konferencji PPK. Stała obok osobistej sekretarki Kim Dzong Ila i przypuszczalnie jego kochanki Kim Ok.Świat zwrócił uwagę na Kim Jo Dzong podczas pogrzebu jej ojca w grudniu 2011 r. Północnokoreańska telewizja wielokrotnie pokazywała ją stojącą obok nieutulonego w żalu Kim Dzong Una. Zagraniczne wywiady słusznie zinterpretowały to wyróżnienie jako dowód szczególnego zaufania spodziewanego następcy zmarłego przywódcy. Wprawdzie nie wymieniono jej w 233-osobowym Komitecie Żałobnym, ale i tak zagraniczne media uznały, że rychło zacznie awansować. <br><br> Faktycznie, z nowym rokiem została dyrektorem Komisji Obrony Narodowej KRLD odpowiedzialnym za podróże nowego wodza. Na oficjalne wyróżnienie musiała jednak jeszcze poczekać. 9 marca 2014 r. wymieniono ją z nazwiska, gdy towarzyszyła bratu w głosowaniu do Najwyższego Zgromadzenia Ludowego, jednoizbowego parlamentu. Wskazano, że jest „starszym oficjelem” Komitetu Centralnego PPK. <br><br> Czyli już Komitet Centralny. Zaszła wcześniej interesująca roszada wśród kobiet elity władzy, z natury rzeczy bardzo skromnej. Dotąd w partii brylowała jej ciotka Kim Kjong Huo, ale wypadła z łask po egzekucji Jang Song Taeka i siostrzenica zajęła jej miejsce. Co ciekawe, to właśnie ciotka namawiała dyktatorównę, żeby poświęciła się służbie publicznej, czyli karierze partyjnej. <br><br> <b>Propaganda</b> <br><br> Jak bardzo „starszym oficjelem”, jaką funkcję pełniła? Nie wiadomo, ale już jesienią media donosiły, że w 2014 r. przez kilka tygodni kierowała krajem, gdy Kim Dzong Un przechodził rehabilitację. Czy tak właśnie było – tego zapewne się nie dowiemy. Faktem jest natomiast, że już w listopadzie tego roku została wicedyrektorem Departamentu Propagandy i Agitacji PPK. Teoretycznie była zastępczynią Kim Ki Nama, ale zdaniem wywiadów to ona kierowała jednym z najważniejszych organów partii. <br><br> Kim Jo Dzong zaczęła regularnie jeździć z bratem po kraju, aby raj na ziemi pod światłymi wskazówkami wodza się rozwijał, doganiał i przeganiał. Siostra zaczęła budować kult jednostki przywódcy na wzór dziadka – Kim Ir Sena. Niewykluczone, że to właśnie ona stała za zmianą jego wyglądu, żeby również fizycznie upodobnić go do „Wiecznego Prezydenta”.Zbiegły były północnokoreański dyplomata Thae Jong Ho powiedział w 2017 r., że Kim Jo Dzong była odpowiedzialna za wszystkie większe publiczne obchody w kraju, łącznie z oczkiem w głowie dyktatorskiej dynastii – paradami. Miała również przekonać brata, żeby zaczął pozować na człowieka z ludu, uśmiechniętego, przystępnego, który jeździ kolejkami w parku rozrywki czy koleguje się z gwiazdą amerykańskiej koszykówki Dennisem Rodmanem. <br><br> Rola w budowaniu opresyjnego reżimu sprawiła, że już w 2017 r. dyktatorówna została objęta sankcjami Departamentu Skarbu USA za „poważne naruszenia praw człowieka i działania cenzorskie”. Podejrzewa się ją także o członkostwo w Biurze 39, nieoficjalnej instytucji zbierającej pokątnie walutę dla reżimu Kima. Skuteczność takich sankcji wobec północnokoreańskiej wierchuszki jest w zasadzie zerowa, więc siostra Kima nie ma się czym przejmować. Spotkał ją za to kolejny zaszczyt – awans na zastępcę członka Biura Politycznego PPK. <br><br> <b>Wysłanniczka</b> <br><br> Dowodem szczególnego zaufania brata było wysłanie Kim w lutym 2018 r. na zimowe igrzyska olimpijskie do południowokoreańskiego Pjongczangu. Była pierwszym członkiem rządzącej dynastii, który odwiedził ten kraj od czasu przerwania Wojny Koreańskiej w 1953 r. Spotkała się wówczas z prezydentem Korei Południowej Mun Dze Inem i przekazała mu list od brata, zaś podczas ceremonii otwarcia usiadła na trybunach za wiceprezydentem USA Mike'iem Pence'em. <br><br> Wszystko by dalej szło dobrze, gdyby nie niefortunne szczyty Kim Dzong Una z prezydentem USA Donaldem Trumpem. Pierwszy w czerwcu 2018 r. w Singapurze nie przyniósł przełomu. Deklaracja nawiązania nowych relacji czy deklaracja bezpieczeństwa dla Pjongjangu ze strony Waszyngtonu miały marginalne znaczenie wobec nierozwiązanego problemu denuklearyzacji Półwyspu Koreańskiego. <br><br> Drugi szczyt w Hanoi w lutym 2019 r. zakończył się fiaskiem. Trump i Kim nie doszli do porozumienia w sprawie denuklearyzacji półwyspu ani ewentualnego złagodzenia sankcji nałożonych na Pjongjang za jego zbrojenia jądrowe i rakietowe. Media informowały, że po szczycie Kim Dzong Un przeprowadził czystkę wśród notabli i doszło nawet do egzekucji. Na cenzurowanym znalazła się także jego siostra, która została usunięta z politbiura.Kim Jo Dzong pozostawała w cieniu przez ponad roku. Dopiero w marcu tego roku wystąpiła oficjalnie. Wystosowała oświadczenie, w którym zrugała Seul, że śmiał skarżyć się na ćwiczenia Koreańskiej Armii Ludowej. Komunikat miał znaczenie drugorzędne. Kluczowe było to, że przywódca najwyraźniej wybaczył już swojej siostrze. <br><br> <b>Sukcesja</b> <br><br> W kwietniu tego roku została już przywrócona do politbiura. Miało to miejsce tuż przed zniknięciem Kim Dzong Una. Możemy pospekulować, że czekający na poważną operację dyktator chciał zabezpieczyć ciągłość dynastii na wypadek ewentualnego niepowodzenia zabiegu, ale nie mamy i zapewne mieć nie będziemy dowodów na poparcie takiej tezy. <br><br> Czy w ostatnich tygodniach właśnie ona kierowała Koreańską Republiką Ludowo-Demokratyczną, jeśli faktycznie Kim Dzong Un nie był w stanie rządzić krajem? Tego nie można wykluczyć. Sam reżim dostarczał dowodów, wprawdzie nieweryfikowalnych, że dyktator żyje i cały czas jest u władzy. KCNA podała między innymi, że „Drogi Szanowny Przywódca” listownie podziękował robotnikom budującym ośrodek turystyczny w regionie Wonsan. Z analizy zdjęć satelitarnych wynika, że faktycznie znajdował się tam specjalny pociąg, którym ma podróżować Kim. Możemy się domyślać, że za komunikatami stała jego siostra. <br><br> Oprócz kierowania machiną propagandową, Kim Jo Dzong ma być może jeszcze jedno zadanie, o wiele ważniejsze. Nieoficjalne, ale kluczowe dla utrzymania reżimu. Media donoszą, że w 2015 r. wyszła za Ch’oe Songa, syna Ch’oe Ryong Hae, wicemarszałka Koreańskiej Armii Ludowej i wiceprzewodniczącego Komisji Obrony Narodowej KRLD, a więc człowieka z najwyższych kręgów władzy. Kim miała doczekać się z mężem dwójki dzieci. Kto wie, czy jeżeli faktycznie przejmie pewnego dnia władzę, jeden z nich nie zostanie potem wodzem, który przecież – jak objaśniał Kim Dzong Il – jest „wielkim przywódcą rewolucji, obdarzonym niepospolitym umysłem, niezwykłą umiejętnością kierowania i szlachetną moralnością”. <br><br><img src="https://s.tvp.pl/repository/attachment/4/4/6/446ae7032ad7145311025c27ebb077441541685773263.jpg" width="100%">