
„Woda spływa do Bałtyku” – zauważył Bronisław Komorowski w 2010 roku i do tego samego wniosku doszła Małgorzata Kidawa-Błońska 10 lat później. Jednak ich interpretacja tego zjawiska jest odmienna. Były prezydent oceniał je pozytywnie: spływająca woda dawała perspektywę zakończenia powodzi i możliwości przeprowadzenia wyborów. Obecna kandydatka na prezydenta widzi tę sprawę inaczej: woda spływa w wyniku wykonanej dopiero w ostatnich latach regulacji wszystkich rzek.
Ministerstwo Rolnictwa zdecydowało się wydłużyć termin składania wniosków o dopłaty dla rolników w związku z suszą. – Wnioski o dopłaty do...
zobacz więcej– Mamy problem z wysychającymi studniami, nie ma wody do picia, do gospodarstw. To, co zrobiono przez ostatnie lata, ta chęć regulowania wszystkich rzek, tak że każdy deszcz spływał natychmiast, błyskawicznie do Bałtyku i ta woda nie zatrzymywała się tam, gdzie powinna. A stara prawda głosi, że tam, gdzie pada śnieg czy deszcz, woda powinna zostawać. Chcieliśmy wszystko uregulować i ta woda znika, przepływa – tłumaczyła kandydatka PO podczas debaty dotyczącej zmian klimatycznych.
Już 10 lat temu o zjawisku uchodzenia wód opadowych do Bałtyku mówił Bronisław Komorowski. Jako pełniący obowiązki prezydenta powoływał się na ten fakt, by uzasadnić możliwość przeprowadzenia w terminie wyborów prezydenckich."... a stara prawda głosi, że tam gdzie spada śnieg i deszcz tam ta woda powinna zostawać".
— John (@JohnMcRac) April 22, 2020
O co chodzi Kidawie-Błońskiej??? pic.twitter.com/EpHhCzp1Cb