Amerykanie oskarżają oligarchę Olega Deripaskę. Jeff Bezos, Bill Gates, Warren Buffett – wiadomo, kto jest w czołówce najbogatszych ludzi świata. Każda oficjalna lista jest jednak nieaktualna. Dowolnego krezusa najpewniej może zagiąć prezydent Rosji Władimir Putin, który według szacunków może być numerem jeden na świecie, jeżeli chodzi o majątek. Zdaniem amerykańskich śledczych jego nieoficjalne miliardy są prane przez zaprzyjaźnionego oligarchę, objętego sankcjami Waszyngtonu Olega Deripaskę. Transparentność nie jest domeną rosyjskiej władzy i w zasadzie nigdy nią nie była. Choć obnoszenie się z bogactwami jest nierzadko celem tamtejszych miliarderów, prezydent Putin jest przedstawiany niemal jak asceta. Asceta władzy, któremu wystarcza troska o losy umęczonej przez zgniły Zachód ojczyzny. <br><br> Oczywiście jest ku temu powód. Rosja to nie Brunei, którego sułtan musi wszystkich kłuć w oczy swoimi bogactwami. Rosjanie oburzyliby się widząc, że prezydent traktuje państwowy majątek jako swoją własność i bankomat. Tymczasem najpewniej tak się właśnie dzieje, ale po cichu. <br><br> <b>Mgła tajemnicy</b> <br><br> Przeszło dwadzieścia lat u władzy sprawiło, że Putinowi nie brakowało okazji, by wykonać niejedno posunięcie finansowe, którego wirtuozeria wywołałaby chorobliwą zazdrość wielu szacownych inwestorów. Jak? Wgląd w domniemany majątek prezydenta dała analiza „Harvard Political Review”. Siłą rzeczy artykuł musi zawierać nieścisłości – skala zjawiska i wszystkie instrumenty są naturalnie owiane tajemnicą, ale mechanizm zdaje się być niepodważalny. <br><br> Oficjalnie pensja prezydenta to 150 tysięcy dolarów rocznie. Szału nie ma. Wynagrodzenie prezydenta USA bez dodatków to 400 tysięcy dolarów. „Harvard Political Review” szacuje jednak, że Putin mógł dorobić się od 60 do nawet 200 miliardów dolarów. Miliardów. <br><br> Stanisław Biełkowski, były doradca rosyjskiego rządu za pierwszej kadencji prezydenckiej Putina oszacował jego majątek na 70 miliardów. Już jednak Bill Browder, zarządzający funduszem hedgingowym Hermitage Capital Management, który działał na rynku rosyjskim, twierdzi, że przez niespełna dwie dekady rządów Putin dorobił się fortuny wartej aż 200 miliardów.Rozbieżności są oczywiste i wynikają z faktu, że nikt nie publikuje oficjalnych danych o pokątnych interesach Kremla, oraz z wyjątkowej skromności Putina i jego otoczenia, jeżeli chodzi o finansową obrotność prezydenta. Warto też zwrócić uwagę, że możliwa kwota 200 miliardów oznaczałaby niemal dwukrotnie większy majątek niż Gatesa czy Bezosa. To oczywiście czyniłoby Putina najbogatszym człowiekiem na świecie. <br><br> <b>Skromny majątek</b> <br><br> Ale to nieoficjalnie. Oficjalnie to skromny urzędnik państwowy. Przed wyborami prezydenckimi w marcu 2018 roku opublikował oficjalne oświadczenie majątkowe, z którego wynikało, że posiada mieszkanie o powierzchni 75 metrów kwadratowych w Petersburgu, dwa samochody z czasów sowieckich, terenówkę oraz przyczepę samochodową. Żadnych tam 20 nieruchomości czy pałacu nad Morzem Czarnym wartego miliard dolarów, które zagraniczne media wyssały z palca na zlecenie wrażych sił. <br><br> Putin wskazał również, że przez sześć lat przed wyborami zarobił 38,5 mln rubli, czyli około 676 tysięcy dolarów. Skrzętnie wyliczył, że na tą kwotę składały się: prezydencka pensja, emerytura wojskowa oraz odsetki od oszczędności (243 tysiące dolarów na trzynastu różnych kontach bankowych). <br><br> Zanim doszedł do władzy układ oligarchiczny w Rosji działał w najlepsze. Szemrani biznesmeni otaczali Borysa Jelcyna, który dał zielone światło dla dzikiego, zbójeckiego kapitalizmu po upadku ZSRR. W myśl zasady ujętej w „Cesarzu” Ryszarda Kapuścińskiego – „A niechże się korumpuje, byle tylko okazywał lojalność”.Putin zmodyfikował ten dobrze funkcjonujący model. Zgrabny system oligarchiczny oparty na „familii” i zaprzyjaźnionych biznesmenach, którzy dorobili się na nielegalnym uwłaszczeniu państwowego majątku, został zastąpiony przez układ, w którym sam prezydent jest nadrzędnym oligarchą. Patronem – jak oceniają dziennikarze śledczy i rosyjscy opozycjoniści – paramafijnego układu opartego na „siłowikach”. <br><br> <b>Powiesił się na szaliku</b> <br><br> Cechą nadrzędną obu modeli jest niezbędna lojalność biznesmenów otaczających dwór patrona. Kto łamie tę zasadę, zostaje aresztowany i oskarżony na przykład o nieprawidłowości przy prywatyzacji przedsiębiorstw i kończy w łagrze. Tak gafa krytykowania Putina skończyła się dla Michaiła Chodorkowskiego. Borys Bieriezowski powiesił się natomiast na szaliku. <br><br> Dziennikarz śledczy Luke Harding z angielskiego „Guardiana” wskazał, że po zdobyciu władzy Putin przetasował środowisko oligarchów. Niepotrzebni pezzonovante zostali pogonieni precz, zaś sam prezydent stał się szefem „syndykatu” miliarderów. Do syndykatu zaś miał wciągnąć byłych współpracowników z czasów pracy w KGB oraz sprawdzonych przyjaciół ze spółdzielni mieszkaniowej Ozero Dacza. <br><br> Spółdzielnia została założona w 1996 roku przez Putina i siedmiu jego przyjaciół. Zajmowała się budowaniem daczy dla zamożnych petersburżan we wsi Sołowiowka na brzegu Jeziora Komsomolskiego w Karelii. Spółdzielcy okazali się być tak skuteczni, że do 2012 roku objęli najwyższe stanowiska w rosyjskim rządzie, zrobili też zawrotne majątki. <br><br> Nowy model oligarchiczny zakłada, że w sferach operowania majątkiem państwowym pierwsze słowo należy do Putina i jego najbliższych bonzów. „HPR” wskazuje, że jednym ze sposobów bogacenia się prezydenta jest wyprowadzanie pieniędzy z biznesu. Naturalnie nie osobiście, mają to za niego robić znajomi pełniący rolę „słupów”, biorący na siebie brzemię wykonywania skomplikowanych operacji finansowych, często na granicy prawa.<b>Mądrzejszy od Zuckerberga</b> <br><br> Trzeba podkreślić, że nie zawsze musi to oznaczać jawne przestępstwo. Wieloletni burmistrz Felcsut, rodzinnego miasta premiera Węgier Viktora Orbana, Laszlo Istvan Meszaros stał się jednym z najbogatszych Węgrów głównie dzięki przyjaźni i łaskawości szefa rządu, które zaowocowały fantastycznymi kontraktami na zamówienia publiczne. Fortuna – jak twierdzą nieprzychylni dziennikarze śledczy – jest zapleczem finansowym rodziny Orbana. Sam Meszaros przekonuje, że po prostu „może jest mądrzejszy od Marka Zuckerberga”. <br><br> Takim zaufanym dla Putina ma być choćby skromny wiolonczelista Siergiej Roldugin. Skromny, bo jeszcze w 2014 roku przekonywał w rozmowie z dziennikiem „New York Times”, że nie należy do ludzi zamożnych. Afera Panama Papers potwierdziła, że gdzie mu tam do krezusów. Utalentowany muzyk zarabiał raptem 8,1 miliona dolarów rocznie, miał też 19 milionów funtów przezornie odłożonych w banku Chase, pochodzące z jego udziałów w lukratywnej agencji marketingowej Video International. <br><br> Harding twierdzi, że Roldugin ukrywa dla Putina pieniądze na zagranicznych rachunkach, a także wykonuje dla niego wiele sprytnych i niezwykle intratnych posunięć finansowych. Organized Crime and Corruption Reporting Project (OCCRP), organizacja, która wykryła aferę Panama Papers, ujawniła, że Roldugin miał na przykład kupować akcje Banku Rossija za około 6,5 dolara, a potem sprzedać tajemniczemu inwestorowi za ponad 200 dolarów. W ciągu miesiąca Gazprom miał odkupować te same akcje za ponad 1100 dolarów za akcję, a potem sprzedawać je za połowę ceny. <div class="facebook-paragraph"><div><span class="wiecej">#wieszwiecej </span><span>Polub nas</span></div><iframe src="https://www.facebook.com/plugins/like.php?href=https%3A%2F%2Fwww.facebook.com%2Ftvp.info&width=450&layout=standard&action=like&show_faces=false&share=false&height=35&appId=825992797416546" height="27" scrolling="no" frameborder="0" allowTransparency="true" ></iframe></div> Z ujawnionych dokumentów wynika, że utalentowany artysta miał posiadać szereg spółek między innymi w Panamie i na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych, które słyną z wyjątkowej pobłażliwości podatkowej. Spółki te miały być zasilane miliardami dolarów darowizn od najbogatszych Rosjan, kontrolujących strategiczne spółki w tym kraju. Można założyć, że w tym przypadku było to bezczelne wyprowadzanie państwowego majątku z Rosji. Czy robiły to podmioty w imieniu samego Putina – tego zapewne się nie dowiemy.„HPR” nazywa skomplikowany układ ludzi powiązanych z Putinem i dzielących go od nieformalnie posiadanego majątku mianem „labiryntu pośredników”. Dzięki czemu on sam formalnie „nie posiada niczego” i „czerpie z bogactwa swoich przyjaciół”. Przykryciu sposobów pozyskiwania przez Putina swojego bogactwa ma zaś służyć „pomieszanie interesów państwa z interesami miliarderów”. <br><br> Dowodem na to ma być wspomniany Bank Rossija, który od początku prezydentury Putina przeprowadza wiele ważnych operacji finansowych między innymi na rynku gazowym. To pozwoliło mu zgromadzić miliardy rubli. Największe udziały w banku ma Jurij Kowalczuk, który jest nazywany „osobistym bankierem” Putina. To były spółdzielca z Ozero Dacza. <br><br> <b>Spółka w Belize</b> <br><br> Po 10,5 procenta udziałów w banku mają zaś dwaj inni zaufani prezydenta – Nikołaj Szamałow i Dmitrij Gorelow. Ta dwójka posiada między innymi spółkę Lanaval, zarejestrowaną w Belize. Do Lanaval trafił zysk w wysokości 84 milionów dolarów, pochodzący ze zdefraudowania gigantycznych środków z rosyjskiej służby zdrowia podczas akcji modernizacji szpitali, ogłoszonej przez Putina w 2005 roku. <br><br> Oszuści nawet trzykrotnie zawyżali stawki za produkty i usługi. Do więzień trafiło kilkunastu szemranych biznesmenów i urzędników, ale Szamałowowi i Gorelowowi włos z głowy nie spadł, bo i nie mógł. Udziałowcy Banku Rossija są za blisko Putina. „Te powiązania nie mogą być przypadkowe i jest bardzo prawdopodobne, że sam Putin kontroluje dużą część aktywów banku” – dowodzi „HPR”. <br><br> W „labiryncie pośredników” wypłynęło ostatnio kolejne nazwisko – Olega Deripaski. Wiadomo było, że skoro jest oligarchą, musi mieć swoje miejsce w prezydenckim układzie, tym bardziej, że został objętymi amerykańskimi sankcjami. W liście do prawników miliardera Departament Skarbu USA wyjaśnił przyczyny objęcia sankcjami. Waszyngton uważa bowiem, że pierze on pieniądze Putina. Poważny zarzut.Administracja Donalda Trumpa nałożyła sankcje na Deripaskę i ponad dwudziestu innych Rosjan w kwietniu 2018 roku. Wskazano, że to odpowiedź na rosyjską „szkodliwą działalność na całym świecie”. W ubiegłym roku prawnicy oligarchy zaprotestowali i wystąpili do OFAC, biura resortu skarbu nadzorującego sankcje, o przedstawienie dowodów na to, że czerpie on korzyści z powiązań z Putinem. <br><br> <b>Ustalenia śledczych</b> <br><br> W odpowiedzi OFAC, którą zacytował ostatnio dziennik „Financial Times” wskazano, że w 2016 roku Deripaska został zidentyfikowany jako jedna z osób posiadających aktywa w imieniu prezydenta Rosji Władimira Putina i piorących dla niego fundusze. Ile tych aktywów i wypranych pieniędzy? Tego nie wiadomo; można założyć, że niemało. <br><br> Dowodzono również, że przynajmniej raz przedsiębiorstwa Deripaski zostały wykorzystane jako zabezpieczenie w celu ułatwienia transferu środków osobistych Putina. Pranie pieniędzy miało się odbyć w 2017 roku poprzez Grupę Gaz, objętego sankcjami producenta aut. Łącznie oligarsze zarzucono sześć przypadków nielegalnych działań. Poproszony o komentarz przez „FT” miliarder odpowiedział, że zarzuty są „domysłami i plotkami”. <br><br> Skali wpływów Deripaski w otoczeniu w Putina można było się wcześniej tylko domyślać. Żaden miliarder, na którego lojalność padł choć cień podejrzeń nie mógłby opanować jednej z kluczowych gałęzi rosyjskiej gospodarki. On zaś dzięki swojej pozycji został „królem aluminium”. <br><br> W „syndykacie” miliarderów Oleg Deripaska wyróżnia się nie tylko doświadczeniem zawodowym, skończył bowiem z wyróżnieniem fizykę na Uniwersytecie Łomonosowa i pracował między innymi jako fizyk teoretyczny, na czym kokosów nie mógł się dorobić. Kagiebowcem jak wielu z otoczenia Putina nie został.<b>W rodzinie</b> <br><br> Bajeczną fortunę Deripaska zawdzięcza między innymi wżenieniu się w „familię” Jelcyna. Poślubił bowiem Polinę Jumaszewą, córkę Walentina Jumaszewa, jednego z najważniejszych doradców Jelcyna, i jednocześnie córkę przyrodnią Tatiany, córki prezydenta. To pozwoliło mu rozwinąć skrzydła w jelcynowskiej Rosji. <br><br> Mimo bycia osobą ze środka „familii” Jelcyna, Deripaska jest jednym z nielicznych oligarchów, którzy utrzymali, a nawet powiększyli swój stan posiadania po dojściu Putina do władzy. O nadzwyczajnych relacjach łączących go z prezydentem świadczy fakt, że udało mu się choćby odroczyć spłatę 4,5 miliarda dolarów kredytu, który z łaski Kremla dostał na ratowanie swych zagrożonych kryzysem biznesów. Cień podejrzeń o nielojalność i skarbówka by go prześwietliła aż miło. <br><br> Wyjątkowa przychylność Putina przełożyła się także na zezwolenie dla Basic Element, konsorcjum Deripaski, na wybudowanie wielu obiektów przed Zimowymi Igrzyskami Olimpijskimi w Soczi w 2014 roku, w tym wioski olimpijskiej, a także remont lotniska w tym mieście. Igrzyska stały się dla wielu podmiotów związanych z Putinem okazją o zarobienia ogromnych pieniędzy. To, że przy realizacji inwestycji dochodziło do nieprawidłowości, że coś tam się nie zgadzało w dokumentach, nikomu na Kremlu szczególnie nie spędzało snu z powiek. <br><br> Oligarchów obowiązuje naczelna zasada – można działać, a za lojalność władza nawet wynagrodzi pomocą, ułatwieniami, kontraktami. Warunkiem jest całkowita wierność i dyskrecja w przypadku realizowania osobistych posunięć finansowych Putina. Pod żadnym pozorem nie można mówić o majątku patrona, można bowiem skończyć jak zamordowany w 2015 roku Borys Niemcow. Upadły miliarder ujawnił, że Putin posiada między innymi 43 samoloty i helikoptery, a w jednej z maszyn ma kabinę wartą miliony euro, ozdobioną przez jubilerów, zaś w jednej z posiadłości wartą niemal 100 tysięcy dolarów luksusową toaletę.