
Dramatyczna sytuacja sióstr benedyktynek z klasztoru w Staniątkach (woj. małopolskie). Przez pandemię koronawirusa mniszki straciły możliwość pracy, dzięki której się utrzymywały. Sytuacja stała się na tyle dramatyczna, że siostry zwróciły się z apelem o pomoc.
Pod hasłem „Zanurzeni w miłości” kolejny dzień trwa zbiórka pieniężna na respiratory dla szpitali w Polsce. Jest ona organizowana przez Fundację...
zobacz więcej
W staniąteckim klasztorze mieszka 12 mniszek. Większość z nich to osoby w podeszłym wieku.
Przez pandemię koronawirusa siostry znalazły się w bardzo trudnym położeniu finansowym.
– W tej chwili najważniejsze jest dobre przygotowanie do Świąt Wielkanocnych w końcówce okresu Wielkiego Postu. Tak, jak wszystkim innym w Polsce i na świecie w tym czasie jest ciężko, tak i siostrom w opactwie nie jest łatwo. Ucięły się nam wszystkie środki utrzymania, a musimy płacić rachunki, trzeba kupić węgiel i żywność, prowadzimy również rozpoczęte remonty – powiedziała przełożona opactwa, matka Stefania Polkowska .
Benedyktynki zwróciły się więc z apelem o jakiekolwiek dobrowolne wsparcie. – Byłybyśmy wdzięczne, gdyby ktoś mógł nas wspomóc. Wszystko jedno w jakiej formie, czy w formie darowizn czy w formie pieniężnej. Ale i również w formie modlitwy za nas, też za tych wszystkich, którzy przychodzą nam z pomocą, czy przyjdą nam z pomocą. Tak, żeby Pan Bóg otworzył serca ludzi na potrzeby nie tylko nasze, ale i tych ludzi, którzy są wokół nas, których trzeba zobaczyć – wyjaśnia przełożona Stefania Polkowska.
Pomimo trudnej sytuacji w jakiej znalazły się siostry, w Staniątkach na furcie nadal sprzedają swoje wyroby: miód, baranki cukrowe, ciasta świąteczne, ciasteczka w kształcie zajączków i baranków. – Dostępna jest też woda święcona i palmy wielkanocne. Staramy się w tym trudnym okresie żyć tak jak zawsze, myśląc o Panu Bogu, modląc się jednocześnie za wszystkich ludzi, którzy tej modlitwy potrzebują i wszystkimi, którzy przeżywają lęki. Myślę, że w Panu Bogu te lęki można rozwiązać – mówi przełożona.