
Politycy opozycji mają niewielkie pole manewru w kwestii dotyczącej koronawirusa w Polsce. Nawet przeciwnicy polityczni PiS ataki na rząd w tej kwestii odbierają jako niepotrzebne jątrzenie.
„Nie tylko ludzie chorują na koronawirusa, państwa także” - stwierdził podczas debaty sejmowej nad specustawą dotyczącą koronawirusa poseł Koalicji...
zobacz więcej
Po Warszawie z reguły podróżuję komunikacją publiczną. To już nie jest tak rozplotkowany i rozgadany środek lokomocji jak przed laty, ale wciąż da się tam usłyszeć niejedną ciekawą rozmowę. W ostatnich tygodniach tematem numer jeden w stołecznych autobusach, metrze i tramwajach powoli stawał się koronawirus.
Stolica, jak wiadomo, nie jest miastem przesadnie życzliwym rządzącej partii. A jednak słyszałem w tych dniach komunikacji kilkanaście rozmów – i to częściowo prowadzonych chyba przez zwolenników opozycji – wskazujących, że krytykowanie rządu w tej sprawie jest bez sensu, bo postronni ludzie odbierają to jako rozgrywkę z pomocą mocno wątpliwej karty.
Tak po prostu – koronawirus nie ma politycznych barw, jest dużym społecznym i gospodarczym wyzwaniem, uderza właściwie we wszystkich i nikt z odrobiną oleju w głowie nie stwierdzi na poważnie, że wyhodowano go lub „zatajono” w tajnych laboratoriach na Nowogrodzkiej. Ludzie wyczuwają też dobrze, że wszelka opozycyjno-partyjna krytyka dotycząca strategii rządowej i koronawirusa ma silny polityczny kontekst. I chyba nie chcą, żeby akurat na tym ktokolwiek zbijał wyborczy kapitał.
„Ona nie powinna za dużo o tym mówić, ludzie nie kojarzą Platformy z przesadną troską o ochronę zdrowia” - stwierdził w metrze nieźle ubrany szpakowaty dżentelmen do swojego kolegi. Uwaga, wypowiedziana z wyraźną goryczą, dotyczyła Małgorzaty Kidawy-Błońskiej i jej lekko paranoicznych uwag o tym, że „rząd Morawieckiego ukrywał koronawirusa”.
Chińska gospodarka – i tak silnie dotknięta epidemią koronawirusa – szykuje się na osłabienie kolejnych sektorów rynku. Zarażenie patogenem...
zobacz więcej
Z tym ostatnim poglądem, wprost nazwanym teorią spiskową, rozprawił się zresztą były SLD-wski minister zdrowia Marek Balicki w wywiadzie dla weekendowego „Plusa Minusa”. Trudno prominentnego polityka lewicy uważać za admiratora obecnej partii. Ale jako ekspert w dziedzinie zdrowia, naprawdę jeden z lepszych w Polsce wśród polityków, Balicki wie co mówi. Taka osoba nie chwaliłaby choćby obecnego ministra zdrowia, Łukasza Szumowskiego, bez mocnych po temu przesłanek.
A Balicki w sprawie rządowej polityki zdrowotnej dotyczącej koronawirusa w Polsce stwierdził krótko: „Za dotychczasowe działania postawiłbym rządowi piątkę. Nie wykluczam oczywiście, że te wszystkie nadzwyczajne starania wynikają również z faktu, że mamy kampanię wyborczą. Jeżeli jednak wicemarszałek Sejmu z głównej partii opozycyjnej (Małgorzata Kidawa-Błońska – K. W.), kandydatka na prezydenta, opowiada o ukrywaniu prawdy o koronawirusie przez rząd, to przyznam, że mnie to zdumiewa”.
Donald Tusk nie popełnił błędu Kidawy-Błońskiej i nie opowiadał spiskowych teoryjek. Jest na to zbyt sprytny. Były szef Platformy Obywatelskiej stwierdził na Twitterze jedynie: „Rząd powinien natychmiast podjąć decyzje, także te niepopularne, które utrudnią rozprzestrzenianie się wirusa. Obywatele powinni przyjąć je ze zrozumieniem. Zbliżające się epidemia i recesja będą testem na naszą odpowiedzialność i solidarność. Sytuacja jest bardzo poważna”.
Trzeba przyznać, ten przekaz jest bardzo ugodowy. Brzmi – jak na Donalda Tuska – niemal jak zaproszenie do przekazania politycznego znaku pokoju. Nic tu jednak nie jest przypadkowe – najpierw mamy więc zachętę do podjęcia „niepopularnych decyzji”.
Dotychczasowa liczba ofiar śmiertelnych epidemii koronawirusa w Chinach wynosi 908 – podała w poniedziałek rano czasu lokalnego chińska Narodowa...
zobacz więcej
Większość musiałaby dotyczyć ograniczenia imprez masowych, ograniczenia komunikacji, przede wszystkim międzynarodowej. Czyli czegoś, czego jako Polacy mocno nie lubimy – czyli choćby i czasowego zwiększenia nadzoru instytucji nad naszym życiem, co zawsze wiąże się z poczuciem inwigilacji i wzrostem niedogodności w codziennym funkcjonowaniu.
Nie chcę być złośliwy, ale Donald Tusk w ostatnim czasie udowodnił swoimi anty-PiS-owskimi tyradami, że chyba jedyne, co śni mu się po nocach, to politycy rządzącej formacji, podejmujący jeden po drugą niepopularne decyzje. I że właśnie taka wizja, samozatapiającego się PiS-u, jest mu najmilsza. Szczególnie, że ewentualny kryzys wewnętrzny Zjednoczonej Prawicy to od dłuższego czasu właściwie jedyna szansa dla merytorycznie słabej i mało przekonującej społecznie opozycji.
Warto zwrócić uwagę, że nawoływania Donalda Tuska o „odpowiedzialność i solidarność” pojawiły się, gdy oczywistym już się stało, że nie wypaliła strategia pani Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, dotycząca koronawirusa. Strategia, którą tak czytelnie rozszyfrował polityk SLD, mało przecież zainteresowany wizerunkowym sukcesem rządu Morawieckiego i całego rządzącego obozu.
Niewykluczone, że to właśnie kompletna nieporadność Kidawy-Błońskiej w tak gorącej medialnie kwestii wymusiła bardziej ugodową reakcję byłego szefa Platformy. Ewidentnie widać, że początkowy plan na rozegranie tego tematu był inny – ale nie spotkał się z większym zainteresowaniem społecznym.
Z całą jednak pewnością zarówno cały rząd, jak i resort ministra Szumowskiego w najbliższych tygodniach znajdzie się pod dużą presją. Ale jeśli większość Polek i Polaków pozytywnie oceni jego pracę, obecny minister zdrowia może stać się jednym z najlepiej postrzeganych polityków tej kadencji.