Herszt „obcinaczy palców” będzie miał kolejny proces. Wojciech S. ps. „Wojtas”, uważany za bossa gangu obcinaczy palców, został właśnie oskarżony przez mazowieckie „pezety” Prokuratury Krajowej o podżeganie do zabójstw dwóch członków mafii mokotowskiej i udział w usiłowaniu zabójstwa. „Jerry” miał podpaść gangsterowi, bo za wskazaną przez niego ofiarę porwania zapłacono zbyt niski okup. „Szela” zaś został uznany za słabe ogniwo i potencjalnego zdrajcę w razie wpadki. Wojciech S., znany jako „Wojtas” vel „Kierownik”, uważany jest za jednego z najgroźniejszych polskich gangsterów. Zdaniem policji i prokuratury to on dowodził tzw. komandem śmierci, które likwidowało konkurentów i zdrajców grupy mokotowskiej. <br /><br /> – Był bardzo inteligentny. Interesował się wieloma sprawami. Nie pił alkoholu, nie palił papierosów, nie stosował żadnych używek. Niewiele przeklinał. (…) Był niekwestionowanym liderem i najważniejszym ogniwem. Raczej wszyscy wypełniali polecenia, które wydawał Wojtek – tak Wojciecha S. opisywał jeden z członków mafii mokotowskiej. <br /><br />46-letni gangster odsiaduje wyrok łączny 15 lat więzienia z trzech spraw, w których suma poszczególnych kar wynosiłaby ok. 30 lat pozbawienia wolności. Przed warszawskimi sądami toczą się procesy, w których odpowiada m.in. za udział w zabójstwie czterech osób i kierowanie brutalnymi porwaniami. <div class="facebook-paragraph"><div><span class="wiecej">#wieszwiecej</span><span>Polub nas</span></div><iframe allowtransparency="true" frameborder="0" height="27" scrolling="no" src="https://www.facebook.com/plugins/like.php?href=https%3A%2F%2Fwww.facebook.com%2Ftvp.info&width=450&layout=standard&action=like&show_faces=false&share=false&height=35&appId=825992797416546"></iframe></div> Jedna ze spraw skończyła się dla niego wyrokiem dożywocia z możliwością odzyskania wolności po 40 latach, ale proces toczy się od nowa z powodu błędów proceduralnych. Wojciech S. nie przyznaje się żadnej zbrodni. Twierdzi, że padł ofiarą pomówień i nigdy nie było żadnego „komanda śmierci”.<b>Odstrzał sanitarny</b> <br /><br />W ostatnich dniach do Sądu Okręgowego w Warszawie trafił kolejny akt oskarżenia przeciwko Wojciechowi S. Mazowiecki Wydział Zamiejscowy Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej zarzuca mu podżeganie do zabójstwa dwóch członków „Mokotowa” oraz usiłowanie zabójstwa jednego z nich na przełomie 2002 i 2003 r. Wojciechowi S. grozi nawet dożywocie. <br /><br /> Pierwszym z gangsterów, którego według prokuratury chciał się pozbyć „Wojtas”, był Wojciech Sz. ps. „Szela”. Wówczas dosyć wysoko usadowiony w hierarchii mafii mokotowskiej. „Szela” miał nawet być kierowcą „Korka”, bossa całej grupy. Dwukrotnie porywali go członkowie bandy „Mutantów”, będący w tamtym okresie w stanie wojny z „Mokotowem”. <br /><br /> Wojciech Sz. znalazł się na celowniku swojego imiennika, ponoć dlatego, że uznano go za „słabe ogniwo”. Według śledczych „Wojtas” obawiał się, że w razie zatrzymania „Szela” może się „rozpruć”, czyli pójść na współpracę z policją i prokuraturą. <br><br> Zabójstwo Wojciecha Sz. miało być swoistym „odstrzałem sanitarnym”. „Wojtas” chciał, aby zlecenie to przyjął Rafał B. ps. „Bukaciak”. To na jego wyjaśnieniach opierają się zarzuty. Do zamachu jednak wtedy nie doszło.Kilka lat później, we wrześniu 2005 r., „Szela” ćwiczył w siłowni przy ul. Koński Jar na warszawskim Ursynowie. W pewnym momencie do lokalu weszło dwóch mężczyzn. Na głowach mieli kaptury i ciemne okulary. Podeszli do ćwiczącego „Szeli” i zaczęli do niego strzelać. Po zamachu uciekli. <br><br> Wojciech Sz. trafił w ciężkim stanie do szpitala. Został trafiony osiem razy, w tym cztery w głowę i dwa w brzuch. <br><Br> Jako zleceniodawcę wskazywano wówczas Zbigniewa C. ps. „Daks” lub „Dax”, który objął władzę nad „Mokotowem” po tym jak w 2004 r. aresztowano Andrzeja H. ps. „Korek”. „Szela” przeżył, ale twierdził, że nie wie, kto i dlaczego chciałby go zabić. <br><br> <iframe allow="accelerometer; autoplay; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture" allowfullscreen="" frameborder="0" height="500" src="https://www.youtube.com/embed/SxlAS3b6jrg" width="100%3"></iframe> Drugim gangsterem, na którego życie miał dybać „Wojtas”, był Jacek W. ps. „Wór” alias „Jerry”. On również był znaczącą postacią w „Mokotowie”. Poszło o to, że wskazał kompanom osobę, której porwanie miało przynieść grupie minimum 200 tys. dolarów okupu. <br><br> Jesienią 2002 r. bandyci uprowadzili Wiesława L. Mężczyzna przeżył koszmar podczas 40 dni w niewoli. Porywacze często go bili, kopali i przypalali. Odcięli mu jeden z palców lewej dłoni, potem przesłali go rodzinie. Domagali się 200 tys. dolarów, ale bliscy ofiary zebrali „ledwie” 100 tys. zł. <br /><br /> <b>Honorowa sprawa</b> <br /><br /> W porwaniu miał brać udział m.in. sam Wojciech S. ps. „Wojtas”, który po całej akcji nie krył wściekłości na „Jerrego”. Czara goryczy przepełniła się, gdy Jacek W. domagał się od kompanów doli za wystawienie ofiary. „Jerry” i „Wojtas” pobili się. Ten ostatni miał stwierdzić, że nie odpuści, a bezczelnego W. należy „odpalić”. Według prokuratury, Wojciech S. namawiał „Bukaciaka”, aby zabił „Jerrego”. Później do zabójstwa przekonywał zastępcę Rafała B. – Łukasza A. ps. „Łuki” (teraz jest świadkiem koronnym). <br /><br /> Ten był bliski zrealizowania zadania. Uzbrojony pojechał pod pub, w którym miał być cel. W lokalu znajdował się także wtajemniczony w sprawę Wojciech F., który miał wyprowadzić Jacka W. na zewnątrz. „Łuki” uznał jednak, że w tym rejonie kręci się zbyt wielu świadków. „Jerry” ocalał. <br><Br> <iframe allow="accelerometer; autoplay; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture" allowfullscreen="" frameborder="0" height="500" src="https://www.youtube.com/embed/9lTLFRBtfiE" width="100%"></iframe><b>Fabryka cierpienia</b> <br /><br />Gang „obcinaczy palców” zaczął działać w 2002 r., jednak przez dwa lata bandytom udało się operować bez rozgłosu. Gdy w 2004 r. grupa zamordowała jednego z uprowadzonych, jej istnienie ujawniło „Życie Warszawy”. <br><br> Szybko okazało się, że za serią uprowadzeń w Warszawie i okolicach stoi jedna banda. Wyjątkowo okrutna – znakiem rozpoznawczym gangsterów było żądanie okupu pod groźbą okaleczenia porwanego. W kilku przypadkach do rodzin ofiar trafiły obcięte palce ich bliskich. <br /><br /> „Obcinaczy” charakteryzowała wyjątkowa brutalność i bezwzględność oraz bardzo dobra organizacja. Przestępcy poznawali rozkład dnia ofiar, często śledząc je np. za pomocą elektronicznych nadajników. Podział zadań w gangu był ściśle zhierarchizowany. Uprowadzeń dokonywali najbardziej zaufani członkowie grupy. Rejon, w którym miało nastąpić uprowadzenie, był jednocześnie zabezpieczany przez „wsparcie”, które używało skanerów częstotliwości policyjnych. Zanim gangsterzy podjęli okup, dokładnie sprawdzali okolicę i wybierali takie miejsca, w których ryzyko zatrzymania przez policję było minimalne. Jednocześnie sprawdzali, czy rodzina uprowadzonego nie współpracuje z policją. <br /><br /> Banda miała dokonać co najmniej 20 porwań, na których zarobiła minimum 7 mln zł. Ciał dwojga zakładników – hinduskiego biznesmena i córki podwarszawskiego przedsiębiorcy – nie odnaleziono do dzisiaj. <br /><br /> Według ustaleń prokuratury i CBŚP, gangsterzy i ich bliscy inwestowali „krwawe pieniądze” w puby, solaria, nieruchomości i działki. <br><br> <iframe allow="accelerometer; autoplay; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture" allowfullscreen="" frameborder="0" height="500" src="https://www.youtube.com/embed/QmXTei7_WN4" width="100%"></iframe><b>200 zarzutów</b> <br /><br />Śledztwo w sprawie gangu prowadzili najpierw policjanci z Wydziału do Walki z Terrorem Kryminalnym i Zabójstw KSP, a od września 2009 r. – funkcjonariusze zarządu CBŚP. Pierwsze akty oskarżenia przeciw „arcyzbrodniarzom” (tak o przestępcach mówili politycy) skierowała do sądu Prokuratura Okręgowa w Warszawie. <br /><br /> W sierpniu 2016 r. stołeczny Sąd Okręgowy uniewinnił – po 10 latach procesu – ośmiu z dziesięciu gangsterów. Skazano dwóch przestępców, którzy przyznali się do zarzutów. Po apelacji proces toczy się od początku. <br /><br />Ze stołecznej okręgówki śledztwo przejęły tzw. pezety, czyli wydział ds. przestępczości zorganizowanej Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie. I wreszcie sprawa wylądowała w Prokuraturze Okręgowej w Płocku, dokąd trafił jej referent. I to jemu udało się zebrać dowody przeciwko wszystkim członkom bandy. <br /><br /> Zarzuty kierowania gangiem „obcinaczy palców” usłyszeli m.in. Wojciech S. ps. „Wojtas” i Grzegorz K. ps. „Ojciec” vel „Sołtys”. Łącznie 21 osobom zamieszanych w sprawę przedstawiono ok. 200 zarzutów, dotyczących m. in. zabójstw, usiłowania zabójstw, uprowadzenia i przetrzymywania osób dla okupu ze szczególnym ich udręczeniem, posiadania broni palnej, a także handlu narkotykami. <br /> <br /> <img src="https://s.tvp.pl/repository/attachment/4/4/6/446ae7032ad7145311025c27ebb077441541685773263.jpg" width="100%" />