
„Nie tylko ludzie chorują na koronawirusa, państwa także” - stwierdził podczas debaty sejmowej nad specustawą dotyczącą koronawirusa poseł Koalicji Obywatelskiej Bartłomiej Sienkiewicz. Ale w tym wszystkim chorobliwa politycznie jest przede wszystkim typowa dla opozycji potrzeba przerabiania na amunicję każdego medialnego tematu.
Chińska gospodarka – i tak silnie dotknięta epidemią koronawirusa – szykuje się na osłabienie kolejnych sektorów rynku. Zarażenie patogenem...
zobacz więcej
W tym szaleństwie jest metoda, choć i w tej metodzie tkwi szaleństwo – im mniej opozycyjne ugrupowania radzą sobie ze wciąż wysokim jak na kolejne lata rządzenia poparciem dla Prawa i Sprawiedliwości, tym bardziej zmuszone są sięgać po coraz bardziej drastyczne metody wizerunkowej walki z partią Jarosława Kaczyńskiego. To już dawno przekroczyło jakąkolwiek sensowną miarę – teraz chodzi już tylko o to, by chlapnąć cokolwiek. Żeby choć trochę propagandowego błocka przylgnęło do rządzącej formacji.
Specustawa dotycząca koronawirusa jest oczywiście koniecznością. Przyznały to, chcąc nie chcąc, niemal wszystkie sejmowe ugrupowania, w praktyce głosując za nią. Poza Konfederacją, której podejście do polityki zdrowotnej jest – nazwijmy to najdelikatniej – mocno niefrasobliwe. Ale politycy Konfederacji w tej sprawie są przynajmniej konsekwentni: cała reszta starała się zbesztać PiS, ale ostatecznie i tak za ustawą zagłosowało czterystu posłów. Spora jednomyślność jak na obecne sejmowe realia.
Do koronawirusa państwo polskie musi podejść poważnie. Przede wszystkim, by uniknąć ofiar śmiertelnych. Ale także po to, by sprawdzić swoje możliwości logistyczne, zdolność reagowania, sprawność i możliwe ograniczenia wdrażanych procedur. Jesteśmy jako kraj w centrum Europy istotnym elementem cywilizowanych struktur współczesnego świata i również z tego względu nie możemy lekceważyć głosu WHO w sprawie koronawirusa. I dobrze widać, że często oskarżany o „zaściankowość” i „nieuropejskość” rząd PiS robi w sprawie zagrożenia koronawirusem co trzeba.
Epidemia koronawirusa 2019-nCoV mogłaby objąć 2/3 światowej populacji, o ile nie zostałyby podjęte środki zapobiegawcze – ocenił epidemiolog prof....
zobacz więcej
Z drugiej jednak strony - powiem wprost: nie dajmy się zwariować także medialnemu rozgorączkowaniu związanemu z koronawirusem. Jego śmiertelnym ofiarom i ich rodzinom należy się oczywiście szacunek i współczucie. Żal tych ludzi, jak żal każdego nagle przerwanego życia. Ale prawda jest taka, że w 2020 roku w Polsce najpewniej znacznie więcej osób umrze w wypadkach drogowych, na „zwykłą grypę” i związane z nią powikłania, a także wskutek chorób cywilizacyjnych, które rokrocznie zbierają potężne żniwo, niźli z powodu koronawirusa.
On jest potencjalnie groźny – ale choćby ze statystyk ogólnoświatowych wynika, że w krajach, które mają sprawniejsze systemy opieki zdrowotnej, lepszą politykę zdrowotną, stanowi znacznie mniejsze zagrożenie dla ludzi. Bogata północ i zachód są w stanie nie tylko lepiej sobie poradzić z monitorowaniem i zapobieganiem sytuacji związanej z takimi globalnymi zagrożeniami. Są także liderami w opracowaniu metod ich zwalczania. Dodajmy do tego aspekt ekonomiczny: koncerny farmaceutyczne, ważny gracz na polu globalnej polityki zdrowotnej, na ogół również związane są przede wszystkim z zachodnim kapitałem.
Tak czy inaczej: jesteśmy częścią tego świata, który ze współczesnymi epidemiami, o wiele mniej śmiertelnymi niźli te jeszcze z początków XX wieku, jak choćby słynna grypa hiszpanka, radzi sobie znacznie lepiej niźli biedniejsze południe i wschód. Dodajmy też, że niegdyś ofiary epidemii i pandemii liczono na dziesiątki milionów osób, dziś nawet kilka czy kilkanaście tysięcy ofiar w skali blisko ośmiomiliardowej ludzkiej populacji to już globalny szok.
W Japonii zmarło dwoje pasażerów statku wycieczkowego Diamond Princess, którzy zarazili się koronawirusem. Według japońskich władz byli to kobieta...
zobacz więcej
W tym kontekście więcej niż wymowna jest niedawna wpadka Roberta Biedronia, który zdradził, że wraz ze swoim partnerem wybiera się właśnie do Chin, bo teraz jest taniej. Gdy podniosła się medialna wrzawa, Biedroń z właściwą dla siebie sprawnością i przy wsparciu liberalnych mediów, szybko całą historię odkręcił. Ale w gruncie rzeczy przekazał bardzo czytelny sygnał.
A brzmiał on mniej więcej tak: „koronawirus nie taki straszny, jak go malują, bez problemu możemy jechać do Chin i nic się nam nie stanie”. Wizerunkowo był to blamaż, bo kandydat na prezydenta powinien myśleć nie jak przypadkowy turysta, ale w gruncie rzeczy Biedroń pokazał, co najprawdopodobniej o sprawie myślą także nasi najświatlejsi Polako-Europejczycy. Publicznie grzmią na PiS, że niby nie przygotowuje nas na straszliwe zagrożenie koronawirusem, a po cichu przeglądają oferty wycieczek do Chin.
A przy okazji: w całym tym zamieszeniu związanym z koronawirusem umknęła opinii publicznej ważna informacja dotycząca nowego projektu rządowego, dotyczącego właśnie polityki zdrowotnej. Rzecz nazywa się Profilaktyka 40 Plus i ruszy na początku 2021 roku. To naprawdę ambitny pakiet dla osób, które pierwszą i drugą młodość mają za sobą i powinny zacząć się regularnie badać. Niestety, jak dotąd temat właściwie leżał odłogiem – wpływała na to choćby wąska dostępność usług medycznych w ramach powszechnej opieki zdrowotnej.
PiS wprowadza zatem kolejną pozytywną rewolucję w jednym z najbardziej dziś newralgicznych społecznie obszarów jakim jest zdrowie milionów Polek i Polaków. Jak już wspomniałem: choroby cywilizacyjne są dziś w naszym kraju o wiele większym wyzwaniem niż koronawirus. Zagrożenie wirusem z Wuhan minie – profilaktyka dotycząca cukrzycy, nowotworów, chorób układu krążenia – pozostanie.
Na taki pomysł nie wpadłaby raczej liberalna opozycja, która poza krytykowaniem rządzącej partii, nie ma właściwie żadnych pomysł na to jak rządzić w czasach nowych demograficznych, społecznych i gospodarczych wyzwań.