
Kilka miesięcy temu na polecenie wrocławskich urzędników prezydenta miasta Jacka Sutryka wzdłuż ulic ustawiono drewniane skrzynie wraz z „parkiem kieszonkowym”. Za jaką cenę? Blisko 1,8 mln zł. Jak się okazuje, instalacja będzie musiała zostać rozebrana. Dlaczego? Zagraża bezpieczeństwu i nie była konsultowana z policją.
Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski 10 miesięcy po wyborach oficjalnie wycofuje się z jednej z kluczowych obietnic – poinformował wiceminister...
zobacz więcej
O sprawie poinformowała „Gazeta Wrocławska”. Skrzynie i podesty z płyt OSB oraz minipark z trawą i drzewami – które łącznie kosztowały 1,8 mln zł – ustawiono pod koniec ubiegłego roku przy ulicach na wrocławskim Ołbinie. Mieszkańcy od razu mieli wątpliwości co do takiego pomysłu.
„Zapraszam pana prezydenta Sutryka i jego świtę, niech tu usiądą, niech wypoczywają i niech wąchają te spaliny z rur wydechowych. Poroniony pomysł. To kosztowało 1,8 mln zł? Ile elewacji można by za tą kwotę zrobić” – mówił jeden z mieszkańców.
Sprawą zajęła się policja. – Funkcjonariusze przeprowadzili lustrację wskazanego miejsca, na podstawie której stwierdzili nieprawidłowości oznakowania oraz umiejscowienia elementów drewnianych zamontowanych na skrzyżowaniu ulic Żeromskiego i Daszyńskiego – poinformował mł. insp. Przemysław Kozioł, zastępca komendanta miejskiego policji.
Policja we wniosku przesłanym do ratusza poinformowała o potrzebie likwidacji instalacji i przywrócenia dotychczasowych przejść dla pieszych.
– W naszej ocenie zamontowane w tak sposób instalacje drewniane zarażają bezpieczeństwu uczestników ruchu drogowego, a w szczególności pieszych wchodzących na jezdnię bezpośrednio zza przeszkody ograniczającej widoczność – stwierdził Kozioł.