„Europa stoi w obliczu nowego kryzysu, który tylko częściowo jest związany z tragedią uchodźców” – pisze Repetowicz. Tylko w ciągu jednego dnia tureckie służby specjalne MIT zwiozły na granicę z Bułgarią i Grecją co najmniej 75 tys. migrantów nakłaniając ich do przekroczenia granicy z Unią Europejską. Europa stoi w obliczu nowego kryzysu, który tylko częściowo jest związany z tragedią uchodźców. Niestety, poza Grecją, żaden kraj nie odważył się dotąd powiedzieć, że jest to agresja. <div><b>Bezpłatny transport na granicę </b><br /></div><div><br /></div><div>W sobotę 29 lutego na ulicach Stambułu pojawiły się białe autobusy. Wcześniej przebywających tam uchodźców i migrantów poinformowano, że będą mogli za darmo przedostać się do granicy, którą władze tureckie dzień wcześniej otworzyły dla nielegalnego ruchu migracyjnego. Popołudniu źródła greckie informowały o tym, że tureccy żołnierze pomagają nielegalnym imigrantom przekraczać granicę, niszcząc greckie zabezpieczenia graniczne, a nawet rzucając w greckich funkcjonariuszy granicznych pojemniki z gazem łzawiącym. Działaniom tym towarzyszył zmasowany atak tureckich trolli, zarzucających Europie w ogóle, a Grecji w szczególności brutalność wobec uchodźców i brak humanitarnego podejścia, które rzekomo cechuje Turcję. <br><br> Scenariusz ten wyczerpuje całkowicie znamiona ataku bronią „D”, którą zdefiniowałem dwa lata temu w artykule naukowym „Broń D jako zagrożenie asymetryczne”. Jedną z wskazanych tam form broni „D” (demograficznej) jest strumień migracyjny polegający na wykorzystaniu dużej, zorganizowanej grupy cywilów, usiłujących nielegalnie przekroczyć granicę, w ramach operacji ataku asymetrycznego. Kluczowe jest przy tym zrozumienie, że to nie nielegalni imigranci są tu agresorem ale podmiot (przeważnie państwo), który ich wykorzystuje. Migranci są jedynie bezwolnym narzędziem. Tak, chcą się dostać do Europy, ale zdecydowana większość z nich nie ma złych intencji. To jednak nie ma znaczenia, gdyż niezależnie od ich woli napływ tak dużej liczby migrantów musi wywołać negatywne skutki. Osoby, które twierdzą inaczej są oderwanymi od rzeczywistości idealistami. <br><br><div><b>Dezinformacja </b><br /></div><div><br /></div><div>W moim artykule z 2018 r. zwróciłem również uwagę na to, że z samego charakteru wojny asymetrycznej wynika to, że atakowi strumieniem migracyjnym towarzyszą inne działania takie jak walka informacyjna i wojna psychologiczna. Tego wszystkiego jesteśmy świadkami obecnie. Turecka propaganda skutecznie wykreowała fałszywy obraz problemu. Zgodnie z nim Turcja jest krajem osamotnionym w swojej humanitarnej misji pomocy dla 5 mln syryjskich uchodźców, których gości na swojej ziemi. Co więcej, stara się zaprowadzić pokój w Syrii, ale nie uzyskuje żadnego wsparcia od sojuszników. A obecna ofensywa syryjskich sił rządowych w prowincji Idlib powoduje zagrożenie pojawienia się w Turcji kolejnego miliona uchodźców, którym kraj ten nie jest już w stanie pomóc. Czas więc na Europę. <br><br> Problem w tym, że cały ten obraz jest wierutną bzdurą. W Turcji rzeczywiście przebywa około 4,5 mln uchodźców i migrantów, z czego 3,5 mln to Syryjczycy ale tylko około 10 % z nich otrzymuje jakąkolwiek pomoc od państwa tureckiego. Kluczowe jest jednak to, że Turcja jest jedną ze stron syryjskiego konfliktu i wspierając tamtejszych dżihadystów, w tym powiązaną z Al Kaidą Hayat Tahrir asz-Szam, ponosi odpowiedzialność za pojawienie się uchodźców na swoim terytorium. Kilkaset tysięcy mieszkańców Syrii, głównie Kurdów i chrześcijan, musiało też uciekać przed turecką inwazją na północna Syrię.<br><br><div><b>Rozwiązanie problemu uchodźców </b><br /></div><div><br /></div><div> Problem kilku milionów uchodźców z Syrii jest zresztą bardzo łatwy do rozwiązania. Wystarczyłoby zaoferować Asadowi normalizację stosunków oraz wsparcie odbudowy kraju w zamian za zgodę na monitorowanie przez międzynarodowych obserwatorów powrotu uchodźców do Syrii, tak by nie podlegali oni nieuzasadnionym represjom. Możliwe byłoby też wywarcie presji na Rosję by ta wzięła na siebie współodpowiedzialność za bezpieczeństwo powrotów. Tyle, że władze Turcji, choć łączy ją obecnie z Rosją długa lista interesów, nigdy nie poruszyły tej kwestii choćby w rozmowach w ramach tzw. „formatu astańskiego”. <br><br> Natomiast w prowincji Idlib powstał emirat Al Kaidy i choćbyśmy nie wiem jak potępiali tamtejszą ofensywę syryjsko-rosyjską to prawda jest taka, że nikt nie przedstawił alternatywy co zrobić z tym problemem. Zresztą poza Syryjczykami w Turcji jest też około miliona innych migrantów, których wpuszczenia na terytorium Turcji było decyzją tego kraju. Chodzi przede wszystkim o prawie pół miliona Afgańczyków migrujących z Iranu. To oni, a nie Syryjczycy, byli w 2019 r. największą grupą przekraczającą nielegalnie granicę z UE na tzw. szlaku wschodniośródziemnomorskim. <br><br> Niestety, niektóre środowiska proimigranckie długo powielały tę propagandową narrację turecką i oskarżały osoby mówiące o ataku demograficznym o dehumanizację uchodźców. Machanie zdjęciami wyziębionych i zapłakanych dzieci, czemu towarzyszyło pytanie „czy to są terroryści?” było całą odpowiedzią. Ale dziś angielski zwrot „weaponizing refugees” (przekształcanie uchodźców w broń) staje się już powszechny. To dobrze, niemniej trzeba wyciągnąć z tego dalsze wnioski. <div class="facebook-paragraph"><div><span class="wiecej">#wieszwiecej</span><span>Polub nas</span></div><iframe allowtransparency="true" frameborder="0" height="27" scrolling="no" src="https://www.facebook.com/plugins/like.php?href=https%3A%2F%2Fwww.facebook.com%2Ftvp.info&width=450&layout=standard&action=like&show_faces=false&share=false&height=35&appId=825992797416546"></iframe></div><div><b>Ofiary wśród nielegalnych imigrantów częścią scenariusza ataku </b><br /></div><div><br /></div><div>Celem uruchomienia strumienia migracyjnego nie jest podbój ale przede wszystkim destabilizacja przeciwnika, osłabienie go i zmuszenie do akceptacji żądań. Chodzi też o tzw. zniszczenie powiązań czyli osłabienie lub wręcz zerwanie więzi (zaufania, poparcia itp.) między obywatelami lub jakimiś ich grupami a władzą, wojskiem, policją. Służby graniczne nie noszą broni dla ozdoby, a osoby nielegalnie przekraczające granicę muszą się w zasadzie liczyć z tym, że zostanie ona użyta przeciwko nim jeśli nie będą się stosować do poleceń. Nieskuteczność wykonywania swoich obowiązków przez funkcjonariuszy podważa zaufanie do nich. Tyle, że w praktyce użycie broni przez greckich pograniczników przeciwko dużej liczbie napierających na granicę nielegalnych migrantów to też część planu ataku demograficznego, w szczególności jeśli ofiarami byłyby potem kobiety i dzieci. Chodzi tu o dwie kwestie. <br><br> Po pierwsze, wykorzystanie zdjęć ofiar do zmasowanego ataku propagandowego, który skutkowałby polaryzacją społeczeństwa czyli wytworzeniem dwóch agresywnie wobec siebie nastawionych obozów, w których jeden oskarżałby władze o zbrodnicze działania, a drugi domagałby się ochrony granic, nie unikając przy tym haseł rasistowskich. W konsekwencji doszłoby do starć między obydwoma grupami. Zalążki takiej polaryzacji wykształciły się zresztą już po kryzysie migracyjnym w 2015 r. Wtedy również tureckie służby specjalne stymulowały napływ migrantów, przy czym teraz metodologia ataku została udoskonalona, co oznacza, że można się spodziewać gorszego kryzysu. <br><br> Po drugie, czy to się komuś podoba czy nie, gdyby Grecja użyła broni to jej władze spotkałby ostracyzm na arenie międzynarodowej. Bez względu na to czy formalnie użycie broni byłoby uzasadnione to nikt by nie chciał stanąć po stronie „morderców”, a debata na temat problemu nie koncentrowałaby się na tym jak obronić granicę ale na ofiarach tej obrony. Władze Grecji znalazłyby się w defensywie i w rezultacie strumień migracyjny uległby natężeniu a nie osłabieniu.</div><div><b>Nieuchronny wzrost nastrojów rasistowskich </b><br /></div><div><br /></div><div>Nie oznacza to oczywiście, że należy bezsilnie przypatrywać się temu atakowi. Znów, czy się to komuś podoba czy nie, pojawienie się dużej liczby nielegalnych migrantów wywołuje radykalizację poglądów. Doświadczenia po 2015 r. pokazały, że problemy w interakcjach między przybyszami a ludnością miejscową, powodowane różnicami kulturowymi, są realne i nie da się ich zagłuszyć zachwytami nad społeczeństwem multi-kulti. Zresztą to czy obawy ludności miejscowej są uzasadnione czy nie jest kwestią wtórną. To że wzrosną nastroje ksenofobiczne w Europie, a ich beneficjentami będą radykalne partie antyimigranckie jest po prostu pewnikiem, którego nie zmieni to, że środowiska proimigranckie jak mantrę będą powtarzać, że tak nie powinno być. Panika przed koronowirusem jeszcze bardziej zintensyfikuje takie nastroje i bez względu na to czy słusznie czy nie, kwestią czasu będzie oskarżanie migrantów o roznoszenie tej choroby. <br><br> Wzrosną więc ataki rasistowskie i skrajnie prawicowy terroryzm. Oczywiście sprzyjać temu będzie też reaktywacja terroryzmu dzihadystycznego w Europie. Tysiące osób związanych z Al Kaidą oraz Państwem Islamskim będą próbowały dostać się do UE korzystając z chaosu. I znów nie będzie istotne to, że 99 % migrantów nie będzie miała złych zamiarów, bo przy milionie 1 % to 10 tys. Wystarczy by wywołać terrorystyczny Armagedon w Europie. A każda akcja rodzi reakcja, przy czym niekoniecznie wymierzoną w winnych. Zatem ośrodki dla uchodźców będą płonąć, a bary z kebabem wybuchać. I nie jest to żadne usprawiedliwienie dla takich terrorystycznych akcji tylko chłodna prognoza.<div><b>Brak solidarności </b><br /></div><div><br /></div><div>Dlatego Unia Europejska powinna solidarnie podjąć wysiłek obrony granic i przeciwstawienia się temu atakowi. Niestety dotychczasowe działania napawają pesymizmem czy jest do tego zdolna. Póki co Grecy zdołali obronić swoją granicę przed inwazją ale żaden kraj UE nie wyraził solidarności z Atenami. Co więcej, w tym samym czasie m.in. Niemcy wyrażały solidarność z Turcją w związku z sytuacją w Idlibie. Migranci, których Grecy nie wpuścili koczują obecnie w „strefie ziemi niczyjej”, a Turcja też nie chce ich wpuścić z powrotem. Tylko patrzeć jak Grecy znajdą się pod presją by jednak wpuścić tych migrantów z przyczyn humanitarnych. A to będzie zachętą dla nowej fali. Nie jest też tak, że Europa jest bezsilna wobec migracyjnego szantażu Turcji. Wystarczyłby nałożyć na Turcję sankcje. Gospodarka tego kraju by tego nie wytrzymała i bardzo szybko Ankara zmieniłaby swoją agresywną politykę. Tyle, że to uderzyłoby w interesy wielu korporacji, w tym w szczególności niemieckich banków. <br><br> <img src="https://s.tvp.pl/repository/attachment/4/4/6/446ae7032ad7145311025c27ebb077441541685773263.jpg" width="100%" />