
– Młodzież odruchowo ceni cechy, cnoty, którymi charakteryzowali się żołnierze podziemia antykomunistycznego. Wierność, lojalność, zdolność do poświęceń, miłość, solidarność, pragnienie sprawiedliwości. To jest coś, co każdy młody człowiek ma w sobie – mówi w rozmowie z portalem tvp.info prof. dr hab. Tomasz Panfil z IPN. 1 marca jest Narodowym Dniem Żołnierzy Wyklętych.
Do 1 marca, czyli Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych nad dwóch blokach w Białymstoku będą wisiały billboardy upamiętniające mjr. Zygmunta...
zobacz więcej
Petar Petrović: W Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych ciężko nie spytać o to, czemu wciąż jest tak wielu, którzy chcą obrzydzić o nich pamięć – za pomocą albo manipulacji, albo lekceważenia, albo próby ich „upartyjnienia” albo też przemilczenia. Dlaczego wciąż trzeba walczyć o ich pamięć? W końcu minęło już ponad 30 lat od transformacji ustrojowej.
Prof. Tomasz Panfil: A może zadajmy to samo pytanie, tylko z drugiej strony? Dlaczego wciąż jest tylu Polaków uparcie trzymających się wersji, że Żołnierze Wyklęci byli bandytami i wichrzycielami sprzeciwiającymi się „wyzwoleniu”? Jeżeli w ten sposób zadamy to pytanie, to od razu będziemy mieli odpowiedź. Pamięci o Żołnierzach Wyklętych przeciwstawiają się ci, którzy teraz są, a wcześniej byli ich przodkowie – ojcowie, dziadowie – beneficjentami owego rzekomego „wyzwolenia” i ustanowienia w Polsce nowego ustroju.
Komuniści nie mieli żadnych szans na objęcie władzy w Polsce, o ile funkcjonowałyby w niej nawet tak ułomne, jak sanacyjne, mechanizmy demokratyczne. Jedynym sposobem, w jakim mogli przejąć władzę, była brutalna przemoc. I tę brutalną przemoc zastosowali w roku 1944 – PKWN to był zamach stanu, dokonany przez grupkę komunistów wspartych przez Stalina i jego Armię Czerwoną.
Oni jednak nie mogą powiedzieć, przyznać się, że przejęli władzę w wyniku stosowania brutalnej przemocy - potrzebują bowiem pozytywnego przekazu. I tym przekazem jest „wyzwolenie”. Komuniści mówili zatem – „myśmy was wyzwolili”, „myśmy przynieśli elektryfikację, parcelację, edukację”.
Potomkowie żołnierzy wyklętych zapraszają na bieg „Tropem Wilczym”. Zaplanowano go na 1 marca w 365 miastach w Polsce i za granicą. To hołd dla...
zobacz więcej
Ponieważ postkomuniści, socjaliści, lewica, obecni do dzisiaj w życiu publicznym, politycznym, wciąż tkwią w tym fałszywym micie „wyzwolenia”. I to jest niemożliwa do przezwyciężenia sprzeczność. Oni nie mogą zaakceptować Żołnierzy Wyklętych, gdyż ci swym istnieniem demaskują kłamstwo „wyzwolenia”, ukazują tę brutalną przemoc, w wyniku której powstała PRL.
W niedawnym wywiadzie dla radiowej Trójki wiceprezes IPN prof. Krzysztof Szwagrzyk zwracał uwagę, że dzisiaj ci, którzy krytykują Żołnierzy Wyklętych, posługują się stylistyką lat 40. i 50. – To są jako żywo cytowane fragmenty aktów oskarżenia i wyroków zapadłych jeszcze przed sądami stalinowskimi. W tej walce na pewno nie chodzi o spór merytoryczny – podkreślał prof. Szwagrzyk.
To są spadkobiercy PRL, ci którzy w ten czy w inny sposób, dzięki utworzeniu nielegalnej, uzurpatorskiej, opartej na sowieckiej dominacji PRL – zyskali. Dla nich ten mit „wyzwolenia” jest wygodny. Natomiast prawda o żołnierzach antykomunistycznej konspiracji niepodległościowej jest wyjątkowo niewygodna.
Jeżeli bowiem ci żołnierze, którzy walczą i umierają dla Polski są bohaterami, to kim są ci, którzy do nich strzelają, torturują, przesłuchują dniami i nocami na Rakowieckiej i skazują na podstawie fałszywych wyroków? Jeżeli Wyklęci są bohaterami, to ich oprawcy są zdrajcami, sprzedawczykami, bandytami.
Zaskakujące jest to, że ataki te mają mimo wszystko duży rezonans społeczny. O wiele szerszy niż krąg ludzi mocno związanych z PRL czy ze współczesnymi beneficjentami tego systemu.
Niestety, ale to III RP poświęciła 20 lat swojego istnienia na obniżanie poziomu wiedzy historycznej Polaków. Myślę, że musimy co najmniej tyle włożyć w przywracanie pamięci historycznej. Tych celowych zaniedbań nie da się tak łatwo naprawić. Przecież reforma programów nauczania czy reforma szkolnictwa, de facto eliminująca historię, była posunięciem celowym. Właśnie o to chodziło. Ludźmi nieznającymi historii łatwiej się rządzi.
Jest takie głęboko słuszne i paradoksalnie jednocześnie nieprawdziwe powiedzenie – że wszyscy interesujemy się historią, ponieważ wszyscy staramy się zrozumieć teraźniejszość. Bo rzeczywiście, wszyscy staramy się zrozumieć teraźniejszość.
Natomiast znaczna część Polaków nie zdaje sobie sprawy, że żeby zrozumieć otaczający ich świat, muszą znać historię.
Ponieważ każdy element naszego dnia jest zakorzeniony w przeszłości. Nic się nie bierze znikąd. Kształt naszego świata wynika z tego, co się stało rok temu, 10 czy 70 lat temu – czyli w czasie, o którym rozmawiamy.
Są jednak też dobre strony. Gdy patrzy się na odbiór Wyklętych przez młodzież, to serce rośnie. Oni rzeczywiście to czują. W wydarzeniach związanych z pamięcią o Wyklętych weźmie udział prawie 900 tysięcy uczniów i prawie 70 tysięcy nauczycieli. W sumie prawie 6 tysięcy szkół i placówek oświatowych z całej Polski. To robi wrażenie, napawa optymizmem.
Użył Pan niezwykle pasującego słowa – czują. U młodych ludzi odbywa się to, i dzięki Bogu, na poziomie emocji. Oni są w znacznej mierze odporni na manipulacje intelektualne, których się na nich dokonywało. Każdy z nich, absolutnie odruchowo, wysoko ceni sobie podstawowe cechy, cnoty, które charakteryzowały żołnierzy podziemia antykomunistycznego.
Wierność, lojalność, zdolność do poświęceń, miłość, solidarność, pragnienie sprawiedliwości. To jest coś, co każdy młody człowiek ma w sobie. Ma tęsknotę za dobrem, za sprawiedliwością. Każdy z nich pragnie być wolny. Jest im łatwo, nawet na poziomie emocjonalnym, odnaleźć pokrewieństwo duchowe z Żołnierzami Niezłomnymi – Żołnierzami Wyklętymi.
Rozmawiał Petar Petrović
Autor jest dziennikarzem Polskiego Radia