
Czy wolno wykorzystywać pamięć Holokaustu w bieżących przepychankach politycznych? Takie pytanie zadała publicystka „Rzeczpospolitej” Zuzanna Dąbrowska. I od razu odpowiedziała, że nie można. Niestety, Dąbrowska jest w błędzie. Niestety można, co widzieliśmy kilka dni temu, gdy wypowiedź ocalałego z Holokaustu Mariana Turskiego do tego właśnie posłużyła. Dziennikarka „Rz” ma jednak rację, że nie godzi się tego czynić i jest to nieetyczne.
– Jestem jednym z nielicznych żyjących, którzy byli w tym miejscu niemal do ostatniej chwili przed wyzwoleniem. 18 stycznia zaczęła się moja tzw....
zobacz więcej
Skoro jednak tak się dzieje, to znaczy, że dopuszczalna jest polemika z tymi, którzy używają Holokaustu do załatwienia spraw doraźnych. Dopuszczalna jest także krytyka, szczególnie w przypadkach konfliktowych. Oczywiście krytyka sprawiedliwa i uwzględniająca wszystkie okoliczności. Marianowi Turskiemu należy się największe współczucie z powodu tego, co go spotkało w czasie II wojny światowej i tego, co przeżył. To współczucie warunkuje pewną wyrozumiałość dla jego powojennych wyborów politycznych. Czyli tego, że wstąpił do PPR, następnie pełnił ważne funkcje w PZPR i partyjnej prasie. Jednocześnie to współczucie nie może służyć do zamykania czyichkolwiek ust szantażem emocjonalnym.
Życiorys każdego człowieka, jego przeżycia, osiągnięcia i błędy, warunkują to, w jakim zakresie jest autorytetem, a w jakim nie. Słowa Mariana Turskiego mają ogromne znaczenie, gdy mówi o Holokauście i wnioskach zeń wypływających. Te nie są jednak nieograniczone. Rozumiem, gdy przestrzega przed antysemityzmem, rasizmem i ksenofobią, bowiem tu związek z Holokaustem jest zrozumiały. Natomiast jest problemem, gdy mówi o zasadach demokracji.
Całe powojenne życie Mariana Turskiego – dodajmy, że życie bardzo aktywne – było związane z władzą całkowicie antydemokratyczną. Przez kilkadziesiąt lat Marian Turski stał po stronie tych, którzy zwalczali demokrację. Gdy wstąpił do PPR-u, jego partia w wyjątkowo brutalny sposób zniszczyła ostatnie polskie demokratyczne i masowe przy tym ugrupowanie, czyli Mikołajczykowskie PSL.
W czasach stalinowskich odpowiadał za prasę. Współtworzył tygodnik „Polityka”, którego powołanie było efektem wcześniejszej likwidacji zbyt niezależnego tygodnika „Po Prostu”. Mimo wydarzeń grudniowych 1970 roku, protestów 1976, rewolucji „Solidarności” i stanu wojennego, Turski funkcjonował w „Polityce” – oficjalnym organie PZPR – przez kilkadziesiąt lat.
27 stycznia o godzinie 13.00 przy Pomniku Bohaterów Getta w Warszawie rozpoczną się uroczystości związane z Międzynarodowym Dniem Pamięci o...
zobacz więcej
Byli ludzie, których po II wojnie światowej uwiódł komunizm, a którzy potem z nim zerwali i ponosząc wszelkie konsekwencje potępili to, w czym uczestniczyli. Także ludzie - podobnie jak Marian Turski – żydowskiego pochodzenia. Jak na przykład Wiktor Woroszylski. Być może w przypadku Mariana Turskiego trauma Holokaustu na trwałe go zniechęciła do angażowania się w działania wiążące się z niebezpieczeństwem. Należy tę możliwość przyjąć ze zrozumieniem, bo sami żyjemy w czasach, gdy odwaga nie jest zbyt droga. Nie chodzi więc w tym momencie o rozliczanie Mariana Turskiego z komunistycznej przeszłości, ale o odpowiedź na pytanie, czy jest autorytetem w sprawach demokracji?
Otóż nie jest. Nie dał się poznać w swoim wieloletnim publicznym życiu jako demokrata. Argument, że przecież przeżył Holokaust, nie dotyczy tej kwestii. Jest on zwykłym szantażem moralnym, niczym więcej.