
Monachijski dziennik „Sueddeutsche Zeitung”, zapowiadając piątkową wizytę kanclerz Niemiec Angeli Merkel w Auschwitz, podkreśla, że jest ona ryzykowna. Cokolwiek przedstawiciel RFN powie – lub nie powie – w tym miejscu, jest wyjątkowo drażliwe.
„Żadne słowa nie są w stanie opisać tego, co w Auschwitz się wydarzyło. Jak to się stało, że ludzie z cywilizowanego kraju wykorzystali swoją inteligencję, wiedzę i doświadczenie administracyjne, aby wymordować miliony Żydów? Że lekarze prowadzili eksperymenty na ludziach, a strażnicy z pełnym spokojem bili więźniów do śmierci? Od prawie 75 lat (...) prowadzi się niezliczone badania na ten temat, które jednak nie dają wyjaśnienia” – pisze „SZ”.
W związku z tym – jak podkreśla gazeta – wszystko, co przedstawiciel Niemiec powie – lub przemilczy – w tym miejscu, jest drażliwe. Kiedy Helmut Schmidt, jako pierwszy kanclerz RFN przemawiał w Auschwitz w 1977 roku, został skrytykowany, że dużo mówił o cierpieniu Polaków, a mniej o zagładzie Żydów. Z dezaprobatą musiał się też zmierzyć Helmut Kohl, który pojechał do Auschwitz w listopadzie 1989 roku i w milczeniu oddał hołd pomordowanym – przypomina „SZ”.
Zdaniem gazety Merkel nie popełni raczej w Auschwitz żadnego faux pas – jest na to zbyt doświadczonym politykiem.
„Mimo to, podróż pozostaje ryzykowna. I właśnie dlatego jest ważna i niezbędna. (...) Merkel umieszcza tożsamość demokratycznych Niemiec w Auschwitz. Nie jest to już abstrakcyjna formuła, ponieważ politycy AfD (prawicowo-populistycznej partii Alternatywa dla Niemiec) chcą uznać narodowy socjalizm za przypis w historii Niemiec” – puentuje „Sueddeutsche Zeitung”.