
Bieda i brak wody pitnej występujący zwłaszcza w stolicy kraju, Sanie, to przyczyny regularnie powtarzających się epidemii cholery w Jemenie – oświadczyła w Paryżu koordynatorka jemeńskiej misji organizacji Lekarze Świata (MDM) Wafa'a Al-Saidy.
O ile w 2018 r. w Belgii odnotowano 117 przypadków zachorowań na odrę, to w ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy tego roku jest już ich 397 –...
zobacz więcej
Przedstawiając dramatyczną sytuację ludności Jemenu na konferencji prasowej, oświadczyła: „Sana, to jedno z miast najbardziej na świecie zagrożonych skrajnym brakiem wody. Wszyscy eksperci są całkowicie zgodni, to stwarza niewyobrażalne ryzyko”.
Zaopatrzenie miasta w wodę, krytyczne jej niedobory, dające się we znaki jeszcze przed wybuchem konfliktu między siłami prorządowymi a rebeliantami Huti, którzy opanowali Sanę we wrześniu 2014 r., stały się jeszcze większym problemem na skutek toczących się walk.
Liczba mieszkańców stolicy zwiększyła się przeszło dwukrotnie, ponieważ ludność uciekała z terenów objętych walkami.
„Zasoby wody zmniejszają się, a zapotrzebowanie gwałtownie rośnie. (...) Większość mieszkańców Sany musi kupować wodę od prywatnych dostawców, którzy przywożą ja samochodami cysternami. Kiedy brakuje benzyny, ceny wody rosną” – relacjonowała Al-Saidy.
Jak powiedziała, jej rodzina, która zamieszkała w Sanie, musi kupować wodę, płacąc co najmniej po 40 dolarów za każde 3 tys. litrów.
„Kiedy organizujemy kampanie, aby propagować zasady zapobiegania epidemii cholery, zaczynając od tłumaczenia, że należy myć ręce, ludzie odpowiadają nam: Mamy mydło, ale nie mamy wody – opowiadała.
– Pewien mężczyzna powiedział nam: cena samochodowej cysterny wody jest dwukrotnie większa niż moje uposażenie. Jak więc mam wytłumaczyć dzieciom, że powinny myć ręce?”.