Rząd w Atenach zaostrza prawo azylowe i odsyła nielegalnych migrantów. Grecy są coraz bardziej zdesperowani. Granice ich kraju wciąż przekracza tysiące migrantów, którzy chcą dostać się do bogatych krajów Europy Zachodniej. Ateny drżą za każdym razem, gdy Turcja grozi szerokim otwarciem swoich granic i ponownym zalaniem Starego Kontynentu migracyjną falę. Aby opanować kryzys, greckie władze zaostrzają politykę azylową i naśladują wiele elementów proponowanych przez lata przez Polskę i inne kraje Grupy Wyszehradzkiej. Sytuacja na greckich wyspach wymyka się rządowi w Atenach spod kontroli. Tylko we wrześniu do tego kraju przedostało się 12 tys. migrantów. W przepełnionych obozach, najczęściej kontrolowanych przez mafie, kwitnie przemoc, a ich mieszkańcy żyją w bardzo złych warunkach. Dlatego też szef nowego, konserwatywnego rządu w Atenach Kyriakos Micotakis zdecydował się na likwidację trzech obozów na wyspie Lesbos i przeniesienie ich mieszkańców na kontynent, do nowo wybudowanych, bardziej restrykcyjnych placówek. <br><br> Jednym z likwidowanych obozów jest ośrodek Morii, który pierwotnie miał pomieścić 3 tys. osób, a w którym obecnie przebywa ich tam pięć razy więcej. W ostatnich miesiącach miały tam miejsce protesty, podpalenia i dochodziło do walk z siłami porządkowymi. W likwidowanych obozach, jak informuje portal Deuche Welle, przebywa teraz 37 tys. osób. <br><br> Decyzja władz ma również ułatwić kontrolę nad przemieszczaniem osób ubiegających się o azyl i zapobiec przedostawaniu się na kontynent nowych migrantów. Jej celem jest też zniechęcenie ich do przybywania na Stary Kontynent. <br><br> <b>Bez statusu uchodźcy ani rusz</b><br><br> Grecy planują rozdzielać migrantów na tych, którzy oczekują na weryfikację, relokację lub deportację. Każdy z ośrodków ma przyjąć od 5 do 7 tys. osób. Osoby ubiegające się o azyl, nie będą mogły opuszczać placówek, do czasu gdy otrzymają statusu uchodźcy. <br><br> – Wysyłamy jasną wiadomość do osób, którym nie przysługuje prawo do azylu, a planują przybycie do Grecji. Muszą zdać sobie sprawę, że jeśli zainwestują pieniądze w nielegalną podróż, stracą je – powiedział rzecznik greckiego rządu Stelios Petsas. Władze planują, by do początku przyszłego roku z wysp na kontynent trafiło 20 tysięcy osób. <div class="facebook-paragraph"><div><span class="wiecej">#wieszwiecej</span><span>Polub nas</span></div><iframe allowtransparency="true" frameborder="0" height="27" scrolling="no" src="https://www.facebook.com/plugins/like.php?href=https%3A%2F%2Fwww.facebook.com%2Ftvp.info&width=450&layout=standard&action=like&show_faces=false&share=false&height=35&appId=825992797416546"></iframe></div> Ateny zapowiedziały też lepsze chronienie granic kraju, poprzez m.in zatrudnienie dodatkowych 400 strażników, którzy operować będą przy granicy z Turcją i 800 na wyspach. <br><br> Nowe kryteria zostaną też wydane organizacjom pozarządowych pomagającym migrantom. Zgodnie z zapowiedziami władz tylko te, które będą je spełniać, będą miały pozwolenie na działalność na terenie Grecji. Ateny nie podały jednak szczegółów – a to one mogą stać się przedmiotem ewentualnej krytyki Komisji Europejskiej, która, chociaż pochwaliła działania greckich władz, to ostrzegła przy tym, że nowe zasady muszą respektować prawa człowieka. <br><br> To oczywiste stwierdzenie, może zostać jednak wykorzystane przeciwko Grecji w ten sam sposób, jak miało to miejsce w przeszłości wobec Węgier, gdy te nie dopuściły do wdzierania się migrantów na swoje terytorium.Coraz większa liczba migrantów przybywających w ostatnim czasie do Grecji jest skutkiem eskalacji konfliktu w Syrii, spowodowanej turecką ofensywą. Wcześniej władze w Ankarze zaostrzył postępowanie przeciwko syryjskim uchodźcom i innym migrantom przybywającym bez ważnych dokumentów. Ze względu na kryzys gospodarczy w Turcji pogorszyły się tam nastroje społeczeństwa wobec uciekinierów z tego kraju. <br><br> Na mocy porozumienia zawartego między Brukselą i rządem w Ankarze Turcja miała wzmocnić ochronę swoich granic i przyjmować z powrotem nielegalnych migrantów, którzy dotarli do Europy, ale nie mają szans na azyl. Kraj ten otrzymuje za to środki, z których ma finansować pomoc dla uciekinierów z Syrii, znajdujących się w obozach w Turcji. <br><br> Kwestie migracyjne są jedną z przyczyn pogarszających się relacji na linii Ateny – Ankara. Niedawno Turcja oskarża Grecję, że niewłaściwie wywiązuje się z umowy azylowej. Niemiecki „Der Spiegel”, powołując się na dane tureckiego ministerstwa spraw wewnętrznych, napisał, że tylko w ciągu 12 miesięcy, do 1 listopada 2018 r., do Turcji nielegalnie, gdyż bez zweryfikowania ich statusu, odesłano ponad 58 tys. osób. <br><br> Wśród odsyłanych migrantów największą grupę stanowili Pakistańczycy, a także obywatele Somalii, Algierii i Bangladeszu. Było wśród nich też 4,5 tys. Syryjczyków. Po tym, jak trafili oni do Turcji, nielegalni przybysze byli następnie odsyłani do krajów pochodzenia, a Syryjczycy trafiali do tureckich obozów. <br><br> <b> Między Grecją a Turcją może być jeszcze gorzej </b><br><br> W najbliższym czasie może dojść do dalszego pogorszenia relacji między Atenami i Ankarą, gdyż Kyriakos Micotakis zapowiedział odesłanie do Turcji 10 tys. osób, które do końca 2020 r. nie uzyskają prawa azylu. Stwierdził przy tym, że do Grecji przybywają teraz głównie Afgańczycy i Irakijczycy, wobec czego chodzi o migrantów, nie zaś o uchodźców. <br><br> Na początku listopada greckie władze przyjęły przepisy, które mają zaostrzyć procedury migracyjne i pozwolić na szybszą identyfikację osób przybywających z regionów zagrożonych. Mają one również skrócić listę krajów uznanych za niebezpieczne, zawężają definicję rodziny oraz ograniczają prawo do podjęcia pracy przez przybyszów. <br><br> Dotychczasowe przepisy przyczyniły się do tego, że urzędy imigracyjne były zasypywane wnioskami o azyl od masowo napływających migrantów, a premier Mitsotakis określił, że znajdują się one w stanie „permanentnego paraliżu”. Do tej pory napływający do Grecji migranci mogli przebywać na jej terytorium bez ograniczeń czasowych i bez faktycznej kontroli.– Nowe prawo wysyła wszystkim jasny sygnał, że nie będziemy tolerować migrantów, którzy przybywają do naszego kraju, wiedząc doskonale, że nie przysługuje im status uchodźcy – podkreślił szef greckiego rządu. Obecnie w tamtejszych urzędach na rozpatrzenie oczekuje około 70 tys. wniosków o przyznanie statusu uchodźcy. <br><br> Ateny domagają się też większego zaangażowania UE w zmniejszanie kryzysu migracyjnego. W połowie października zaapelowały do NATO o zwiększenie liczby morskich patroli na Morzu Egejskim po tym, jak Turcja zagroziła, że przepuści do Grecji więcej migrantów. <br><br> Turecki prezydent Recep Erdogan ostrzegł bowiem UE, że Ankara przepuści miliony uchodźców na kontynent, jeśli kraje Europy będą krytykować turecką ofensywę militarną w Syrii. <br><br> Już teraz północną część Morza Egejskiego patroluje sześć okrętów NATO, które regulują ruch łodzi z migrantami i w razie potrzeby alarmują straż przybrzeżną Grecji i Turcji. Ponadto w rejonie tym działają graniczne morskie siły Unii Europejskiej Frontex. To jednak wciąż za mało, by uporać się z problemem. <br><br> <b>Krytykują Polskę i Węgry </b><br><br> Premier Micotakis nie traci jednak nadziei na pomoc z Brukseli. Za takie wezwanie należy potraktować jego niedawny wywiad dla wydania niemieckiego dziennika ekonomicznego „Handelsblatt”, w którym domagał się on wprowadzenia jednolitej polityki azylowej UE, a także krytykował Polskę i Węgry za nieprzyjmowanie migrantów.<br><br> – Nie można jako kraj UE korzystać z udogodnień systemu schengeńskiego i jednocześnie odmawiać dzielenia się uciążliwościami. Europa traktuje państwa przyjmujące, takie jak Grecja, jako wygodne parkingi dla uchodźców i migrantów. Czy to jest europejska solidarność? Nie! Nie będę dłużej na to się godził – przekonywał szef greckiego rządu.<br><br> – Czasami jestem naprawdę sfrustrowany, gdy na przykład chodzi o nieletnich bez osób towarzyszących, co jest jednym z najdrażliwszych tematów. Mamy około 4 tys. takich dzieci, muszą one być pod pieczą w grupach maksymalnie 25-osobowych, ciężko to rozwiązywać na dużą skalę. Czy byłoby tak trudne dla UE, dla pozostałych państw członkowskich dojście do porozumienia w sprawie rozdzielenia tych dzieci między kraje unijne? – mówił premier Micotakis. <bR><Br> – Czy Węgrom albo Polsce tak by szkodziło przyjąć sto z tych dzieci? – dodał.Atakując w tej sprawie Warszawę i Budapeszt, grecki premier stara się uzyskać „plusy” przede wszystkim w Berlinie i Brukseli, które od początku kryzysu migracyjnego popełniły masę błędów prowadząc liberalną politykę migracyjną i zachęcającą kolejnych przybyszów spoza Europy do podejmowania próby dotarcia do niej. <br><br> W przeciwieństwie do UE i w szczególności Niemiec, Polska i kraje Grupy Wyszehradzkiej od samego początku wskazywały, że pierwszym krokiem do przeciwstawienia się kryzysowi jest ochrona granic, a także jasny przekaz skierowany do nielegalnych migrantów – przekraczając nasze granice w ten sposób, nie macie szans na uzyskanie azylu czy stałego pobytu. Drugim krokiem jest zaś pomoc na miejscu. <br><br> Wydaje się, że UE w ostatnim czasie pomału dojrzewa do tego, by wyciągnąć wnioski z polityki prowadzonej właśnie przez Europę Środkowo-Wschodnią. Dlatego bez większego rozgłosu przechodzą kolejne informacje o kontrolach na granicach, prowadzone choćby przez Niemcy, czy też potrzeba szybszego odsyłania migrantów ekonomicznych. <br><br> Aby chronić się przed nielegalną migracją, UE podpisała we wtorek umowę z Serbią w sprawie współpracy w zakresie zarządzania granicami, co pozwoli na prowadzenie tam działań przez funkcjonariuszy Frontexu, pod warunkiem uzyskania zgody Belgradu. Podobne umowy Bruksela zawarła w ostatnim czasie z Albanią i Czarnogórą, a w trakcie finalizacji są parafowane już porozumienia z Macedonią Północną oraz Bośnią i Hercegowiną. <br><br> <b>System poniósł klapę</b><br><br> Warszawa i inne stolice Europy Środkowej były i wciąż są z powodu swojego sprzeciwu wobec systemu kwot i prowadzenia liberalnej polityki migracyjnej gwałtownie atakowane przez Brukselę, chociaż system ten poniósł klapę i nic nie zapowiada, by miał szansę na „drugie życie”. <br><br> Ostatnie posunięcia nowych, centrolewicowych władz Włoch, a także Berlina i Paryża, które znów postulują wprowadzenie jego kosmetycznie zmienionej wersji, nie zyskują posłuchu wśród innych unijnych członków. To zaś kolejny dowód na to, że rząd w Warszawie, podjął dobrą decyzję, by nie ulegać międzynarodowym naciskom i kierując się interesem kraju, prowadzić niezależną politykę migracyjną. <br><br> Petar Petrović<br><br> Autor jest dziennikarzem Polskiego Radia. <br><img src="http://s.tvp.pl/repository/attachment/4/4/6/446ae7032ad7145311025c27ebb077441541685773263.jpg" width="100%" /><br>