Pistolety na plastikowe kulki wystarczyły, by łupić szemranych biznesmenów. Kilkanaście brutalnych napadów metodą „na policjanta”, których ofiarami padli szemrani biznesmeni. Spalenie we wrześniu w Warszawie luksusowego klubu tuż przed jego otwarciem. To najpoważniejsze przestępstwa jakich w ciągu siedmiu miesięcy mieli się dopuścić Krzysztof M. ps. Fama i jego ekipa. „Fama”, uważany za bardzo niebezpiecznego gangstera, w marcu wyszedł z więzienia na „przerwę w odbywaniu kary”. Jego bandyckie tournée przerwali policjanci „terroru kryminalnego” KSP. – Wiedzieliśmy, że mamy do czynienia z bardzo niebezpiecznym bandytą, którego budził respekt w stołecznym półświatku. Zawziętością, brutalnością i charakternością. Kiedy przed laty „Ożarowscy” poderżnęli mu gardło, nie chciał nawet rozmawiać z policją, mówiąc, że „sam to załatwi”. Ekipy, które organizował zawsze charakteryzowały się wyjątkową brutalnością – tak o Krzysztofie M. mówią śledczy, którzy go rozpracowywali od kilku miesięcy. <br><br> Na trop kolejnej bandy 41-letniego Krzysztofa M. wpadli funkcjonariusze elitarnego wydziału do walki z terrorem kryminalnym i zabójstw KSP. W marcu br. „Fama” wyszedł z więzienia na „przerwę w odbywaniu kary”. Jak to się stało, że groźny recydywista, który niemal połowę życia spędził za kratami, odzyskał wolność? Wyjaśnieniem tego zajmie się resort sprawiedliwości. Sprawa jest tym bardziej kontrowersyjna, że przed trzema laty portal kulisy24.pl napisał o tym jak Krzysztof M. de facto przejął kontrolę na więzieniem w Stawiszynie, gdzie odsiadywał wyrok za... napady metodą „na policjanta”. Posypały się wówczas dymisje w służbie więziennej. <br><br>Okazało się, że w przypadku „Famy” o skutecznej resocjalizacji nie było mowy. <div class="facebook-paragraph"><div><span class="wiecej">#wieszwiecej</span><span>Polub nas</span></div><iframe allowtransparency="true" frameborder="0" height="27" scrolling="no" src="https://www.facebook.com/plugins/like.php?href=https%3A%2F%2Fwww.facebook.com%2Ftvp.info&width=450&layout=standard&action=like&show_faces=false&share=false&height=35&appId=825992797416546"></iframe></div><b>Polowanie</b> <br><br>Policjanci z „terroru” ustalili operacyjnie, że w ostatnich miesiącach w całej Polsce doszło do kilkunastu napadów metodą „na policjanta”, w które może być zamieszany Krzysztof M. W skład rozpracowywanej ekipy wchodzili głównie zawodowi przestępcy z półświatka warszawskiej Pragi. Podszywający się pod policjantów bandyci wybierali na ofiary przede wszystkim tzw. szemranych biznesmenów. Ludzi robiących interesy z półświatkiem bądź zamieszanych w przestępstwa gospodarcze, przemyt czy produkcję papierosów. Napastnicy wiedzieli, że napadnięci nie będą się kwapili z zawiadomieniem policji, bo później musieliby się tłumaczyć skąd się wzięły ich majątki. <br><br>Przez kilka tygodni, funkcjonariusze żmudnie ustalali skład ekipy oraz miejsca, w których się spotykali i ukrywali. Pod koniec września „terror” dowiedział się, że gang szykuje kolejny napad. Tym razem w Gołdapi. Zapadła decyzja o „zwinięciu” przestępców. <br><br>Antyterroryści dopadli „Famę” i czterech jego kompanów, gdy ci wchodzili do bloku, w którym mieszkał ich cel. Gangsterzy mieli przy sobie m.in. policyjne opaski i podrobione legitymacje, kajdanki i radiostacje oraz broń. Ta ostania nie wyrządziłaby jednak nikomu poważniejszej krzywdy, ponieważ strzelała plastikowymi kulkami. W ten sposób gangsterzy zabezpieczyli się przed zarzutami o napad z bronią w ręku, co groziłoby surowszym wyrokiem. <br><br>Wszyscy przebierańcy usłyszeli w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej oraz usiłowania rozboju. „Fama” i trzej jego towarzysze trafili za kraty. Grozi im teraz do 15 lat więzienia.<b>Miliony poszły z dymem</b> <br><br> Policjanci z „terroru” nie odpuścili i w drugiej połowie października zatrzymali kolejnych dwóch członków ekipy „Famy”. Z informacji operacyjnych wynikało, że są oni zamieszani w podpalenie 16 września budynku FHouse Warsaw przy ul. Foksal. Tydzień później miało nastąpić otwarcie odnowionej kamienicy, w której miał się znaleźć m.in. luksusowy klub, restauracja, galeria i butik. Straty oszacowano na 5,5 mln zł. Kamery monitoringu zarejestrowały kilku mężczyzn rozlewających jakiś płyn w budynku i podpalających go. Dwaj zatrzymani mężczyźni usłyszeli zarzuty „sprowadzenia zdarzenia zagrażającego mieniu w wielkich rozmiarach w postaci pożaru". Obaj odpowiedzą także za udział w gangu „Famy”. <br><br>Funkcjonariuszom udało się złamać zmowę milczenia członków ekipy Krzysztofa M. Okazało się wtedy, że pożar miał zmusić właściciela FHouse do zwinięcia interesu. A gangsterów wynajęli dwaj 50-letni biznesmeni, prowadzący w stolicy ekskluzywny klub z dobrym widokiem na miasto. 13 listopada obaj mężczyźni zostali zatrzymani. Okazało się, że w domu trzymali nielegalną broń i narkotyki. Prokurator przedstawił im zarzut podżegania do podpalenia FHouse. <br><br>Tego samego dnia, wpadł 28-letni Damian A., poszukiwany czterema listami gończymi. Usłyszał zarzuty udział w gangu, podpalenia oraz usiłowania rozboju.<b>Przeżył egzekucję</b> <br><br>O Krzysztofie M. było głośno w marcu 2009 r. po tym jak został zatrzymany przez funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego Policji na warszawskim Targówku. „Fama” wybrał się ze swoją partnerką na film „Kochaj i tańcz”. Kiedy wyszli z kina, został otoczony przez policjantów. Nie zamierzał się jednak poddawać. Policjanci opowiadali później, że aby go obezwładnić musieli, aż trzykrotnie porazić go paralizatorem. Potem zaś miał rozerwać kajdanki. Dlatego na policyjnym dołku pilnowało go aż trzech antyterrorystów. <br><br>Funkcjonariusze mieli znaleźć przy gangsterze listę 40 warszawskich agencji towarzyskich. Z informacji operacyjnych wynikało, że dzień przed zatrzymaniem Krzysztof M. miał napaść na jeden z przybytków znajdujących się na wspomnianej liście. Śledczy przypisywali gangsterowi nawet kilkadziesiąt napadów na lupanary i mieszkania prywatne. Podczas ataków, sam albo z kompanami, zawsze przedstawiał się jako funkcjonariusz, raz – CBŚ, innym razem – CBA. W tamtym czasie gangster miał trzymać z byłymi członkami gangu pruszkowskiego i grupy „Rympałka”. <br><br>Policja i prokuratura podejrzewali „Famę” o zaplanowanie porwania żony oraz dzieci siedzącego wówczas w areszcie Piotra S. ps. „Sajur”, szefa grupy ożarowskiej. Kilka lat wcześniej podwładni „Sajura” porwali Krzysztofa M., wywieźli do lasu i poderżnęli gardło. Ten jednak przeżył i zapowiedział krwawą zemstę. Jednak do tej pory okresy przebywania na wolności „Famy” i „Sajura” się nie pokrywały. <br/> <br/> <img src="https://s.tvp.pl/repository/attachment/4/4/6/446ae7032ad7145311025c27ebb077441541685773263.jpg" width="100%" />