
Zapewne wielu z nas czytało o przygodach dzielnego eskimoskiego chłopca, z którym rzekomo zaprzyjaźnił się Czesław Centkiewicz. Przez dekady była to lektura szkolna. Dziś okazuje się, że jego „reportaż” z 1937 r. o spotkaniu z „Anarukiem” to zmyślona historia, a jego imię w tłumaczeniu na język polski to „s*aj to”. Kim w takim razie jest w rzeczywistości chłopiec, którego czarno-białe zdjęcie trafiło na okładkę książki Centkiewicza „Anaruk, chłopiec z Grenlandii”? Adam Jarniewski (autor książki „Nie mieszkam w igloo”) i Agata Lubowicka przeprowadzili dokładne „śledztwo” w tej sprawie, a wynikami podzielili się na swoim blogu.
Władze Florencji postanowiły zachęcić młodych mieszkańców miasta do czytania książek i prasy. Zarząd miasta oferuje po 50 euro każdemu...
zobacz więcejKsiążka „Anaruk, chłopiec z Grenlandii” opowiada o życiu dwunastoletniego Eskimosa Anaruka, który wraz z rodziną mieszka na Grenlandii. Centkiewicz opisuje w niej, jak zaprzyjaźnił się z nim i ze szczegółami opowiada czytelnikom, jak żyje dziecko w nieprzyjaznym ludziom, mroźnym świecie. Wszystko dzieje się w pierwszej połowie XX wieku, w czasach, gdy autor miał podróżować po krajach polarnych.
43 skrytki ma książkomat, który od wtorku działa w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej w Krakowie. Wypożyczenia są teraz możliwe o każdej porze....
zobacz więcej
Jak udało się im ustalić, chłopiec z książki Centkiewicza to Simeon Ferdinand Noa Umeerinneq Larsen, syn Thorvalda i Frederikke, urodził się 25 lutego 1923 roku w Pikiiddi. Mężczyzna zginął w lawinie w wieku 24 lat, w 1947 roku.
„Nasz bohater umarł, zanim książka o Anaruku zdążyła zyskać swą ogromną popularność i szturmem wtargnąć do polskich szkół. Również nikt z rodziny nie wiedział, że młodzi czytelnicy w Polsce mają go za dobrego znajomego, a może nawet przyjaciela niejakiego Czesława Centkiewicza, który rzekomo obserwował życie jego rodziny i współmieszkańców” – napisano na blogu.
Książka o Anaruku razem z kolejnymi wydaniami ulegała
zmianie. W pierwszym, z 1937 r. znajduje się odautorski komentarz Centkiewicza (usunięty z kolejnych wydań od początku lat pięćdziesiątych), dotyczący spotkania grupy Polaków z Norwegami na Wyspie Niedźwiedziej i długich rozmów
autora z jednym z nich. „Fritz Oien, przysuwając się jak najbliżej do rozpalonego piecyka, opowiadać nam zaczął o surowym i trudnym życiu Eskimosów w krainie wiecznych śniegów. Poznał ich i zaprzyjaźnił się z nimi w czasie swego paroletniego pobytu na Grenlandii. Najmilej wspominał młodego Eskimosa,
Anaruka. To, co zapamiętałem z jego opowiadań – powtarzam w tej książeczce”.
Autorzy bloga zastanawiają się, czy wydawnictwo ustosunkuje się w jakiś sposób do nowych informacji o Anaruku.
„Ten szczególny zbieg okoliczności rodzi w mojej głowie pytanie: czy nasz kraj jest już na tyle cywilizowany, by wydawnictwo, które przez dekady czerpało zyski z poniekąd skradzionego wizerunku Simeona Larsena, jest w stanie przyznać się do błędu i wziąć za to odpowiedzialność? Czy może pod tym względem cywilizacyjnie znajdujemy się gdzieś na poziomie opisywanej przez Czesława Centkiewicza Grenlandii? Kraju, w którym nigdy nie postawił nogi” – zastanawiają się autorzy.
„No i jak ustosunkują się do tego przedstawiciele polskiego szkolnictwa odpowiedzialni za to, że książka przez tak długi czas znajdowała się na liście lektur obowiązkowych, a tysiące polonistów od dziesięcioleci każe uczniom czytać Anaruka jako reportaż? Jeśli książka Czesława Centkiewicza miałaby pozostać lekturą, może warto byłoby wykorzystać ją raczej do przedstawienia rozwoju, który w ciągu ostatnich stu lat dokonał się w społeczeństwie grenlandzkim, a historia powstania tego utworu mogłaby dodatkowo posłużyć ukazaniu, jak wielkie znaczenie dla odczytywania dzieła noszącego znamiona literatury faktu ma znajomość jego kontekstu” – dodają autorzy.