„Student” zginął, bo chciał się usamodzielnić? Śledczy są przekonani, że wyjaśnili okoliczności egzekucji Mariusza C. ps. Student, zastrzelonego i spalonego w lesie w okolicach Pułtuska w 2004 r. Z ustaleń portalu tvp.info wynika, że zarzuty zlecenia zabójstwa usłyszał Piotr S. ps. Sajur, domniemany boss gangu ożarowskiego. Za samo zabójstwo odpowie zaś Mariusz R. ps. Baton. Wspomniany „Student” zawdzięczał swój pseudonim uniewinnieniu w głośnej sprawie zabójstwa studenta politechniki Wojtka Króla w 1996 r. Jak ustalił portal tvp.info, śledczy z Mazowieckiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej, przedstawili zarzuty w sprawie zabójstwa Mariusza C. przed kilkoma miesiącami. Sprawa była jednak trzymana w tajemnicy. Dlaczego? Wyjaśnienie mafijnych porachunków sprzed półtorej dekady to raczej powód do pochwalenia się skutecznością organów ścigania. <br/><br/>Wiele wskazuje na to, że śledczy chcieli jeszcze ustalić wszystkie osoby zamieszane w tę zbrodnię. Weryfikowali także wyjaśnienia skruszonego przestępcy, który przerwał zmowę milczenia i opowiedział o zleceniu na „Studenta”. <div class="facebook-paragraph"><div><span class="wiecej">#wieszwiecej</span><span>Polub nas</span></div><iframe allowtransparency="true" frameborder="0" height="27" scrolling="no" src="https://www.facebook.com/plugins/like.php?href=https%3A%2F%2Fwww.facebook.com%2Ftvp.info&width=450&layout=standard&action=like&show_faces=false&share=false&height=35&appId=825992797416546"></iframe></div> <b>Ostatnia robota</b> <br><br>Zarzuty podżegania do zabójstwa Mariusza C. usłyszał Piotr S. ps. Sajur, domniemany boss gangu ożarowskiego. Według prokuratorów polecił on jednemu ze swoich podwładnych – Mariuszowi R. ps. Baton, „dokonania zabójstwa w ramach działalności w grupie przestępczej”. Za wykonanie zlecenia kiler miał otrzymać 40 lub 50 tys. zł. Do zabójstwa doszło 16 lub 17 lutego 2004 r. w okolicach Pułtuska. „Sajur” nie przyznał się do zarzutu. <br><br>Same okoliczności zbrodni są wciąż niejasne. Śledczy nie chcą na razie ujawnić zbyt wielu szczegółów. Portal tvp.info ustalił, że Mariusz C. został zwabiony na działkę w okolicach Warszawy, gdzie czekał na niego Mariusz R. Pod pretekstem wyjazdu „na robotę”, „Baton” pojechał ze „Studentem” w okolice Pułtuska. Tam w lesie znaleziono później spalonego nissana ze zwłokami Mariusza C. Siedział za kierownicą. Wiadomo, że zabójca strzelił mu w tył głowy. <br><br>W zabójstwo mogą być zamieszane jeszcze inne osoby. Z ustaleń śledczych wynika bowiem, że już po śmierci „Studenta” w miejscu, w którym spotkał się ze swoim zabójcą, zacierano ślady jego bytności. Prokuratura próbuje ustalić też motyw zabójstwa. Na razie przyjęto, że poszło o handel narkotykami. „Student” miał robić coraz poważniejsze „biznesy” i próbował się usamodzielnić.<b>Przypadkowa ofiara</b> <br><br>Sam Mariusz C. swój pseudonim zawdzięczał oskarżeniu o udział w sprawie zastrzelenia studenta politechniki warszawskiej Wojtka Króla. Do zbrodni tej doszło w niedzielę 17 marca 1996 r. Ok. godz. 13.40 dwóch młodych mężczyzn napadło na ul. Lwowskiej na Roberta G. i Katarzynę K., handlarzy z giełdy komputerowej. Jeden z napastników przyłożył mężczyźnie pistolet do głowy i zmusił do wydania utargu – 10 tys. zł. Chwilę później obaj sprawcy rzucili się do ucieczki. Jeden ze świadków napadu ruszył w pogoń za bandytami. W tym czasie na drodze napastników znalazł się 20-letni student politechniki Wojtek Król. Kiedy minęli chłopaka, jeden z nich odwrócił się i wystrzelił. Możliwe, że mierzył do ścigającego ich świadka. Pewne jest, że kula trafiła jednak studenta. Rana okazała się śmiertelna. Sprawcy, do których dołączył trzeci kompan, wskoczyli do taksówki na pl. Politechniki i uciekli. <br><br>Zbrodnia zbulwersowała opinię publiczną. W marszu protestacyjnym przeciwko przemocy wzięło udział 25 tys. osób. Policjanci i prokuratorzy działali pod ogromną presją. Po tygodniu zatrzymano pierwszych podejrzanych: Mariusz S. ps. Tajson i Artura K. Niedługo potem wpadł Mariusz C. Wszystkich trzech oskarżono o udział w napadzie na handlarzy, a S. dodatkowo o zabójstwo studenta. <br><br>W październiku 1999 r. Sąd Wojewódzki pod przewodnictwem Barbary Piwnik uniewinnił całą trójkę. Gazeta Wyborcza relacjonowała, że „wyrok był totalną krytyką pracy policji i prokuratury”, a sędzia Piwnik zarzuciła prokuraturze „porzucenie istotnych wątków śledztwa, budowanie oskarżenia na domysłach”. Sąd Apelacyjny do ponownego rozpatrzenia skierował tylko sprawę napadu przez Artura K. na handlarzy z giełdy komputerowej. W 2004 r. już jako „Baron” został zatrzymany podczas próby uprowadzenia skruszonego handlarza narkotyków.<b>Człowiek z „miasta”</b> <br><br>Z kolei Piotr S. ma opinię jednego z najmocniejszych ludzi „na mieście”. W lutym 1998 r. przeszedł do historii polskiej policji jako pierwszy przestępca zatrzymany w operacji kontrolowanego zakupu narkotyków. Funkcjonariusze udający Polaków z niemieckimi paszportami kupili od gangstera i jego kompanów trzy kilogramy amfetaminy. Za kilogram białego proszku mieli zapłacić prawie 5 tys. dolarów. Narkotyki przyniosła „przykrywkowcom” kurierka. Została zatrzymana. Przy wejściu do hotelu zatrzymano Piotra S. oraz jego kompanów. Boss trafił na siedem lat do więzienia. Gdy wyszedł na wolność, stanął na czele grupy ożarowskiej. <br><br>O sile S. świadczy fakt, że z dziesięciu członków gangu ożarowskiego, którzy chcieli dobrowolnie poddać się karze w czasie jednego z procesów, wszyscy się wycofali, gdy dowiedzieli się, że ich towarzysz ma inne zdanie na ten temat. Z kolei jeden ze stołecznych gangsterów zamierzał porwać żonę Piotra S. W półświatku poszła fama, że miała to być zemsta za to, że boss poderżnął kiedyś mu gardło. <br><br>– To bardzo inteligentny i przebiegły człowiek. Wykorzysta każdą okazję do zbicia zarzutów. Cieszy się także dużym szacunkiem w półświatku – mówi jeden ze śledczych.<b>Boss od piractwa komputerowego</b> <br><br>Piotr S., po początkowym pechu z surowym wyrokiem, miał szczęście podczas kolejnych procesów. Przed kilku laty odpowiadał za udział w gangu mokotowskim, podżeganie do zabójstwa mokotowskiego przestępcy, handel narkotykami, pomoc w ukrywaniu gangstera o pseudonimie „Daks” a także za… posiadanie nielegalnego oprogramowania. <br><br>Najpoważniejsze zarzuty przed sądem upadły. Sąd uznał go za winnego niepowiadomienia o planowaniu zabójstwa, pomocy w ukrywaniu ściganego przestępcy oraz posiadania nielegalnego oprogramowania. <br><br>O tym, jak mocne mogą być związki Piotra S. z gangiem mokotowskim świadczy fakt, że w lutym 2007 r. został zatrzymany wraz z bossem „Mokotowa” Zbigniewem C. ps. Daks. Ten ostatni ukrywał się wówczas przed policją i tylko najbardziej zaufane osoby miały do niego dostęp.<b>Mocne korzenie</b> <br><br>„Ożarów” pojawił się na mapie polskiego półświatka już w latach 80. za sprawą jego charyzmatycznego lidera Andrzeja Kolikowskiego ps. Pershing. Grupa z podwarszawskiej miejscowości zaczynała od włamań do sklepów i rozbojów, by w latach 90. zająć się napadami na hurtownie i transporty z przemycanym spirytusem. <br><br>Gang szybko rósł w siłę i w pierwszej połowie lat 90. połączył się z gangiem pruszkowskim. W ramach jednej grupy „ożarowscy” cieszyli się dużą autonomią, ale musieli oddawać część zysków do wspólnej kasy „Pruszkowa”. Jednak już pod koniec lat 90. doszło do rozdziału grupy ożarowskiej od silniejszego sojusznika. <br/> <br/> <img src="https://s.tvp.pl/repository/attachment/4/4/6/446ae7032ad7145311025c27ebb077441541685773263.jpg" width="100%" /> <br>W nowe stulecie gang wszedł mocno przetrzebiony i ograniczył się do utrzymania wpływów w części Warszawy. Przed kilku laty grupa przeniosła część swoich interesów do woj. lubelskiego, głównie do stolicy regionu. Bandyci stworzyli sieć handlarzy i przemytników narkotyków, uruchomili nawet kilka własnych laboratoriów amfetaminowych. Gang współpracował także z półświatkiem na Dolnym Śląsku i Pomorzu.