„Nad ich losem pochylili się panowie Kiszczak i Urban”. Andrzej Gontarczyk karierę w Służbie Bezpieczeństwa jako tajny współpracownik rozpoczął w 1974 r. Jego żona Jolanta, dziś nosząca nazwisko Lange, trzy lata później. Ponieważ mieli rodzinę w RFN i nosili się z zamiarem wyjechania tam, SB wykorzystała to przygotowując ich do działania – mówił w radiowej „Jedynce” ekspert ds. służb specjalnych Piotr Woyciechowski. W audycji dyskutowano o Jolancie Lange, prezes Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego Pro Humanum, która kiedyś jako TW inwigilowała ks. Franciszka Blachnickiego, założyciela ruchu Światło-Życie. W ramach Warszawskich Dni Różnorodności prezentowano, jak informuje ratusz, „doskonałe dokumenty dotykające różnych przesłanek dyskryminacji”, takie jak „»L.Poetki« (o poetkach lesbijkach, dla których tożsamość psychoseksualna jest inspiracją twórczości)”, występy „chóru LGBT+” i promowano spotkania z „freegenderowym mężczyzną”. <br><br> Podczas wydarzenia głos zabrała Jolanta Lange, prezes Stowarzyszenia na rzecz Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego Pro Humanum, która poparła tzw. kartę różnorodności. <br><br> – Nie oceniaj, poznaj: to istota różnorodności, to postawa otwartości na innych, to wrażliwość i umiejętność takiego działania, które daje swobodę każdemu, tak abyśmy czuli, że jesteśmy razem, a to co nas różni jest naszym bogactwem – mówiła podczas Warszawskich Dni Różnorodności Lange. <br><br> Jak się okazało, Jolanta Lange we współpracy ze służbami specjalnymi PRL – jako Jolanta Gontarczyk – inwigilowała wraz ze swoim mężem w RFN założyciela ruchu oazowego ks. Blachnickiego. <br><br> <b>Misja w Carlsbergu</b> <br><br> Jak przypomina rozgłośnia, małżeństwo Gontarczyków w 1984 r. przybyło do miejscowości Carlsberg, gdzie mieszkał duchowny, i angażując się w działalność ośrodka i zarazem zdobywając zaufanie księdza, śledziło go. „Kapłan przez dłuższy czas otrzymywał sygnały o agenturalnej działalności Gontarczyków i w 1987 r., gdy powiedział dwóm współpracownikom o swoich podejrzeniach, zmarł krótko po tym, jak z nimi rozmawiał” – wskazano. <br><br> W latach 2005-2006 IPN prowadził śledztwo w sprawie zabójstwa ks. Blachnickiego, które zostało umorzone. Prokurator Instytutu Ewa Koj potwierdziła agenturalną działalność Gontarczyków na szkodę zarówno ośrodka w Carlsbergu, jak i zachodnioniemieckiej Polonii. Nie wykluczyła, że „ostra wymiana zdań” między księdzem a małżeństwem miała „działanie stresogenne”. Nie znalazła jednak podstaw do stwierdzenia, że ks. Blachnicki został otruty przez Gontarczyków. <iframe width="100%" height="500" src="https://www.youtube.com/embed/_EphsjnGeF0" frameborder="0" allow="accelerometer; autoplay; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture" allowfullscreen></iframe>W Polskim Radiu odbyła się debata o przeszłości małżeństwa Gontarczyków. Piotr Woyciechowski stwierdził, że „Andrzej swoją karierę w SB jako tajny współpracownik rozpoczął w 1974 r. w Łodzi”. <br><br> <b>„Wyszkolony i niebezpieczny”</b> <br><br> – Najpierw zajmował się dość skomplikowanymi kombinacjami operacyjnymi, zmierzającymi do zwalczania ambasad niemieckich na terenie w Polsce. Był bardzo dobrze wyszkolony, świadomy, niebezpieczny, w pełni sterowalny, chętnie podejmujący działalność z pełną inicjatywą. Współpraca Jolanty Gontarczyk zaczęła się trzy lata później, a do werbunku osobiście doprowadził jej mąż, który bał się, że jeśli do tego nie dojdzie, to zostanie przez nią nieświadomie zdekonspirowany – mówił ekspert. <br><br> Jak zaznaczał, mimo to „pani Jolanta kontynuuje tę działalność”. – Tylko już nie w wymiarze agenturalnym, a jawnym przeciwko Kościołowi katolickiemu i chrześcijaństwu. To jest główny cel – mówił. <br><br> Woyciechowski wskazał, jak doszło do zmiany nazwiska Jolanty Gontarczyk na Lange. – Jej ojciec i babka wywodzili się z tego rodu. Byli folksdojczami. Ojciec pani Jolanty na początku lat 40. był tajnym współpracownikiem, zanim wyjechał do Niemiec. Mając więc w RFN rodzinę, małżeństwo Gontarczyków nosiło się z zamiarem wyjechania tam z Polski. SB to wykorzystała, szkoląc i przygotowując ich do zadania – stwierdził. <div class="facebook-paragraph"><div><span class="wiecej">#wieszwiecej</span><span>Polub nas</span></div><iframe allowtransparency="true" frameborder="0" height="27" scrolling="no" src="https://www.facebook.com/plugins/like.php?href=https%3A%2F%2Fwww.facebook.com%2Ftvp.info&width=450&layout=standard&action=like&show_faces=false&share=false&height=35&appId=825992797416546"></iframe></div> <b>„Nie byli szeregowymi tajniakami”</b> <br><br> Z kolei publicysta Rafał Otoka-Frąckiewicz, mówił, że „Gontarczykowie zostali wysłani do Niemiec nie tylko po to, by inwigilować ks. Franciszka Blachnickiego”. – To miał być element żabiego skoku. Najpierw wkupujemy się w łaski bardzo szanowanego księdza, później umieszczamy tych ludzi w zachodnioeuropejskiej chadecji, a w finale być może nawet w londyńskim rządzie. To nie zostało potwierdzone, ale w tym kierunku zmierzało. Zresztą po zdemaskowaniu i powrocie do Polski Gontarczykowie nie byli szeregowymi tajniakami, ale nad ich losem pochylili się panowie Kiszczak i Urban – powiedział. <br><br> <img src="https://s.tvp.pl/repository/attachment/4/4/6/446ae7032ad7145311025c27ebb077441541685773263.jpg" width="100%" />