Szef klubu parlamentarnego PO-KO Sławomir Neumann może mieć poważne kłopoty. Funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego złożyli do Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze zawiadomienie o ewentualnym, możliwym popełnieniu przestępstwa, związane z zakończeniem kontroli oświadczeń majątkowych polityka. Prominentny działacz Platformy mógł zresztą znacznie częściej być na bakier z prawem.
Sławomir Neumann nie jest w stanie wytłumaczyć się z 50 tys. zł. Hipotezą śledczych jest, że pieniądze mogły być próbą zalegalizowania łapówki. Nie...
zobacz więcej
Kontrola CBA dotyczyła prawdziwości i prawidłowości oświadczeń o stanie majątkowym z lat 2013-18, złożonych przez Neumanna jako posła i jako wiceministra zdrowia (2012-2015). Trwała ona od września 2018 r. do czerwca 2019 r. Neumann miał nie wpisać do oświadczenia jednego z samochodów – kupionej przez żonę mazdy 3 z 2014 r. Ponieważ Neumannowie mają wspólnotę majątkową, samochód powinien być w jego oświadczeniach.
– Cztery dni temu (w piątek – przyp. red.) w Sejmie wezwałem do dymisji (szefa klubu PO-KO) Sławomira Neumanna po publikacjach medialnych, które wskazują na – delikatnie mówiąc – daleko idące nieprawidłowości w jego sprawach majątkowych – mówił we wtorek w Sejmie poseł PiS Marcin Horała.
– Nadal nie usłyszeliśmy żadnej odpowiedzi na te pytania. Odpowiedzi na pytanie, skąd wziął 88 tys., które w roku 2015 wpłacił gotówką na swoje konto lub gotówką spłacając karty kredytowe i kredyty. Tej odpowiedzi nie dostaliśmy – zwrócił uwagę poseł.
– Jak to jest możliwe, że na koniec grudnia deklaruje, że razem z żoną mają 20 tys., po czym po dwóch dniach żona kupuje samochód za 50 tys. i ten samochód nie zostaje wpisany do oświadczenia majątkowego – pytał Horała.
– Jakie to ważne, związane z pełnieniem mandatu posła, przedmioty kupował w grudniu, przed świętami w perfumeriach czy w galeriach alkoholi płacąc za to pieniędzmi z konta poselskiego, z konta na działalność poselską, na biuro poselskie; czy te pieniądze zostaną polskim podatnikom oddane? – kontynuował. Marcin Horała powiedział, że czeka na reakcję lidera PO Grzegorza Schetyny na „aferę Neumanna”.
– Wszystkie partie polityczne powinny przestrzegać wysokich standardów; oczekujemy odwołania ze swoich funkcji polityków opozycji, na których ciążą...
zobacz więcej
Polityczna sprawa
Po publikacji informacji o zawiadomieniu do prokuratury Neumann wydał oświadczenie, w którym przekonywał, że „traktuje (je) jako czysto polityczną sprawę”. Jak podał, oświadczenia majątkowe składał od 17 lat i nigdy nie było do nich zastrzeżeń. Podobnie – według niego – było w przypadku jego żony, która – jak napisał – rzetelnie składała oświadczenia, uwzględniając wszelkie składniki majątku.
„Pomimo tego, iż nie zgadzałem się z niektórymi interpretacjami przepisów stosowanymi przez CBA, złożyłem odpowiednie korekty w tych oświadczeniach. Nigdy też, jak to sugerują niektórzy dziennikarze, na podstawie przecieków z CBA, nie zatrudniałem w swoim biurze poselskim nikogo ze swojej rodziny” – oświadczył Neumann, który dowodził, że „CBA nierzetelnie prowadzi sprawę i nie wykluczył wstąpienia na drogę sądową.
Zawiadomienie CBA to nie jedyny przypadek, mogący wskazywać, że poseł PO był na bakier z prawem. Wciąż niewyjaśniona pozostaje sprawa jego tajemniczych kontaktów z lobbystką działającą w branży medycznej – Anną Kadzikiewicz z Viewpoint Group – gdy był wiceministrem zdrowia w rządzie Donalda Tuska. Tego typu kontakty poza Sejmem są zakazane, tymczasem media informowały, że Neumann spotykał się z kobietą na jednym z warszawskich osiedli. Twierdził, że „razem pracowali”.
Portal wPolityce.pl zwrócił uwagę, że gdy Neumann był podsekretarzem stanu w Ministerstwie Zdrowia, resort w pewnym momencie zmienił kurs w sprawie dostępności pigułki wczesnoporonnej bez recepty i zaczął prezentować stanowisko zgodne z twierdzeniami lobbystów. Najpierw przekonywał – czytamy – że Komisja Europejska daje poszczególnym krajom wolną rękę, z czego Polska skorzysta, nie dopuszczając pigułki „po” bez recepty, a potem dowodził, że zostaliśmy zmuszeni do sprzedaży pigułki „po” bez recepty mocą prawa Unii Europejskiej.
Przeciwko posłowi toczy się śledztwo ws. afery Sensor Cliniq w kierunku przekroczenia uprawnienia w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. Zdaniem Prokuratury Krajowej w wyniku działań Neumanna jako wiceministra zdrowia nastąpiło osiągnięcie korzyści majątkowych w wysokości 13,5 miliona złotych przez warszawską klinikę medyczną Sensor Cliniq, która bezprawnie pobierała od pacjentów opłaty za zabiegi finansowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia.
Agenci CBA złożyli do Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze zawiadomienie o możliwym popełnieniu przestępstwa przez posła Platformy Obywatelskiej...
zobacz więcej
Nacicki wiceministra
Jak informowała prokuratura, NFZ wykrył nieprawidłowości i chciał wypowiedzieć klinice kontrakt, jednak na skutek nacisków Neumanna przedłużył go na kolejny rok. Ówczesny wiceminister interweniował u prezes NFZ i dyrektora Mazowieckiego Oddziału Funduszu Adama T. Ówczesny wiceminister miał zlecić pracownikom wykonanie korzystnej dla prywatnej kliniki interpretacji przepisów jako uzasadnienie dla kontynuowania współpracy z lecznicą.
– Naciskom wiceministra Neumanna uległ Adam T., który jako dyrektor Mazowieckiego Oddziału NFZ, wbrew przepisom, zawarł 31 grudnia 2013 roku z warszawską kliniką aneks do umowy o świadczeniu opieki zdrowotnej w zakresie okulistyki. Aneks został zawarty z datą wsteczną, od 21 grudnia 2013 roku, gdy dobiegała końca wypowiedziana umowa. Przedłużał do końca 2014 roku okres obowiązywania kontraktu – informowali śledczy. Adam T. również usłyszał zarzuty w tym śledztwie.
Prok. Dariusz Ślepokura przesłuchiwał ówczesnego wiceministra zdrowia jako świadka; opierając się na analizie bilingów telefonicznych, pytał go m. in., czego dotyczyło 41 SMS-ów, które w grudniu 2013 r. wymienił z prezesem prywatnej kliniki okulistycznej Andrzejem Mądralą. – Nie mam pojęcia – zapewniał Neumann.
W styczniu ustanowiono hipotekę przymusową na trzech należących do posła nieruchomościach. Decyzja w tym zakresie była podyktowana potrzebą zabezpieczenia wykonania grożącej mu kary grzywny. Politykowi grozi również do 10 lat pozbawienia wolności. Usłyszał już zarzuty w tej sprawie, która – jak przekonywał i w tym przypadku poseł – jest „absolutnie polityczną”.