
Administracja Stanów Zjednoczonych potwierdziła w niedzielę rozpoczęcie akcji deportacji wobec przebywających w tym kraju nielegalnych imigrantów. Objęto nią dziewięć miast, w tym Nowy Jork, Los Angeles, Chicago i Miami. Do godzin popołudniowych nie było jednak doniesień o podjęciu działań.
– Jesteśmy przekonani, że członkowie naszych wspólnot nie powinni emigrować. Musimy zrobić wszystko, aby przekonać młodych do pozostania w swej...
zobacz więcej
Występujący w niedzielę w programach telewizyjnych przedstawiciele administracji USA potwierdzali wszczęcie działań, nie podali jednak szczegółów. Uzasadniali to m.in. potrzebą zapewnienia bezpieczeństwa funkcjonariuszy czy też zachowaniem elementu zaskoczenia. Operację zawieszono w Nowym Orleanie ze względu na burzę tropikalną Barry.
Według wcześniejszych doniesień nalotami miało zostać objętych ok. 2000 nielegalnych imigrantów z nakazami deportacji. Pojawiały się jednak anonimowe wypowiedzi urzędników urzędu imigracyjnego (ICE), wskazujące także na możliwość prewencyjnego zatrzymywania i wydalania nawet tych imigrantów, którzy nie byli głównym celem nalotów.
P.o. dyrektora urzędu ds. obywatelstwa i imigracji (USCIS) Ken Cuccinelli wyjaśnił w niedzielnym programie CNN „State of the Union”, że akcja nie jest wymierzona przeciw nieudokumentowanym imigrantom, lecz tym, którzy w następstwie procesu otrzymali federalny sądowy nakaz opuszczenia Ameryki. Jak zastrzegał, ICE nie będzie komentował szczegółów operacyjnych.
Cuccinelli powtarzał podawaną wcześniej przez władze informację, że priorytetem jest schwytanie przestępców. Samo nielegalne przekroczenie granicy nie będzie, jak zaznaczył, traktowane jako przyczyna aresztowania.