
O ponowne wszczęcie śledztwa w sprawie uprowadzenia i zabójstwa poznańskiego dziennikarza Jarosława Ziętary zaapelowali w do Prokuratury Generalnej i premiera Donalda Tuska członkowie Społecznego Komitetu „Wyjaśnić śmierć Jarosława Ziętary”. Poznański dziennikarz śledczy zaginął 18 lat temu, miał 24 lata.
Komitet zaapelował do prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta o wznowienie śledztwa i przeniesienie go do innej niż poznańska prokuratury, a do premiera – o przekazanie prokuraturze wszelkiej dotyczącej tej sprawy dokumentacji b.
Urzędu Ochrony Państwa, jaka obecnie jest w dyspozycji Agencji Bezpieczeństwa
Wewnętrznego.
Nigdy nie dotarł do redakcji
Dziennikarz „Gazety Poznańskiej” Jarosław Ziętara zaginął w 1992 r., miał
wówczas 24 lata. Wyszedł z domu, udając się do redakcji, jednak się w niej
nie pojawił. Pierwsze śledztwo poznańska prokuratura wszczęła rok później i
umorzyła w 1995 r. Drugie Prokuratura Okręgowa w Poznaniu prowadziła w latach
1998-99, kiedy zostało ostatecznie umorzone. Śledczy uznali, że wyczerpane
zostały możliwości dowodowe.
Jak powiedział podczas zorganizowanej w Warszawie konferencji prasowej
członek komitetu, dziennikarz „Głosu Wielkopolskiego” Piotr Talaga, choć od
zniknięcia Ziętary minęło 18 lat, w tej sprawie wciąż jest „więcej pytań niż
odpowiedzi”, a utajniona jest znaczna część dotyczących jej akt, łącznie z
decyzją prokuratury o umorzeniu sprawy.
Dlaczego akta są tajne?
Jak ocenił, „w jakimś zakresie” objęcie tych akt klauzulą tajności jest
normalne, bo w śledztwie występowało kilku świadków incognito. – Z natury
rzeczy ta część śledztwa musi być tajna, jednak z naszej wiedzy wynika, że
zakres tajności w tej sprawie jest znacznie szerszy – dodał.
Ze zgromadzonego przez komitet materiału wynika, że
przyczyną porażki śledztwa w sprawie zniknięcia Ziętary był przeciek z
poznańskiej policji lub prokuratury. Odbywający karę więzienia za inne
przestępstwa domniemany sprawca zabójstwa dziennikarza miał zostać ostrzeżony
o podejrzeniach śledczych jeszcze przed oficjalnym wszczęciem śledztwa w 1998
r. i uprzedzić swoich zleceniodawców i wspólników, którzy zyskali w ten
sposób czas na zacieranie śladów zbrodni, np. na ukrycie ciała Ziętary.
Sprawę badały już: Komenda
Główna Policji, Prokuratura Krajową i apelacyjna, ale żadna z tych instytucji
„nie zwróciła uwagi, że mogło dojść do wycieku informacji”.
Zdaniem komitetu do śmierci Ziętary mogły przyczynić się działania UOP, który
miał werbować go do pracy, a gdy odmówił – zachęcać do współpracy,
udostępniając tajne dokumenty na temat spraw, którymi miał zajmować się w
pracy dziennikarskiej. Któraś z tych spraw miałaby stanowić śmiertelne
zagrożenie dla dziennikarza.
Do apelu komitetu przyłączyło się Centrum Monitoringu Wolności Prasy
Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, które zorganizowało poniedziałkową
konferencję.
– Będziemy starali się zachęcać dziennikarzy z ogólnopolskich mediów do
zajmowania się tą sprawą. Z perspektywy dziennikarzy wyjaśnienie tej sprawy
powinno być kwestią honoru – powiedział dyrektor Centrum Wiktor Świetlik.
Wsparcie dla działań komitetu zadeklarował obecny na konferencji wiceszef
klubu parlamentarnego PO Rafał Grupiński. Zapewnił, że będzie się „upominać”
w sprawie apelu do Seremeta i Tuska w ramach swojego mandatu poselskiego.
Jarosław Ziętara w „Gazecie Poznańskiej” zajmował się m.in. tematyką
polityczną i aferami gospodarczymi. Po zaginięciu początkowo podejrzewano, że
Ziętara ukrywa się gdzieś w Polsce, by szukać samotności; później pojawiły
się wersje, że mógł popełnić samobójstwo albo uciec za granicę. Wreszcie, że
jego zniknięcie nie było przypadkowe, a został uprowadzony i zamordowany w
związku z tekstami o aferach gospodarczych, o których pisał. Przez pewien
czas śledztwo w sprawie zniknięcia Ziętary próbowali prowadzić na własną rękę
jego koledzy dziennikarze.