
– Polski rząd musi skupić się przede wszystkim na dywersyfikacji własnych źródeł dostaw gazu. I on to robi, zwiększając import LNG i dążąc do zbudowania Baltic Pipe. Tak naprawdę w przypadku Nord Stream 2 nie mamy dużej siły przebicia w Europie czy w Parlamencie Europejskim, dlatego nie liczyłbym, że uda nam się stworzyć skuteczną koalicję, która zahamuje realizację tego projektu. Najdrastyczniej obecny stan rzeczy pokazuje sprawa dyrektywy gazowej – przekonuje w rozmowie z portalem tvp.info ekspert ds. wschodnich Grzegorz Kuczyński, autor m.in. książki „Jak zabijają Rosjanie”.
Autor książki nt. aktywności Gazpromu w Europie Jens Hovsgaard stwierdził, że bez sieci powiązań byłego kanclerza RFN Gerharda Schrödera nie...
zobacz więcej
Petar Petrović: Parlament Europejski zatwierdził niedawno nowelizację dyrektywy gazowej, która dotyczy gazociągu Nord Stream 2. Europosłowie PiS są sceptyczni wobec tego projektu i podkreślają, że regulacje pozostawiają szerokie pole do gry dla Berlina. Jak ta – mimo wszystko – pozytywna wersja dla Kremla ma się do unijnej krytyki polityki prowadzonej przez Władimira Putina? W końcu Rosja wciąż okupuje Krym, podsyca konflikt na Ukrainie, przeprowadza cyberataki na zachodnie instytucje, wzmacnia potencjał ofensywny armii, grozi krajom regionu. Jednak koniec końców znów Zachód, w tym przede wszystkim Berlin, dba o interesy rosyjskie w Europie.
Grzegorz Kuczyński: Od 2014 r. jesteśmy na nowym etapie relacji Zachodu z Rosją. Mam wrażenie, że zachodnie sankcje, zarówno te amerykańskie, jeszcze za czasów administracji Baracka Obamy, jak też unijne, były wymuszone. Po aneksji Krymu i rozpętaniu przez Rosję wojny w Donbasie, już po prostu nie wypadało Zachodowi nie zareagować. Wcześniej mieliśmy kilka lat resetu – zbliżenia na linii USA – Moskwa, gdyż jeśli chodzi o relacje Kremla z Europą Zachodnią, to one zawsze były bardzo ciepłe. Dlatego też polityka Obamy bardzo Berlinowi i Paryżowi odpowiadała. On cedował na Angelę Merkel kwestię prowadzenia w imieniu Zachodu polityki z Władimirem Putinem, czego najlepszym przykładem był format normandzki.
Uważa pan, że dotychczasowe sankcje są niewystarczające?
Sankcje za działania na Ukrainie w dużym stopniu pozostają na papierze, co wynika z tego, że większość elit zachodniej Europy jest prorosyjska. Nawet nie chodzi o takich polityków jak Gerhard Schroeder, były premier Finlandii Paavo Lipponen czy przywódca brytyjskiej Partii Pracy Jeremy Corbyn. Duża część europejskich polityków chce się z nią dogadywać, chce budować „wspólny europejski dom” od Lizbony do Władywostoku. Jeśli jest między Zachodem i Rosją jakiś konflikt, tak jak teraz, to nie wynika on z tego, że część elit zachodnich przejrzała na oczy i postanowiła działać bardziej stanowczo wobec Rosji. O tym, jaka jest temperatura relacji, decyduje Moskwa, a nie Zachód. To Rosjanie postawili swojego czasu na reset i to oni zdecydowali się w ostatnich latach na pogorszenie stosunków.
Nord Stream 2 to inwestycja, która podważa interesy wszystkich w Europie, może z wyjątkiem Niemiec – stwierdził w programie „Minęła 20” pełnomocnik...
zobacz więcej
Niedawno Dania zaproponowała Gazpromowi rozpatrzenie nowego wariantu trasy Nord Stream 2. Pojawiły się głosy, że to może zagrozić planom wprowadzenia gazociągu do eksploatacji.
Dania co prawda najdłużej stwarzała przeszkody, ale też tak naprawdę chciała uniknąć wzięcia na siebie odpowiedzialności za ewentualne storpedowanie tego projektu. Grając na czas, władze w Kopenhadze jednocześnie mówiły, że w tej sprawie decyzje powinna podejmować UE i właśnie w tym kierunku idzie dyrektywa gazowa.
Czyli nic już nie powstrzyma realizacji tego projektu?
Moim zdaniem on zostanie zrealizowany. Znacznie opóźnić mogą go jedynie Amerykanie. Problem w tym, że Donald Trump i jego administracja od przeszło roku straszą surowymi sankcjami, ale tak naprawdę do tej pory nic takiego nie zrobili. Ich podejście może być czysto pragmatyczne, wynikać z przyjętej taktyki. W tym momencie nie widać szans na poważne amerykańskie sankcje. A przecież gdyby chcieli, to mogliby nałożyć takie restrykcje, które by de facto wstrzymały jego budowę przez uderzenie nie w koncerny zachodnie, które go współfinansują, ale w dwie firmy, jedną szwajcarską i drugą włoską, które materialnie, technicznie realizują budowę, kładąc rury na dnie Bałtyku.
Co w takim razie może doprowadzić do opóźnienia budowy?
Pamiętajmy, że każdy miesiąc opóźnienia to dla nas dobre rozwiązanie. Może ono dotyczyć jego lądowej odnogi. Jedną sprawą jest przepompować gaz do Niemiec, ale później trzeba go jeszcze rozprowadzić i po kraju, i po państwach sąsiednich. Takim gazociągiem w tym przypadku ma być gazociąg EUGAL, który ma biec południkowo z północy na południe Niemiec, też do Czech. W tym przypadku wydaje się, że mogą wystąpić opóźnienia, chociaż Rosjanie uparcie trzymają się daty otwarcia Nord Streamu 2 do końca 2019 r.
Każdy miesiąc opóźnienia rosyjskiej inwestycji wpływa na wzrost bezpieczeństwa energetycznego naszego regionu. Postawa Kopenhagi wobec Nord Stream...
zobacz więcej
Czy dotyczy to tylko finansów?
Nie, są to też kwestie polityczne. Poprzez to, że Rosja stałaby się niezależna od Ukrainy i otrzymałaby dodatkowe pole manewru do agresywnych działań wobec Kijowa. Tak jak wcześniej mówiłem, wiele wskazuje na to, że Nord Stream 2 i Turkish Stream nie zostaną oddane do użytku do końca tego roku. Dlatego też Kreml nie zakręci teraz kurków Ukrainie. Teoretycznie w 2020-21 Moskwa mogłaby znacząco zmniejszyć transport gazu przez Ukrainę. I Kijów i Moskwa wiedzą, że jakąś nową umowę trzeba wynegocjować, gdyż Gazprom nie może sobie pozwolić na to, by nie dostarczać gazu do odbiorców w UE. W tym wszystkim należy też wziąć pod uwagę, że na Ukrainie zaraz będziemy mieć drugą turę wyborów prezydenckich, a później wybory parlamentarne.
Niemcy przez długi czas twierdziły, że Nord Stream 2 nie ma żadnego aspektu politycznego, że jest to projekt czysto biznesowy.
Przed rokiem jednak Angela Merkel przyznała, że nie jest tak do końca, później się z tego jednak wycofała. Berlin w którymś momencie zaczął zapewniać Ukrainę, że tranzyt rosyjski zostanie utrzymany. To było wielokrotnie podnoszone także przez szefową niemieckiego rządu podczas spotkań z Putinem. Moim zdaniem była to jednak gra pod adresem Amerykanów, tak żeby im pokazać, że Berlin dba również o interesy państw z regionu. Wygląda na to, że nic takiego nie udało się z Putinem wynegocjować.
Autor wywiadu jest dziennikarzem Polskiego Radia.