
– Szeroka koalicja byłaby dobrym pomysłem, ale nie przy tak wielkich różnicach programowych i w kwestiach gospodarczych, i politycznych, i moralnych, światopoglądowych. To mi się raczej kojarzy z jednym hasłem: wszyscy przeciwko PiS. W takim przypadku nasza tożsamość się rozmywa, w zamian za raptem trzy, może cztery miejsca w europarlamencie. Nie warto – ocenia poseł PSL Eugeniusz Kłopotek, odnosząc się do zapowiedzi prezesa swojej partii o wejściu w koalicję z głównymi partiami opozycyjnymi.
„Super Express” ustalił, że kilka dni temu w głównej siedzibie ludowców w Warszawie znaleziono dwa podsłuchy. Informację tę potwierdza dziennikowi...
zobacz więcej
– Nie bardzo wiem, jak koalicja tak różnych ugrupowań miałaby przedstawić w miarę sensowny, stabilny program polityczny, którym przekonałaby do siebie Polaków – wskazuje poseł w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl.
Jego zdaniem koalicja składająca się z podmiotów tak różniących się od siebie, jeśli chodzi o program, poglądy na gospodarkę czy moralność, „w wyborach do Sejmu nie zadziała”.
Choć Eugeniusz Kłopotek przyznaje, że „w wyborach do Parlamentu Europejskiego sytuacja jest troszkę inna”, to jednak zapowiada, że w głosowaniu, jakie odbędzie się w PSL w najbliższą sobotę, opowie się za samodzielnym startem partii również w eurowyborach, wbrew zapowiedziom prezesa partii, Władysława Kosiniaka-Kamysza.
– Nawet jak w wyborach do Parlamentu Europejskiego uzyskalibyśmy 4 proc. poparcia, czyli poniżej progu wyborczego, to w kolejnych wyborach do Sejmu mielibyśmy już 7 proc. A jednocześnie zachowalibyśmy własną tożsamość. W przypadku wspólnej listy ta tożsamość się rozmywa, w zamian za raptem trzy, może cztery miejsca w europarlamencie. Nie warto – wyjaśnia Kłopotek.
Oto jak dziś wyglądałby podział przypadających Polsce 52 mandatów w Parlamencie Europejskim. �� pic.twitter.com/I70v1qKjIe
— PE Biuro w Polsce (@PE_Polska) 18 lutego 2019