Księstwo nad Olzą było niepodległe już od 19. października. Później Czesi wbili nam nóż w plecy. 11 listopada jest datą symboliczną, odzyskiwanie niepodległości to był długotrwały proces zakończony zwycięstwem nad bolszewikami. Polskim Piemontem było Księstwo Cieszyńskie, które wybiło się na niepodległość już 19. października 1918. Potem padło ofiarą zdradzieckiego najazdu – mówi w rozmowie z portalem tvp.info dr Bohdan Urbankowski. <b>Państwa zachodnie obchodzą dziś setną rocznicę zakończenia pierwszej wojny światowej. Co stało się 11 listopada 1918 r. w Polsce? </b> <br><br> Jedenasty dzień listopada stał się rocznicą niejako świętem mitycznym, symbolicznym ustanowionym dopiero w 1937 r. po długich dyskusjach. Natomiast rzeczywiście w kontekście międzynarodowym ten moment podpisania rozejmu w Compiègne jest uznawany za koniec pierwszej wojny, więc my wstępując do rodziny demokracji Zachodnich, zwycięzców Niemiec przejęliśmy na sztandary tę rocznicę - ofiarując jako wpisowe rozgromienie barbarzyńskiej Rosji Sowieckiej. <br><br> Ale sam dzień 11 listopada 1918 r. z punktu widzenia Polski ma niewielkie znaczenie. Musieliśmy walczyć prawie ze wszystkimi sąsiadami: napadli na nas Czesi, walczyliśmy z Ukraińcami w Małopolsce Wschodniej i z Niemcami w czasie trzech powstań śląskich a wcześniej w Powstaniu Wielkopolskim. Do tego oczywiście grożąca zagładą całej Europie wojna z Rosją - potrójnie barbarzyńską: militarnie, ideowo i obyczajowo. Myślę że z militarnego punktu widzenia najsensowniej byłoby obchodzić jako początek polskiej niepodległości koniec wojny z bolszewikami. Jeżeli nie koniec wyprawy na Korosteń, to choćby zakończenie bitwy nad Niemnem. <div class="facebook-paragraph"><div><span class="wiecej">#wieszwiecej </span><span>Polub nas</span></div><iframe src="https://www.facebook.com/plugins/like.php?href=https%3A%2F%2Fwww.facebook.com%2Ftvp.info&width=450&layout=standard&action=like&show_faces=false&share=false&height=35&appId=825992797416546" height="27" scrolling="no" frameborder="0" allowTransparency="true" ></iframe></div> Z politycznego, formalnoprawnego - 16 listopada, to data notyfikacji Państwa Polskiego światu. 10 listopada zaczął się ważny ruch moralny, ruch w sferze najwyższych wartości: przyjechał człowiek, który był nie tylko zwolnionym z twierdzy wodzem legionistów, ale człowiekiem - symbolem, człowiekiem uosabiającym, łączącym w swojej biografii różne dzielnice, klasy społeczne, strategie walki, tradycje a nawet epoki, człowiek - synteza, jakby powiedział Mickiewicz, synteza tego, co nazywamy Polskością. Nikt inny takiej roli w naszej historii nie mógł odegrać, ale też zapracował na to całym życiem.W listopadzie 1918 roku miał lat 50 - w tym 3 lata szkolnej konspiracji, blisko rok współpracy z rosyjskimi spiskowcami, 5 lat Sybiru, 20 lat stał na czele PPS, po 2 dowodzenia związkami strzeleckimi i ZWC, ponad rok więzienia w Magdeburgu, a w 1918 został Naczelnikiem Państwa, które było w fazie narodzin i trzeba było nadludzkich wysiłków by utrzymało się przy życiu. Określenie „Mąż Opatrznościowy” wyszło z polskiego języka, ale myślę, że w odniesieniu do Piłsudskiego należałoby je przypomnieć. <br><br> <b>Jednak tę wojnę o niepodległość toczyło już odrodzone w 1918 r., uznawane przez społeczność międzynarodową państwo polskie. </b> <br><br> Tak, to ważne, chociaż państwa Zachodu mogły nam ofiarowywać niepodległość jak Zagłoba Niderlandy królowi szwedzkiemu. Niepodległość trzeba było wywalczyć tu, nad Wisłą. Trzeba jednak ciągle podkreślać, że wybicie się na niepodległość, to nie był jednorazowy akt ogłoszenia jakiegoś dokumentu lecz długi proces, którego korzenie sięgają Konfederacji Barskiej i powstań narodowych. <br><br> I nie był to także proces, który zaczął się w jednym miejscu. Kajdany niewoli zaczęło zrywać niezależnie od siebie wiele ośrodków. Mam nadzieję, że historycy się wreszcie zgodzą co do tego, że polskim Piemontem, namiastką wolnej Polski, było małe księstwo cieszyńskie, gdzie polski ośrodek władzy działał już od 19. października. Potem był Tarnów o kilka godzin nawet wcześniej niż Kraków. <br><br> <b>Zatrzymajmy się jednak na Kresach Południowych. Określił Pan Księstwo Cieszyńskie mianem polskiego Piemontu. My, Polacy, nauczyliśmy się traktować jako oczywisty, wręcz naturalny, podział tej ziemi, dokonany w latach 1919-1920 i później ponownie po 1945 r. </b> <br><br> Ten podział to skutek czeskiej napaści. Mieliśmy wtedy poważne kłopoty na froncie wschodnim, nasza niepodległość wręcz wisiała na włosku, a Czesi po prostu wsadzili nam nóż w plecy. Zagarnęli początkowo większość Ziemi Cieszyńskiej, potem odbiliśmy trochę zabranego terytorium. Dokonali haniebnej zbrodni na polskich jeńcach w Stonawie. Nasza walka o niepodległość w ogóle nie była łatwa i nie ograniczała się do frontu wschodniego, był także front wewnętrzny „Targowica” to nie epizod, to nurt .<b>Piemont to wymowny symbol, początek włoskiej państwowości. Cieszyn w polskiej świadomości tak nie funkcjonuje. </b> <br><br> Nie wyolbrzymiając jego roli oddajmy mu sprawiedliwość historyczną: byli pierwsi. Polska miała w swych dziejach różny kształt i wielkość - była Rzeczpospolita Obojga Narodów, ale było też księstwo Warszawskie a nawet sama wyzwolona na 63 dni Powstania Warszawa. <br><br> Piemont to dość pojemna metafora polityczna. W pewnym momencie komuniści nazywali polskim Piemontem Lwów pod sowiecką okupacją, bo z tego niby Piemontu wywodzili się funkcjonariusze PRL-owskiej władzy, literaci, filozofowie politycy. „Krwawa Luna” Hilary Minc, Adam Schaff, Adam Ważyk - oni wszyscy uważali się za „piemontczyków” termin ten był nawet uzywany w publicystyce PRL. <br><br> Cieszyn oczywiście nie narzucił Polsce ani swojej, ani obcej władzy. W przypadku Cieszyna mam na myśli wyłącznie tyle, że był to skrawek wolnej ziemi, namiastka polskiej państwowości. Przypomnijmy też postać Józefa Kiedronia, który potem nie odcinał kuponów, nie został jednym z beneficjentów II RP; a to on podpisywał m.in. umowę graniczną z Czechami. Skoro pamiętamy o Korfantym, o Dmowskim, to pamiętajmy i o Kiedroniu. <br><br> W drugim tygodniu listopada, w zasadzie dopiero po przyjeździe Piłsudskiego, więc może nie tyle 11. listopada, co 10. listopada, zaczyna się wyzwalać Warszawa. Dziesiąty to dzień, w którym Piłsudski wraca z Magdeburga, gdy odbywa pierwsze rozmowy polityczne. I wtedy właśnie okazuje się czymś wręcz oczywistym, że on będzie tym, który zjednoczy Polskę. Bo, jak wspominałem, mamy już polską władzę w Księstwie Cieszyńskim, w Krakowie itd. ponadto jeszcze socjalistyczny rząd Ignacego Daszyńskiego w Lublinie, rwie się ku wolności Wielkopolska, a więc grozi nam odrodzenie się Polski znów podzielonej, już nie między zaborców, ale na dzielnice, jak za Piastów.I Polacy widząc wielkość, widząc dorobek Piłsudskiego, znając jego legendę, która sięga młodzieńczych spisków, sięga Sybiru, legionów niejako przyjmują za oczywiste, że to on musi być reprezentantem narodu, musi dzierżyć władzę bez względu na to, jaka będzie jej formuła. Ostatecznie przyjął on tytuł naczelnika, tytuł kościuszkowski. Wtedy zaczynają się do niego zgłaszać te wszystkie lokalne ośrodki władzy, staje się oczywistym przywódcą. Dzięki niemu potem mamy wybory parlamentarne i dzięki niemu mamy ustrój demokratyczny bo przecież mógł zostać dyktatorem może i monarchą – monarchie wciąż wtedy istniały. <br><br> <b>Dlaczego więc Józef Piłsudski przyjął takie rozwiązania ustrojowe? </b> <br><br> On wciela w życie tę Rzeczpospolitą Obojga narodów, którą poznał poprzez rodzinne opowieści, literaturę romantyczną. Był przecież zakochany w Słowackim, znał na pamięć olbrzymie fragmenty Mickiewicza i był w pewnym sensie uczniem Sienkiewicza. Te wszystkie idee realizują Polacy, piłsudczycy ale przecież nie tylko oni, budując Drugą Rzeczpospolitą. <br><br> Ta wielka literatura romantyczna, to jest testament dawnej Polski zawierający zapis tego, jakie mają być urzędy, jakie obyczaje, jakie wierzenia. Nie może nie przypomnieć się Norwid, który napisał w Prometidionie że to czego pokolenia nie zdołają dokonać czynem, zapisujemy w testamencie potomnym, takim testamentem jest literatura, szerzej sprawę ujmując tradycja, kod kulturowy. być może oni to zrealizują. <br><br> Oczywiście w trakcie odbudowywania Niepodległej zdarzały się konflikty, dochodziło do walk wewnętrznych, był zamach majowy na który można spojrzeć także jako na starcie dawnych lojalistów z niepodległościowcami. Żadna ze stron nie opowiadała się oczywiście za zaborcami, nie te czasy, ale obydwie broniły swoich biografii, swoich charakterów, Bo jak się mówi słowa zmieniają się w czyny, czyny w charakter, charakter w los.Gdyby nie kryzys trzech państw zaborczych, to przecież Witos byłby dalej chłopskim posłem do Wiednia, Dmowski robiłby karierę w piątej czy dziesiątej Dumie, Korfanty gadał by ze autentycznym wzruszeniem o Polsce w Landtagu czy nawet Reichstagu, Rozwadowski, Zagórski, Malczewski zapewne zostaliby austriackimi generałami. Proszę zauważyć ciągłość pewnych podstaw: przy tobie Najjaśniejszy Panie stoimy i stać chcemy a po latach przyjaźń ze Związkiem Radzieckim wpisywana do konstytucji. <br><br> <b>Nawiązując do testamentu chciałbym wybiec nieco dalej w przyszłość. Następcom Marszałka przyszło kierować Polską w trudnym okresie. Panuje opinia, że gdyby Piłsudski zmarł nieco później, podjąłby lepsze decyzje, historia Polski potoczyłaby się bardziej szczęśliwie. </b> <br><br> Tym pytaniem wkraczamy już w obszar historii alternatywnej, trudnej do zweryfikowania, gdy nie mówimy już o samych dziejach, ale tak naprawdę to wyrażamy własne sympatie do konkretnych polityków i własne marzenia o stwarzaniu świata, a w każdym razie o tworzeniu historii. Taką historią alternatywną była obowiązująca w PRL teza, że gdybyśmy związali się z Sowietami to być może w ogóle nie byłoby wojny światowej, że Rosjanie chcieli nam pomóc. O tym, że nas napadli 17 września nawet nie śmiano wspominać. <br><br> Dziś popularne nawet modne jest mówienie, może trochę też wzmacniane przez Brukselę i trzęsących nią Niemców, że w 1939 uratowałby nas sojusz z Berlinem, że wspólnie to byłaby potęga. To tylko ekspresja aktualnej sytuacji politycznej, jak sądzę, bez pokrycia. Niemcy być może zachowaliby dla nas jakąś szczątkową autonomię taką, jaką miała Słowacja czy Węgry. Ale potem również do tych państw wkroczyły wojska niemieckie, a politycy słowaccy czy węgierscy trafili do obozów.Zaś najlepszym dowodem zamiarów Niemców wobec Polaków była ich polityka w Generalnym Gubernatorstwie. Było ono terenem, z którego ludność wyłapywano na ulicach by zsyłać do pracy przymusowej, terenem gdzie niszczono inteligencję, germanizowano dzieci. W niemieckich planach nie było miejsca dla Polski. <br><br> Piłsudski oczywiście żyjąc w swoich czasach miał poczucie dramatyzmu sytuacji. Już po traktatach ryskich powiedział że Polska w ówczesnym to najmniejsza Polska jaka może się ostać. Początkowo ratował nas kataklizm polityczny, który zburzył państwa zaborców, nawet to, że Piłsudski wrócił z Magdeburga do Polski, do Warszawy, to był efekt rewolucji w Niemczech. To że powstawała zalążkowa polska państwowość w Cieszynie, Tarnowie, Krakowie, to był efekt katastrofy cesarstwa austriackiego. W Rosji ta katastrofa nastąpiła najprędzej, przez co Rosja miała najmniej do powiedzenia Europie, odezwała się za to rykiem w 1920 roku. <br><br> <b>Jednak taka sytuacja nie mogła trwać wiecznie. </b> <br><br> Nie mogła. Myślę, że Piłsudski próbował zbudować silny podmiot odpowiadający mniej więcej dzisiejszej koncepcji Międzymorza. Była to w zasadzie próba odbudowy I Rzeczypospolitej bo I Rzeczypospolita, królestwo Jagiellonów: Władysława II i Zygmunta Starego to było już właściwie gotowe Międzymorze. To, że coś się pojawiło oznacza, że było to możliwe, a skoro tak, to może się też powtórzyć. Geopolityka uczy nas, że w historii występuje tendencja do odzyskania poprzednich kształtów. <br><br> Piłsudski próbuje odbudować tę wielką Rzeczpospolitą używając popularnej wówczas formuły federacji. Problem polegał na tym, że do federacji trzeba kilku partnerów. A czymś naturalnym w państwach wybijających się na niepodległość jest nacjonalizm. Jeśli te państwa nie mają bogatej przeszłości, nie mają na czym budować tożsamości, to bardzo często budują ją negatywnie: na nienawiści do wrogów, na rozpamiętywaniu krzywd itd. Są to uwarunkowania bardziej nawet moralne, etyczne niż politycznie. Tak czy inaczej, rzutowało to na sferę polityczną, wracając do tematu: utrudniało stworzenie federacji.Wspominany już czeski napad ciąży przez całe Dwudziestolecie aż do upadku Czechosłowacji, kiedy to próbujemy jeszcze ocalić chociaż Zaolzie przed zachłannością Niemców - odzyskanie przez nas okupowanego przez Czechów terenu do tego tylko się sprowadzało. Łotwie daliśmy niejako w prezencie teren wyzwolony od bolszewików podczas tzw. wojny zimowej, operacji, którą dowodził późniejszy marsz. Rydz-Śmigły. Dzięki temu Łotwa stała się naszym najlepszym sojusznikiem. Oni nawet swój hymn narodowy wzorowali na Mazurku Dąbrowskiego. <br><br> <b>Gorzej było z Ukrainą…</b> <br><br> Z Ukrainą nie wyszło. Dostali od nas Kijów też właściwie w prezencie, ale nie potrafili obronić tej niepodległości. Może byli zbyt wyniszczeni, może zmęczeni, może jeszcze ta świadomość narodowa nie była na tyle rozwinięta, nie wszyscy chcieli niepodległości, niektórym się marzyła kariera „Wielkorusa” nie „Małorusa”. Mówiąc wprost, realizacja tej koncepcji się nie udała. <br><br> Wówczas Piłsudski próbuje innej drogi: buduje sojusz w kierunku południowym. Traktat i wzajemne wizyty króla Rumunii w Polsce i Piłsudskiego – to nic innego jak właśnie próba stworzenia choćby takiego fragmentu Międzymorza. Podobnie w przypadku układu z Węgrami. To jednak nie wystarczyło i dlatego Piłsudski powiedział podczas tzw. „narady lokatorów”, czyli dawnych premierów, która odbywała się co jakiś czas w Belwederze, słowa bardzo znamienne: gdyby doszło do wojny, trzeba dosłownie podpalić świat, czyli wciągnąć w tę wojnę jak najwięcej państw, bo to będzie szansa na utrzymanie niepodległości. <br><br><b>Ten testament został zrealizowany. </b><br><br> Tak <BR><BR> <img src="https://s.tvp.pl/repository/attachment/4/4/6/446ae7032ad7145311025c27ebb077441541685773263.jpg" width="100%" /><br><br> <b>Bohdan Urbankowski</b> – eseista, dramaturg i filozof, działacz niepodległościowy w okresie PRL, doradca MON za czasów rządu Jana Olszewskiego, autor licznych publikacji, m.in. „Józef Piłsudski – marzyciel i strateg”, wierszy „Głosy” i czterotomowej historii myśli polskiej pt. „Źródła”, Kawaler Krzyża Wolności i Solidarności oraz Oficerskiego Orderu Odrodzenia Polski. W październiku 2018 został laureatem Nagrody im. Conrada przyznawanej przez Instytut Piłsudskiego w Nowym Jorku. <br><br> <img src="https://s.tvp.pl/repository/attachment/1/5/5/15597d362f0a675bdb99a2c77b67425c1541775545906.png" width="100%" />