Wiosenne kontrole FIFA ujawniły, że nad jedną z trybun brakuje sufitu, a w czasie meczu testowego kibice skarżyli się na obecne wszędzie materiały budowlane oraz brak wielu krzeseł na trybunach. Wtedy to szef komisji FIFA Colin Smith powiedział: „bez względu na postępy, nadal widzimy znaczne niedociągnięcia, dlatego konieczne jest jeszcze wykonanie ogromu pracy”. Z kolei Witalij Mutko informował: „pozostały zdania porządkowe oraz naniesienie oznaczeń oraz systemem informacji. Chodzi i o dźwięk i o światło oraz o systemy kamerowe.”
Mecze testowe, wymagane przez FIFA odbywały się więc nie tyle na stadionach, co jeszcze na placach budowy. Bilety w pośpiechu rozdawano uczniom, studentom, osobom korzystającym z pomocy społecznej tylko po to, by za wszelką cenę zapełnić trybuny.
Wprawdzie wiadomo, że obiekty o tak wielkiej pojemności (minimum 45 tysięcy miejsc) wymają wielu miesięcy „docierania” – sprawdziły to Niemcy w 2006 oraz Francja w 2016, gdzie stadiony oddano do użytku na półtora roku przed rozpoczęciem turniejów – to jednak Rosja postanowiła iść śladem Brazylii, gdzie w 2014 roku areny wykańczano dosłownie na dzień przed rozpoczęciem rozgrywek.
Niektórzy w Rosji zwracają uwagę, że w 2016 roku w rzeczonej Brazylii sytuacja wyglądała jeszcze gorzej, bowiem wtedy MKOl nawet rozważał przeniesienie olimpiady do Londynu czy Moskwy. Tymczasem w Rosji wszystkie podstawowe wymagania postawione przez FIFA zostały wypełnione.
Zupełnie inną sprawą jest „drugie życie”, jakie czeka te obiekty po zakończeniu mistrzostw. Na chwilę obecną otoczenie stadionów wita kibiców monotonnymi otwartymi przestrzeniami, zaś ich wnętrza bardziej przypominają biura niż obiekty sportowe.
Brakuje też punktów gastronomicznych czy rozrywkowych – nawet zwykłych sklepików z pamiątkami. Jest więc pewne, że dopiero po zakończeniu zawodów, właściciele obiektów będą mogli przystąpić do uzupełnienia tych jakże oczywistych braków. Zdaniem zarządu petersburskiego „Zenitu”, doprowadzenie „Kriestowskiego” do stanu pełnej używalności potrwa jeszcze kilka lat i będzie kosztować 5,5 miliarda rubli (prawie 89 milionów dolarów).
Przy czym należy pamiętać, że najwięcej środków pochłonęły wcale nie stadiony, ale infrastruktura drogowo-transportowa.
Przeznaczono na nią ponad dwie trzecie wszystkich środków. Mogło być ich o wiele więcej, ale ostatecznie z wielu projektów przygotowywanych z okazji mistrzostw po prostu zrezygnowano. I tak otwarcie płatnej autostrady M11 Moskwa – Sankt Petersburg ostatecznie przeniesiono na lata 2019-2020. Ten sam los spotkał Centralną Obwodnicę Autostradową, która powstaje w obwodzie moskiewskim. Podobny los spotkał kolej wysokich prędkości z Moskwy do Kazania, która pozostała jedynie w fazie projektu i dziś nikt już nawet nie próbuje szacować, kiedy zostanie ona oddana do użytku.
W ślad za projektami federalny, z planów znikać zaczęły i te lokalne. Tym bardziej, że odpowiedzialność za ich realizację w całości spadała na samorządy, które z FIFA podpisywały osobne umowy i zobowiązania. O ile jeszcze w latach 2012-2013 między regionami rozpoczęła się swoista walka o dotacje z budżetu federalnego, o tyle po wybuchu kryzysu stało się jasne, że nie dla wszystkich starczy pieniędzy. A i ci, którym udało się coś uszczknąć z federalnego tortu, de facto trafiły się jedynie nędzne ochłapy.
Kibice udający się na piłkarskie mistrzostwa świata wjadą do Rosji bez wiz – poinformowało w środę Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji...
zobacz więcej
Anulowane prace
W ostatecznym rozrachunku miejscowe władze musiały skupić się jedynie na przygotowaniu tych tras, po których poruszać się będą „oficjele”. Wszystko dlatego, że dla FIFA najważniejsze jest zabezpieczenie płynnego przejazdu między lotniskiem a hotelem oraz stadionem dla oficjalnych delegacji. Dlatego pozostałe miejskie projekty uznano za niemające żadnego wpływu transportową dostępność turnieju i lekką ręką wykreślono je z programu przygotowań do mistrzostw.
Efektem tego była na przykład rezygnacja z budowy w Jekaterynburgu drugiej linii metra, czy odstąpienie od realizacji zwodzonego mostu w Sankt Petersburgu, który miał prowadzić bezpośrednio w okolice stadionu. Również z tego samego powodu kibice, którzy przylecą do północnej stolicy Rosji nie będą mogli dojechać do centrum ani pociągiem ani nawet tramwajem. Nie pozostanie im nic innego jak tylko cisnąć się w wahadłowych autobusach.
Podobnie w Samarze władze miasta z ulgą wyrzuciły do kosza plany budowy kolei wysokich prędkości, stacji metra „Teatralna”, centralnej magistrali, mostu oraz remontu prospektu Kirowa czy budowy dworca autobusowego obok stadionu. Z kolei mieszkańcy Kaliningradu najprawdopodobniej nie doczekają się obiecanej kładki na wyspę Kanta czy rewitalizacji nabrzeża Jeziora Niżnego.
Nie można jednak nie zauważyć, że nawet przy tak ogromnych cięciach udało się zrealizować bardzo dużo.
Modernizacja lotnisk
Ogromną modernizację przeszły lotniska w Kaliningradzie, Niżnym Nowogrodzie, Wołgogradzie, stołecznych Domodiedowie i Szeremietiewie. Wybudowano też całkiem nowe lotnisko w Rostowie nad Donem. Wprawdzie terminy zakończenia inwestycji wielokrotnie były przesuwane, jednak już w 2016 roku prezydent Władimir Putin wydał polecenie Ministerstwu Transportu, by to zlikwidowało wszystkie opóźnienia w realizacji wcześniej przyjętego planu.
W pewnym momencie sytuacja najgorzej wyglądała w Sarańsku i Kaliningradzie, gdzie w ostatniej chwili konieczne było wyłonienie nowego wykonawcy prac modernizacyjnych. I o ile nie obyło się bez opóźnień, to prace zostały zakończone. Tego niestety nie da się powiedzieć o stołecznych portach lotniczych.
Ci, którzy przylecą na Szeremietiewo czy Domodiedowo, wysiądą po środku gigantycznego placu budowy (chyba że władze lotniska zasłonią wykopy i niewykończone budynki gigantycznymi banerami – co z resztą do perfekcji opanowały władze Samary i Rostowa nad Donem, likwidujące w ten sposób problem opuszczonych bądź zapuszczonych budynków w centrum miasta).
Ponad dekada renowacji lotniska
W tym miejscu warto dodać, że modernizacja stołecznego lotniska Szeremietiewo rozpoczęła się jeszcze w 2006 roku. Wprawdzie miała się ona zakończyć już w roku 2015 i kosztować niewiele ponad 64 miliardy rubli (tyle co trzy stadiony), jednak po dziś dzień trwają tam intensywne prace. Rosyjskie media twierdzą, że wykonano dopiero 55% zaplanowanych zadań, zaś całość będzie gotowa najwcześniej w 2020 roku.
Nie inaczej wygląda sytuacja na największym moskiewskim lotnisku Domodiedowo, gdzie problemy z płynnością finansową wykonawcy sprawiły, że nowy pas startowy jest dziś gotowy w zaledwie 80%, zaś terminal Domodiedowo-2 będzie oddany do użytku najwcześniej we wrześniu – o ile do tego czasu firma nie upadnie.
Rosyjska Agencja Ruchu Lotniczego ograniczy loty statków powietrznych nad miastami - gospodarzami mundialu. Lokalne firmy i aerokluby stracą ponad...
zobacz więcej
Budowa metra „piekłem i całkowitą porażką”
Ze względu na problemy finansowe ucierpiała nie tylko infrastruktura lotnicza ale praktycznie wszystkie inwestycje związane z tegorocznymi mistrzostwami. W samym tylko Sankt Petersburgu planowano otwarcie siedmiu nowych stacji metra. W końcu przystąpiono do realizacji zaledwie dwóch z nich – a i to nie bez problemów.
W 2016 roku szef petersburskiego metro Wadim Aleksandrow poinformował opinię publiczną, że budowa zaprojektowanego tunelu jest „piekłem i całkowitą porażką”. Ostatecznie 13 maja otwarto tylko jedną stację – „Nowokriestinskoj” – i to tylko na jeden dzień. Wieczorem wejścia zamknięto i powrócono do prac wykończeniowych. Los stacji „Biegowaja” pozostaje nieznany – podobnie jak termin oddania jej do użytku.
Wielka budowa metra miała mieć miejsce również w Niżnym Nowogrodzie.
Jednak tutaj zamiast zaplanowanych ośmiu stacji, otwarto zaledwie jedną. Na dodatek termin otwarcia zaplanowany na 30 kwietnia ostatecznie przeniesiono na 30 maja. Pikanterii całej inwestycji dodały informacje miejscowych mediów, które donosiły o tym, że inwestorzy przestali wypłacać pracownikom pensje i wyrzucili ich z robotniczych hoteli.
To co bez wątpienia i w terminie udało się wykonać to wymagane przez FIFA drogi dla oficjalnych delegacji. Trudno się jednak dziwić, skoro to zaledwie 100 km na 11 miast.
Nikt jednak nie interesuje się stanem innych miejskich ulic, na które skarżą się nie tylko mieszkańcy miast „gospodarzy”, ale może przede wszystkim władze – zarówno te lokalne, jak i te federalne. I tak na przykład w 2016 roku premier Rosji Dmitrij Miedwiediew opisał ulice Wołgogradu jako „tragiczne”, zaś prezydent Władimir Putin zlecił władzom tych jedenastu miast, aby do stanu używalności doprowadziły przynajmniej połowę miejskich ulic.
Dziury i rozpadające się chodniki
Wprawdzie na razie nikt nie podsumował efektów prezydenckiego rozporządzenia, jednak nie jest tajemnicą, że lokalne władze przystąpiły do jego realizacji w swój ulubiony sposób – stosując metodę „na zimno” – wycinając asfalt wokół dziury i zasypując powstały otwór masą bitumiczną.
W wielu miejscach nikt już nawet nie próbuje udawać, że inwestycje nie zakończyły się powodzenie.
Na przykład w Samarze drogowcy nie zdążyli z pracami nad rozszerzeniem Krasnoglinskiego Szosse, zaś miejscowa prasa sugeruje, że samochody zostaną puszczone po prostu po ubitej nawierzchni bez asfaltu. Z kolei w wyremontowanym za 6 i pół miliarda rubli Moskiewskim Szosse zarówno dziury jak i rozpadające się chodniki jak straszyły tak straszą nie tylko kierowców, ale i przechodniów.
W Wołgogradzie, mimo gigantycznych funduszy nie udało się zakończyć renowacji Centralnego Nabrzeża oraz Prospektu Lenina czy remontu wieży strażackiej w centrum miasta.
W Niżnym Nowogrodzie zagrożona jest realizacja rewitalizacji Nabrzeża, która ostatni raz była przenoszona z 1 maja na 12 czerwca. Odsuwać jej w czasie dalej po prostu się nie da.
Zupełnie osobną kwestią jest to, jak wyglądają fasady domów wzdłuż najważniejszych ulic, którymi będą przejeżdżać zagraniczni goście. W Rosji nikogo już nie zdziwiło, że lokalne władze oficjalnie wypowiedziały się o konieczności budowania „potiomkinowskiej wioski”. Ale nawet to udało się daleko nie wszystkim. Władze samary nie zdążyły zburzyć ani wyremontować 358 budynków.
Niestety, polityka nie chce zostawiać sportu w spokoju. Wolelibyśmy zachwycać się zmaganiami zawodników, ale zbyt często pozostają one w cieniu...
zobacz więcej
Problemy nawet z oświetleniem
Zamiast tego przy drogach postawiono dwumetrowe płoty, które skutecznie zasłaniają nieudolność miejscowych rządzących. Również mer Niżnego Nowogrodu przyznał, że z 500 fasad, do porządku udało się doprowadzić zaledwie 130 – a i to w większości przypadków z licznymi niedoróbkami. Sił, czasu i pieniędzy nie starczyło również na modernizację ulicznego oświetlenia. Najbardziej kreatywna w tej materii okazała się meria Rostwa nad Donem.
Na ogromnej większości budynków w historycznej części miasta zostały powieszone wielkoformatowe banery, przedstawiające rozradowanych kibiców z szalikami, piłkami i rosyjską flagą.
Jednak bez wątpienia najważniejszą dla zagranicznych gości mistrzostw częścią przygotowań jest baza hotelowa. Początkowo władze Rosji stwierdziły, że problem braku miejsc noclegowych rozwiąże przekazanie inicjatywy w ręce prywatne. Niestety – przeliczyły się.
O ile początkowo Rosja obiecała FIFA, że przy okazji tegorocznego turnieju powstanie od 100 do 150 nowych hoteli, o tyle już w 2013 liczba ta została zmniejszona do 63, zaś w 2017 było ich już zaledwie 20-30. Przy czym należy zwrócić uwagę, że plany te zmieniały się praktycznie z miesiąca na miesiąc.
Ostatecznie okazało się, że w Sankt Petersburgu dziesięć hoteli po sto pięćdziesiąt pokoi każdy będą oddane turystom długo po zakończeniu mistrzostw. W Niżnym Nowogrodzie nie udało się otworzyć budowanych hoteli Hilton, Kempinski, Korston, Marriott i Park Inn.
Brakuje hotelów dla kibiców
W Rostowie nad Donem nie uda się wykończyć Hyatt’a i Sheraton’a, a w Kaliningradie nie będzie dostępny obiecany hotel „Domin”, ani drugi etap rozbudowy „Wioski Rybackiej”.
Dokładnie rok temu Rosturizm poinformował o tym, że miejsc dla kibiców brakuje w ośmiu z 11 regionów: w obwodach wołgogradzkim, kaliningradzkim, niżnonowogrodzkim, rostowskim i samarskim oraz w Republice Mordowii. Szczególnie źle wygląda sytuacja w Samarze, gdzie deficyt wynosi ponad 50 proc.: hotele są w stanie przyjąć zaledwie 11 tysięcy turystów, a przyjedzie ich nawet 25 tysięcy.
Co ciekawe już w 2016 roku rząd wprowadził odgórną regulację rynku miejsc hotelowych na czas mistrzostw świata, ustalając konkretne ceny dla danej klasy pokoju w danym regionie. Od tego momentu rosyjski urząd ochrony konsumenta może aktywnie walczyć z hotelowymi spekulantami.
Problem jednak polega na tym, że rządowe regulacje w żadnym stopniu nie odnoszą się do sektora prywatnego. Dlatego też jak grzyby po deszczu zaczęły pojawiać się oferty wynajmu mieszkań prywatnych, które prawie natychmiast pobiły wszelkie dotychczasowe rekordy.
W wielu miastach za dobę w kawalerce w mieście, gdzie będą rozgrywane mecze trzeba zapłacić nawet 60 tysięcy rubli (około tysiąca dolarów). Jednak definitywnie najgorzej sytuacja wygląda w Sarańsku, który może pochwalić się najszczuplejszą bazą noclegową. Tutaj pojawiły się nawet ogłoszenia, zachęcające do wynajęcia na 12 dni 3-pokojowego mieszkania za zaledwie 2,5 miliona rubli (40,5 tysiąca dolarów) – dokładnie za tyle można takie mieszanie po prostu kupić.
Rosyjskie władze nie tracą jednak nadziei i przekonują, że problem z mieszkaniami rozwiąże się sam, a kibicom, którzy znajdą się w potrzebie, na ratunek przyjdą akademiki, statki, sanatoria i campingi. Z wszystkie pozostałe niedogodności z pewnością zrekompensuje tradycyjna rosyjska gościnność.
źródło:
TVP Info
