70 lat temu kat wykonał egzekucję. Oświęcim to była igraszka – powiedział podczas ostatniego widzenia z żoną Marią rtm. Witold Pilecki. Były więzień niemieckiego obozu wiedział już, że komunistyczna władza wkrótce doprowadzi do jego śmierci. Dokładnie 70 lat temu, 25 maja 1948 roku wykonano na nim wyrok. Egzekucję poprzedziło brutalne śledztwo oraz nielegalny proces. Żaden z sędziów ani prokuratorów nigdy nie odpowiedział za śmierć bohatera. O tym, kim był rtm. Witold Pilecki wiemy na szczęście coraz więcej. Jego nazwisko przestało być anonimowe. Dzięki staraniom wielu osób wreszcie jest otoczone należnym szacunkiem. Niezłomny patriota stał się symbolem ofiary złożonej przez polski naród w walce z dwoma najstraszliwszymi systemami – nazizmem i komunizmem. <br><br> Ceniony brytyjski historyk prof. Michael Foot zaliczył Pileckiego do grona sześciu najodważniejszych ludzi ruchu oporu II wojny światowej. Może był nawet najodważniejszym ze wszystkich. Trudno wyobrazić sobie większe poświęcenie niż dobrowolne zgłoszenie się do KL Auschwitz-Birkenau i zorganizowanie w obozie koncentracyjnym ruchu oporu, a następnie brawurowej ucieczki, by przekazać aliantom informacje na temat niemieckich zbrodni. <br><br> Ułańska fantazja i ogromna odwaga były jego znakami rozpoznawczymi. Podczas wojny polsko-bolszewickiej Pilecki służył jako kawalerzysta w 211 Pułku Ułanów. Brał udział m.in. w Bitwie Warszawskiej oraz bitwie w Puszczy Rudnickiej na Litwie. Podczas tej drugiej dowodzony przez niego kilkuosobowy oddział popisał się brawurową akcją. Nieopodal Ejszyszek rozbił 80-osobową formację sowiecką. <br><br> <b>Ćma wypada</b> <br><br> „W pewnej chwili na polanę wielką i pola leżące pomiędzy lasami, wjeżdża naszych ułanów czwórka. Przed nimi w odległości kilkuset metrów stoi chałupa, przed nią c.k.m. i paru bolszewików. Z szablami w ręku wspięli cztery konie do biegu w pełnym galopie. Gdy wtem z chałupy cała ćma żołnierzy rosyjskich wypada. Zawrócić jest za późno. Ustrzelą psubraty! Uratować może tylko wielka szybkość. Konie biorą rowy i jakieś druty i dalej cwałem dopadają wroga. Bolszewicy zgłupieli i ręce podnoszą, że za czwórką chyba jeszcze więcej ułanów nadejdzie. 80-ciu wzięto do niewoli. Na wóz włożono zabranych tu kilkanaście karabinów maszynowych. Ułani wracają z jeńcami do puszczy do szwadronu” – odnotował we wspomnieniach bohaterski kawalerzysta, dwukrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych. <br><br> Ułan wykazał się również podczas działań wojennych na frontach II wojny światowej. Podczas kampanii wrześniowej był dowódcą plutonu w szwadronie kawalerii dywizyjnej 19 Dywizji Piechoty Armii Prusy, a następnie w 41 Dywizji Piechoty na przedmościu rumuńskim. Podległe mu jednostki zniszczyły m.in. 7 niemieckich czołgów oraz 2 nieuzbrojone samoloty.Pod koniec kampanii jego oddział przeszedł do partyzantki, a następnie dowódca rozwiązał go 17 października 1939 roku. Z miejsca zaczął organizować walkę konspiracyjną. Służąc w Tajnej Akcji Polskiej zgłosił się na ochotnika do penetracji nowo powstałego niemieckiego obozu w Małopolsce. W nocy z 21 na 22 września 1940 roku trafił do Auschwitz z numerem obozowym 4859. Wkrótce powstał doskonale zakonspirowany Związek Organizacji Wojskowej. <br><br> <b>Brawurowa ucieczka</b> <br><br> Pilecki pisał wstrząsające raporty z Auschwitz, które trafiały na Zachód. Współorganizował towarzyszom ucieczki, w tym brawurową ucieczkę Eugeniusza Bendery, Kazimierza Piechowskiego i por. Stanisława Jastera z 20 czerwca 1942 roku. Więźniowie ci uzbrojeni po zęby wyjechali główną bramą obozu w przebraniu SS-manów ukradzionym samochodem marki Steyr 220 należącym do komendanta obozu Rudolfa Hoessa. Grupa wiozła kolejne meldunki ZOW. <br><br> Sam Pilecki uciekł z Auschwitz w nocy z 26 na 27 kwietnia 1943 roku. Przedostał się do Warszawy, żeby kontynuować walkę o niepodległość Polski, która była celem jego życia. „Znalazłem w sobie radość wynikającą ze świadomości, że chcę walczyć” – odnotował. <br><br> Choć już podczas samobójczej misji w Oświęcimiu został awansowany przez gen. Stefana Grota-Roweckiego do stopnia porucznika, początkowo w Powstaniu Warszawskim walczył jako zwykły strzelec w kompanii „Warszawianka”, później dowodził jednym z oddziałów zgrupowania Chrobry II, w tzw. Reducie Witolda. Po upadku powstania znów trafił do niemieckiej niewoli. Przebywał w stalagu 344 Lamsdorf w Łambinowicach oraz oflagu VII A w Murnau. <br><br> „Co może powiedzieć ludzkość dziś, ta ludzkość, która chce dowieść postępu kultury, a XX wiek postawić znacznie wyżej od wieków przeszłych. Czy w ogóle my, ludzie XX wieku, możemy spojrzeć w twarze tych, co żyli kiedyś i – śmieszna rzecz – dowodzić naszej wyższości, kiedy za naszych czasów zbrojna masa niszczy nie wrogie sobie wojsko, lecz całe narody, bezbronne społeczeństwa, stosując najnowsze zdobycze techniki. Postęp cywilizacji – tak! lecz postęp kultury? – śmieszne. Zabrnęliśmy, kochani moi, straszliwie. Przerażająca rzecz, nie ma na to słów! Chciałem powiedzieć: zezwierzęcenie… lecz nie! Jesteśmy od zwierząt o całe piekło gorsi!” – dowodził w raporcie.<b>Dwa piekła</b> <br><br> Słowa te napisał w 1945 roku podczas pobytu we Włoszech po zwolnieniu z Murnau. Piekło zgotowane przez nazistów zgasło, ale rozgorzało nowe. Komunistyczny reżim instalował swoje podwoje na terenach Polski. Pilecki, jak wielu innych, chciał kontynuować walkę. Wiedział już, czym jest zbrodnicza ideologia postulująca utworzenie społeczeństwa, w którym obowiązuje osobliwie pojmowana „sprawiedliwość społeczna”. Z komunistami walczył już jako nastolatek, zaś jego rodzina przez kilkadziesiąt lat doznawała szykan ze strony Rosji po udziale jego dziadka w powstaniu styczniowym. <br><br> Dla Witolda Pileckiego wojna nie skończyła się 29 kwietnia 1945 roku wraz z wyzwoleniem obozu w bawarskim Murnau. We wrześniu rozmawiał z gen. Władysławem Andersem o powrocie do okupowanego przez sowietów kraju, gdzie miał realizować zadania wywiadowcze dla Delegatury Sił Zbrojnych na Kraj. Do Polski wrócił 8 grudnia i z miejsca przystąpił do działania. <br><br> Zorganizowana przez niego grupa była wyjątkowa. Nie miała nazwy, członkowie nie składali przysięgi, nie korzystano z usług łączników. Żeby nie wpaść w oko komunistycznej bezpieki nie wydawała też pism i nie organizowała zamachów na funkcjonariuszy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Jej celem było zbieranie informacji o powojennej sytuacji politycznej w Polsce oraz infiltracja MBP, MON i MSZ. <div class="facebook-paragraph"><div><span class="wiecej">#wieszwiecej </span><span>Polub nas</span></div><iframe src="https://www.facebook.com/plugins/like.php?href=https%3A%2F%2Fwww.facebook.com%2Ftvp.info&width=450&layout=standard&action=like&show_faces=false&share=false&height=35&appId=825992797416546" height="27" scrolling="no" frameborder="0" allowTransparency="true" ></iframe></div> Rtm. Pilecki był tak ważny, że wkrótce otrzymał rozkaz wyjazdu z kraju, ale nie skorzystał z tej możliwości, zdając sobie sprawę, że nie ma komu przekazać swoich obowiązków. Do tego żona z dwójką dzieci miały już dość tułaczki. Decyzja miała fatalne skutki. <br><br> <b>Kocioł </b> <br><br> 8 maja 1947 roku został aresztowany w „kotle” zorganizowanym przez bezpiekę w zdekonspirowanym mieszkaniu numer 6 w kamienicy przy ul. Pańskiej 85 w Warszawie należącym do Makarego i Heleny Sieradzkich. Śledztwo było niezwykle okrutne. Wśród „przesłuchujących” bohatera w więzieniu mokotowskim był m.in. Eugeniusz Chimczak, jeden z najbrutalniejszych oprawców MBP, którego nawet jego towarzysze, inni oficerowie śledczy uważali za wyjątkowego okrutnika.Chimczak jako jedyny jeszcze za życia odpowiedział za współudział w zamordowaniu Pileckiego, niestety jedynie w symbolicznym wymiarze. W 1996 roku został skazany w głośnym procesie innego komunistycznego zbrodniarza Adama Humera na 7,5 roku więzienia. W więzieniu nie spędził jednak ani jednego dnia ze względu na zły stan zdrowia. Zmarł w Warszawie na miesiąc przed swoimi 91. urodzinami. <br><br> Po wielomiesięcznym śledztwie, o którym rotmistrz powiedział, że przy nim „Oświęcim to była igraszka” 3 marca 1948 roku przed Rejonowym Sądem Wojskowym w Warszawie rozpoczął się proces „grupy Witolda”. Pilecki odpowiadał razem ze swoimi współpracownikami. Oskarżono go o zorganizowanie na terenie Polski sieci wywiadowczej na rzecz gen. Andersa, przygotowywanie zbrojnego zamachu na grupę dygnitarzy MBP oraz przyjęcie korzyści majątkowej od osób działających w interesie obcego rządu. <br><br> Wśród dodatkowych zarzutów było zorganizowanie trzech składów broni oraz nielegalne posiadanie broni palnej, amunicji i materiałów wybuchowych, brak rejestracji w Rejonowej Komendzie Uzupełnień oraz posługiwanie się fałszywymi dokumentami. <br><br> <b>Wyrok śmierci</b> <br><br> Sąd odrzucił zarzut o przygotowywanie zamachu, ale podtrzymał zarzuty dotyczące działalności wywiadowczej, do której Pilecki się przyznał, podobnie jak do pozostałych. 15 marca 1948 roku bohater został skazany na karę śmierci.Skład sędziowski przygotował tajną notatkę, w której wskazał, że „z uwagi na popełnienie przez skazanych Pileckiego i Płużańskiego (Tadeusz Płużański został skazany na śmierć razem Pileckim, wyrok zamieniono na dożywocie, w celi śmierci spędził dwa miesiące; zwolniony w 1956 roku – przyp. red.) najcięższych zbrodni zdrady stanu i Narodu, pełną świadomość działania na szkodę Państwa i w interesie obcego imperializmu, któremu całkowicie się zaprzedali (...) skład sądzący uważa, że ci obaj na ułaskawienie nie zasługują”. <br><br> W drugiej instancji, której rozprawa odbyła się 3 maja Najwyższy Sąd Wojskowy, także dzięki notatce sędziów WSR, utrzymał wyrok w mocy. Dziś wiemy, kto odpowiadał za ten mord sądowy. Nazwiska te wpisują się na listę hańby polskiego wymiaru sprawiedliwości. Nie tylko dlatego, że bohatera skazali mordercy w togach, ale także dlatego, że po upadku PRL nie udało się ich osądzić i skazać. Wielu spoczęło na Powązkach Wojskowych, nieopodal swoich ofiar, w tym samego rotmistrza. <br><br> <b>Odrażający przypadek</b> <br><br> Ochotnika do Auschwitz oskarżał mjr Czesław Łapiński. Jego przypadek jest szczególnie odrażający. Przed zgłoszeniem się na ochotnika do Ludowego Wojska Polskiego zapisał wspaniałą kartę konspiracyjną. Już od jesieni 1939 roku był członkiem Polskiej Ludowej Akcji Niepodległościowej (PLAN), później pracował w wywiadzie ZWZ-AK. Gdy wybuchło Powstanie Warszawskie dowodził kompanią AK na Ochocie i 2 sierpnia został ranny w rękę. Po upadku powstania walczył w partyzantce na Zamojszczyźnie. <br><br> W LWP został skierowany do pracy w sądownictwie wojskowym. Komunistyczna władza miała do niego pełne zaufanie, o czym świadczą kolejne awanse z Wydziału do Spraw Doraźnych Sądu Okręgowego na Białostocczyźnie na szefa Prokuratur Wojskowych Rejonowych w Łodzi i wreszcie w Warszawie. Łapiński uczestniczył w tzw. sądach doraźnych, w których regularnie zapadały wyroki śmierci na żołnierzy wyklętych.Przed przeniesieniem do Warszawy oskarżał m.in. w procesie dowódcy Konspiracyjnego Wojska Polskiego kpt. Stanisława Sojczyńskiego ps. Warszyc. Oficer został skazany i rozstrzelany wraz z pięcioma podkomendnymi 17 lutego 1947 roku, tuż przed ogłoszeniem amnestii. <br><br> 31 stycznia 2001 roku IPN wszczął śledztwo ws. zbrodniczej działalności Łapińskiego. Zgromadzono 18 tomów akt i przesłuchano żyjących świadków, w tym wdowę po Pileckim. W listopadzie 2002 roku powstał akt oskarżenia, ale do skazania nie doszło. Prokurator, do końca cieszący się wysoką emeryturą, zmarł na raka w warszawskim Centrum Onkologii mieszczącym się przy ulicy Rotmistrza Witolda Pileckiego... <br><br> <b>W zaparte</b> <br><br> Łapiński do końca przekonywał, że podczas procesu miał związane ręce, gdyż śledztwo nadzorował zastępca Naczelnego Prokuratora Wojskowego do spraw szczególnych ppłk Henryk Podlaski. Twierdził, że Podlaski i Naczelny Prokurator Wojskowy gen. bryg. Stanisław Zarako-Zarakowski wezwali go do siebie i przekazali „wytyczne oskarżenia”. Mieli przy tym obiecywać, że żaden wyrok śmierci w tej sprawie nie zostanie wykonany. <br><br> Cień na te twierdzenia rzucają wspomnienia córki rotmistrza, Zofii Pileckiej-Optułowicz. „Prokurator był wyjątkowo zajadły, zarówno na rozprawie, jak i później. Po wyroku mama poszła do Łapińskiego z prośbą o pomoc. Wtedy powiedział jej: »Pani mąż to wrzód na ciele Polski Ludowej, który trzeba wyciąć«” – opowiadała.W przypadku Zarakowskiego sprawiedliwość w III RP skończyła się na degradacji, choć już słynna Komisja Mazura powołana po śmierci Bolesława Bieruta i działająca w okresie destalinizacji obciążyła go odpowiedzialnością za wiele czynów związanych z nadużyciem władzy. <br><br> Podobnie jak Łapiński, również przewodniczący składu sędziowskiego w procesie Pileckiego podpłk Jan Hryckowian służył wcześniej w AK. Zajmował się m.in. organizacją oddziałów partyzanckich na Podhalu. Od sierpnia 1941 do stycznia 1945 dowodził batalionem, którego jednym z celów było niszczenie niemieckich obiektów telekomunikacyjnych w Krakowie. Dowództwo odznaczyło go Krzyżem Walecznych za udział w akcji na niemiecki transport kolejowy oraz Srebrnym Krzyżem Zasługi. <br><br> <b>Kilkanaście ofiar na sumieniu</b> <br><br> Po wejściu do Polski Armii Czerwonej Hryckowian, jak napisał w życiorysie, „natychmiast i z nieprzymuszonej woli” zgłosił się do LWP, gdzie przydzielono go do korpusu oficerów służby sprawiedliwości. Jako sędzia orzekał Najwyższym Sądzie Wojskowym. Skazał na śmierć co najmniej 16 oficerów AK oraz Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość. Zmarł w 1975 roku, nie ponosząc odpowiedzialności za swoje winy. <br><br> Do składu sędziowskiego wyznaczono również kpt. Józefa Badeckiego, zawodowego prawnika, który podczas kampanii wrześniowej dowodził plutonem w batalionie marszowym 5 Pułku Strzelców Podhalańskich. Podczas okupacji przebywał m.in. w Lublinie. Tam po „wyzwoleniu” miasta przez Armię Czerwoną został zmobilizowany do Wojska Polskiego i również podjął służbę w korpusie sprawiedliwości. <br><br> W okresie stalinizmu Badecki orzekł co najmniej 29 kar śmierci. Do jego ofiar należał też m.in. mjr Hieronim Dekutowski „Zapora”, cichociemny, legendarny dowódca oddziałów partyzanckich AK, DSZ i Zrzeszenia WiN. Władysław Siła–Nowicki, oskarżony w procesie „Zaporczyków” wskazywał, że Badecki „znany jest z bardzo uprzejmego prowadzenia rozpraw i bardzo surowych wyroków”. „Sędzia Badecki, zimny morderca był cały czas bardzo grzeczny. Od początku zresztą wszyscy byliśmy dla niego morituri” – odnotował. Jeden z najkrwawszych sędziów wojskowych zmarł 15 lipca 1982 roku.Ławnikiem był Stefan Nowacki, funkcjonariusz Informacji Wojskowej. Obecność tylko jednego sędziego z tą funkcją była niezgodna z prawem, które przewidywało, że podczas rozprawy powinno być dwóch ławników. Protokolantem był natomiast Ryszard Czarkowski, który przekonywał po 1989 roku, że procesu „grupy szpiegowskiej Pileckiego” nie pamięta, gdyż po pobycie w czasie wojny w niemieckim obozie zagłady w Treblince zachorował na psychozę poobozową. <br><br> <b>Zbrodniarze II instancji</b> <br><br> Zbrodniarze z Najwyższego Sądu Wojskowego utrzymali z kolei wyrok na rtm. Pileckiego w mocy. Prezydent Bolesław Bierut nie skorzystał z prawa łaski. W składzie sędziowskim znalazł się płk. Kazimierz Drohomirecki, który w 1943 roku wstąpił ochotniczo do Wojska Polskiego w ZSRR. Służył jako oficer śledczy i sędzia Sądu Polowego. W PRL odpowiadał za śmierć wielu żołnierzy wyklętych, m.in. Tadeusza Pleśniaka „Żbika”. Zmarł w 1953 roku. <br><br> Wyrok podpisali również por. Jerzy Kwiatkowski i mjr Leo Hochberg. O „dorobku” tego drugiego świadczy fakt, że wspomniana Komisja Mazura sugerowała, by obniżyć mu m.in. stopień wojskowy do kapitana oraz zakazać piastować żadnych stanowisk publicznych. Pochodzenia żydowskiego był również mjr Rubin Szwajg z Naczelnej Prokuratury Wojskowej. Kilka miesięcy po śmierci Pileckiego wyjechał do Izraela, gdzie w 1992 roku zmarł nie niepokojony przez nikogo w wieku 94 lat. <br><br> W składzie NSW był również podpłk Roman Kryże. Podczas kampanii wrześniowej służył on jako oficer 65 Pułku Piechoty. 18 września dostał się do niemieckiej niewoli, w której przebywał aż do lutego 1945 roku. Po oswobodzeniu walczył na Pomorzu. <br><br> Po wojnie całą swoją chwalebną historię zniszczył, stając się jednym z najkrwawszych stalinowskich sędziów. Mówiono o nim „sądzi Kryże, będą krzyże” oraz że „ma swój prywatny cmentarz na Służewcu (pochowano tam wiele ofiar mordów sądowych w PRL – przyp. red.)”. Władysław Siła-Nowicki używał z kolei określenia „ukryżować”. Podobnie jak wiele jego ofiar, Kryże spoczął w kwaterze Ł, czyli na „Łączce” na Powązkach. W odróżnieniu od pomordowanych żołnierzy wyklętych jego grób nie był anonimową zbiorową mogiłą.<b>Kat z Mokotowa</b> <br><br> Katem rtm. Witolda Pileckiego był st. sierż. Piotr Śmietański. W dokumentach funkcjonował jako „dowódca plutonu egzekucyjnego”, ale egzekucje wykonywał sam, strzelając w tył głowy. Do ofiar „Kata z Mokotowa” należą m.in. Hieronim Dekutowski „Zapora”, kpt. Stanisław Łukasik „Ryś”, Roman Groński „Żbik” i Arkadiusz Wasilewski „Biały”. Choć był ledwo piśmienny, zarabiał znacznie więcej niż przykładowo nauczyciele. Za egzekucję brał 1000 zł, podczas gdy pensja nauczycieli wynosiła sześćset zł. Według ustaleń IPN zmarł w 1950 roku na gruźlicę. <br><br> Historyk, publicysta TVP i prezes Fundacji „Łączka” Tadeusz M. Płużański, syn Tadeusza Płużańskiego, dotarł do Ryszarda Mońki, zastępcy naczelnika mokotowskiego więzienia Alojzego Grabickiego, który nadzorował egzekucję rtm. Pileckiego przeprowadzoną 25 maja 1948 roku. <br><br> – Między godz. 21 i 21.30 do mojego gabinetu zgłosiło się czterech panów, dwóch w mundurach wojskowych, dwóch po cywilnemu. Byli z bezpieki. Na polecenie prokuratora rozkazałem doprowadzenie Pileckiego na miejsce straceń. To był mały, oddzielnie stojący budynek za X pawilonem. Widziałem, jak prowadzili Pileckiego pod ręce, a on poprosił ich, żeby go puścili, bo chce iść sam. Weszli do środka, ja zostałem na zewnątrz. Słyszałem jeden strzał – relacjonował Mońko, emeryt z kilkutysięczną emeryturą. <br><br> Wyrok skazujący Witolda Pileckiego został unieważniony w 1990 roku przez Sąd Najwyższy. W 2006 roku rotmistrz został pośmiertnie odznaczony Orderem Orła Białego, w 2013 roku – awansowany do stopnia pułkownika. Jego szczątków do dziś nie udało się zidentyfikować. <br><br> <i>Pisząc artykuł korzystałem m.in. z opracowań Tadeusza M. Płużańskiego.</i>